Panna z Durmstrangu

Rozdział III "Nowy dom, stara ja"

 

Zielony błysk, przerwał mój sen. Zegarek, wybił 06:54. Ubrałam się w szaty, pomalowałam rzęsy i zeszłam na śniadanie. Usiadłam obok Wiktora i zabrałam się za jedzenie.

- Jak się spało? - zagadał.

-W miarę dobrze. A tobie

- Również. - zabraliśmy się za jedzenie.

Po śniadaniu spakowaliśmy nasze kufry na statek. Zapomniałam. Dyrektor, wybrał tylko trzynaście osób, które popłyną z nami, a reszta zostaje w zamku pod opieką innych nauczycieli. Statek, jest ogromny. Spokojnie zmieściłby ok 70-80 ludzi. Ma wielkie maszty i jest bardzo stary.

- Ciekawe, jak to będzie. - przytuliłam się do przyjaciela, kiedy schowaliśmy kufry i usiedliśmy na miejscach.

- Nie wiem. Ale wiem, że będzie mi Ciebie brakowało aniele. - słychać było w jego głosie smutek.

- Wiesz, mamy jeszcze cały rok dla siebie. Nie będzie tak źle. - uśmiechnęłam się delikatnie do przyjaciela.

- Lepiej idź spać, bo nie jest z tobą dobrze.

Faktycznie. Byłam bardziej zmęczona niż mi się wydawało. Znów śnił mi się ten koszmar. Zielony błysk i krzyk kobiety.

- Angel! Angel! Co się z tobą dzieje? Wszystko dobrze?

- Co? A tak. Jest dobrze. - próbowałam wyrównać oddech.

- Dopłynęliśmy. Lepiej się zbierajmy. bierz kufer faceciak.

Zamek, robił wrażenie. O wiele większy, niż nasz. Tyle wierz, ale mniejsze błonia.

- Cholibka, witam was. Nazywam się Rebeus Hagrid i jestem gajowym Hogwartu. Angel, wszystko dobrze?

- Co? A tak. Tylko ten zamek robi wrażenie. Jest takie piękny. - rozmarzyłam się.

- Poczekajcie, aż zobaczycie Wielką Salę. Ona dopiero jest piękna. a teraz za mną. - ruszyliśmy tak, jak kazał.

Weszliśmy do zamku wielkimi wrotami. Już samo wejście, robiło wrażenie. Nagle ni z tąd, ni z owąd zobaczyłąm kobietę, a za nią jej podopieczne w niebieskich mundurkach. Zrobiło mi się strasznie głupio. Szczupłe, piękne, takie delikatnie. A ja? Taki faceciak. Wrota się otworzyły i weszły pierwsze uczennice, a za nimi ich opiekunka. Robiły wrazenie. Ten chchód z gracją, ten bieg i te :och i ach". Żygać mi się zachciało nagle. - Teraz wy. - usłyszałam tylko.

Niczym stado byków, weszli do środka. Ten bieg i '' akrobacje". Teraz nasz kolej. Niczym prawdziwy facet weszłam do sali. Robiła wrażenie, ale musiałam się skupić. Dalej kroczyłam. Usłyszałam tylko urywki rozmów: "To on. To Wiktor Krum."

- Albus!

- Igor! - przywitali się dyrektorzy.

- Witam cię Wiktorze i Ciebie Angel. Miło mi was gościć w Hogwarcie. Proszę Wiktor, dołącz do swoich towarzyszy, a Ciebie Angel zapraszam obok dyrektora.

- W tym roku, mamy wielka przyjemność, gościć uczniów z Beauxbatons i Durmstrangu. Jednak jest jeszcze coś. Od tego roku, będzie do naszej szkoły, chodziła jeszcze jedna uczennica z Instytutu Magii Durmstrang. Jest ona jedyną uczennicą z tamtej szkoły. Przywitajcie Angel Potter! - gromkie brawa i wiwaty. - Mienerwo, czyń honory. - na środek sali ustawiła taboret i kazała mi usiąść.

- Założę ci Tiarę Przydziału, a ona wyznaczy ci dom. - tak też zrobiła.

- Hmmm.... Nie przejmuj się tym wszystkim. Wycisz umysł i daj mi działać. Miła, ale tylko dla nielicznych. Nie jesteś podobna do puchonów. Mądra głowa. Ba! Nawet bardzo. Jednak Ravenslaw to za niski poziom jak dla Ciebie. Slytherin mógłby dać Ci to, co najlepsze. Durmstrang, dał ci już dużo. Dał Ci to, co ceni się w domu węża. Jednak nie zależy ci na tym. Nie jesteś jak oni. Jesteś zupełnie inna. Taka cała mama. Myślę, że dom lwa do ci to, co potrzebne. Znajdziesz przyjaciół, a nie podwładnych. Będzie ci tam dobrze. A więc niech będzie.... Gryffindor.

Usłyszałam wielkie hurra i :Mamy Pottera".

- A więc już wiecie, kim jest owa panna z Durmstrangu. Bardzo miło będzie nam gościć i jej towarzyszy i piękne uczennice z Beauxbatons. Nie przedłużając, zacznijmy ucztę! - na stołach pojawiło się jedzenie i picie. Zacząwszy od mięsa, przez miętowe cukierki i cytrynowy sorbet.

- Ty naprawdę? - zaczął jakiś rudzielec, obok którego siedziałam.

- Co ja naprawdę?- mój ton nie był z byt miły.

- No wiesz...- chyba nie mógł się wysłowić.

- Ronowi chodziło o to, czy ty naprawdę jesteś Potter. No wiesz, z tych Potterów.

- Tak, sławny Harry Potter, to mój brat. Brat bliźniak. - chyba opluł się piciem.c- Wiem, że to nowość, ale musimy się jakoś poznać. - zupełnie.jak tato. - No więc, cieszysz się że masz siostrę?

- Tak chyba tak.

- Ja również Harry. Mam coś dla Ciebie. - wyciągnęłam spod płaszcza skórzany album. - To dla ciebie. - wziął go.

- Dziękuję. - no i znowu przerwał rudy.

-_ Nie przedstawiłem się. Jestem Ton Weasley a to Hermiona Granger. - podałam im rękę mnie

- A nas braciszku nie przedstawisz?

- No nie ładnie. - znowu rudzi. Co to jakaś plaga?

- To moi bracia Fred i George. Najwięksi debile szkoły. - odpowiedział pod nosem rudy.

- Ciebie Rób to już nikt nie przebije. - i nagle śmiech naszego stołu.

- Dobrze, że ktoś ma tu dzisiaj dobry humor. A teraz prefekci odprowadzą pierwszorocznych i uczniów z Beauxbatons i Durmstrangu do ich dormitoriów.

Tak, jak kazał, tak też zrobiłam.

- Chodźcie ,a mną. Prędzej. - usłyszałam głos.

Szliśmy korytarzami to w lewo, to w prawo i znowu w lewo, aż w końcu doszliśmy do portretu.

- Banialuki. - portret się otworzył, ukazując wejście do dormitorium.

- To jest pokój wspólny. Po prawej stronie są dormitoria chłopców, a po lewej dziewcząt. Na górze są napisane klasy. To na tyle. Angel ty masz pokój z klasą czwartą. Dziękuję za uwagę. - poszedł.

- Ale suchar Merlinie. - poszłam tak jak mi kazał. Delikatnie zapukałam i weszłam.

- Cześć. To chyba mój pokój.

- Angel. Jak to dobrze, że masz ze mną pokój. - wyszła uradowana Miona z łazienki. - To są Ładna i Parwatil. Mają z nami pokój. To twoje łóżko. - wskazała na to pod ścianą. - A to moje. - wskoczyła obok.

Całkiem dobrze tu. Fakt nie mam pokoju tylko dla siebie a cóż. Może będzie dobrze. Gdy leżałyśmy na łóżkach, Hermiona podjęła temat.

- Opowiedz mi coś o sobie.

- O mnie? - zdziwiłam się.

- No a o kim?

- No dobra. Więc mieszkałam w Durmstrangu przez wszystkie lata. Mieszkalam tam przez dziesięć miesięcy, bo dwa spędzałam w sierocińcu. Byłam jedyna dziewczyną w tamtej szkole. Ciężko było się wychować z samymi chłopcami. Nabrałam nawyków męskich. Wiesz siłowanie się, pokochałam mięso, brutalna walka, czarna magia i wiele innych.

- Czarna magia? Przecież to nielegalne. Wy się ją uczyliście?

- Przez wzgląd na dyrektora. Zagorzały jej fan. Zaklęcia niewybaczalne są na porządku dziennym. Wiele razy je doświadczyłam za nieposłuszeństwo czy cokolwiek innego. Nawet za własne zdanie. - Karali cię?! Tak nie wolno. - jej miną mnie rozbroiła.

- Widzisz... Traktowali mnie jak mężczyznę. Może dlatego sądzili, że wytrzymam tak niemiłosierny ból? - sciszylam ton głosu.

- Dużo razy go doświadczyłaś. - jej dom głosu również opadł.

- Pierwszy raz w drugiej klasie. Pamiętam ten dzień. Siedziałam sobie w klasie na krześle i czekałam wraz z innymi. Tak bardzo się śmiałam z tego, jak na poprzedniej lekcji wybuchł kociołek mojemu koledze i był w skrzydle szpitalnym. Wszedł nauczyciel, bardzo wredny człowiek i zaczął lekcję. Wtedy pierwszy raz usłyszałam o zaklęciach niewybaczalnych. Istnieją trzy. Imperio, dzięki któremu można kogoś kontrolować, bez względu na wszystko. Cruciatus, wywołujący ból fizyczny, tak bardzo duży, że czasami wolisz umrzeć niż dalej cierpieć. Chłopcy z starszych klas mówili, jak ich torturowali. Oraz Avada Kedavra, zaklęcie uśmiercające. I to właśnie dzięki Imperio, dostało mi się Crucio. Testowaliśmy je na uczniach i pająkach. Pierwsze to Imperio. Dziwnie mi się siedziało i patrzyło, jak ktoś chodzi po ścianach, czy lata sobie. O mały włos nie wypadł za okno. Wtedy powiedziałam dość. Nauczyciel oczywiście przerwał, ale wziął mnie do tablicy. Odpowiedziałam Cruciatus. Jego słów nigdy nie zapomnę. "Tak tak. A gdyby wypróbować na tobie? Wtedy zobaczysz, co to jest ból." I stało się. Leżałam na podłodze w cierpieniu, w bólu tak bardzo dużym, że nie wiedziałam co powiedzieć. Dostałam jeszcze raz i jeszcze. Podczas upadku, uderzyłam o biurko i została mi tylko blizna. Zabrali mnie do skrzydła, gdzie dochodziłam do siebie resztę dnia. Rana zrosła mi się, ale została blizna. Tak opowiadali mi koledzy. Nic nie pamiętam z tamtego południa. - pokazałam jej bliznę.

- Wiesz, ja chyba nie chcę więcej wiedzieć, a poza tym lepiej połużmy się spać.

Chyba coś nie chciała dalej drążyć tematu.

*** Przepraszam, że dopisuje ale coś mi ucięło i dopiero niedawno zauważyłam.

Średnia ocena: 3.5  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania