Pan Stefan świętuje Dzień Kobiet
Dzień Kobiet. Pan Stefan krzywił się już na sam wydźwięk tych słów. Nie rozumiał, dlaczego to akurat on musiał pamiętać o dniu swojej żony, podczas gdy ona zapewne ani myślała, by zastanawiać się, kiedy przypadłby Dzień Pana Stefana. Mężczyzna westchnął ciężko i odwrócił się na drugi bok, usłyszawszy pochrapywanie Moniki. Nie sądził, aby zwykłe kwiaty i pudełko czekoladek załatwiłyby sprawę. Nie sądził też, aby sprawę załatwił podobny prezent jak w walentynki – pan Stefan do dziś pamiętał rozczarowanie swojej żony i ponury humor niemalże przez cały kolejny tydzień. Cholera – i co by tu zrobić?
Kolejne pomysły przychodzące mu do głowy wydawały się być zbyt ekstrawaganckie – oczywiście jak dla Moniki, gdyż sam mężczyzna uznawał owe jedynie za lekkie odchylenie od normy. Obiecał sobie jednak, że tym razem postara się bardziej niż ostatnim razem – w sukcesywnej realizacji planu miało mu pomóc nadzorowanie kobiety, które to mogłoby ujawnić przesłanki wskazujące na głęboko ukryte pragnienia żony. Tak, to jak na razie było jedynym dobrym rozwiązaniem. Pan Stefan przywołał na twarz niewinny uśmiech i na nowo przytulił się do pleców Moniki.
Już pierwsze popołudnie zasugerowało mężczyźnie poważny problem, z którym żona widocznie nie potrafiła się uporać. Wróciwszy z pracy, milcząco usiadła przy stole i jakby od niechcenia skubała widelcem przyrządzone przez męża spaghetti, będące jej ulubionym daniem. Po chwili podniosła się i ruszyła do sypialni, nawet po sobie nie posprzątawszy. Trzaśnięcie zamykanych drzwi skłoniło pana Stefana do poważnej rozmowy z Moniką.
– Jak było w pracy? – zagadnął, przezornie przystając w progu.
Żona posłała mężczyźnie jadowite spojrzenie, które zmotywowało go cofnięcia się o kolejne kilka kroków.
– Daruj sobie. O co chodzi? – Pan Stefan postanowił być stanowczy niemalże w takim stopniu jakim była Monika, podczas wyciągania go z depresji.
– Nie twój interes – burknęła i położyła się na łóżku.
– Jak tam sobie chcesz… – syknął, wychodząc z pokoju.
Kolejny dzień był w zasadzie taki sam. Monika skutecznie odizolowała się od męża, zamykając na klucz sypialniane drzwi, pan Stefan został więc zmuszony do spędzenia katorżniczej nocy na kanapie w salonie. Przed snem jednak układał już nowy plan, którego realizacja pozwoliłaby sprawić radość Monice, a tym samym jemu samemu.
O poranku jak zawsze przygotował kobiecie śniadanie, po czym usłużnie oddalił się, wciąż wszakże zachłannie obserwując każdy ruch zaspanej jeszcze żony. Kiedy już zakończyła przygotowania do wyjścia i pożegnała się chłodno, mężczyzna natychmiast zaczął szykować się do odegrania własnej roli w przedstawieniu. Czy aby zrozumieć kobietę, nie powinien całkowicie się nią poczuć?
Godzinę później pan Stefan powoli, lecz konsekwentnie przechadzał się po zalanej słońcem drodze. Starał się nie wykonywać zbyt gwałtownych ruchów, wciąż jeszcze nieprzyzwyczajony do swojego nowego wcielenia. Zajęty próbą wykrzesania z siebie jak największych pokładów gracji i powabu oraz jednocześnie dopracowywaniem kolejnych drobiazgów w jego planie, niemalże nie zwrócił uwagi na grupkę młodych mężczyzn. Jednego z nich potrącił odsłoniętym ramieniem, co spowodowało, że zamilkli i odwrócili się za panem Stefanem.
– Kurwa… Co za nogi… – mruknął lubieżnie najwyższy z nich.
– Spójrz wyżej… – zarechotał blondyn w obcisłych spodniach.
– Ale dupa – dodał jeszcze któryś, jednak pan Stefan już nie zwracał uwagi na dobiegające zza jego odkrytych pleców gwizdy. Lekko poprawił ramiączka sukienki, naciągnął strzemiączka w staniku i zalotnie potrząsnął rudymi lokami, nadal jednak uważając, by nie polec na prostej drodze. I tak mógł uznać za swoje szczęście fakt, iż Monika posiadała buty o obcasie liczącym sobie trzynaście centymetrów akurat w rozmiarze pana Stefana. Co prawda trochę ciężko było mu na początku stanąć o własnych siłach, lecz po kilkunastym upadku nareszcie udało się zachować upragnioną równowagę. Wiedział wszak, że cięższe niż wytłumaczenie się z podebrania obuwia Moniki, będzie wyjaśnienie kilku zapchanych maszynek do golenia i zmarnowania dwóch puszek pianki do golenia – pan Stefan bowiem wątpił, jakoby żona była w stanie zrozumieć jego pragnienie chwalenia się idealnie gładkimi nogami. Ona nie była w pełni tolerancyjna.
Mężczyzna poruszał pośladkami, co by wygładzić leżące na nich obcisłe figi żony, po czym zatrzymał się i figlarnie rzucił przez ramię długorzęse spojrzenie. Jedynym osobnikiem, który za nim szedł, był staruszek, który pogardliwym wyrazem twarzy zapowiedział to, co miał jeszcze do powiedzenia:
– Te dzisiejsze kobiety w ogóle nie znają wstydu! Odsłonięte nogi, plecy, zaraz dupa na wierzchu będzie i cycki latające!
Pan Stefan z gracją przemknął obok mężczyzny, oczyma wyobraźni widząc Latające Cycki. Szybko jednak zreflektował się, że przecież nie był w spodniach, które mogłyby ograniczyć jego wszelkie ruchy, a w zwiewnej sukience, zezwalającej na niemalże wszystkie najdrobniejsze poruszenia wszystkich części ciała. Jego zapał w końcu opadł, a on sam znalazł się przed budynkiem, w którym pracowała Monika.
Mężczyzna odetchnął głęboko i zapukał do drzwi. Nie wiedział, kto mu otworzy, miał jednak szczerą nadzieję, iż nie będzie to jego żona. Uśmiechnął się więc z ulgą, gdy naprzeciw niego stanęła korpulentna blondynka. Posławszy oślepiająco śnieżnobiały zębowy wyszczerz, przywitała się i zapytała:
– Mogę w czymś pomóc?
– Tak, tak, oczywiście. Mam nadzieję, że pamiętają panie o kontroli jakości pracy?
Kobieta natychmiast zgubiła swój uśmiech, przybierając na jego miejsce zakłopotany grymas.
– Ja… Pewnie pamiętamy… – wymruczała ostatecznie po chwili ciszy.
– Wspaniale. Mogę więc zaprosić panią na kawę? Porozmawiamy na spokojnie… – zagadnął uprzejmie pan Stefan, zatrzepotawszy doczepianymi rzęsami. Nie miał wątpliwości, że wyglądał powabniej niż jego rozmówczyni, nie o to wszak teraz chodziło; musiał sprawić, by po prostu za nim poszła. Tymczasem blondynka wykazywała się niezdecydowaniem i oporem.
– No nie wiem – mruczała raz po raz. – Muszę za chwilę wracać.
– To tylko chwila – cierpliwie zapewniał pan Stefan, choć tracąc już ochotę do tejże zabawy.
– No nie wiem… – Kiedy kobieta po raz kolejny wyrzuciła takowe słowa, uśmiechnięty mężczyzna sięgnął do kieszeni i niezauważenie wyjął z niej swój ulubiony nóż myśliwski.
– Albo pójdziesz ze mną, albo wypierdolę twoje bebechy na środek tej pieprzonej ulicy – oznajmił radośnie, strzelając na boki oczyma. Kiedy po kilku sekundach zerknął na kobietę, ta, blada i lekko roztrzęsiona, kiwnęła głową, a po chwili podążała za panem Stefanem w ustronne miejsce.
* * * * *
– Z czym ma problem?! Gadaj, do cholery! – wrzeszczał mężczyzna, wymachując zakrwawionym już ostrzem. Blondynka panicznie śledziła wszelkie ruchy narzędzia, wciąż kręcąc głową.
– Nie wiem… Nie wiem…
Pan Stefan westchnął ciężko. Odszedł kawałek, stanął naprzeciw kobiety i rzucił nożykiem, trafiając idealnie w jej udo. Blondynka zawyła i poruszyła się spazmatycznie na krześle.
– Dobrze! Powiem!
– Nie można tak było, kurwa, od razu? – zapytał znudzony pan Stefan, po czym usiadł na drugim krześle, krzyżując nogi, tak by zakryć krocze.
Kobieta przez chwilę wpatrywała się w intymne miejsce mężczyzny, jednak w końcu westchnęła i wyrzuciła z siebie:
– Jest zbyt idealna… Nie pasuje do naszej grupy. Szefowa zazdrosna o nogi, Anka o tyłek, ja o cycki, Ilona o brzuch, Beata o ramiona…
– … a wszystkie pewnie o twarz – mruknął pan Stefan, wycierając nożyk o nogawkę spodni. Blondynka milczała, spuściwszy wzrok. Mężczyzna uznał to za wystarczającą odpowiedź. Z niechęcią pokręcił głową i zacmokał w tymże nastroju. Należało w końcu rozwiązać problemy Moniki.
* * * * *
– Stefan, jesteś pewien…?
– Tak, tak, całkowicie. Nic już nie mów. Za chwilę będziemy – szepnął czule mężczyzna.
Zanim dotarli do opuszczonego magazynu, opowiedział żonie wszystko to, czego dowiedział się od nieprzytomnej już blondynki. Monika, z każdym usłyszanym słowem, sprawiała wrażenie osoby coraz bardziej żądnej krwi.
– Nabiję ich łby na pieprzone pale! Zazdrosne małpy! – syczała po drodze, nie zważając na uspokajające słowa męża. – Przestań, do cholery! Zniszczę je!
Pan Stefan usłużnie więc powstrzymał się od kolejnych prób ukojenia Moniki. Toteż kiedy oboje weszli do porzuconego budynku, a mężczyzna zdjął przepaskę z oczu żony, ta natychmiast rzuciła się do stołu ze specjalnie przygotowanymi narzędziami.
– Zniszczę… Zniszczę je… – mruczała pod nosem, rzucając obłąkane spojrzenia pięciu kobietom znajdujących się w pomieszczeniu. Podeszła do pierwszej niewiasty i zaprezentowała jej lśniącą pilarkę spalinową. – O nogi, tak? – mruknęła do wciąż nieprzytomnej brunetki. Spojrzała na nią jeszcze przez chwilę, po czym odpaliła sprzęt i zabrała się do pracy. Krew siknęła na wykrzywioną we wściekłości twarz Moniki, jednak ona wydawała się nie przejmować podobnym stanem rzeczy; po chwili od tułowia ofiary odpadła jedna noga, a zaraz po niej druga. Pan Stefan roześmiał się głośno, podnosząc się z miejsca, po czym odtańczył zwycięski taniec. W nagrodę trzymał uśmiech żony, która teraz zabierała się za kolejną kobietę.
– O tyłek, tak?! – ryknęła, chwytając złowrogo lśniący tasak. Z każdym jego kolejnym uderzeniem twarz Moniki coraz bardziej spływała krwią, wszak jednocześnie zniekształcała się w ponurym uśmiechu. Pan Stefan, widząc ów scenkę, ponownie zarechotał; dziś na nowo poznawał swoją żonę.
– O cycki, tak?! – Raz, dwa. Po chwili obok zakrwawionej postaci kobiety leżały mięsne zwały, robiące niegdyś za wabik na facetów.
– O brzuch, kochana? – Szybkie cięcie skąpanym już w posoce tasakiem pozbawiło kolejnej ofiary ważnej części ciała. Pan Stefan zakładał, że z pewnością była ona emocjonalnie przywiązana do swoich zapasów tłuszczyku, mimowolnie więc otarł samotną łzę.
– I ty, Beato…? – Chwila zawahania. Moment później jednak w powietrze wzleciały krwawe kawałki, będące niegdyś kobiecymi rękoma.
Usiadłszy na ziemi, Monika rozpłakała się. Pan Stefan natychmiast zerwał się z krzesła, niszcząc jednocześnie sukienkę żony i łamiąc obcasa w jej bucie, przycupnął jednak obok niej i zagadnął łagodnie:
– Co się dzieje, kochanie?
Żona przez chwilę nie odpowiadała, wciąż zanosząc się płaczem. Kiedy jednak podniosła roześmiane oczy na męża, ten nie miał wątpliwości, że sprawił jej możliwie najpiękniejszy prezent.
– Teraz już mają prawo, by czegokolwiek zazdrościć. Komukolwiek – podkreśliła dobitnie. – Dziękuję – dodała w końcu, po czym przytuliła się do wzruszonego męża.
Komentarze (19)
,, wycierając nożyk o nogawkę spodni.'' - czyich?
,, W nagrodę trzymał uśmiech żony, '' - gdzie go trzymał?
No, po prostu padłam :) Wyobrażałam sobie pana Stefana maszerującego w przebraniu żony i kołyszącego biodrami, świetne :) Czegóż się nie robi dla ukochanej osoby w taki dzień :) 5 :)
Mega jest też to, że teksty posiadają wiele trafnych, choć karykaturalnych, spostrzeżeń dotyczących otaczającej nasz rzeczywistości (chociażby typy tych par na przyjęciu sylwestrowym, czy grupa terapeutyczna - mój faworyt w ogóle). No co tu dużo mówić, super to jest!
,,spojrzenie, które zmotywowało go (do) cofnięcia się";
,,Pan Stefan postanowił być stanowczy niemalże w takim stopniu (przecinek) jakim była Monika" - i przed ,,jakim" dodałabym ,,w". 5:)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania