Poprzednie częściPenny Pulp #1 - Potwornik komornik

Penny Pulp #8 - Killer Diva

Obudził mnie o piątej rano śpiew operowej divy. To znaczy, nie wiem, co to było, ale brzmiało jak wielka baba o mocnym głosie, która postanowiła opowiedzieć mi w telegraficzno-operowym trzydziestominutowym skrócie, jak minął jej dzień.

Ooooooooooooooo...! Zaczęła, a ja wyskoczyłem z łóżka, wywracając zabawki, roboty, SuperTurboObciągatory i mnóstwo innych szpargałów, nad którymi pracuję, odkąd pani Sewittz pojechała do Spa na tydzień odnowy biologicznej i po nowe implanty. Nikt nie wie, co jeszcze można tej Artemidzie upiększyć, ale co tam. Grunt, że ona wie.

W każdym razie wyrwałem przed dom, potknąłem się o Ślepnira, i byłbym wyrżnął jak długi, ale wpadłem, głową naprzód, w przód śpiewaczki operowej, która gdyby nosiła szpilki, musiałaby stać na wzmocnionym postumencie, żeby nie przebić się przez skorupę ziemską i nie wpaść jakiemuś Kitajcowi do miseczki ryżu.

Diva urwała i pomogła mi się wydostać z jej biustu, choć niekoniecznie chciałem go opuszczać. Czy śpiewała, czy nie - tam i tak było cicho. I błogo.

No, dalejhże, człowiekhu, wyjhdź z mojhego a-moll! Chrapliwym głosem powiedziała diva.

Przepszyszam najmocniej, pani operowa divo, ale co pani robi z tym koncertem w moim domu?

Podała mi wizytówkę. Andrea Andres Andreotti, usługi towarzyskie, seksualne i akompaniamenta operowe, numer telefonu. Z tyłu była wizytówka... Kastora i Polluksa. "Chcesz się pozbyć babci, ojca, żony? Błyskawicznie, tanio i bez świadków." I mój adres. To zbóje...

Przyszła pani w celu...? Pytam, a ona poprawiła doklejany pieprzyk, wyciągnęła swoją maleńką dłoń i uścisnęła moją z siłą baterii kolejowej. Wpuściłem ją do środka.

Jesthem tu, bo Kastor i Polluks powhiedzieli, żhe pan dokhtor zna się na, mrugnęła i cmoknęła, inhżynierii bhiologihcznej.

Jak widać, mówię, i wskazuję prototypowego klona Brigitte Bardot, któremu wysiadł potencjometr w lewym kolanie, więc umocowałem lewą nogę na lince pod sufitem, i włożyłem do dupy lampkę, żeby w domu było ciuteniek jaśniej. Potencjometr przyszedł pocztą i leży w kącie, klon wpadł w letarg, żarówka się przepaliła, więc Ślepnir używał jej rąk do auto-samo-kiciania po plecach, po tym jak wystarczyło małą obejmą i dwoma sterownikami dołączyć płytkę układu scalonego z przemysłowej kruszarko-betoniarki.

Staliśmy i patrzyliśmy chwilę.

Nho więc-h, panie dokhtorze, pothrzebuję, żheby pan mi pomhógł w khwesthii, ekhhehem, hhydhraulihcznej.

Hydraulicznej? A co się stało? Ma pani wycieki?

Bahrdzo śmiehszne, ha, ha. Pohtrzebuję, żheby pan zamhontował mi zawhór, żhebym mogła wyhglądać thak: I pokazuje mi zdjęcie mojego flagowego okrętu, mojego oczka w głowie, sprzedanego (w leasing) za oceanem w dwudziestomilionowym nakładzie, niezniszczalnego, odpornego na wszystko STO/klona Kim Kurvishon, który potrafił rozmawiać na każdy temat, nigdy nie mówił "nie" i którego mógł mieć każdy, kto lubił takie rzeczy. STO-Kim były częścią planu zdobycia świata, ale to inna historia.

Chce pani wyglądać czy działać jak SuperTurboObciągator?

Chhcę móhc rhaz wygląhdać tak, wskazała na siebie, a rhaz thak, i wskazała na fotkę.

Hm. To będzie kosztowało co najmniej dwanaście tysięcy, jeszcze proszę tu podpisać, tu, tu i tu, pomachałem jej przed nosem kilkoma świstkami z kredensu. Chodzi o to, że godzi się pani na modyfikacje, upowszechnianie wizerunku i nie będzie pani płakać, jak coś nie wyjdzie. Jasne?

Thak. Mham przhy sobie phieniądze.

To zapraszam na kozetkę. Proszę się rozebrać...

Dwa dni później miałem w biurze kolejną Kim Kurvishon w stroju ulicznym. Ulicznicy, czyli. Standard sprzedażowy. Dzięki, doktorze! Jak to działa?

Klika pani pstryczek w gumowym zębie i przeniesie pani świadomość do drugiego ciała. Etażetakprosta, wyjaśniłem.

Co?

To takie proste.

Aha. A ten zawór to po co? Wskazała na swoje ciało na kozetce.

A to, jakby pani chciała dokonać autodestrukcji tego ciała i pozostać kurwiszonem przez wielkie k i tylko k, nie urażając szanownej pani.

A mogę zachować głos? Pyta ona, a ja już podejrzewam, że Ślepnir będzie jadł smalec do końca tygodnia. Dlatego dwa dni bimbałem, tak jakby, a w kwadrans przeniosłem jej świadomość do zmodyfikowanego STO-Kim i przyłożyłem do brzucha zepsuty zawór, który znalazłem na podłodze.

Czemu pani od razu nie zaczęła od tego? Przecież wyszłoby taniej, mówię, i cieszę oko tym podrasowanym stworzeniem. Oryginał może sobie protestować do usranej śmierci, jej i tak już nikt nie wierzy, uśmiechnąłem się do siebie.

A, bo głupio mi było spytać... Mówi ona, i udaje, że się czerwieni, ale ten model nie potrafi. Ma za to dupę, za którą można by zaparkować słońce i godzinami szukać.

Aha, głupio jej było. Na pewno. Knuje coś. Pewnie myśli, że nie zauważyłem tej tetetki w jej torebce, że nie znalazłem w jej papierach informacji o zleceniu na moją głowę i że Kastor i Polluks to jakieś debile bez mózgu... Choć tu może się nie myliła. Rozładowałem ten jej pistolet, a w tym jej superciele zainstalowałem kilka fajnych pstryczków.

Klikam na pilocie pstryczek i zastyga. Klikam drugi i wychodzi, zdziwiona, na zewnątrz. Jeszcze dwa i klęczy na podłodze w garażu. Dzwonię do sołtysa i wyjaśniam, co i jak.

Co pan robi, doktorze? Pyta ona, a ja odpalam gierkę, wyłączam jej głos i czekam, aż wszyscy sąsiedzi tęskniący za panią Sewittz staną w kolejce przed moim garażem.

Inkasuję tłuste banknoty. Testuję soft, mówię jej i wpuszczam hordę do środka.

Trzy dni później wypuściłem świeżo upieczoną, wycieńczoną pannę Andreę, bez głosu i z gumowymi zębami, a Ślepnirowi musiałem wszczepić dodatkową wątrobę, żeby uspokoić jego protestujące jelita.

Nie, nie zjadł ciała pani Andrei... Zjadł Nysę, którą przyjechała i się rozchorował, biedaczysko. A ciało...? Je zostawiłem na pamiątkę, choć już mnie korci, żeby coś wyklepać.

A tą niedoszłą kilerkę... Chyba sobie zostawię. Zawsze to jakieś towarzystwo, nie?

Ślepnir też ją polubił, odkąd zainstalowałem jej program relaksacyjny dla psa, ale nie pytajcie mnie jaki, bo sama idea jest zabroniona w większości krajów i w Biblii.

Ale kto się dowie?

 

Aha, setny tekst, brawo ja, wesołych świąt.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 8

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (21)

  • alfonsyna 11.06.2016
    Brawo Ty za setny tekst, wesołej chanuki.
    Ślepnir natomiast bardzo przy bliższym poznaniu zyskuje, to mu zostawię 5.
  • O-Ren Ishii 12.06.2016
    Jesteś serio pojebany. Dlatego kc. I nie "brawo Ty", bo to chujowe. Dzięki, wesołych świąt też. 5.
  • Okropny 12.06.2016
    Dlaczego?
  • KarolaKorman 12.06.2016
    Wesołych piątek, piję setkę i świąt Ty :)
  • Okropny 12.06.2016
    Dzięki ;)
  • Ritha 12.06.2016
    Gratulacje z okazji sety dokhtorze Okropny, 5 poszło ;)
  • Okropny 12.06.2016
    Ajajaj
  • ausek 30.06.2016
    E... no ten tego... Mam nadzieję, że mój lekarz nie będzie maił takiej rozbudowanej wyobraźni...
  • Okropny 30.06.2016
    Yyy? Co imputujesz?
  • Canulas 26.09.2017
    No ok. Chyba już można nazwać ten zbiór w jakimś sensie kultowym. Dobry start, na wtorkowy dzień.
  • Okropny 26.09.2017
    Dzięki, man
  • „Ma za to dupę, za którą można by zaparkować słońce i godzinami szukać.” Genialne:)
    Niby wiedziałem jak piszesz ale musiałem sie znowu na Ciebie dostrajac. Trochę mi tych dialogowych myślnikiem brakuje, ale czyta się i tak lekko.
    Pzdr
  • Okropny 31.01.2018
    Dzięki, Mor. Czekałem, kiedy wrócisz ;)
  • Pytam się grzecznie, dlaczego tak mało tu komentarzy? Powinieneś być zalecany na poprawę nastroju, na receptę najlepiej ;)
  • Okropny 31.01.2018
    Maurycy Lesniewski może właśnie przez to, że na receptę ;)
  • Okropny powinieneś z NFZ podpisać kontrakt, i wszyscy beda zadowoleni :)
  • Lepsze to niż paracetamol :)
  • Okropny 31.01.2018
    Maurycy Lesniewski masz wtyki, żeby zapewnić mi plecy? :)
  • Okropny mam takie garbate plecy jak to tylko możliwe;) za to na wyspach tylko paracetamol i paracetamol... a dali by ludzom cos do poczytania to by sie tros wyzbyli, i boleści przy okazji
  • Okropny 31.01.2018
    Maurycy Lesniewski możesz zawsze polecać znajomym ;)
  • Okropny 31.01.2018
    Maurycy Lesniewski i czesto wracać

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania