Pokaż listęUkryj listę

Opoowi *** Uciekający Dziadek

Na dukcie leśnym, położonym między drzewami, biegnie mały drobny Dziadek.

Zaiwania bardzo szybko, ale przed nim jeszcze szybciej, biegnie jego trwoga.

Jest tak przestraszony, że z rozpędu rozdeptuje krasnoludki.

Woła co prawda – a sio, a sio - ale nie wszystkie szkraby, cofają się zawczasu.

Te nieuważne, spłaszczone, owijają się wokół rozpędzonych butów, jak makaron na widelcu.

Są to jednak skrzaty, zaiste odporne. Biegające przeciwności życiowe – mają głęboko gdzieś.

Dziadek tak się boi, że nie wpycha ich z powrotem pod podeszwy trzewiczków.

Usilnie stara się dogonić swoją trwogę.

 

Jest taki kruchy, delikatny, suchy i malutki, że jego członki prawie oddzielnie po lesie hasają.

Tylko ciśnienie atmosferyczne, jako tako trzyma je wszystkie blisko siebie.

Na podobieństwo biegnącego Dziadka. Nawet jeleń, cofa się przerażony w knieje.

Woli robić uniki, przed kulkami myśliwego,

niż zderzyć się z tym rozpędzonym przedstawicielem – homo sapiens.

 

Aczkolwiek ten akurat zwierzak, pasuje w pewnym sensie do tej bajki.

 

Omawiany ucieka przed Babcią.

Żoną swoją ukochaną, którą to dawno temu musiał umiłować – pod przysięgą.

 

Długi czas tego nie żałował.

Prawie aż do teraz, kiedy to jego umiłowanie, powiedziało mu prosto w jego fajkę,

że ją zdrada, ze sprawniejszą lafiryndą, z młodszymi papilotami na głowie.

 

Babcia – na szczęście dla męża swego, zostaje daleko z tyłu.

A to z tej przyczyny, że biegnie z tobołkiem na plecach.

Przebiera się co jakiś czas w inną szatę.

Nie chce żeby jej mijane sąsiadki zarzuciły, że nie stać jej na to,

by ścigać swojego męża, co chwila w innej sukience oraz nakryciu głowy.

 

Ale gdy mija zdyszana wszystkie ciekawskie kumy stojące na poboczach,

to znacznie przyspiesza swój pospieszny pęd.

 

Nie musi co kilka minut, zakładać innej kiecki.

 

Nawet czasami biegnie goła.

Chociażby w gęstym lesie, gdzie kogokolwiek zgorszyć, czymkolwiek nie sposób.

 

Dziadek – w porównaniu z Babcią – leci teraz trochę wolniej.

Mimo wszystko - od czasu do czasu, chociaż przez chwilę – transportuje krasnoludki.

To znacznie spowalnia jego szybkie dreptanie.

Tym bardziej, że mała ludki, gryzą jego liche kostki, lub usiłują ukraść sznurowadła.

 

Aż nagle – świat się wali. Babcia dogania Dziadka.

{Już samo stwierdzenie powyższego faktu, jest niebezpieczne. A co dopiero reszta}

 

Wszystkie pobliskie zwierzęta – dbając o swoje zdrowie - uciekają głęboko w las.

Tylko nieliczne odważne ptaszki, siadają na gałęziach – ale tych najwyższych.

Biedny jeleń, zasłania twarz swoim porożem. Krasnoludki chowają się w grzybach.

Ziemia trzęsie się ze strachu, płosząc wszystko, co siedzi w norkach.

Kwiatki zamieniają się z powrotem w nasionka.

 

A przez ten czas, Babcia tłucze Dziadka – czymkolwiek. Co akurat złapie.

W tej chwili łapie krasnala, który wyszedł na chwilę z grzyba, żeby zrobić siku.

Zawzięcie tłucze nim męża. Nie wiadomo, kogo bardziej boli.

Dziadek wrzeszczy, krasnal wrzeszczy, a pobliskie ptaszki przestają śpiewać.

Bo i po co. Wnerwione, odlatują do innego lasu.

 

Nagle bitemu stworzeniu, udaje się oswobodzić z razów swojej ukochanej.

Wdrapuje się sprawnie na drzewo, chociaż jest tylko trochę młodszy, od wiekowego dębu.

To ze strachu dostaje takich sił, w swoich zmurszałych członkach.

 

Babcia też się rajda za Dziadkiem, ale jej jest trudniej, bo się nie boi.

Za to boi się wiewiórka o swój dobytek.

Nie chce, żeby nieproszeni goście, wyjedli jej zapasy na zimę.

Zaczyna ciskać w dziadka żołędziami.

 

Poszkodowany woła do niej, że ma ciskać w tą zarazę, co lezie za nim.

 

Ale rudemu zwierzakowi wszystko jedno. Ciska na wszystkie strony.

Nawet biedny jeleń dostaje prosto w oko. Gdyby nie poroże, to by dostał bardziej.

Babcia łapie męża za kostkę i ciągnie go do siebie, żeby mu znowu przywalić.

W tym czasie, krasnoludki wyłażą ze swoich grzybów. Na dole jest bezpiecznie.

Tylko na górze trwa wojna. Zaczynają tańcować leśnego walca.

 

Babcia jest nieustępliwa. Kostki nie puszcza.

 

W końcu małe ludki, zaczyna wnerwiać ten cały harmider.

bo nie bardzo słyszą, co orkiestra przygrywa.

 

Namawiają jelenia, żeby bodnął Babcię w tyłek – rogami.

Może wtedy spadnie. Jeleń – aczkolwiek niechętnie – wykonuje zadanie.

Waleczna kobieta, rzeczywiście spada, ale nadal trzyma nogę,

do której jest doczepiony Dziadek.

 

A że mąż spada na żonę, to się szybko zbiera do kupy i zaczyna uciekać.

Niefortunnie wali głową w drzewo.

Widzi nagle gwiazdy – zarówno te na niebie, jak i przed oczami.

Dopiero teraz wszyscy się orientują, że zrobiło się prawie ciemno.

Babcia rzecze, że wybacza mężowi, bo po ciemku i tak by nie wiedziała, kogo tłucze.

 

A nie chce skrzywdzić niewinnej istoty.

 

Następnie po omacku, wraca małżeństwo, do pieleszy swoich.

 

Od tego czasu, żyją długo i szczęśliwie.

 

Aż pewnego dnia – kiedy to każdy człowiek, widzi co robi ten drugi...

 

@* * * * * * * * * * * * * * *@

...*DEKAOS...............DONDI*...

 

@* * * * * * * * * * * * * * *@

 

@))))))))))))))

……………….O

…………….@@@

…………############

………………OOO

………………..00

……… .]]]] ########]]]]

…….]]]]…@@@@@….]]]]

… .]]]]…...(#)(#)(#)(#)……. ]]]]

…]]]]…...&&&&&&&………. .]]]]

… .]]]]… ###########……… ]]]]

………….@@@@@@

…………]]]]…………]]]]

…………]]]]……………]]]]

……….]]]]…………...]]]]

………]]]]………….]]]]

###o..OOOO………OOOO<<<”>>###ooo>>#####o<<

{{{{{{{{{{{{{{{{{{{{{{{{{{{{{{{{{{{{{{{{{{{{{{{[

Średnia ocena: 4.8  Głosów: 5

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (11)

  • Szudracz 28.10.2017
    Oryginalne, zabawne, z ciekawym słownictwem. :) Podpis na końcu masz jak kiczowatą pieczęć. ;) Sorry za szczerość. :)
  • Dekaos Dondi 28.10.2017
    Oj Ti Ti Szudraczuś. Znowu fajnie, że zerkłaś. Z tym podpisem na końcu, to ja tak specjalnie...W pewnym sensie - kicz - jest gałązką sztuki. Nie zawsze uschniętą. Bo jak się ludziom akurat spodoba... to nadal jest zielona i wesoło rośnie ku słoneczku .A jeżeli nie - to w końcu sama odpadnie. P.S. Pisz swoimi myślami. Pozdrawiam.
  • Canulas 28.10.2017
    Dekaos Dondi pieczęć zajebista. Jak na końcu niemego filmu z lat dwudziestych.
  • Canulas 28.10.2017
    "Te nieuważne, spłaszczone, owijają się wokół jego pędzących butów, jak makaron na widelec." na widelca? Zostawiam pod rozwagę.

    "Waleczna kobieta, rzeczywiście spada, ale nadal trzyma nogę,
    do której jest doczepiony Dziadek." - zajebisty opis.

    "A nie chce skrzywdzić niewinnej osoby." - rozumiem grę słów, ale pomyslalbym nad: istoty.

    Świetne.
    Kolejny tekst, gdzie potrafiłbym wskazać autora.
    Jest pęd, jest śmiesznie, jest bajkowo. Bardzo dobry tekst i sprawnie napisany.
  • Dekaos Dondi 28.10.2017
    Z tym widelcem, to ja nie wiem jak napisać. Ale w bajkach wszystko jest możliwe. Nawet - byk.
    Poprawiłem na - istoty. Byli w lesie. Mogła pobić - zarówno człowieka jak i zwierzę. Tak jest bardziej ogólnie. Z Twoich myśli, ułożyłeś przydatną mozaikę. Dzięki. Pozdrawiam.
    Pozdrawiam.
  • Canulas 28.10.2017
    Moze: jak makaron na widelcu - Po prostu?
  • Dekaos Dondi 28.10.2017
    Dzięki, za pomysł. Poprawiłem. Wyrzuciłem - jego - bo wiadomo, że chodzi o jego buty
  • Hekate 29.10.2017
    Trochę zabawne i niepokojące. Tekst przywołuje mi wspomnienie mojego przyszywanego dziaka ktory cierpiąc na schizofrenię widział ludzi skaczących mu po dachu I siedzących w kominie.
  • Dekaos Dondi 29.10.2017
    Dzięki Hekate. Ja tak różnie piszę. Pozdrawiam
  • riggs 29.10.2017
    Nie wiem co palisz, ale napisz gdzie podjechać. Ja też chcę, ;)
  • Dekaos Dondi 29.10.2017
    Nie wiem, gdzie pojechałem, bo pojechałem - po resztę.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania