Paradoks czasu
liczę poranki które są jak zimna kawa
chcę wieczory gasić jak świeczki
czas się snuje niczym pan z dworca
jak on mimo danego grosza
nie odchodzi uparcie
siedzi i śmierdzi
irytuje istnieniem
czas z nią jak spływ
czekoladową rzeką
zmysły w amoku grzęzną
wskazówki ociekają miodem
leniwie jak po obiedzie kotek
z jednego boku na drugi się obracają
wielce ubolewam że w menu
ten smakołyk nie figuruje
zapłaciłbym każdą sumę
Komentarze (2)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania