Poprzednie częściPerełka cz 1

Perełka cz 11

Po czterech dniach bezczynnego siedzenia na tyłku, miałam serdecznie dosyć, jednak nadal nie wymyśliłam jak wrócić do domu. Martwiłam się o moją kochaną koteczkę i miałam nadzieję, że Laura, jedyna przyjaciółka, odkryje moją nieobecność i uzbrojona w zapasowe klucze zajrzy do mieszkania. Czymkolwiek było to miejsce, innym wymiarem, inną planetą czy też nieodkrytym do tej pory fragmentem globu, musiałam się stąd wydostać. Nie oznaczało to wcale, iż byłam źle traktowana, wręcz przeciwnie. Moją garderobę wzbogacały codziennie nowe suknie, każda w innym kolorze, a stoliczek nakrywał się regularnie smakołykami. Domownicy traktowali mnie z szacunkiem, Elisabeth usiłowała namówić do wspólnego haftowania i nigdzie nawet śladu Smoczycy Wdowy. Przesiadywanie w komnacie czy też bezsensowne włóczenie się po korytarzach przestało mi wystarczać. Po

śniadaniu, czwartego dnia postanowiłam sprawdzić, czy wolno mi opuszczać zamczysko. Postawiłam na pewność siebie, kiedy to zamaszystym krokiem ruszyłam w kierunku wyjścia. Nie rozglądałam się na boki, nie chcąc niepotrzebnie przyciągnąć niczyjej uwagi. Dębowe odrzwia, wielkie i z pozoru ciężkie, otworzyły się z zadziwiającą lekkością. Stojąc u szczytu schodów, poczułam na twarzy delikatne muśnięcia świeżego powietrza, coś jakby pocałunek na powitanie.

Wewnętrzny dziedziniec, tak jak poprzednio, pełen był zajętych swoimi sprawami ludzi. Tym razem jednak nikt nie gapił się na mnie jak gdyby na głowie wyrosły mi rogi z czekolady. Przez chwilę rozglądałam się, nie wiedząc, w którą stronę się udać, co obejrzeć w pierwszej kolejności. Wreszcie zdecydowałam się na odwiedziny w stajni. Intrygowało mnie, jak wielkie musiały być boksy przy tak olbrzymich rumakach i czy rzeczywiście wszystkie konie były tak okazałe. Nie sposób było nie trafić gdy już na odległość stu metrów, słychać było radosne rżenie. Budynek był spory, jednak nie tak jak się tego spodziewałam.

Nim udało mi się wejść do środka, moich uszu doleciał bardzo intrygujący dzwięk. Szczekanie, niby nic nadzwyczajnego, przecież można się było spodziewać, że tu również występują psy. To jednak brzmiało jak gdyby do pyska poirytowanego Reksia ktoś podstawił megafon i podłączył kolumny. A przecież nie mieli tu nawet elektryczności. Do wściekłego jazgotu dołączył inny, niezadowolony męski głos.

- Odsuń się, ty przeklęty bydlaku, bo żreć nie dostaniesz – Facet starał się przekrzyczeć ujadanie psa.

Przesuwając się wzdłuż ściany stajni dotarłam na jej tyły. Do budy, wielkości pokoju w moim starym mieszkaniu, za pomocą grubaśnych łańcuchów, uwiązane było zwierze. Pies, o czarnej jak heban, zjeżonej na karku sierści i wyszczerzonych zębach, wpatrywał się w człowieka w szarym przyodziewku, chyba stajennego. Mężczyzna za pomocą wideł próbował odgonić zwierzę od nienapełnionej jeszcze miski, ten jednak nie chciał cofnąć się nawet o krok. Wokoło, luzem, biegało kilka innych psów, ale temu olbrzymowi nie sięgały nawet do podbrzusza. Zafascynowana, nie mogłam się powstrzymać, by nie podejść bliżej. Wpatrywałam się w bestię szeroko otwartymi oczami. Pies spojrzał na mnie przelotnie, po czym skoncentrował na powrót całą swoją uwagę na mężczyżnie, z którym widocznie miał na pieńku.

- Niech panienka nie podchodzi – przestrzegł mnie człowiek, a ja skinęłam na zgodę głową.

- Czy to normalne, żeby pies był taki duży? - zapytałam zaciekawiona.

Stajenny popatrzył na mnie, zdziwiony pytaniem. Po chwili jednak w jego oczach błysnęło zrozumienie. Rozpoznał we mnie obcą przybłędę.

- Normalnie to nie, panienko. Tylko ten jeden nam się taki przytrafił. Gdyby to ode mnie zależało, już dawno bym się bydlęcia pozbył. Pożytku z tego żadnego i tylko roboty mam więcej. Ale pani się uparła, żeby trzymać – Na pożegnanie wzruszył tylko ramionami i pozostawiając miskę pustą, odszedł do swoich obowiązków.

Ja zostałam. Pies wreszcie zwrócił na mnie uwagę, przyszpilając niemal, świdrującym spojrzeniem brązowych ślepi. Był fascynujący i piękny.

- No i co kolego, nie dałeś się nakarmić? -przemówiłam doń łagodnie, na co on tylko na powrót odsłonił zębiska i zawarczał gardłowo – Jesteś nietowarzyski, prawdziwy z ciebie potwór.

Nie znałam jego imienia, dlatego postanowiłam, że zostanę przy mianie, które pierwsze przyszło mi do głowy. Obiekt mojej chorej fascynacji dostał imię Potwór.

Średnia ocena: 4.9  Głosów: 13

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (14)

  • Angela 01.11.2015
    Przepraszam, mój komputer uparł się nie wstawiać "z z kreską" : (
  • Katerina 01.11.2015
    Uwielbiam Potwora :) 5
  • Angela 01.11.2015
    Dziękuję Katerina : *
  • Anonim 01.11.2015
    "musiałam z tond się wydostać" - stąd
    "otworzyły się, z zadziwiającą lekkością" - przecinek nie jest potrzebny
    "że zostanę przy mianie(przecinek) które pierwsze przyszło"

    Angela od razu przypomniała mi się taka stara bajka Clifford :D Taki ogromny czerwony pies w niej był i tak polubiłam tego psiaka, że czekałam na moment, gdy ujrzę go w jakimś opowiadaniu! Cudownie, jestem zachwycona tym stworzeniem, oczarowana.
    Nala coraz bardziej przypomina mi osobę o niezwykłym spokoju, z każdym rozdziałem upodobnia się do takiej księżniczki, może to wina domysłów, a może Nala jest jakąś naprawdę jakąś zaginioną księżniczką? Zaciekawiasz coraz bardziej, świat stworzony przez ciebie wydaje się być królestwem w bajkach.
  • Angela 01.11.2015
    Dziękuję Elfria, błędy rzecz jasna poprawione. Potwór raczej nie jest pieskiem z bajki, jak samo imię wskazuje : )
    Co do Nali, hmmm, to się dopiero okaże : )
  • KarolaKorman 01.11.2015
    ,,- Normanie to nie, '' - normalnie
    Mnie też przypomniał się Clifford :)
    Jestem ciekawa czy zaprzyjaźni się z Nalą ten olbrzym :) Zostawiam 5 :)
  • Angela 01.11.2015
    Podziękował : ) Nawiasem mówiąc, czy tylko ja nie oglądałam tej bajki? Zagubione "l" wstawione : D
  • Marzycielka29 02.11.2015
    Za poprzednie części dałam 5. Ta historia jest świetna, momentami tak zabawna, że śmieję się sama do ekranu komputera jak głupia ;p 5
  • wolfie 02.11.2015
    Nie mogę się już doczekać kolejnej części Twojego opowiadania. Ciekawe, jaką rolę będzie miał w tym wszystkim Potwór. Zostawiam 5 :)
  • Lucinda 02.11.2015
    Bardzo przyjemnie opowiedziane, ciekawa jestem, co jeszcze wymyślisz:)
    ,,miałam nadzieję, że Laura, jedyna przyjaciółka odkryje moją nieobecność i uzbrojona w zapasowe klucze, zajrzy do mieszkania" - w tym zdaniu ,,jedyna przyjaciółka" potraktowałabym jako zdanie wtrącone, a więc dałabym po tym przecinek, za to ten ostatni przecinek nie jest potrzebny, bo zdanie od spójnika ,,i" jest proste z jednym orzeczeniem, nie ma też więcej niż jednego określeń, które oddziela się przecinkiem. Nie widzę więc żadnego powodu;
    ,,inną planetą, czy też nieodkrytym do tej pory fragmentem globu, musiałam stąd się wydostać" - przed ,,czy" nie powinno być przecinka i w drugiej części zdania zmieniłabym szyk na ,,musiałam się stąd wydostać". Nie powiem czy Twój jest błędny, bo zwyczajnie się na tym nie znam i zawsze mam wątpliwości, ale według mnie jest mniej naturalny;
    ,,Przesiadywanie w komnacie, czy też bezsensowne włóczenie się po korytarzach, przestało mi wystarczać" - tu nie stawiałabym żadnego z tych przecinków, pierwszego - bo przed ,,czy" nie stawia się przecinka (choć sama chyba niestety nie zawsze się do tego stosowałam), a drugiego - tak jak w pierwszym przykładzie z tym ostatnim przecinkiem;
    ,,kiedy to zamaszystym krokiem, ruszyłam w kierunku wyjścia." - bez przecinka (zdanie proste);
    ,,nikt nie gapił się na mnie, jak gdyby na głowie wyrosły mi rogi z czekolady" - nie powinno być tu przecinka, ponieważ ,,jak gdyby" łączy tu dwie części porównania;
    ,,i czy rzeczywiście wszystkie konie, były tak okazałe" - bez przecinka (bo zdanie jest proste);
    ,, gdy już na odległość stu metrów, słychać było radosne rżenie" - to samo co wyżej (bez przecinka);
    ,,To jednak brzmiało, jak gdyby do pyska poirytowanego Reksia ktoś podstawił megafon i podłączył kolumny" - to samo co trzy przykłady wcześniej (z porównaniem) - bez przecinka. Swoją drogą bardzo fajne porównanie:);
    ,,Pies, o czarnej jak heban, zjeżonej na karku sierści i wyszczerzonych zębach, wpatrywał się w człowieka, w szarym przyodziewku, chyba stajennego." - nie powinno być przecinka po ,,człowieka";
    ,,Mężczyzna za pomocą wideł próbował odgonić zwierze, od nienapełnionej jeszcze miski" - bez przecinka i ,,zwierzę", oprócz tego zdania było jeszcze jedno, gdzie w tym samym słowie brakowało ogonka;
    ,,W około, luzem, biegało kilka innych psów" - ,,wokoło" i w sumie nie wydaje mi się, aby te przecinki były potrzebne.
    Hmmm... zanim zaczęłam uzasadniać te błędy, komentarz był chyba ze dwa razy krótszy :D Nie będę więc już przedłużać i po prostu dam 5:) No i czekam na następną część:)
  • Angela 02.11.2015
    Marzycielko, Wolfie, serdecznie dziękuję za odwiedziny : ***
  • Angela 02.11.2015
    Lucinda, jesteś kochana. Błędy jak zwykle poprawione : ***
  • Rasia 18.11.2015
    Tutaj z kolei akcja znowu zwolniła i rozdział podobał mi się mniej. Zostawiam więc 4, bo brakowało mi jakichś szczegółów i pikantnych momentow. Co nie znaczy oczywiście, że opowiadanie jest złe. Podoba mi się jednak dostrzeglam tu jakichs lekki spadek formy.
  • Shiroi Ōkami 06.05.2016
    Potwór będzie słodziakiem coś tak czuję ;D

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania