Perełka cz 31
Kiedy zostałam sama, poczułam, jak zmęczenie okrywa mi ramiona niby ciężki płaszcz. Na komodzie i stoliku przy łóżku stały świeczniki z zapalonymi świecami pozostawione pewnie przez służbę. To miło z ich strony, pomyślałam, tłumiąc ziewnięcie. Zsunęłam, a właściwie skopałam z nóg pantofelki i rozpoczęłam mozolny proces pozbywania się balowej garderoby. Zdobiony pas, wierzchnia suknia, jedna halka, druga, trzecia, wszystko to lądowało na rosnącym stosie, aż zostałam jedynie w cienkiej koszuli.
Rozczesywałam właśnie włosy, gdy w mojej głowie zadźwięczał mały dzwoneczek. Chwila, moment, a naszyjnik? Biegiem rzuciłam się w kierunku rzeźbionej skrzyni na ubrania. Uklęknęłam i rozgarnęłam dłońmi sztuki odzieży, by dokopać się do szkatułki, która na szczęście była na miejscu, zawinięta w zieloną suknię do konnej jazdy. Uchyliłam wieczko, by przyjrzeć się zniszczonej obroży. Taki piękny przedmiot, o tak uwłaczającym kobiecie znaczeniu. Dobrze, chociaż, że mężczyźni tutaj nie tatuują swoich wybranek jak bydło, uśmiechnęłam się krzywo w przypływie wisielczego humoru. Ukryłam z powrotem ozdobę i poczłapałam do łóżka, chłodna pościel pachniała przyjemnie jakimś nieznanym mi kwieciem.
Zasnęłam w mgnieniu oka.
Znowu znajdowałam się na łące, a nad moją głową zataczał kręgi złoty sokół. Promienie słońca tańczyły w jego piórach, jeszcze bardziej uwydatniając całe jego piękno i majestat. Powoli obniżał lot, kierując się w moją stronę, tak że po chwili dostrzegłam granat w okrągłych ptasich oczach. Nie, to przecież niemożliwe, pomyślałam wstrząśnięta. Skrzydlaty drapieżca wydał z siebie ostry pisk i ruszył ku ziemi. Nim jednak dopadły mnie jego szpony, pojawił się drugi ptak, całkowicie czarny i tak jak w poprzednim śnie zwarł się z przeciwnikiem w morderczym tańcu. Tym razem jednak na polanie byłam sama, żadna starsza kobieta nie wyłoniła się z lasu. Do cholery, pozabijają się, pomyślałam, gdy pierwszy szok minął. Udało mi się znaleźć kij i tak uzbrojona ruszyłam w stronę walczących, gotowa ich rozdzielić.
Ze snu wyrwał mnie straszliwy hałas dochodzący z korytarza. Ktoś biegł, ktoś inny krzyczał i przeklinał, po chwili jednak moich uszu dobiegło basowe szczeknięcie, którego nie pomyliłabym z żadnym innym. Potworowi znudziła się widocznie psiarnia i postanowił przenieść się do pałacu. Zerwałam się z łóżka. Jeszcze mu coś zrobią, bałam się, wybiegając na korytarz i już po chwili leżałam na ziemi przyciśnięta przez olbrzymie włochate cielsko.
– Porąbało cię – stwierdziłam, z czułością tarmosząc sierść ulubieńca.
Zanim wygramoliłam się z czułych objęć zwierzaka, na korytarzu zaroiło się od ludzi króla.
Dwaj uzbrojeni w miecze żołnierze wystąpili z tumu, gotowi chyba ratować damę w opresji.
– Ani się ważcie – rzuciłam z całą godnością i majestatem, na jaki mogłam się zdobyć, odziana jedynie w prześwitującą koszulkę.
Przystanęli, widocznie niepewni mojej pozycji na dworze. Spośród gapiów wysunął się jeszcze jeden człowiek, tęgi mężczyzna w białym fartuchu, najpewniej dworski kucharz. Skłonił się uniżenie, po czym przemówił.
– Pani, to zwierze wdarło się do zamku i zdemolowało kuchnię. Wyżarło połowę tego, co już zdążyłem przygotować na śniadanie dla gości. – W głosie mężczyzny słychać było tłumiony płacz.
Przelotnie spojrzałam na psa, ten jednak nie wykazywał najmniejszych oznak skruchy, a mnie zachciało się śmiać.
– Trzeba było dobrze zamknąć drzwi – oznajmiłam. Oczywiście było mi żal kucharza, jednak lojalność względem przyjaciela była na pierwszym miejscu. Obawiałam się, że gdybym im pozwoliła, na śniadanie zaserwowano by pieczeń z psa.
– Ale ten, ten... – Biedaczysko widocznie nie mógł znaleźć dość obraźliwego określenia.
– Potwór – podpowiedziałam usłużnie, a wspomniany zamerdał radośnie ogonem. – Jest mój i tej nocy zostanie w mojej sypialni.
Komentarze (18)
"z zapalonymi świecami, pozostawione pewnie przez służbę." - bez przecinka
"pachniała przyjemnie, jakimś nieznanym mi kwieciem." - bez przecinka
"tak, że po chwili dostrzegłam" - bez przecinka
"dobiegł basowe szczeknięcie" - dobiegło*
"odziana jedyni w prześwitującą koszulkę." - jedynie*
"Jest mój, i tej nocy zostanie w mojej sypialni." - bez przecinka
O, tutaj znacznie lepiej. Bardzo fajny rozdział, pocieszny jest ten piecho :D Bardzo mi się podoba postawa Nali w niektórych sytuacjach. Jest taka bojowa, kiedy wie, czego chce. Zostawiam 5 i czekam na więcej :))
A zwierzak wzorowany jest na psie sąsiadki : )
I tak, pies jest cudowny, przyjacielski i wielgachny, i choć wabi się Dragon jego pani nazywa go
pieszczotliwie Potworem : )
także twory porzucone i nieudane, na których nabierałam wprawy.
Pod tym rozdziałem dziękuję Ci za wszystkie przemiłe komentarze : )
wróżki, Lucinde i Rasie, które poprawiają moje błędy : )
,,Dobrze, chociaż, że mężczyźni tutaj nie tatuują" - ja bym to napisała bez pierwszego przecinka;
,,żołnierze wystąpili z tumu" - "z tłumu";
,,Pani, to zwierze wdarło się do zamku" - "zwierzę". 5 :)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania