Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!
parter (7)
Łatwo się domyślać: O, tu leży trup, zabity przez Pijaczki, pewnie, strzelam znowu imię, Stefa, za mocno przyłożyła i wot, trup. Nie wiem, czy jest sens nadawać im zmyślone imiona - ale co, zapytam ich? Niech ta z deską będzie Stefą, ta druga, hmm... Gerta brzmi dobrze. Stefa i Gerta. Gerta i Stefa, Siostry pijaczki.
Imiona dobre jak każde inne. Trupa nie ma co nazywać, jest tu jedynym trupem, bądź co bądź. O ile mi wiadomo. Prawie na sto procent nie zabiły go Pijaczki. Po prostu to wiem. Skąd? Szósty zmysł.
Pomieszczenie, które dwa piętra wyżej zajmuje nasza seksowna Lucy, tutaj jest zakratowane. Mieściła się tu chyba jakaś oficyna, bo drzwi takie oficjalne, solidne, choć nic nie jest napisane, można to wywnioskować. A choćby po zamku w drzwiach. To jest przy okazji jedyny pokój, jedyne pomieszczenie, z którego idzie ciepło. W środku...
Trudno wytłumaczyć, co w środku i dlaczego. Najdziwniejsze pomieszczenie na świecie, naprawdę. Tak normalne, że można zwariować. Dwóch facetów, proszę spojrzeć. Obaj w tej tak zwanej względnie szaroburej czerni, tak charakterystycznej dla ludzi pracujących, których ubiór wymaga koloru czarnego. Na przykład? Nie wiem, grabarze, ninja, kominiarze, smolarze? Węglarze? Nie wiem, czerń może nosić każdy, od proboszcza przez złodzieja do prostytutki. Gerta, co, nie na czarno? Czarne włosy, z odrostami bliżej niezidentyfikowanego, płowego koloru. Kurtka... No, coś jakby czarna, nie? Spodnie w modnym kiedyś spranym czarnym, który teraz wygląda dziadowsko, no, ale... Wracając do facetów w czerni. Mają jakieś takie kaptury, jak średniowieczni rzemieślnicy, chuj wie po co.
Jeden siedzi, jak widać, na jakimś takimś zydlu i przed sobą ma pieniek, obudowany uchwytami na różne utensylia: młotki, pilniczki, osełki, szczoteczki, dłutka, zwitki szmatek, a obok na ścianie buteleczki i zwisające szmatki. Na nim, na tym jakby pieńku, w uścisku jakiegoś sprytnego, drewnianego imadła, typek ma ostrze. Jakieś takie dziwnie zakrzywione, trudno powiedzieć, coś na kształt kosy. Nie ma co podchodzić bliżej i przez ramię patrzeć, no. Siedzi, i taką sporą osełką ostrzy kosę. Jedno długie pociągnięcie za drugim. Czasem ją klepie, czasem ostrzy, czasem struga stylisko, czasem oliwi, czasem tylko składa w całość jakieś komponenty. Całkowicie pochłonięty, nie zwraca uwagi na nic. Ten drugi siedzi albo przy tym niskim biurku i ostrzy narzędzia, albo napełnia jakieś butle, buteleczki jakimiś mieszaninami, albo przygotowuje ostrza i dechy, z których ten pierwszy potem montuje kosy. W sumie, nie wiem co się z nimi dzieje, jak już je zrobią.
Zastanawiające w tym pomieszczeniu jest też to, że tych dwóch facetów dogrzewa je kozą. Z jakiegoś powodu, mają tu temperaturę kilku stopni, jeśli nie napalą w piecyku. A mają czym palić, jest tu przecież mnóstwo szmat, ostrużyn ze styliska i tym podobnych. Świetnie się to pali, a popiół wypierdalają przez to takie małe, śmieszne okienko, o, tam. Przyjemnie tu cieplutko, gdy napalą, straszliwie szczęka się zębami, gdy akurat tam zgaśnie i się wyziębi. Co?
Ach, prawda! Zapomniałem. W tej rurce tutaj, króćcu, która idzie przez wszystkie piętra aż na strych, kryje się zaiste zaawansowany technologicznie środek komunikacji. Gdy całkiem się wypali i nie ma śladu po żarze, jeden z nich wyciąga rękę... No, ten, który ma w tym momencie bliżej, nie ma reguły, i stuka kilka razy tym, co ma w ręce, w ten krócieć rury. Kilka razy, nie za energicznie, tak jak się puka do drzwi, gdy chciałoby się wejść, ale czeka się na odpowiedź ze środka. Dzyń, dzyń, dzyń, dzyńńń...
Kto zgadnie, co się wtedy dzieje? Nie zgadniecie.
Komentarze (6)
Intryguje. Coraz bardziej i ntryguje i wkurwia. Wkurwia narrator i te jego zajebane: "jakieś"
Generalnie - jest git. Lubię szaleństwo. Czeka się na jakieś wyjaśnienie, a tu nic. Ciekawie by było, gdyby taki zabieg się utrzymał.
Ja w tygodniu będę miał tylko okruchy czasu, ale teksty krótkie, wiec postaram siebyć na bieżąco. Tylko, jak przedawkujesz wenę i wpierdolisz cztery na raz, to informuj.
Adios.
"Najdziwniejsze pomieszczenie na świecie, naprawdę. Tak normalne, że można zwariować. Dwóch facetów, proszę spojrzeć. Obaj w tej tak zwanej względnie szaroburej czerni, tak charakterystycznej dla ludzi pracujących, których ubiór wymaga koloru czarnego. Na przykład? Nie wiem, grabarze, ninja, kominiarze, smolarze? Węglarze?" - wart skopiowania fragment :)
Co to zydel? I nie, nie wygugluje.
Dłubanie przy ostrzach i palenie w kozie (piecu), Okropnisiowe:)
Ej mam teorie - oni robią kosy na śmierci, która mieszka gdzieś tam i jeat niepozorną staruszką, która wraz z zakwitnięciem koniczyn - zabija. O.
No, co się dzieje kiedy dzwoni w rurę? Tu akurat nie mam teorii.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania