Perełka cz 26
Chyba przysnęłam, bo kiedy po raz kolejny wyjrzałam przez okno, niebo na zachodzie barwiło się złotem i różem, nasuwając wspomnienie kisielowatej mazi, która wessała mnie w moim świecie, a wypluła w tym. Na tym tle majaczyły bieluteńkie wieże jakiegoś zamku. Gdybym tylko miała aparat, z rozkoszą sfotografowałabym ten zachwycający widok.
– Już dojeżdżamy – poinformowała mnie Elisabeth, całkowicie rozbudzona.
Dopiero teraz zaczęłam czuć lekkie podenerwowanie, choć przyjaciółka wielokrotnie opowiadała mi, jak mniej więcej ma to wszystko wyglądać, nadal nie byłam pewna, czy sprostam wymogom etykiety.
Powóz podskakiwał lekko na wybrukowanej kocimi łbami drodze, a wraz z nim mój biedny żołądek unosił się niemal do gardła. Moje uczucia musiały być widoczne w spojrzeniu, bo Elisabeth pochyliła się do przodu i mocno ujęła moją rękę.
– Będzie dobrze. – Starała się dodać mi otuchy. – Zobaczysz, wszyscy będą tobą zachwyceni, a jeśli pojawią się jakieś problemy, ja i Trojan na pewno ci pomożemy.
– Wolałabym, żeby pomoc nie była potrzebna, ale dziękuję – westchnęłam.
– Dasz sobie radę, będziesz jak powiew świeżego powietrza w tych starych murach.
A jeśli mieszkańcy zamku wolą powierze odrobinę mniej świeże, jeśli preferują takie bardziej zbutwiałe? Na tę myśl lekko skrzywiłam się w duchu, ale nie powiedziałam ani słowa. Nie wyglądałam już nawet przez okno, czując, że widok budowli jeszcze bardziej by mnie onieśmielił. Byłam tchórzem.
Koła stanęły wreszcie, a ubrany w złotą liberię lokaj otworzył drzwiczki i pomógł nam wysiąść na oświetlony setkami pochodni dziedziniec.
– Zapraszam za mną. – Skłonił się lekko. – Zaprowadzę lady do przydzielonych komnat, gdzie za chwilkę dostarczone zostaną bagaże.
Na lekko zesztywniałych nogach ruszyłyśmy za nim przez wrota ozdobione herbem złotego sokoła w locie. Nie miałam czasu, by bliżej mu się przyjrzeć, ale wydawał mi się dziwnie znajomy.
Miałam nadzieję, że nie zostaniemy rozdzielone, jednak stało się inaczej. Nasze komnaty nie znajdowały się nawet obok siebie, dzielił je długi, kręty korytarz. Pokoik, choć niewielki, zachwycał swą urodą. Na szczególną uwagę zasługiwały malowidła na suficie przedstawiające bajkowy ogród w letnim rozkwicie. Obok stojącego na podwyższeniu łóżka znajdowały się niewielkie drzwi prowadzące pewnie do łazienki.
– Przyjęcie odbędzie się za godzinę – oznajmił służący i cicho zamknął za sobą drzwi.
Czasu było naprawdę niewiele, mając nadzieję, że kufry dotrą za chwilę, pognałam się odświeżyć. Pośpiech i pusty żołądek wywoływały u mnie uczucie irytacji, którego nie złagodziło nawet kilka przekleństw wypowiedzianych pod nosem.
Włosy w miękkich falach opadały mi na plecy, a granatowa suknia haftowana w setki migoczących gwiazdek lekko opływała ciało. Nie mogłam zaprzeczyć, że kiedy zapinałam na szyi platynową obróżkę dopełniającą całości, czułam się naprawdę atrakcyjna.
Czekałam, aż ktoś po mnie przyjdzie, by zaprowadzić na miejsce. Kiedy jednak drzwi się otworzyły, zamiast oczekiwanego służącego zobaczyłam Olafa.
Na mój widok jego oczy rozszerzyły się, nie było w nich jednak oczekiwanego uznania, a czysta groza połączona z niedowierzaniem. Zachwiał się lekko, po chwili jednak już pewnym krokiem ruszył w moją stronę i jednym szarpnięciem zerwał mi z szyi naszyjnik. Oniemiała wpatrywałam się, gdy rozrywał w rękach delikatne spoiwa.
– Zwariowałeś? – pisnęłam, kiedy z ozdoby pozostały jedynie strzępy.
Mężczyzna z nienawiścią spojrzał po raz ostatni na resztki obroży, później zaskakując mnie ostatecznie, padł przede mną na kolana.
– Panienko, wybaczcie mi moją głupotę – wydusił.
Komentarze (16)
dosyć niewiele. Wszystko wyjaśni się w następnym rozdziale, ale Masz sporo racji : )
Dziękuję za komentarz : )
"A jeśli mieszkańcy zamku wolą powierzę odrobinę mniej świeże" - powietrze*
"Na lekko zesztywniałych nogach ruszyłyśmy za nim przez wrota ozdobione herbem złotego sokoła w locie." - bez przecinka. Rozumiem, że take dłuższe zdania aż prosiłyby się o przecinek, ale jest on zbędny :)
"Pokoik, choć niewielki zachwycał swą urodą" - tutaj ten przecinek może pozostać, ale do niego dołącza jeszcze jeden po "niewielki", żeby wyszło wtrącenie.
"Na szczególną uwagę zasługiwały malowidła na suficie, przedstawiające bajkowy ogród w letnim rozkwicie. Obok stojącego na podwyższeniu łóżka znajdowały się niewielkie drzwi, prowadzące pewnie do łazienki." - oba przecinki zbędne
"Na mój widok, jego oczy rozszerzyły się" - bez przecinka, tutaj nie może być wtrącenia, bo zdanie przed nim i po nim musi się logicznie łączyć
"później zszokowując mnie ostatecznie padł przede mną na kolana." - hm... raczej nie ma takiego słowa, jak "zszokowując", raczej "zaskakując". I przecinek po "ostatecznie"
Bardzo podoba mi się to ostatnie zdanie. Na szczęście nie muszę się bardzo długo głowić, co też wymyśliłaś (choć może to niedobrze), bo już wstawiłaś kolejną część. Wielce podobają mi się Twoje opisy, dobra robota. Zostawiam 5 :)
Piękny rozdział, wciągający. Oczami wyobraźni prześledziłam dziedziniec pełen pochodni oraz piękno Nali, która prezentowała się w tej sukni ! Te migoczące fragmenty najbardziej zapadły mi w pamięć, przypominała mi kopciuszka. A potem, jak przyszedł Olaf i zobaczyłam, jak nagle zrywa naszyjnik. Oniemiałam – dlaczego? Na co? Po co? Zupełnie mnie zaskoczyłaś, choć potem użyłaś słowa „obroża”, co dało mi trochę do myślenia, zobaczymy czy moje myśli idą dobrym tropem.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania