Pacyfka

-Jacob zejdz na obiad.

- Ile razy mam ci powtarzać, od dzisiaj mam na imie Mercy.

- Z twoim tatą, daliśmy ci na imie Jacob, i tak zostanie.

- tata ? Kiedy ja go widziałem, i czy wogole go zobaczę?.

- wiesz ze jest wojna, musial leciec do tego piepszonego Wietnamu. A teraz posłusznie zejdz na obiad, nie przelewa nam sie, a ktoś musi to zjeść.

- co jest ?

- kurczak z ziemniakami.

- nie bede tego jesc, jestem dzieckiem kwiatu i nie bede jesc mięsa.

- rob jak chcesz, moze pas do Ciebie przemówi. I przestań rysowac wszędzie te pacyfki.

Po paru godzinnej głodowce, Jacob z niechęcią zjadl obiad, jest tak zwanym dzieckiem kwiatu i nie będzie jadl mięsa.

- ide do kolegów.

- znowu do tej bandy kolorowych? Co znowu będziecie protestować.

-Dzisiaj pójdziemy pod ratusz, ktos musi zrobić z tą całą wycinka drzew porządek.

Jacob zatrzasnal za sobą drzwi, i w biegu oznajmił mamie zeby na niego nie czekała. Ma juz osiemnaście lat moze robić co chcę. Wskoczył do auta kolegów, i machajac mamie odjechał.

- Macie transparenty?

- no jasne, zabierzemy jeszcze po drodze Sani, poznaliśmy my ją tydzień temu na proteście, może ci sie spodoba .

Minęło piętnaście mintut nim dojechali do celu. Mieszkała w małym domku przy ulicy Waszyngtona, przyjemna oklica, słychać bylo tylko spiew jakiegos malego dziecka w domu .

Cześć Sani, krzyknęli gdy zobaczyli ją na trawniku.

- cześć chłopaki odpowiedziała, piękna dziewczyna o długich blad włosach i niebieskich oczach. Byla ubrana podobno jak oni, czyli jak większość osób twierdzi dziwacznie. Miala na sobie długie ponczo, w wielu różnych kolorach, i oczywiście naszyjnik z pacyfka,

- powiem tylko rodzica gdzie jadę.

- okej mała

Wychodząc z domu wyglądała olśniewająco, wiatr muskal jej piękne wlosy, odrazu wpadla w oko Jacobsowi.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania