Poprzednie częściPenny Pulp #1 - Potwornik komornik

Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!

Penny Pulp #24 - Bajka na dobranoc II

Za górami, za lasami i za jedną rzeczką, żyło sobie trzech braci Jedzonko, którzy byli najlepszymi fachowcami w swoim fachu. Jeden, najwyższy i najbardziej barczysty, Jak, był słynnym na cały świat płatnerzem. Robił zbroje, miecze i topory, zdobione najbogatszymi ornamentami, tylko dla najbogatszych wielmożów. Drugi, Yon, nieco mniejszy, lecz również wielki i gruby, był równie słynnym, znanym na dworach uczonym, filozofem i mówcą. A trzeci, Władek, był mały, szczupły i zupełnie odmienny od pozostałych braci... Miał bowiem talenta magiczne, które stale rozwijał, lecz wciąż było mu mało i mało.

Zazdrościł swoim braciom? Spytała Kleo, zawinięta w kocyk jak ogromny naleśnik.

Och, ogromnie, powiedziałem. Ale wróćmy do bajki...

Naleśnik pokiwał ochoczo głową, po czym głośno wydmuchał nosek.

Lata mijały, a bracia Jedzonko rozwijali swoje talenty, osiągając coraz większy prestiż i stając się niezastąpionymi. No, poza Władkiem. Władka traktowali jak magika, od sztuczek, bo powiedzmy sobie szczerze, nie potrafił nic więcej. I tak sobie żyli, wszyscy troje w jednej osadzie, w domach obok siebie. Yonowi i Jakowi żal było Władka, który nurzał się w swojej frustracji dostatecznie mocno, że bracia postanowili zrobić coś, co go rozweseli.

Jak rozesłał listy, w których zaprosił wielmożów, by przyjechali wraz ze swymi orszakami do maluteńkiej osady, gdzie mieszkali, na wielki jarmark, z tańcami, cyrkiem, żonglerami, sztukmistrzami i wszelkimi innymi rozrywkami. Jak chciał za wszelką cenę rozweselić brata, który wydawał mu się jakiś markotny.

Yon z kolei udał się do największych spośród mędrców, kolekcjonerów dzieł literackich mnogiego zakresu, w poszukiwaniu księgi, która pomogłaby Władkowi zdobyć odpowiednią wiedzę, by... Szukałem słowa. Kleo przyszła mi z pomocą.

Wbić wyższy level?

Właśnie tak, naleśniku, zgodziłem się. Yon przybył pierwszy, z wielką księgą magii nocy w jukach swojego wierzchowca, i z ostrzeżeniem dla brata w głowie. Wręczając mu grymuar, powtórzył ostrzeżenie mędrca.

Jakie ostrzeżenie? Dźwięk był zduszony przez warstwę koca.

Tajemne, bez dwóch zdań. Słuchaj dalej.

Władek zajął się więc zgłębianiem tajemnic magii dnia i nocy, jednak wciąż jego bracia byli bardziej znani, sławni i bogaci, mimo, że ciężko pracowali na sukces. I mieli więcej kochanek, moja droga. Pięknych blondynek, na każde ich skinienie.

Czekałam, kiedy to powiesz.

Właśnie powiedziałem. Z biegiem czasu odcyfrował starożytne, zapomniane zaklęcia nocy, zdobywając przeogromną wiedzę. Jednak wciąż był nikim; młodszym, nieciekawym bratem Yona i Jaka, zupełnie nieinteresującym dla płci przeciwnej brudasem z tłustymi włosami. A pozostali bracia znali modę, dobre obyczaje i maniery, a ich odzieniu nie można było niczego zarzucić. Władek zmienił imię na Vlad, krótsze i twardsze, ogolił głowę i zaczął nosić się jak akolita, w długie czarne szaty. Ludzie zaczęli zwracać się do niego po pomoc, ale Vlad za nic miał prostaczków, których jedynymi problemami były wzdęcia, tępe sierpy i tuczenie zwierząt hodowlanych. Z rzadka mógł pomóc jakiemuś komesowi czy wójtowi, jednak oczekiwania Vlada rosły, zaczął czuć dumę i chodzić z podniesioną głową.

A wtedy nadjechali wielmożowie, każdy ze swoją świtą: żoną, metresą, orszakiem dworzan i dwórek, dzieci, najlepszych rycerzy i wojów, uczonych, mędrców, muzyków i tak dalej. Szybko obozy ich przerosły osadę, a tabory z zaopatrzeniem otoczyły osadę ciasnym kręgiem.

Vlad usiłował brylować w różnych towarzystwach, ale brakowało mu pokory i ogłady, w dodatku odkrył, że nawet jak uda mu się zainteresować sobą płeć przeciwną, to gorzej z utrzymaniem zainteresowania, nie mówiąc już o żarze uczuć, ognia seksualności, orgazmów niby fontanny mleka, o których opowiadali mu bracia, listonosze i piekarze. W dodatku żaden z możnych nie traktował go poważnie, ponieważ był najmłodszy i najdziwniejszy, a do tego raczej chudy i słaby, choć z biegiem czasu robił się coraz bardziej żylasty i silny. Magia buzowała w nim, a on był sfrustrowany i chciał przestać być.

Jednej nocy więc przygotował zaklęcie, po którym miał stać się panem życia i śmierci. Jego duma przyćmiła zdrowy rozsądek i poniechał brania pod uwagę ostrzeżeń obu braci, mędrców i możnych. Rozpoczął inkantację bardzo wczesnym wieczorem, by skończyć skandowanie tuż przed świtem. Rzucając ostatnie sylaby, był już tak zmęczony, że po zakończeniu padł zemdlony i spał przez trzy całe dni i trzy noce, i nikt mu w tym nie przeszkadzał. Gdy się obudził...

Wszystko było na opak?

Właśnie tak. Możnowładcy nosili kostiumy błaznów, skakali jak małpki dookoła i chrumkali jak świnie. Kłaniali się Vladowi i ustępowali mu z drogi. Jak kichnął, fikali koziołki. Jak pierdnął, zakładali garnki na głowy, a jak marszczył brwi, uciekali. Wszystkie kobiety łasiły mu się do stóp, gotowe na wszystko, ale on nie czuł do nich żadnego pociągu. Szukał swoich braci, bezskutecznie. Próbował pytać, ale nikt nie był w stanie mu niczego mądrego powiedzieć; nawet, gdy rozkazał komuś zaklęciem, o Yonie i Jaku nie było słowa, tylko bełkot i głupie zachowanie...

Jak u szympansa na kwasie? Spytała Kleo, zmieniając się z naleśnika w pieroga.

Na przykład. Vlad chodził między tymi których niegdyś podziwiał i gardził nimi. Mędrcy wyglądali jak śliniący się idioci, królowie jak błazny, piękne kobiety były jeszcze piękniejsze, lecz nudniejsze niż rozgotowana kapusta, a wszyscy pozostali: chłopi, wieśniacy, rzemieślnicy i reszta - zniknęli. Zaczęło brakować pieczywa, mięsiwa i warzyw.

Vladowi szybko znudziło się bycie królem głodujących i niepełnosprawnych umysłowo, i zatęsknił za braćmi. Wymyślił więc kolejną trudną inkantację, która miała nieco poprawić mu humor, warunki bytowe i przywrócić Yona i Jaka.

Gdy skończył i ocknął się na ziemi, wszystko wróciło do względnej normy. Co prawda możni i rycerze dalej drżeli na jego widok, lecz przynajmniej mówili po ludzku. Kobiety były jeszcze nudniejsze, jeszcze piękniejsze i jeszcze mniej go pociągały. Ale pojawili się dwaj rzemieślnicy: Jonko Jedzonko, księgarz serowar i jego brat Yako Tako, masarz kowal.

Więc wrócili! Cieszył się Vlad, że ujrzy braci, jednak spotkanie zrujnowało jego oczekiwania. Oto Janko, dawniej Yon, lepił z sera placki, na których układał rodzynki i kamyki, i z których układał kwadratowe stosy. Rozpływające się i śmierdzące parodie książek z owczego i koziego sera otaczały Yona-Janka z każdej strony.

Yako Tako, który wyglądał jak dawny Jak, miał na sobie kamizelkę z plastrów boczku, spodnie z polędwicy i kapelusz z piórkiem. Miał wielki młotek z salami i walił nim w mięso, tworząc bogato zdobione kabanosy i balerony. I świata poza tym nie widzieli; nie rozmawiali ze sobą, nie jedli, nie pili, nie zdawali sobie sprawy ze świata, pochłonięci jedynie swoimi zajęciami.

To też nie satysfakcjonowało Vlada. Który poza tym wszystkim spostrzegł, że w jego wnętrzu brakuje czegoś, brakuje tak bardzo, że zaraz wybuchnie. Naprędce nastrugany patyk pomógł jedynie na chwilę, lecz Vlad nie miał wyjścia. Słabł wyraźnie, zaczynały zawodzić go zmysły. By ratować swoje życie, powziął jedyne kroki, które mógł sobie wyobrazić, że pomogą.

Ustawił wszystkich w kolejce do swojego łoża, wypiął się i rozkazał każdemu mężczyźnie czynić swą powinność wobec swojego suwerena. Więc każdy woj, kupiec, rolnik, możny i parobek wzięli udział w rozjechaniu Vladowi dupska, które po dwudziestym przypominało raczej tunel tramwajowy...

Ejże! Doktorze! Przecież wtedy nie było tramwajów... Żachnęła się Kleo, która przerabiała teraz pozycję pt. "Cielak z dwiema podpórkami", to znaczy zasłuchana opierała się na obu dłoniach.

No ja wiem, Kleo, ale ta bajka chyba nie wyjdzie poza twoją sypialnię, więc...

No, dobrze. Po prostu z rozmiarów kabanosa przybrała rozmiar półtuszy?

O! To było dobre porównanie. No więc Vlada przerżnęli wszyscy we wsi, a im bliżej było końca kolejki, tym Vladowi bardziej się podobało. Wkrótce kazał wszystkim przelecieć go raz jeszcze, a potem jeszcze raz. A potem padł wycieńczony.

Następnego dnia kobiety były zupełnie znudzone, mężczyźni za to piękni, gładcy acz krzepcy i mocni, więc Vlad nabrał ochoty na powtórkę, lecz żaden z, eee, członków, nie był w stanie go zadowolić. Zupełnie, jakby zmiękły wszystkie i skurczyły się do rozmiarów... Zupełnie Vlada niezadowalających. Poszedł więc do braci, którym zabrał największe salami i największy oscypek, którymi masturbował się analnie tak mocno, że w przypływie jurności i emocji wykrzyczał trzecią inkantację, od której zatrzęsły się ściany, a z dachu posypała się strzecha. I stracił przytomność.

Gdy się obudził, leżał w czystej pościeli, w nie swoim łóżku. Rozejrzał się i odkrył, że znajduje się w łożu w pracowni Jaka. Wyskoczył z niego i pobiegł do kuźni. Wyściskał i wycałował zdumionych braci, wybiegł i uściskał każdego napotkanego i każdą napotkaną, szczęśliwy, że to był tylko sen.

Jednak, gdy wrócił do siebie, w pokoju, gdzie trzymał grymuar, nie było niczego, jeśli nie liczyć czterech potężnych wojów, z którymi założył trupę cyrkową i jeździli po wszystkich zakątkach świata, wystawiając scenę pod tytułem "Vlad - nadziewanie ostro na pal z każdej strony" czyli w skrócie "Palownik".

Bracia i wioska mieli wreszcie święty spokój, gdyż Vlad raz do roku tylko zjawiał się w osadzie. Było to na urodziny braci, gdzie wystawiał w namiocie specjalny numer solo z oscypkiem i salami. Koniec.

Ojooj... A morał?

Morał jest bardzo prosty: Gdy przepełnia cię zawiść, zazdrość i ból dupy i inne negatywne emocje, to znaczy że trzeba ci bolca.

Doktor żartuje, prawda...? Prawda? Dopytywała Kleo.

Eee, magia to nie rozwiązanie? Dobry bolec dobry na wszystko? Raz w dupę to nie pedał a po trzecim razie się zeruje? Iluzjonista to chuj, nie czarodziej?

To ostatnie chyba najlepsze, powiedziała Kleo po krótkim namyśle. A co z tajemnym ostrzeżeniem?

Właśnie, tajemne ostrzeżenie brzmi: Kto krzyczy po nocach i budzi się rano na ziemi spocony i nagi, ten bez wątpienia lubi w dupę i żadne magiczne grymuary mu do tego niepotrzebne.

I wolałbym, żeby morał jednak każdy po swojemu odnajdywał i tego się będę trzymał.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 6

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (11)

  • Ritha 31.08.2016
    Okropny przechodzisz sam siebie XD Takich rzeczy nie można w bajkach opowiadać! XD
  • xxECxx 31.08.2016
    Dobra, dobra ta bajeczka
  • alfonsyna 31.08.2016
    Chyba nie bardzo to umiem skomentować... w każdym razie, nadal szukam tego morału. :P
  • KarolaKorman 04.09.2016
    Bardzo podoba mi się jak opisujesz Kleo, mówiąc o jej nosku, że wygląda jak naleśnik czy pieróg :) Wszystkie te określania mają w sobie pieszczotę i uczucie :)
    Bajka raczej dla dorosłych, ale kto powiedział, że jest dla dzieci XD Pomysłów to Ty masz ogrom, brawo :)
  • Okropny 04.09.2016
    Karola, to nie jej nosek wygląda jak naleśnik ;)
  • KarolaKorman 05.09.2016
    Okropny, zostawiam Ci mój 7777 komentarz, potraktuj to jako wieki zaszczyt, bo miał być na specjalną okazję, ale muszę wyjaśnić, że zrozumiałam, że to Kleo zawinięta w kocyk, wygląda jaj naleśnik, a nie jej nosek :) Zmiana ułożenia jej ciała sprawia, że Twoja wyobraźnia widzi ją po chwili jako pieroga i tak dalej :D A napisałam jak napisałam, może nie ładnie i składnie, ale od serca :)
  • Okropny 06.09.2016
    Czuję się zaszczycony :)
  • Canulas 16.11.2017
    " I tak sobie żyli, wszyscy troje w jednej osadzie, " - no, tego, pojęcia do końca nie mam, ale jak tej samej płci, to nie we trzech?

    Dobra, nieważne. Cudnie naszkicowane i zupełnie się tera inaczej bedzie Draculę oglądać. Nawet to cudo Coppoli. Bajka z morałem i faktycznie nie dla dzieci. Mógłbyś całą serię bajek machnąć. Jaś i Małgosia pewnie by zajebiście wyszła. O dziewczynce "zza pałkami" nie wspomnę.
  • Okropny 16.11.2017
    Napisałem kiedyś sinobrodego, jest na opowi
  • Canulas 16.11.2017
    Zapisuję w pamięci długotrwałej.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania