,,Papa Lauti'' - Rozdział 4

Musiałam spokojnie przemyśleć wszystkie jego słowa. Czemu to ja miałabym być opiekunem żywiołu? Nigdy wcześniej nie czułam w sobie jakiejkolwiek mocy, może byłam trochę aspołeczna, ale to raczej wina mojego charakteru niżeli bycia nadprzyrodzoną. Nie chciałam tego. Takie moce bawią dzieci, nie nastolatki, których największym problemem w tym momencie powinno być wybranie odpowiedniego liceum.

Moje rozmyślenia przerwał dzwonek od telefonu. Zdziwiłam się. Od kiedy tutaj jest zasięg?!

To co jednak wyjął Dick z kieszeni, nie przypominało telefonu. Małe niebieskie urządzenie z jednym przyciskiem. Gdy je nacisnął, usłyszeliśmy czyjeś pytanie:

- Dick, gdzie jesteście ?

Kobieta miała bardzo delikatny i miły dla uszu głos. Musiała być bardzo piękna. Poczułam lekkie ukłucie zazdrości.

- Złotko, nie martw się, zaraz zbieramy pisklaczka i idziemy do ciebie - odparł Faust, zaraz po tym jak wyrwał urządzenie z rąk Dick'a.

Potem już słyszeliśmy tylko szum, a połączenie zostało przerwane. Zmarszczyłam brwi. ,,Pisklaczek'' to zapewne ja.

Skoro chcą iść, niech idą sami. Ja tu zostaję. Dick, jakby czytając w moich myślach pociągnął mnie za rękę i przerzucił sobie przez ramię.

- Nie jestem workiem ziemniaków ! Puszczaj ! - warknęłam.

Nie posłuchał. Wyszedł na zewnątrz, przy okazji uderzając moją głową o drzwi. Chwilę marudziłam i go zwyzywałam, jednak on mnie olewał. Uroczo. Gdy wreszcie spojrzałam na Faust'a wyraźnie mi się wpatrywał.

- Czego ? - warknęłam.

Wzruszył ramionami i odparł:

- Czemu go nie podpalisz jak mnie ?

,,Bo nie umiem'' - pomyślałam, jednak nie powiedziałam mu tego. Nie chciałam by wiedzieli, że jestem teraz taka bezbronna. Faust jednak przewidział moje posunięcie i wysyczał:

- Nie potrafisz prawda ?

Odwróciłam wzrok, ale po chwili leciałam już ku ziemi, aby uderzyć w nią z całym swoim ciężarem.

- Jesteśmy na miejscu. - powiedział Dick, stojący nade mną.

Rozejrzałam się dookoła, jednak jedyne co widziałam to drzewa. Niby czym to miejsce odróżnia się od reszty?

Gdy zaczęłam się uważniej przyglądać zauważyłam, że tylko tutaj rosły czerwone róże. Zwykle wokół nas nie było kwiatów. Jedynie wielkie porośnięte mchem drzewa i krzewy.

- Piękne, nieprawdaż ?

Niemal od razu rozpoznałam głos należący do kobiety z dziwnego urządzenia z wcześniej. Patrzyła się na mnie czarnymi jak węgielki oczami. Jak przypuszczałam była piękna. Czarne, lekko falujące włosy, blada i nieskazitelna cera, a także krwistoczerwone usta. Zazdrość zżerała mnie od środka. Zwłaszcza, gdy patrzyłam na jej idealne ciało. Długie nogi, talia osy i lekko zarysowane mięśnie. Mogłaby by być top modelką.

Kiwnęłam głową zagryzając dolną wargę.

,,Chyba złożę reklamację do Boga'' - pomyślałam.

- Nazywam się Quelita. Opiekunka ziemi. - uśmiechnęła się do mnie promiennie ukazując rząd śnieżnobiałych zębów.

- Jestem E... - nie dane było mi dokończyć, gdyż Dick nam przerwał.

Spojrzałam na niego sfrustrowana, ale ten nic sobie z tego nie robił.

- Pomożesz jej ?

Czarnowłosa kiwnęła głową. W jej oczach pojawiły się iskierki, gdy spoglądała na Dick'a. Zapewne coś do niego czuła. Może nawet byli parą. Znów poczułam tą okropną zazdrość. Dla mnie nawet nie chcieli być mili.

Quelita skrzywiła się lekko. Zmierzyła mnie od stóp aż po sam czubek głowy.

- Wiesz, że ty się bardziej nadajesz ? Ogień jest mniej stabilny niż ziemia. Wiatr powinien ją uczyć.

Dick niemal od razu zaprzeczył. Jak na mój gust zbyt szybko. Czy byłam aż taką niedojdą?

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Gdy ustaliliśmy, że jutro zaczynam trening z Quelitą, Faust podjął się odprowadzenia mnie do domu. Nie podobał mi się ten pomysł, ale sama bym nie trafiła. Nie wiem czemu, ale wolałabym Dick'a. Niestety był zajęty omawianiem czegoś z nowo poznaną pięknością. Któż by się dziwił?

- Wiesz Ellie, chciałbym cię przeprosić - szepnął Faust, który niespiesznie szedł obok mnie.

Otworzyłam szerzej oczy.

- Po prostu przypominasz mi kogoś i - zawahał się - bardzo denerwujące.

Świetnie! Po prostu zajebiście! Przypominam mu jego eks, siostrę czy coś i przez to chcę mnei zgwałcić. Faust jednak dalej kontynuował:

- Ta osoba była bardzo ważna dla mnie, Dick'a i Quelity.

Odwróciłam się do niego nerwowo. Chatkę już widziałam także, wiem, że trafię.

- Przez to chciałeś mnie zgwałcić ?! Myślisz, że to coś zmieni ?! Najlepiej się do mnie nie zbliżaj !

- Ale... - chciał coś powiedzieć i położył mi rękę na ramieniu.

Po chwili jednak odskoczył masując rękę. Wiedziałam, że przez przypadek musiałam go poparzyć. Nie żałuję, należało mu się. Sądziłam, że teraz da mi spokój, jednak ten zacisnął mocno usta i przyciągnął mnie do siebie. Mogłam sobie tylko wyobrazić jak bardzo musiało go to zaboleć. Bez mojej zgody zbliżył swoje usta do moich i delikatnie je musnął. Po chwili cofnął się cały w oparzeniach. Strzeliłam mu w twarz i bez słowa uciekłam do chatki. Przepraszał mnie za próbę gwałtu, a potem pocałował bez mojej zgody ! Gdy trzasnęłam już drzwiami od chatki dotknęłam palcami moich ust.

- To był mój pierwszy pocałunek - szepnęłam - Oddaj mi go, ty idioto !

Ze złością zaczęłam bić poduszkę. Gdy nie miałam już sił, zasnęłam. Noc również była dla mnie okropna. Śnili mi się rodzice. Wciąż słyszałam tylko słowa: ,,Kochamy cię''. Chciałam się w nich wtulić, ale gdy tylko ich dotknęłam znikli. Na ich miejscu stał Dick, wciąż powtarzający:

- To twoja wina. Zabij mnie, ale to twoja wina.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (4)

  • Kajamoko 03.06.2016
    Biedny Faust :"(
    Super napisane. Widziałam literówkę, ale teraz nie mogę znaleźć xD
    Daje 5 gwiazdeczek ^^
  • Kajamoko 07.06.2016
    Żyjesz Shinuś? Strasznie długo czekamy ma twoją odpowiedź.
  • Shina-san 08.06.2016
    Właśnie biorę się za pisanie :D Obiecuję, że tylko do pn. i potem będę cała Wasza
  • Kajamoko 15.06.2016
    W takim razie czekam ^^

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania