Patrząc zza krat - część trzecia (ostatnia)

Gdy świadomość przejęła panowanie nad snami i wrzuciła Willa w szpony rzeczywistości, wtedy wstał i spojrzał w brudne lusterko. Wyniszczone oblicze obrazowało zdecydowanie. Musiał uciec, nie mógł już wytrzymać. Nie rozumiał, co się dzieje i chciał tego zrozumieć, chciał się uwolnić. Jak na życzenie jego cela stanęła otworem. Will spojrzał na to z powątpiewaniem, ale uznał, że nie ma nic do stracenia. Na korytarzu nikogo nie było, w celach również. Postanowił nie iść w stronę pokoju egzekucyjnego, wybrał drzwi po drugiej stronie, prowadzące na korytarz z składzikiem i dwoma izolatkami. Miał nadzieję, że znajdzie tam jakieś inne drzwi. Korytarz był ciemny, światło padało tylko z jednej z izolatek. Podszedł do niej i zajrzał przez małe okienko, w środku siedziała drobna kobieta i płakała. Długie ciemne włosy, potargane ubranie. Will ją poznał.

- Susan! Susan! - Jego głos był pełny strachu, niedowierzania i tęsknoty.

Szamotał się z drzwiami, lecz w końcu udało mu się je otworzyć i wtedy wbiegł do środka. Izolatka była pusta. Rozglądał się jak szalony, ale nie było nic. Nagle drzwi się zamknęły uwięziwszy go w środku. Rzucił się na nie, by je otworzyć, ale nie mógł wyprostować rąk. Spojrzał na siebie i zrozumiał, że jest w kaftanie bezpieczeństwa. Skórzane pasy na plecach były wyjątkowo mocno zapięte. Podszedł do małego okienka, by wyjrzeć na zewnątrz. Kobieta stała przed drzwiami, twarz miała zasłoniętą dłońmi, zanosiła się płaczem.

- Susan! Susan to ja Will – sam słyszał jak jego głos się załamuje.

- Ty mi to zrobiłeś! Jak mogłeś!

- Nie, kochanie. To nie ja! Ja tego nie zrobiłem!

- To ty!!! - kobieta odsłoniła twarz i Norton zobaczył potworne oparzenia.

- Nie, nie, nie. To nie ja!

Usiadł i oparł się plecami o ścianę.

- To nie może być prawda. To tylko złudzenie. Tylko złudzenie. Walcz z tym Will! – krzyczał sam do siebie.

Otworzył oczy i zobaczył, że nie ma już krępującego go kaftana, a drzwi stoją otworem. Wstał powoli i wyjrzał na zewnątrz.

- Susan?

Odpowiedziała mu cisza. Westchnął głęboko i ruszył dalej w stronę metalowych drzwi na końcu korytarza. Otworzył je i znalazł się w pomieszczeniu gdzie są cele więźniów, w tym jego.

- Złudzenie, złudzenie, złudzenie – powtarzał to w kółko pod nosem.

Ruszył. Był tylko on. Głuche kroki odbijały się echem i wracały ze zdwojoną siłą. Gdy przechodził koło własnej celi, mimowolnie tam spojrzał i wtedy gwałtownie się zatrzymał. Susan siedziała pod przeciwległą ścianą. Will złapał za kraty i próbował je otworzyć. Kobieta uniosła głowę i na niego spojrzała, była piękna, bez potwornych blizn.

- Ukochany... Dlaczego? - jej szept był pełen żalu.

I wtedy stanęła w płomieniach, jej sukienka, włosy, twarz, wszystko zaczęło się palić. Mężczyzna krzyknął przeraźliwie, ale nie potrafił otworzyć celi. Widział jak umiera, jak przewraca się na ziemię i wyciąga do niego rękę. Próbował ją dosięgnąć przez kraty, ale brakowało paru centymetrów. Po chwili jej dłoń opadła na posadzkę. Susan umarła. Skonała na jego oczach, a on nic nie mógł zrobić.

- NIIIEEEE!!!!

Jeszcze długo szarpał zardzewiałe kraty. Wiedział, że to nic nie da ale i tak z nimi walczył.

 

Will otworzył oczy, przetarł twarz dłonią i usiadł na łóżku. Miał dość. Dość tego koszmaru. Nie będzie uciekał. Da im te satysfakcję, spełni ich prośbę.

Wstał, podszedł do lusterka i uderzył w nie pięścią. Szkło posypało się po podłodze. Wybrał najdłuższy kawałek i wziął do ręki. Długo stał i po prostu patrzył na przedmiot, który może dać mu wytchnienie.

- Wybaczcie mi...

Wbił go sobie w szyję i mocno przeciągnął. Skóra pękła, rozerwały się tkanki, żyły i tętnice. Will zachłysnął się krwią i upadł na łóżko, strumień czerwieni zalewał celę. Czuł jak uchodzi z niego życie. Czuł jak traci siły. Obraz zaczynał się zamazywać i wtedy w jego polu widzenia pojawił się strażnik. Stał przy kracie i się uśmiechał. Umierający skupił na nim wzrok.

- To ci nic nie da. Nie unikniesz kary. Nie unikniesz. Do zobaczenia Will – strażnik znów się uśmiechnął i odszedł.

Ranny odwrócił wzrok, a w jego oczach pojawiły się łzy. Łzy najgłębszej rozpaczy. To był ten sam strażnik, co na egzekucji. Poznał go. William Norton. I z tą świadomością się wykrwawił.

 

Obudził się w swojej celi z uczuciem największej tortury w sercu, ale miał plan. Przeszło mu to przez myśl tuz przed obudzeniem. Spojrzał na kraty. Tak jak się spodziewał. Stała otworem. Wstał i wyszedł na korytarz, zdecydowanym krokiem ruszył w stronę sali egzekucji. Czuł, że wiedział jak to musi się skończyć. Dlaczego cały czas budzi się w celi? Dlaczego jest w więzieniu? Musi być jakiś cel. Wszedł do pomieszczenia gdzie wcześniej stało biurko. Teraz nie było tam nic. Tylko dziwny półmrok. Przeszedł przez pokój i stanął przed drzwiami dzielącymi go od sali egzekucyjnej. Will zacisnął zęby ze złości.

- Czego jeszcze chcecie?!

Drzwi były obwiązane grubymi łańcuchami. Więzień westchnął i odwrócił się, ale drugie drzwi były zablokowane w ten sam sposób. Wtedy dostrzegł małe rozkładane krzesło stojące na środku. Podszedł do niego i usiadł.

- No słucham – powiedział to tonem oczekującym dosłownie wszystkiego.

Nagle pojawił się dźwięk uruchamianej taśmy i na ścianie wyświetlił się film. Will obserwował migoczący niewyraźny obraz i dostrzegł siebie. Tylko, że był dużo młodszy. Nie wiedział, kim są „oni”, ale puszczali mu jego własne urywki życia. Szybko pojawiły się łzy, tęsknota i jeszcze większa rozpacz. Widział Susan, swoją piękną Susan. Gdy zobaczył Grega to zerwał się z miejsca i ukląkł przy

ścianie. Dotykał palcami obrazu, a twarz zalewały mu łzy.

- Tatusiu kochasz mnie? - cichutki szept miał swoje źródło tuz przy nim.

Spojrzał i zobaczył kilkuletnie, całkowicie spalone dziecko. Zamknął oczy.

- Tak. Tatuś cię kocha nad życie, ale... Musisz odejść.

Otworzył oczy. Postaci już nie było. Norton wstał i usiadł na krześle. Dalej oglądał film. W pewnym momencie obraz się załamał, ale wrócił zaraz na swoje miejsce. Tylko teraz przestawiał Willa siedzącego na krześle i patrzącego na wyświetlany film. Różnica polegała na tym, że Will na filmie nie był sam, za nim stały całkowicie spalone dwie osoby. Kobieta i dziecko.

Wstał i podszedł do zablokowanych drzwi. Nie patrzył, czy obraz na ścianie jest prawdą.

- Wiem, co mam zrobić – krzyknął pewny siebie – wiem i zrobię to. Mam świadomie i dobrowolnie ponieść karę i to teraz uczynię. Nie będę uciekał. Skończę tak jak na to zasługuję!

Łańcuchy opadły i drzwi stanęły otworem. Will wszedł do środka, gdzie czekał na niego, dobrze znany mu, strażnik. Więzień skinął mu głową i z uśmiechem usiadł na krześle elektrycznym. Przygotowania poszły sprawnie. Nawet czerń kaptura już go nie przerażała. Oddychał spokojnie, pewny swej decyzji.

Gdy wszystko było gotowe, nastała cisza. Strażnik się nie odzywał. Will zrozumiał.

- Włączyć dwójkę! - sam wydał rozkaz.

 

Otworzył oczy i zobaczył odrapane ściany celi.

- Nie! Nie! Nie, nie, nie, nie – jego głos był pełny niedowierzania.

Zaczął szamotać kratami i krzyczeć coraz głośniej.

- Nie! NIE! NIIIIEEEEEE!

 

- William. William. Zjedz – pielęgniarka próbowała wcisnąć w niego trochę mętnej zupy.

Will patrzył na nią pustym wzrokiem. Nie widział jej, nie słyszał.

Ordynator, oddziału dla umysłowo chorych, stanął niedaleko i pokazał młodemu mężczyźnie w fartuchu wychudzonego mężczyznę.

- William Norton. Od dwóch lat w naszym zakładzie. Całkowity brak kontaktu. Jest jak warzywo. Chcieli go skazać na śmierć, ale gdy sobie uświadomił, co zrobił to utracił zmysły, dlatego wysłali go do nas. Jest całkowicie niegroźny.

- A co zrobił? - młody lekarz był zaciekawiony.

- Użył chloroformu. Obezwładnił żonę, potem pięcioletniego syna. Gdy byli nieprzytomni to oblał ich benzyną i spalił. Po złapaniu uważał, że go tam nie było. Problem polegał na tym, że gdy przyjechała straż i policja to stał przed domem z kanistrem i podziwiał płomienie.

- Boże – lekarz był wstrząśnięty.

- Uważam, że jego umysł zamknął się pod wpływem świadomości tej zbrodni. Sam poddał się karze. Chciałbym tylko czasem wiedzieć, co dzieje się w jego głowie.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (3)

  • KarolaKorman 02.08.2015
    ,,przestawiał Willa'' - przedstawiał
    Podejrzewam, że lekarz nie chciałby wiedzieć co dzieje się w głowie Willa 5 :)
  • Lucinda 02.08.2015
    Bardzo mi się podoba. Lekko i ciekawie napisane. Lubię taką tematykę. Scena egzekucji z pierwszej części przypominała mi trochę ,,Zieloną milę". Jeśli mam się do czegoś przyczepić, to jedynie do interpunkcji. W pierwszej części brakowało sporo przecinków, w następnych mniej. W drugiej brakowało jednego czy dwóch. W tej części jedno zdanie nagle ,,przeskoczyło" ci do następnej linijki. Poza tym ok. Za wszystkie części 5:)
  • Ronja 02.08.2015
    Nieźle ryje banie to opowiadanie ;) Cudne, pochłonęłam jednym tchem.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania