Penny Pulp #7 - Po Sąsiedzku
Dostałem smsa, że Ślepnira wygonili ze szpitala, bo przez sen obsrał pielęgniarkę i pogryzł drzwi pancerne do RTG. Podobno lunatykował, ale ja wiem, że to z tęsknoty. Poprzednio, jak wycinali mu tasiemce, odgryzł wahacz z karetki i jakiemuś politykowi się zmarło, bo nie dojechali na czas. A to pech.
Przybiegł mój śliczny pieseczek, cały spocony, cały mokry do mnie... Akurat, jak plewiłem grządki w towarzystwie moich ulubionych ogrodowych stworzeń, Super Jeżo-Trzmieli, w skrócie SJT330, bo każdy wielkości puszki po napoju. Poprawka: Wyrywałem wszystko, co nie jest koprem, żeby nie zrobić krzywdy niewinnej roślinie, gdy będę anihilował ten pieprzony śmierdzący szajs. Powąchał koper na grządce i zalał go wrzącym, drażniącym i żrącym moczem... Na etapie prototypu był ksenomorfem, ale potem przybiegła psina i plan się zmienił. Koper się zapalił, razem z grządką, stalowymi grabiami i kopaczką, a opona traktora zaparkowanego nieopodal zaczęła syczeć. SJT330 odleciały, wydając dźwięki jak parada harleyowców, na mój baobab.
I wtedy przybiega ten idiota, mój sąsiad, krzyczy, macha rękami, wdeptuje w kałużę kwaśnego moczu, kaszle, macha nogami, zrzuca kalosze, biegnie do domu. I wraca ze szwagrem z dubeltówką i z czymś, co wygląda jak bazooka na ziemniaki przerobiona na ostrą amunicję. W ręce niesie kilka rakietogranatów do RPG. Stanął koło traktora, ocenił straty i odbezpieczył rurę, to znaczy wsadził do środka granatorakietę i wycelował we mnie.
Bardzo nie lubię, jak się do mnie celuje z byle gówna.
E! Somsiat! Krzyczę do debila z rurą, jakby nie stał dwadzieścia metrów dalej.
My już z womi ni godomy, wyście se przesrali we wsi i teroz wos zmiecymy z powierzchni ziemi, powiedział, a raczej pedzioł ten z dwururką.
Mieli jaja, trzeba im przyznać.
Właśnie ten moment wybrała sobie moja ulubiona sąsiadka, pani Sewittz, która mając lat coś między dwadzieścia osiem a czterdzieści trzy, wyglądała wypisz-wymaluj jak pornoperformerka Houston kwadrans przed biciem rekordu. Mieszkała obok i co chwilę opalała się nago albo chodziła po okolicy w pornograficzny sposób, ludzie nie są przyzwyczajeni do jej obnoszenia się i obnażania, a jednak. I na ten cały bajzel, biegnie w obcasach z różowymi gwiazdeczkami, przez trawnik, pani Klaudia "Kleo" Sewittz. I patrzy na tego kretyna z dwururką i wąsem, typowego szwagra "jest robota, flaszka jest do zrobienia", i krzyczy na niego, sepleniąc okropnie. Wojcech! Jak smies panu doktorowi chodzić po ogrocie, zachowujes się jak profftak, sapomnij o piątku i ffobocie! Sapomnij! Krzyczy, a jej cycki zupełnie niezależnie od jej ciała, wyznaczają tąpnięcia na Śląsku i harmonogram ruchów górotwórczych w najbliższym stuleciu.
Ten z dwururką zrobił krok naprzód, nie wiem, żeby mnie zastrzelić, ją udobruchać czy co, ale ten z bazooką zapomniał chyba, co ma w ręce i wyrżnął z tej rury mu prosto w plecy, chyba żeby go zatrzymać. Już się nigdy nie dowiedziałem.
Białe, obcisłe do niemożliwości spodnie pani Kleo stały się białoczerwone. Jej twarz upstrzyły barwne flaki któregoś z świeżo rozerwanych, a jej włosom, o dziwo, nie było absolutnie nic. Wbrew fizyce i w ogóle czemukolwiek.
Cy oni wypuchli? Spytała mnie pani Sewittz, która nieobyta była z ludzkim koktajlem... Przynajmniej w kwestii koktajlu z ludzkich wnętrzności. O mój boże, ale się ujebałam! Jak ja wyglądam! Doktorze! Krzyknęła zupełnie bez seplenienia i pobiegła do domu na przełaj, skacząc jak sarna przez płoty i znikając za własnymi drzwiami.
Za nią radośnie pobiegł mój piesek, który uwielbia koktajl z ludzi, a który niemalże wciągnął nosem to, co zostało z tamtych dwóch debili.
Zostałem sam na sam z dogasającymi zgliszczami traktora i z moimi SJT330. Po chwili podjeżdżają gliny i jeden z nich salutuje mi dwoma palcami i pyta co wybuchło. Pokazuję mu palcem, że Kowalczyk ze szwagrem mieli wypadek z granatnikiem i że mam świadka, panią Sewittz.
Kleo Sewittz?
No, mówię mu.
Idziemy ją przesłuchać. I poszli. Gdy wyszli, wyglądali jakby pani Sewittz miała naprawdę, naprawdę mocne argumenty i musieli spasować. Gdy ją przesłuchiwali, robili tyle hałasu, że nie zauważyli, że Ślepnir radośnie odgryzał im lewe nadkole z tyłu i wypijał paliwo z baku.
I jak tu nie kochać swojego pupila?
Komentarze (13)
Wniosek po siedmiu częściach: Na pewno, TOP, ale też nie dla każdego. Nic mądrego nie napiszę, ale czyta się przednio.
Odpowiednio!
Pzdr
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania