Perełka cz 15
Wszystkich czytających przepraszam za opóźnienie, spowodowane brakiem czasu na cokolwiek.
Jednocześnie serdecznie dziękuję wszystkim, którzy tak długo przy mnie wytrwali. Jesteście moją siłą : )
Ognisty płyn palił gardło, ale gdy już przedostał się do żołądka, poczułam dające pociechę ciepło. Odgłosy chłosty dochodziły teraz do mnie jakby z odległości, przytłumione lekko, przez krążącą w moich żyłach krew i alkohol. Chcąc odgrodzić się jeszcze bardziej od rzeczywistości, zanim butelka została mi odebrana, pociągnęłam kolejny, solidny łyk.
- Wystarczy, Pani – Mężczyzna wyrwał mi piersiówkę i ukrył w kieszeni kurtki, zupełnie nieczuły na tęskne spojrzenia, jakie posyłałam za przedmiotem.
Zadziwiające, jak taka mała ilość, w tak szybkim czasie, mogła uderzyć mi do głowy.
Chyba że …, butelka zawierała nie tylko alkohol. Narkotyki?
- Co to było? - Schwyciłam czarnowłosego za ramię, na tyle mocno, na ile pozwalał mój obecny stan i spróbowałam skoncentrować na jego twarzy rozmazujące się spojrzenie.
- Jesteś w szoku, Pani – powiedział cicho. – Odprowadzę cię do powozu, tam odpoczniesz nieco i wszystko będzie dobrze. Tylko pierwsza chłosta robi na człowieku takie wrażenie.
Potrząsnęłam głową, by myśli jakoś się w niej poukładały, efekt niestety był dość mizerny.
Pierwsza chłosta? Jeśli myślał, że jeszcze kiedyś wezmę udział w czymś takim, świadczyło niezbicie, że musiał upaść na głowę z któregoś z tych olbrzymich wierzchowców.
- Map, poinformuj Panią, że lady Nala źle się poczuła – rzucił polecenie, a jeden z żołnierzy natychmiast ruszył, by je wykonać.
Chwilę później siedziałam już na wyścielanej ławie, a mężczyzna okrywał mnie lekkim kocem. Czułam się dziwnie, ten stan bardzo mi się nie podobał. Wsparłam głowę o poduszki i przyglądałam się krzątającemu się wokół człowiekowi, nie do końca mogąc zrozumieć jego zachowanie. Żaden inny żołnierz nie przejmował się tym, że stojąc w tłumie, za moment zwrócę własny żołądek, tylko on, co oczywiście poczytywało mu się na plus. Na minus zaś, napojenie mnie tym specyfikiem, po którym czułam się trochę jak po narkozie, wyprana z chęci podejmowania jakichkolwiek działań, jak choćby uniesienia ręki.
Głupia, odezwał się wewnętrzny głos, choć i on był jakiś bardziej niemrawy, przecież do gardła ci tego na siłę nie wlewał. Sama chciałaś. Niby tak, musiałam przyznać ze wstydem. Chciałam zapytać żołnierza o jego imię, bo nawet nie wiedziałam jak się do niego zwracać, ale otwieranie ust przychodziło mi z coraz większym trudem. Świat dookoła wirował w coraz szybszym, obłąkańczym tempie, więc mocno zacisnęłam powieki by tego nie widzieć.
Leżałam na niewielkiej polanie pośrodku lasu, rozkoszując się ciepłymi promieniami słońca, leniwie muskającymi odsłonięte fragmenty ciała. Wciągałam głęboko w płuca zapach świeżej trawy i jakichś słodko pachnących, nieznanych kwiatków. Smakowałam w głowie słowo, które najlepiej, na chwilę obecną, oddawało mój stan. Błogość. Nie chciałam się zastanawiać, skąd się tu wzięłam, po prostu byłam. Co jakiś czas, pod błękitnym baldachimem nieba, upstrzonym lekkimi jak wata cukrowa obłoczkami, grupkami lub w pojedynkę przelatywały ptaki. Odrobinę zazdrościłam tym skrzydlatym wędrowcom, jakby to cudnie było ot tak wzbić się w przestworza, rozmarzyłam się. Jeden z ptaków wyraźnie zniżył lot i wydawał się krążyć leniwie nad moją głową. Miałam wrażenie że jego pióra skrzą się złociście, jest też sporo większy od pozostałych, bardziej dumny, majestatyczny. Przypominał sokoła, widzianego kiedyś na pokazie sokolnictwa. Nie mogłam przestać się w niego wpatrywać, był piękny. Wiedziałam, że nie zaatakuje, nie wyglądałam przecież na królika, był zwyczajnie ciekawy mnie, tak jak ja jego. Uniosłam się odrobinę, wsparta na łokciach, gdy z ponad drzew otaczających polankę wystrzelił ciemny kształt. Kolejny sokół, tym razem o czarnych piórach, z przeraźliwym wizgiem rzucił się na tego pierwszego. Sczepiły się z sobą szponami, a na ziemię poleciało złote i czarne pierze. Pewnie jeden z nich bronił swojego terytorium, pomyślałam.
- Oj, ci młodzi, porywczy, nic w ten sposób nie załatwią – Niemalże wyskoczyłam ze skóry, słysząc obok kobiecy łagodny głos.
Poderwałam się na nogi i spojrzałam z góry na umoszczoną na trawie nieopodal starszą kobietę. Jakim cudem podkradła się tak blisko, zupełnie niezauważona?
- O kim pani mówi? - zapytałam, wpatrując się w jej twarz i rozpoznając staruszkę z chatki.
Za odpowiedz musiało wystarczyć spojrzenie w niebo oraz lekki pobłażliwy uśmiech, jak gdyby obserwowała bawiące się dzieci, a nie parę drapieżników.
Komentarze (15)
,,Wystarczy (przecinek) Pani ";
,,spróbowałam skoncentrować na jego twarzy, rozmazujące się spojrzenie" - bez przecinka;
,,Jesteś w szoku (przecinek) Pani ";
,,tam odpoczniesz nieco, i wszystko będzie dobrze" - przed ,,i" nie stawia się przecinka;
,,musiał upaść na głowę, z któregoś z tych olbrzymich wierzchowców" - bez przecinka;
,,ruszył (przecinek) by je wykonać";
,,przyglądałam się, krzątającemu się wokół człowiekowi" - bez przecinka;
,,Niby tak, musiałam uznać ze wstydem" - tu właściwie sugestia, według mnie lepiej by pasowało ,,przyznać" niż ,,uznać";
,,Świat dookoła wirował, w coraz szybszym, obłońkańczym tempie, więc mocno zacisnęłam powieki (przecinek) by tego nie widzieć." - bez pierwszego przecinka i ,,obłąkańczym";
,,Wciągałam głęboko w puca zapach " - ,,płuca";
,,słowo, które najlepiej, na chwilę obecną oddawało mój stan" - bez drugiego przecinka;
,,Nie chciałam się zastanawiać (przecinek) skąd się tu wzięłam";
,,grupkami, lub w pojedynkę przelatywały ptaki" - przed ,,lub" nie stawia się przecinka;
,,Miałam wrażenie (przecinek) że jego pióra skrzą się złociście";
,,Wiedziałam (przecinek) że nie zaatakuje";
,,Oj (przecinek) ci młodzi";
,,Poderwałam się na nogi i spojrzałam z góry, na umoszczoną na trawie nieopodal, starszą kobietę" - tu w sumie nie stawiałabym przecinków, nie są potrzebne;
,,Jakim cudem podkradła się tak blisko, zupełnie nie zauważona?" - bez przecinka i ,,niezauważona" (,,nie" z przymiotnikami pisze się łącznie);
,,zapytałam (przecinek) wpatrując się w jej twarz ";
,,Za odpowiedz musiało wystarczyć spojrzenie w niebo, oraz lekki pobłażliwy uśmiech" - ,,odpowiedź" i przed ,,oraz" nie stawia się przecinka. 5:)
Jednocześnie się cieszę, że pomimo tego nadal czytasz moje opowiadanie : )***
Cieszę się, że dziś udało mi się uchwycić niemal w locie Twoje opowiadanie i nie jestem na szarym końcu z komentarzem. Czytałam jeszcze gorące, pachnące drukiem, jak nowa gazeta. Ufff, ale Ci naściemniałam. Nie czułam ani druku, ani tych słodko pachnących kwiatów, a je chciałabym poczuć. Jak zawsze super. Opis nieba był smaczny, 5 :)
w głowach. Cieszę się że nadal Czytasz, to wiele dla mnie znaczy : )*
"- Jesteś w szoku, Pani – powiedział cicho" - kropeczka na końcu
"które najlepiej, na chwilę obecną oddawało" - po "obecną" dałabym przecinek, bo to wygląda raczej na wtrącenie ;)
"jakby to cudnie było od tak wzbić" - ot tak*
"a na ziemie poleciało" - ziemię*
Rzeczywiście, bardzo dobrze wyszły Ci w tej części opisy. Ta końcówka poza samą bitwą ptaków mogłaby uchodzić za taką sielankową wręcz. Cieszę się, że znów na bieżąco mogę czytać Twoje opowiadanie :D Zostawiam 4,5 czyli 5 :)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania