Paradoks czasu

liczę poranki które są jak zimna kawa

chcę wieczory gasić jak świeczki

czas się snuje niczym pan z dworca

jak on mimo danego grosza

nie odchodzi uparcie

siedzi i śmierdzi

irytuje istnieniem

 

czas z nią jak spływ

czekoladową rzeką

zmysły w amoku grzęzną

wskazówki ociekają miodem

leniwie jak po obiedzie kotek

z jednego boku na drugi się obracają

wielce ubolewam że w menu

ten smakołyk nie figuruje

zapłaciłbym każdą sumę

Średnia ocena: 3.0  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania