PE 2654 [1]

Rok 2654, Oxford Park

[Dwa Pięć]

 

- Azaliż jurnyś młodzieniec, znałżem niegdyś, przed pierwszą dwuburską zacnego kaprala, uchowaj boże, piechoty, któremu dziś, kapitanowi, niejeden dżentelmen uchyla kapelusza!

Stary człowiek nawijał pogodnie, podnosząc głowę tak, by ciepłe promienie słońca dotarły i pod kapelusz. Wiotkimi, starczymi dłońmi wodził po haku starej laski z ciemnego, woskowanego drewna. Jego czarny płaszcz był nieskazitelnie czysty, a szaro-zielona apaszka, czy też szal, dla cywila mogła wydawać się zwykłą, kupną szmatką jakich wiele wisi w kramach na okolicznych bazarach.

Obok starca siedział wąsaty mężczyzna w przestarzałym surdutouniformie Pierwszej Elitarnej z dystynkcjami porucznika i naszywką Novoselic i nie spuszczał ze starca wzroku. Czy ów odwzajemniał spojrzenie? Miał ciemne, na pierwszy rzut oka nieprzepuszczalne okulary, co mogło oznaczać, że jest niedowidzący. Albo nie.

- Kapitan Hopinzel, chłopcze, rzekł był mi niegdyś, że pokonał wilka Wurdunna na przełęczy Sako, alem nie wierzył, dopókim nie ujrzał jego kłów. Nosił, proszę sobie wyobrazić, poruczniku, naszyjnik z kłów Wurdunna z Sako! - Starzec sięgnął do płaszcza i wyciągnął z kieszeni chustkę, by wytrzeć nos z głośnym chlupotem. Kilku snajperów rozmieszczonych na dachach już wstrzymało oddechy, by oddać lepszy strzał. Niepotrzebnie, ale "strzeżonego"...

- Tu, na piersi, tak tu, i tu, i tu... - Wskazał. - Tak wisiały te kły diabelskie, przewiercone chyba, nie uwierzyłby pan, kawalerze. Wurdunn znad Sako, no, no... - Rozmarzył się starzec na koniec.

Wąsaty był tu na misji, nie na pogaduchach, w dodatku starzec wydawał się go z kimś mylić.

- Hopinzel z Helosji, chłopcze, bo o nim mowa, jam to był z nim w oddziale w pamiętnym boju na zamarzniętym jeziorze pod Kaliczkom! Kaliczkin, znaczy... Hop nieprzejednany był i powiedzieć sobie nie dał, że nas tamój rozszarpie Hedwi z Hejderson. A Hedwi, chłopcze... - Starzec oparł laskę o brzeg ławki, wsparł się prawą ręką o ramię porucznika-przebierańca i lewą zatoczył przed nimi łuk. - Hedwi zjawił się wówczas z największym w historii handelekele i wgniótł nas nieomal w ten lód, chłopcze. I ten okrutny klekot... Kl! Kl! Kle! Kle! - powtarzał, zaciskając pięści, podekscytowany jak mały chłopiec.

- Ale... Aleście przeżyli, zatem aż tak strasznie być nie mogło, nieprawdaż? - rzekł, ni to pytając, ni to stwierdzając.

Novoselic nie był żadnym porucznikiem, tylko cywilnym pracownikiem resortu powołanego do rozwiązania Pierwszej Elitarnej, staroangielszczyzną z dwudziestego trzeciego wieku porozumiewał się o tyle, o ile, i bardzo chciał, żeby przydzielili go z powrotem do działu analizy. Ale był sezon urlopowy, nadarzyła się okazja i ktoś musiał tu być, gdy Starzec (inne ksywy: Alzheimer, Zagubiony, Zostawiony, Dwa Pięć) pojawi się jak co miesiąc w punkcie zbiórki. Kopalnia pożytecznej wiedzy na temat działań PE. Kopalnia haków na kantare Wilnova, obecnego podoficera dowodzącego pod nieobecność altare Hoo i sabatte Webbera, gnijących w więzieniach od dziesięcioleci. Haków nie do wykorzystania, no, ale. Strzeżonego...

- Najprzedniejsze fajkowe ziele robiono w Juniper pod czarnym zamkiem, gdzie korpulentna, urodziwa bardzo dama, mówiono: Hopinzelowa, bo ten był jej zagorzałym miłośnikiem, między własnymi udami nosiła grudki ziela, drogi chłopcze, stamtąd pochodzą barwy. Tam to każdy chłopiec, spomiędzy tych ud spijał, hłe, he, słodycz, chwytasz? - Zwany Zagubionym dźgnął lekko łokciem wespół z nim siedzącego na ławce. Po chwili powtórzył, dodając do tego uśmiech kawalarza. Gdy znów otworzył usta, nie było już tak do śmiechu. Zginął też głupawy akcent. Jakby odnalazł się po swoistym zagubieniu w czasie i przestrzeni. Stąd ksywy: Alzheimer i Zagubiony. - Hopinzel dwadzieścia lat temu, dwadzieścia osiem, na moich oczach rozcinał nożyczkami odbyt i pochwę kobiety w ciąży, ówczesny kantare Raszu gołymi rękami wyrywał jej włosy z łona i spod pach, a gdy już wyrwali z jej łona płód i zostawili w parafii przywiązaną do stołu, rozpoczęła się impreza. Hopinzel pierwszy ją zgwałcił, a potem od razu księdza. Dopiero gdy skończył... Przyszli następni, i następni, i następni... Cały oddział. Trzydzieścioro czworo pierwszej elitarnej. W tym ja.

Bargen, jak naprawdę nazywał się ten w mundurze Novoselica, siedział obok starca przerażony.

- Po tym wszystkim zostało nas trzydzieścioro sześcioro. Ksiądz, nielegalny pleban z celownikiem na plecach, przystał do nas. Jakie miał wyjście? Nie było już parafii, bo nie było parafian. Budynki, razem z laskiem i polem zniszczył zmasowany ogień artyleryjski, a parafian wykończyliśmy my. Nie myśl sobie, że byliśmy miłosierni, pierwszej elitarnej nie wysyła się na misje z miłosierdziem. - Skończył, zmienił uchwyt na lasce i zamknął usta.

Wreszcie coś! Masakra w Kovern! Ciemna plama na honorze ONZ. Tak o, podana na tacy. Wystarczyło sięgnąć. W dowództwie pewnie skakali z podniecenia... Ci, którzy nie pojechali na urlop. Postanowił niby przypadkiem nawiązać.

- A ksiądz? Czemu przystał do was?

Starszy człowiek spojrzał na niego znad okularów. Żółto-czarne oczy były zdumiewająco mocnego koloru. Mógł mieć soczewki. Albo plotki mogły być prawdą.

- Chciałeś chyba powiedzieć: do nas? - spytał, lustrując porucznika bardzo dokładnie. Po chwili się rozchmurzył, poprawił okulary i kontynuował rozmowę. - Ksiądz przystał do nas, Hopinzel i ja go zaprzysiężyliśmy, a co miał innego zrobić? Bolało go dupsko, nic dziwnego, ale żył. Gdyby tam został, musielibyśmy go rozstrzelać.

- A tak przeżył - zauważył Bargen.

- A tak przeżył.

Obaj panowie odetchnęli. Obok nich przebiegła dziewczyna w sportowych butach i z psem na smyczy.

- Po Wurdunnie z Sako zostały jego szczenięta, mnóstwo, kilkadziesiąt szczeniaków. Rozkaz oficjalny był jeden, a my mieliśmy swój. - Przejechał palcem po gardle. - Ksiądz otrzymał od Hopa jednego, jedynego ocalałego z masakry psiaka. Prędko się tamten rozchmurzył. O ile żyją, ta dwójka, to do dziś są nierozłączni. O ile pies żyje, nie wiem ile żyją psy...

- Wilki raczej, no bo skoro to szczenięta Wurdunna... To wilczki, wilki - rzekł Bargen, nie bez racji. Zagubiony zignorował go.

- Hopinzel pierwszy wprowadził psa do pierwszej elitarnej, on właśnie, on pierwszy - zaczął znowu, odrywając wreszcie wzrok od biegnących.

- To przez niego...?

- To przez niego wszystkie prawdziwe psy świata musiały zginąć, ktoś tam na górze się kapnął, że jednak pierwsza elitarna nie pozbyła się wszystkich i jeden został. Jak nie wóz, to przewóz, powiedziano w sztabie podobno i wszyscy poza nami dostali rozkazy. Wymordowano wszystkie prawdziwe psy, żeby ten jeden nie mógł się rozmnożyć. Nie po kolei w głowie, jeśli chcesz wiedzieć, co ja uważam.

- Ale tak przetrwał Egipt klęskę głodu w tamtym okresie - powiedział cicho Bargen. To był powszechnie znany fakt, że klęskę głodu w Egipcie powstrzymano racjami z mielonych drobno psów i fasoli. Mniej znany fakt był taki, że wszyscy, którzy zjedli chociaż pół puszki tego psiego żarcia, poczuli zew pustyni i z dnia na dzień poszli umrzeć w wiecznych piaskach. Cała ludność państwa, wszyscy zniknęli. Wyszli z domów i zakopali się w piasku. Opinia publiczna na arenie międzynarodowej wymogła sądy i przykładowo skazano przez powieszenie kilkadziesiąt osób w różnych krajach, jako potencjalnych spiskowców. Jak było naprawdę... Nie wiadomo.

Bargen pocił się już w tej surdutomarynarce, w dodatku nie wiedział, kiedy dowództwu będzie dość i odwołają go z tej cholernej, zimnej ławki. Pachy mokre, kark mokry, ławka zimna, pomyślał.

Dwa Pięć pokiwał głową.

- Zimno ci, chłopcze? - spytał.

Ksywa wzięła się stąd, że tyle lat przesiedział w pudle, gdy wyszły na jaw niektóre kwiatki. Nie wrócił do Bagdadu na zgrupowanie; mówiono, że czeka. Aż po niego przyjadą, to jest wpadną do centrum Londynu i go zabiorą.

Rząd, wojsko i kontrwywiad robili wszystko, żeby jednak trzymać pierwszą elitarną z dala od Matuszki Brytanii.

- Zimno.

- Mhm. Możesz zapytać tych twoich koleżków, czy wolą ocalić życie jednego nędznego przebierańca, czy czterech zawodowych zabójców, którzy nas w tym momencie obserwują z palcami na spustach. Ja poczekam. - Położył laskę na ławce i począł odwijać z chudej szyi szal.

Bargen ani myślał kontynuować maskarady, tylko wstał i sprintem odbiegł. Snajperzy ukryci w oknach schowali się poza zasięg wzroku Starca.

- Tak myślałem.

Westchnął, zawinął twarz w szal i gdy słup oślepiająco jasnego światła zgasł, na ławce pozostała rzeźba Starca, z uniesionymi dwoma palcami w geście odwróconej "victorii".

 

(taki tam, poboczny projekcik)

Następne częściPE 2654 [2] PE 2654 [3] PE 2654 [4]

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (13)

  • KarolaKorman 03.03.2018
    ,,podekscytowana jak mały chłopiec.'' - podekscytowany
    ,,Novoselic nie był żadnym '' - ten wywód piętro niżej, bo nie tyczy się dialogu
    ,,- Hopinzel dwadzieścia lat temu,'' - to dalej mówi staruszek, więc albo do góry, albo od ,,Po chwili powtórzył,'' zrób opis
    ,,Ksywa wzięła się stąd,'' - piętro niżej, bo nie tyczy się dialogu
    ,,Matuszki Brytanii.'' - to świetne, choć matuszka kojarzy mi się Rosją

    Bardzo ciekawa scenka :) Słownictwo staruszka świetnie dobrane, aż czuło się, że jest z innej epoki.
    Kiedy podparł się na chłopaku, pomyślałam, że zauważył (nie chcę spamować), ale dopowiedział do końca. Dzielny gość, albo już mu wszystko jedno, a wyrzuty sumienia są.
    I końcówka - powaliłeś i rozśmieszyłeś :) Nie wiem, czy wszyscy będą wiedzieć, co znaczy odwrócona victoria, więc nie wszystkich rozśmieszy.
    Kawał dobrego tekstu, idealny do przemyśleń, jakie piętno zostawiają czyny z przeszłości. 5 wstawione. Pozdrawiam :)
  • Okropny 03.03.2018
    Dziękować za wizytę, Karolciu :) zaraz napoprawiam, com namodził.
  • Ritha 05.03.2018
    "- Azaliż jurnyś młodzieniec, znałżem niegdyś, przed pierwszą dwuburską zacnego kaprala, uchowaj boże, piechoty, któremu dziś, kapitanowi, niejeden dżentelmen uchyla kapelusza!" - co?

    "- Kapitan Hopinzel, chłopcze" - widzę, ze "chłopcze" Ci się uczepiło na stałe :D

    Strasznie muszę się skupiać, zeby zaczaić momentami, przez takie różne, typu "handelekele". ale to widocznie ja jestem niedouczona, ych

    "Novoselic" - ładna nazwa/imię/nazwisko/jeden chuj

    "gdy Starzec (inne ksywy: Alzheimer, Zagubiony, Zostawiony, Dwa Pięć)" - git, lubiem Twoje nawiasy

    Paskudne ciążowo-gwałceniowe-kościołowe wstawki, aż mi się śniadanie cofa, to już nawet nie seksy, Okrop, Tobie już pisanie o seksach nie wystarcza, Ty musisz mieć masakrę w tym temacie. Ugh.

    "Obaj panowie odetchnęli. Obok nich przebiegła dziewczyna w sportowych butach i z psem na smyczy" - spoko wstawka

    "To był powszechnie znany fakt, że klęskę głodu w Egipcie powstrzymano racjami z mielonych drobno psów i fasoli" - mielone psy...

    "Pachy mokre, kark mokry, ławka zimna, pomyślał" - to git

    Wiesz co, jednostrzał ok, ino ja nie w formie, mam dziś nastrój skwierczacego lontu, tekst szorstki momentami, estetyka przekazu mnie hm... rozdrażniła. Czyli - nie mam dnia dziś na takie teksty, jakbyś tam jebnął bombą i rozpiździł wszystkich po okolicznych chodnikach, to by mi się lepiej czytało, ale to subiektywne moje podejście, mojego nadpsutego łba i pytam się - gdzie jest ktyminał, któregoś zaczął? Gdzie jest psychologowanie? Ty! ;P :D
  • Okropny 05.03.2018
    To nie jest jednostrzał :)

    Przemyślałem temat i jadę po kolei. To jest to o kobiecie voodoo i robotach, ale cii
  • Ritha 05.03.2018
    Okropny o Boże, nie zgadlabym za milion lat.
    Okeej, poczekam ma rozwinięcie;)
  • Okropny 05.03.2018
    Ritha scalam dwa pomysły w jeden
  • Ritha 05.03.2018
    Okropny okej
  • Canulas 06.03.2018
    A tak przeżył - zauważył Bargen.
    - A tak przeżył. - boskie.

    Żaden tam poboczny projekcik. Za-kur-wi-ste.
    Mega. To, to aż się chce...
    Ja pierdolę, ale scenka.
    Nie oglądałem ani odcinka, ale i tak, jakos przez skórę... - wysoki zamek czy ki chuj.
    Alternatywa napisana wykurwiście
  • Jack Ripper 08.03.2018
    Rok 2654, czyli zapowiada się jakieś sf, a ja sf kocham ;)
    Klimat bardzo dobry, obce nazwy są czasem trochę męczące bo utrudnają zrozumienie sytuacji no ale nie będę maridzić. Bardzo fajna ta postać starca, zaraz zabieram się za kolejne części
  • Okropny 08.03.2018
    Dzięki za wizytację. Obce nazwy, cóż...
  • Okropny 08.03.2018
    Są nie do uniknięcia.
  • Przeczytałem jak to ja, najpierw trzecią cześć, wydała mi sie interesująca to zajrzałem do pierwszej. Trochę jest tu zamieszanie, choć trzecia broniła się jako początek, mimo braków info. Pózniej przelecę trójka jeszcze raz we właściwej kolejności, zobaczymy czy moje odczucia bardzo się zmienią.
    Teraz czytając pierwszą, wiem, że dalej bedzie ciekawie. W sumie to niezły system, takie czytanie :)
  • Okropny 10.03.2018
    Info po kolei, nie chcę eksponować za dużo i wrzucać bez sensu odkrytych kart, trzeba to sprytnie rozegrać, Morycku :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania