Perełka cz 27
– Co ty wyprawiasz? – pisnęłam jak mysz, starając się wyrwać rękę, którą ścisnął tak mocno, że prawie połamał mi palce.
Patrzyłam na jego pochyloną głowę i starałam się dojść do ładu z uczuciami. Złość na żołnierza, zaskoczenie jego zachowaniem i uczucie straty, wszystko to mieszało się we mnie. Widziałam, jak plecy Olafa unoszą się i opadają, poruszane ciężkim oddechem jak po długim biegu.
– Panienko, wybaczcie mi moją głupotę – powtórzył raz jeszcze. – Ja byłem pewien, że nasza pani nigdy nie uknułaby tak nikczemnego planu. Surowa i twarda, ale nie podstępna. Postawiłbym za to własne życie, dziś żarłyby mnie robaki, ale to nic. Gorzej, że sam cię tu przywiozłem, Panienko.
A więc jednak, pomyślałam absolutnie niezadowolona z tego, że miałam rację. Po plecach przeszedł mnie zimny dreszcz.
– Wstań i wyjaśnij mi wszystko. – Pociągnęłam go w górę i nasze oczy przez moment znajdowały się na jednym poziomie. Po chwili jednak odwróciłam wzrok, by zerknąć na drzwi. – Za chwilę rozpoczyna się bal, więc się pospiesz, nim przyślą po mnie służącego.
– Nie przyślą, to ja miałem Panienkę przyprowadzić. Stanąłem w drzwiach i zobaczyłem to. – Nadepnął butem leżący na podłodze kawałek kruszcu.
– I tak ci się nie spodobał naszyjnik, że za jego szpetotę postanowiłeś go ukarać i zniszczyć? – Ironiczne słowa same cisnęły mi się do ust.
– Panienko, naprawdę nie wiesz, co znaczy założenie takiego naszyjnika? – Ni to spytał, ni westchnął, a mnie pozostało tylko przecząco pokręcić głową.
– Kobieta, która założy taką ozdobę i pokaże się w niej publicznie, informuje wszem i wobec, że jest czyjąś własnością. W twoim przypadku Panienko, samego władcy Efr. Kamienie w tym naszyjniku są własnością Króla.
– Coś jak numerek przy psiej obroży. – Nie zdawałam sobie sprawy, że wypowiedziałam te słowa na głos, do momentu, kiedy Olaf spojrzał na mnie pytająco. – Nieważne. A więc na balu sama miałam poinformować wszystkich, że jestem...
– Niewolnicą. – Z goryczą w głosie powiedział to, co mnie samej nie chciało przejść przez gardło.
Kilkakrotnie przespacerowałam się po pokoju, furkocząc fałdami sukni w niewielkiej przestrzeni, a żołnierz nie spuszczał ze mnie czujnego spojrzenia. Nie wiedziałam, czy obawiał się, że zemdleje, czy spróbuję uciec, wyskakując przez okno.
– Może Panienka usiądzie? – zaproponował, odsuwając od stolika krzesło.
Domyślałam się, jak bardzo musiał czuć się winny. Oczyma wyobraźni widziałam, jak jego ramiona oplatają kolczaste pnącza gorzkiego rozczarowania, spowodowanego podstępem Pani, której do tej pory pozostawał ślepo wierny. Teraz nie miałam czasu, by się nad nim litować, musiałam jakoś wybrnąć z tej sytuacji.
Mężczyzna kilkukrotnie usiłował coś powiedzieć, kiedy jednak spoglądałam na niego groźnie, zamykał usta.
– Balu raczej nie uda mi się uniknąć – mamrotałam pod nosem. – Obroża już nie istnieje i nikt się nie dowie, że miałam być prezentem. Będę jedynie kolejną kobietą w tłumie przybyłych gości. Przyjaciółką lady Elisabeth. Przeżyję jakoś tę wizytę w stolicy, a w drodze powrotnej pomożesz mi przy ucieczce. Jesteś mi to winien. – Spojrzałam na niego groźnie.
I tym razem jego zachowanie zupełnie mnie zaskoczyło. Rysy mu się wygładziły, a oczy rozbłysły.
– Miałem zaproponować dokładnie taki sam plan, gdyby panienka pozwoliła mi mówić.
Komentarze (14)
"Za chwile rozpoczyna się bal" - chwilę*
"T twoim przypadku Panienko, samego władcy Efr" - tutaj miało być chyba "W twoim"* i przecinek przed "Panienko", bo to wtrącenie
"Z goryczom w głosie powiedział to" - goryczą*
"co mnie samej nie chciało przejść mi przez gardło." - bez "mi"
A więc jednak! Świetnie pomyślane. Ach, te kobiety nigdy nie dadzą dojść do słowa. A jak już dadzą, to zaprzeczą i zaraz powtórzą to samo jako własny pomysł :D Gratuluję, bo i błędów już popełniasz znacznie mniej niż przy pierwszych rozdziałach, aż miło na to spoglądać. Zostawiam 5 :)
Ci się podobało : )
Dziękuję za komentarz : )
,,czy obawiał się, że zemdleje" - "zemdleję". Zostawiam 5 :)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania