Pamira - Rozdział I, część I

Otwieram oczy i momentalnie wiem, że coś się stało,że coś zrobiłem.Patrzę na zegarek; a jak, 8:10.Znowu spóźnienie.Wzdycham, zrywam się z łóżka i pędzę do łaznienki. Ubieram moje ulubione czarne jeansy, białą koszlkę i czarną bluzę z zamkiem. Po ubraniu zaczynam myć twarz, zęby. W między czasie patrzę na zegrar: 8:15.Mrucząc pod nosem przekleństwa w biegu biorę plecak, na całe szczęście wczoraj wieczorem się spakowałem.Szybko zakładam buty, biorę klucz i wychodzę z domu.Kiedy już mam biec do szkoły, już już mam startować, zatrzymuję się i mówię sobie:

-Debilu, masz rower…

Zawracam się na pięcie i biegnę po niego.Mijam mojego dziadka, który patrząc na mnie śmieje się i mówi:

-Oj Łukasz, kiedy ty w końcu normalnie wstaniesz.

Uśmiecham się i biegnę dalej.Gdy jestem przy płocie za domem mojego dziadka wyciągam klucze.Otwieram małą kłódkę i wchodzę do „składziku” tak jak nazywa to moja mama, który znajduje się za garażem mojego dziadka.Stoi tam od zawsze, odkąd pamietam.Wręcz wyrzucam rower ze środka, zamykam drzwi i zatrzaskuję kłódkę.Biorę rower, siadam na niego i jadę na załamanie karku, zresztą jak zawsze.Bo mój „ukochany” braciszek, żartowniś, nie budzi mnie kiedy idzie do szkoły, bo po co, prawda ? Jak ja go nie obudzę to jest krzyk że się spóźnił, że dlaczego go nie obudziłem.Z reguły wtedy się zaczynam śmiać i dostaję kuksańca w żebra, a on potem śmieje się razem ze mną.

Gdy jestem w szkole, już wiem co się stanie.Ta sytuacja powtarza się co czwartek, kiedy rano mam W-f.I za każdym razem dialog z panią Kasią jest taki sam.Dlatego zawsze próbuję wchodzić po cichu, że niby byłem w łazience, lecz zawsze za plecami usłyszę:

- Łukasz, a gdzie to się było ? Znowu na fajeczce ?

- Skądże, proszę pani, gdzie na fajeczce…

- To gdzie się było ?

- No bo…Ten…Yyy…

- No bo co ? – mówi z poważną miną.

- Bo….Wie pani…Kuba mn…

-„Mnie nie obudził”, tak ? – mówi śmiejąc się. – No dobra, już, idź do szatni się przebrać, gramy w nogę.Dojdziesz do Patryka i jego drużyny.Co tak stoisz ? Idź mi już!

Uśmiecham się i biegiem zrywam się do szatni.Co jak co, ale w nogę to muszę pograć.Dobrze, że mam dwa W-fy.Chociaż się nagram, pierwszy raz od dawna.Okazje trzeba wykorzystywać, jeżeli już są.Tym bardziej teraz, w tym czasie…Tyle problemów z tym rozwodem mamy i taty…Pomimo, że już minęło dość dużo czasu, sprawa się dalej ciągnie, końca w ogóle nie widać.

Osobiście się mamie nie dziwię.Z taty to kawał dupka.Niby że to ojciec, powinienem go szanować…Ale tak nie jest.I nigdy nie będzie.Tym bardziej nie po tym, co zrobił.

Codziennie o tym myślę.O tamtym wydarzeniu, gdy wygonił mnie z domu do mojego kuzyna.Był wieczór.Za sobą usłyszałem tylko zakluczanie drzwi.Wiedziałem, że coś się stanie.Pobiegłem do mojego dziadka.Zadzwonił do mojego wujka który od razu wraz ze swoim synem poszli do mnie domu.Moja mama krzyczała.Było słychać aż na ulicy.Mój wujek bez precedensów wywarzył drzwi jednym silnym kopnięciem.Moja mama leżała na łóżku, cała we łzach.Mówiła, że uciekł oknem.Mój kuzyn od razu wybiegł na dwór i popędził za nim.Mój wujek za długo nie stał, pobiegł za nimi.Jak go dorwali, dostał w mordę.I to porządnie.Dobrze, że policja przyjechała, bo z mojego ojca dużo by nie zostało.

Kiedy poszedłem się przebrać moja koleżanka krzyknęła :

- Łuki przeszedł !

Jak na komendę z sali wybiegł Patryk z Igą. Kiedy do mnie podchodzą, śmieję się do rozpuku. Ta sytuacja dzieje się co tydzień. Za każdym razem Ania krzyczy a oni wybiegają a ja się smieję.Chociaż jedna rzecz jest stała i niezmienna.

 

-Jesteś ! – mówi Iga i do mnie podbiega – Już myślałam, że coś się stało…

- A co niby miało się stać ? – pytam razem z Patrykiem.

- No bo… Po tym… No wiesz… - zmieszała się i zaczerwieniła.

- Nie wiem o czym mówisz.

- No…Nie ważne. – skończyła temat. – Ubieraj się, gramy.

- A co robię ? Nie dajecie mi się nawet przebrać…Wracajcie na salę i idźcie grać, zaraz dojdę.

 

Kiwnęli głowami i poszli. W głebi duszy cieszę się, że mam takich przyjaciół.Zawsze mogę na nich liczyć, zawsze mi pomagają, wpierają. Chyba wiem, co miała na myśli. Chodziło jej o to że moja mama poznała pewnego faceta, przyjechał do nas.Wydaje się w porządku. Jest sympatyczny i miły. Jest możliwość, że się przeprowadzimy do niego. Moja mama chce zacząć nowe życie. Nie dziwię się jej.Lecz Iga…Bardzo się tym przejmuje.Nie chce mnie stracić bo oprócz mnie i Patryka nikogo nie ma. Może jesteśmy jeszcze dziećmi, mamy tylko 12 lat, dużo się może wydarzyć. Ale Iga się bardzo przejmuje…

Ostatnio jej mama zmarła,była na coś chora.Nie wiem na co dokładnie, nie lubi o tym rozmawiać, stara się normalnie funkcjonować i żyć lecz widać, że jej jej brakuje. Bardzo były ze sobą związane.Ma trójkę rodzeństwa : dwóch braci, jeden starszy, drugi młodszy i młodszą siostrę która kocha nad życie.W sumie, to się nie dziwię. Jej nie da się nie kochać, jest taką słodką, małą dziewczynką, niewinną, uroczą.Nie jestem z jej rodziną spokrewniony, ale dbam o nią jakby była moją młodszą siostrą, choć sam mam dwójkę starszych braci. Kiedy przychodzę do Igi posiedzieć, pogadać, pośmiać się, to zawsze jej siostra się do mnie przytula jak oglądamy jakiś film.Tak samo Iga. Leżymy i oglądamy.Śmiejemy się.Jak o tym myślę, o tych chwilach, robi mi się tak dziwnie ciepło.Dziadek nazywa to miłością.Kiedyś, jak byłem młodszy, spytałem dziadka, dlaczego tak dziwnie się czuję.

 

-Wiesz dlaczego tak jest ? To się nazywa miłość Łukaszu.

-A co to miłość ?

-Nie wiesz ? Miłość to jeden z najlepszych uczuć i wartości na świecie. Łączy każde inne wartości ważne dla człowieka, na przykład takie jak rodzina.Twoja mama jest moją córką i oddał bym dla niej wszystko, tak samo ona dla Ciebie. Tak samo kocham twoją babcię, chociaż jej już z nami nie ma. Była wspaniałą kobietą.Kiedyś sam się przekonasz, co to za uczucie i zobaczysz, jakie jest piękne.Lecz także uważaj.Miłość potrafi być złudna i z przyjemności i radości, może zamienić się w wielkie nieszczęście, wyrządzić wiele szkód.Hm…-spojrzał na kwiaty.-Widzisz te trzy róże ?

-Tak, widzę.

-To z miłością jest tak samo jak z tą pierwszą.- wskazał na rózę w pełnym rozkwicie.- Jeżeli o nią dbasz i ją pielęgnujesz, będzie trwała długo i będzie piękna i przyniesie wiele dobrego.

- No dobrze, a co z tą drugą, co prawie zwiędła ?

- Widzisz, jak zauwazyłeś, prawie zwiędła.Tak samo czasem jest z miłością.Kiedy podczas związku jest wiele problemów, ludzie zaczynają się kłócić, nie umieją sobie z nimi poradzić,wtedy uczucie jest takie, jak ta róża.Prawie zanika, lecz pomimo to, pod odpowiednim wpływem da się tą więź, która łaczy człowieka z drugą osobą, uratować.Wystarczy tylko trochę cierpliwości, czasu, pielęgnacji. Jeżeli uczucie przetrwa i więź ich łącząca się utrzyma, to możemy mówić, że osoba, z którą pokonało się te problemy, jest tą jedyną.

-A co z tą zwiędłą, ostatnią ?

-Z miłością może stać się to samo, co z nią.Problemy mogą nas przerosnąć i kłótnie i słowa wypowiedziane podczas niej, mogą ją zepsuć, zniszczyć.Taka sama sytyacja dzieję się także wtedy, gdy zaniedbujemy miłość, nie dbamy o tą więź, która nas łaczy z tamtą osobą.Wtedy, z miłości przechodzimy do nienawiści.Nie możemy patrzeć na drugą osobę, brzydzi nas, nudzi.W takiej sytuacji nawet największe starania nic nie dadzą.Nic tego nie naprawi i musimy o niej zapomnieć, usunąć z pamięci,z naszego życia.Podsumujmy.Wiesz, co łaczy te wszystkie róże ?- kiwnąłem głową.- Nie?Mam na myśli te kolce. Są na każej z trzech.Możemy nazwać je właśnie tamtymi problemami.Ale także osobami które z zazdrości dla własnej potrzeby chcą ją zniszczyć.Możemy się nimi nie przejmować i je olewać.Wtedy miłość będzie jak ta pierwsza róża. Lecz jeżeli się nimi przejmujemy i nie dajemy sobie z nimi rady, wtedy miłość będzie jak ta druga róża.Będzie można ją uratować, choć nie będzie lekko.Jeżeli jednak tak nie będzie, nie poradzimy sobie, to miłość będzie jak ta ostatnia róża.

-Chyba jestem jeszcze za mały na tą miłość…Jest za bardzo skomplikowana dziadku.

-A prawda, jest skomplikowana. – śmieje się – Kiedyś sam się przekonasz i wtedy sam uznasz, czy jesteś na nią gotów.A teraz chodź, pójdziemy jakoś uratować tą drugą różę.

-A co z tą ostatnią ?

- Będziemy musieli ją wyrzucić i o niej zapomnieć. – mówi i wstaje – Pójdź po konewkę i łopatę.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • Elorence 25.07.2018
    Nie umiem przebrnąć przez tekst.
    Po każdej kropce powinna być spacja. Przed przecinkiem nie dajemy spacji, tylko po. Po każdym myślniku spacja - chodzi o dialogi. I dlaczego dialogi są oddzielone od tekstu? Przed znakiem zapytania nie może być spacji. Przed dwukropkiem, średnikiem też nie może być spacji.

    Dobra, jakoś przeczytałam. Tekst nie jest zły. Dość sporo codziennych czynności, może byłoby lepiej bez nich, a może są one potrzebne, aby pokazać roztrzepanie głównego bohatera. Końcówka naprawdę fajna, ale ten błędny zapis! On psuje tutaj wszystko :)

    Pozdrawiam :)
  • Ritha 25.07.2018
    Chciałam przeczytać, nie dam rady przez błędy interpunkcyjne. Wstaw spacje, załóż konto. Pozdrawiam

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania