Pamiętnik żulicy Julicy , część II
Pamiętnik żulicy Julicy
23.05
Otworzyłam oczy i rozejrzałam sie nieprzytomnie po pokoju, w którym sie znalazłam. Błękitne ściany, białe meble z fioletowymi akcentami, na ścianach jakieś obrazki. Leżałam na białym łóżku z czystą pościelą. Moja pierwsza myśl była taka, że Mariuszowi udało sie mnie znaleźć i zawiózł mnie do tego ośrodka. Z paniką wyskoczyłam z pościeli i zobaczyłam, że jestem naga. Skamieniałam, co kurwa, gdzie ja do kurwy nędzy jestem. Znalazłam jakieś ciuchy i wyszłam. Byłam w jakimś domu. Był duży, jasny i sprawiał wrażenie wesołego i widać było włożone wielkie bogactwo w ten dom. . Moją jedyną myślą było żeby spierdolić z tego miejsca jak najdalej. Znalazłam drzwi i wyszłam do ogrodu, już miałam przejść przez furtkę ale wróciłam sie jeszcze i z ozdobnego dużego barku wyjęłam dwie butelki czegoś czego nawet nazwy nie umiałam wymówić. Ze zdobyczą pod pachą i szerokim uśmiechem wyszłam na ulice próbując się kapnąć gdzie do cholery jestem. Otworzyłam butelkę i idąc przed siebie piłam z błogim uwielbieniem rozpalający mnie napój.
- Hej Julietta, gdzie tak leziesz?
Od wróciłam sie i zobaczyłam Marianne, nie należała do naszej paczki ale znałam ją z paru imprez na których byłyśmy oby dwie.
- Cześć Mari, możesz mi powiedzieć gdzie ja jestem, bo zaraz szlak mnie trafi.
- Jesteś na osiedlu bogaczy.
- Ze co kurwa, a co ja tu kurwa robie.
- Co jakaś grubsza biba była, co laska? Widząc jej pogardliwy uśmieszek, wyrżnełam jej w ten uśmiechnięty ryj trzymaną butelką.
- Nara. Pobiegłam w stronę ławeczek. Na miejscu był Pawlo i Emilka. Na mój widok zerwali sie z miejsc i obieli mnie mocno.
- Co jest kurwa o co wam chodzi, czemu sie tak kleicie do mnie.
- Julietta, nie widzieliśmy cie od czterech dni, nie dawałaś znaku życia, nikt nie miał z tobą kontaktu. Ostatni raz widzieliśmy cie w nocy osiemnastego na tych ławeczkach, chcieliśmy cie odprowadzić do domu ale bełkotałaś coś o jakimś pierdolonym ośrodku i nie pozwoliłaś sie dotknąć.
- No to cie kurwa zostawiliśmy a co mieliśmy zrobić z tobą popaprańcu. Wpada w zdanie Emilce Pawlo, z nie spokojnym uśmiechem. Nachylił mi sie do ucha i powiedział szeptem.
- Od kiedy tu przyszłaś przy tamtym baraku stoi dziwny typo musimy z tond spierdalać, wszystko ci powiemy alkoholiku tylko, daj sie kurwo napić tego czegoś ciekawego co sie znajduje pod twoją apetyczną paszką. Ruszyliśmy w zaułek którego prawie nikt nie znał, po dziesięciu minutach zgubiliśmy tego skurwysyna, który za mną przylas.
Pawlo zaczął mówić.
- To tak osiemnastego kokę popijałaś wódą, odleciałaś szybko, no ale nie dziwota wszyscy by odlecieli. O tak mniej wiecej pierwszej w nocy podjechał jakiś samochód i jakiś facet wziął cie na ręce i zabrał do samochodu, widział to Edzio ale był zbyt wolny i nie zdążył zareagować, rozumiesz sama zajarał i sie zmulił. No i od tego czasu nie było cie ani śladu, gdzieś ty kurwa była jebany cwelu?
- Nie wiem. To było moje ostatnie słowo dzisiejszego dnia. Zaczęłam ostro pić tak że po trzydziestu minutach byłam już zimna. Pamiętam tylko, że ktoś mnie niósł i mówił cicho i co do tego dnia to było tyle.
Komentarze (2)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania