pasta do zębów
A w ogóle, wczoraj w nocy coś tam sobie klikałem, z kimś pisałem, tu coś, tam coś, w międzyczasie prysznic wziąłem i po wytarciu siebie w ręcznik stanąłem przed lustrem. Byłoby fajnie móc powiedzieć, że zapłakałem z powodu mojego pyska, ale niestety nie. Żadnej auto nienawiści, osobno pisanej czy razem, żadnej wrogości, nic. Stwierdziłem jedynie na chłodno, że: Oko lewe mam przekrwione. Trudno, człowiek się jednak zużywa, czego by nie mówić, latek ubywa, nic nie zrobimy, możemy płakać i tylko zaczerwienimy oczy nieco bardziej. Drugie stwierdzenie, które przyprawiło mnie o zawrót głowy, to to, że znowu się zamyśliłem i z automatu jakoś, na ślepo, nałożyłem sobie pasty do zębów na szczoteczkę... W nadmiarze. Pasty, nie szczoteczki.
Kurr...!
No, ale nic to, trzystu Spartan broniło się przed milionem Persów i dawali radę; do niedawna ludzie zimą wychodzili srać na dwór i podcierać się gazetami; a moja narzeczona musi żyć z tym, że jest ruda i to, co jej nie uczulało wczoraj, może uczulać dzisiaj. Więc ja, bądź co bądź mężczyzna, z krwi i tłuszczu i kości, poradzę sobie!
Wiecie, że reklamy pokazują, że nakłada się tak ok. dwóch-trzech centymetrów pasty na szczoteczkę - a w rzeczywistości wystarcza w zupełności grudka wielkości groszku? Ja nie znoszę smaku pasty, więc używam jej jak najmniej - a moja dentystka uważa, tu parafrazuję, bo przekleństwem to ona się brzydzi, że pasta to i tak chuj, szczotkowanie jest ważniejsze, bo wymiata z zębów coś tam, no i tyle.
Więc teraz, mając na mojej szczoteczce nadmiar pasty, muszę wybrnąć. Do tubki jej z powrotem nie wtłoczę bo nie umiem. (Jak w Lidlu były ręczne wtłaczarki zwrotne pasty do zębów firmy Parkside to akurat nie miałem pieniędzy.) Wyrzucenie tego kawałka pasty do zlewu Ab-So-Lut-Nie nie wchodziło i nie wchodzi w grę, bo nie znoszę marnotrawstwa pasty do zębów. I tak musimy żyć z tym, że konstrukcja tubki jest przeciwko nam i można było ekonomiczniej to rozwiązać, żeby co najmniej dwa mycia jeszcze wycisnąć i nie musieć wyrzucać pasty, za którą przecież płacimy i to wcale niemało. (A jak pieniądze to nie wszystko, powiecie, to ja odsyłam do publikacji pod tytułem "Podcieranie dupy banknotami i inne nietypowe rozwiązania dla głupich ludzi". Do nabycia za rok, jak skończę pisać i znajdę wydawcę. Na razie mam w głowie szkic pierwszego rozdziału. Cierpliwości.) Musiałem, brr, umyć zęby z tym nadmiarem. Coś okropnego! Byłem jak ten Łysek z pokładu Idy, co nie dawał się wyruchać górnikom i nie ciągnął (he, he) wagoników w ilości powyżej ustalonego na plenum poziomu. Coś mi nie grało. Ale Łysek był twardzielem i nie ciągnął, a ja musiałem, bo w batalii przeciwko samemu sobie i własnym idiosynkrazjom, wdupiłem z kretesem i teraz mi wstyd.
No i co? I tak umyłem, a resztki pasty, do spółki z tą nierozsmarowaną i niespienioną, wyplułem. Czułem niesmak z powodu pasty, samego siebie (lustro, jednak, ma magiczne zdolności) i marnotrawstwa tej odrobiny. A potem, dosłownie, nabrałem wody w usta i problem sam się rozwiązał.
W kwestii lustra jeszcze:
Niedawno odkryłem, że zła królowa z bajki o Śnieżce, w oryginale po niemiecku do lustra mówiła tak:
'Spieglein, Spieglein an der Wand: wer ist die schönste Frau in dem ganzen Land?'
I, czegokolwiek by miłego nie mówić, brzmi to dla mnie równie seksownie, co Szmeterling Pancerfaust Aufwiderzejn Foldzwagen Luftwaffe. Wniosek?
Nie liczy się co mówisz, ale jakim głosem to robisz - udowadnia nam to muzyka pop każdego dnia. Ale to tak tylko nawiasem mówiąc.
Komentarze (10)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania