Perełka cz 5
Ciemnowłosy, cały czas trzymając mnie za ramię, drugą rękę wyciągnął w kierunku mojej dłoni, mocno zaciśniętej na połach peleryny. Obrócił ją wnętrzem do góry i lekko przejechał koniuszkami palców po miękkiej skórze. Gdybym już nie udawała niemej, to właśnie teraz odebrało by mi mowę. Z uwagą spojrzałam mu w twarz. W czarnych, bezdennych niczym studnie oczach, przez moment migotały ogniki zdumienia i czegoś jeszcze, czego nie potrafiłam zrozumieć. Czyżby rozczarowanie?
- Jesteście damą, Pani – raczej stwierdził niż zapytał.
Już po sekundzie zrozumiałam, o co mu chodzi. Moje dłonie, jasne i delikatne, bez śladów odcisków, świadczących o ciężkiej fizycznej pracy. W tym miejscu możliwe, traktowane jako przejaw statusu społecznego, w moim, symbol lenistwa i niechęci do fizycznego wysiłku.
- Idziecie? - zawołał blondynek, obracając się przez ramię i drepcząc za swą panią.
Droga przez miękki piasek była przyjemna, problemy zaczęły się tam, gdzie kończyła się plaża, a zaczynała leśna ścieżka. Nie zawsze udawało mi się uniknąć bosą stopą wystających
z ziemi korzeni i drobnych kamyków. Dyskretnie rozglądałam się po otaczającej nas zieleni. Miejsce urzekało wręcz swoją urodą. Byłam pewna że nigdy wcześniej nie widziałam drzew obsypanych wielkimi kwiatami żonkili ani konwaliowych krzewów. Gdzieś w oddali radosne trele wyśpiewywał jakiś ptaszek. Ciekawe co jeszcze mogło mnie tu spotkać, niemal drżałam z ekscytacji. Do tej pory jedynymi przygodami jakie przeżyłam były te, które umieściłam na kartach swoich powieści. Opisywane weń kobiety obdarowywałam wszystkimi cechami, które tak bardzo podziwiałam, a których niestety nie posiadałam. Teraz miałam szansę przeżycia czegoś niezwykłego. Ścieżka prowadziła do niewielkiej polanki, gdzie pasły się trzy konie. Na widok zwierząt stanęłam jak wryta. Były ogromne, prawie dwukrotnie większe niż normalne wierzchowce.
Czym oni je karmią, sterydami? Z niedowierzaniem przyglądałam się, jak czarny rumak z gwiazdką na czole podchodzi bliżej i klęka, uginając przednie nogi. Dama w zieleni z czułością pogłaskała go po chrapach, po czym wygodnie usadowiła się w siodle.
- Pojedziecie ze mną, Pani – odezwał się mój strażnik.
Tęsknie spojrzałam za drugim z mężczyzn. Dlaczego nie mogłam jechać z blondynem? Nim zdążyłam choćby mrugnąć, zostałam uniesiona i usadzona w siodle, na szczęście bokiem. Gwardzista pewnie prowadził konia jedną ręką, drugą przytrzymując mnie w pasie. Wąską ścieżką jechaliśmy gęsiego, aż moim oczom ukazała się wioska, a za nią, na niewielkim wzniesieniu najprawdziwszy w świecie zamek. Cztery strzeliste wieże pyszniły się w promieniach popołudniowego słońca. Poruszane lekkim wiaterkiem, trzepotały zielono-złote chorągwie. Osada przypominała skansen, który odwiedziłam jeszcze za szkolnych czasów. Przed drewnianymi chatynkami o dachach krytych strzechą, krzątali się zajęci swoimi sprawami ludzie. Ubrane w szare, podniszczone ubrania dzieciaki, biegały z kijami w rączkach, bawiąc się w wojnę. Na jednym z podwórek głośno zaszczekał pies, a zamiatająca obejście gospodyni, o zmęczonej twarzy, trzasnęła go miotłą po grzbiecie. Obserwowałam
to wszystko szeroko rozwartymi oczami, chcąc dostrzec wszystkie szczegóły. Widok pochłoną mnie tak bardzo, że gdy usłyszałam tuż obok cichy głos, niemalże wyskoczyłam ze skóry.
- Pani, nie wierćcie się tak, proszę.
Ciepły oddech owiał moją szyję, wywołując gęsią skórkę. Boleśnie zdając sobie sprawę z faktu, iż pod peleryną jestem całkiem naga, zaczerwieniłam się po korzonki włosów. Wyprostowałam się jak struna, by możliwie jak najmniej opierać się o klatkę piersiową mężczyzny. W moim przekonaniu dyskretnie, spojrzałam na niego i niemal zagotowałam się ze złości, widząc lekki uśmiech na jego twarzy. Coraz ciężej było mi zachować milczenie. Jedyne co mogłam zrobić, to niby przypadkiem wbić mu łokieć między żebra, co też niezwłocznie zrobiłam. Z nieukrywaną satysfakcją patrzyłam jak jego uśmiech znika.
Komentarze (11)
*rumieniec. Dziękuję : D
,,- Pani, nie wierćcie '' - - Pani, nie wierć, bo jedna pani
Konwaliowy krzew, ach, co to byłby za zapach!
Wspaniała część, 5 :)
,,W czarnych, bezdennych niczym studnie oczach, przez moment migotały ogniki zdumienia, i czegoś jeszcze," - rozumiem, że tu chciałaś zrobić pauzę w miejscu przecinka, ale nie powinno go tu być. To nie jest zdanie wtrącone, a sam spójnik również tworzy pauzę;
,,Już po sekundzie zrozumiałam (przecinek) o co mu chodzi.";
,,Byłam pewna (przecinek) że nigdy wcześniej nie widziałam drzew obsypanych wielkimi kwiatami żonkili, ani konwaliowych krzewów." - przed ,,ani" nie stawia się przecinków;
,,Z niedowierzaniem przyglądałam się, jak czarny rumak, z gwiazdką na czole, podchodzi bliżej, i klęka, uginając przednie nogi" - wyrzuciłabym z tego zdania wszystkie przecinki poza pierwszym i ostatnim. Nie są tu potrzebne;
,,Nim zdążyłam choćby mrugnąć (przecinek) zostałam uniesiona i usadzona w siodle, na szczęście bokiem.";
,,Cztery strzeliste wieże pyszniły się, w promieniach popołudniowego słońca." - bez przecinka;
,,zielonozłote chorągwie." - jeśli chorągwie były w dwóch kolorach - zielonym i złotym - to powinnaś napisać ,,zielono-złote". Nie oddzielenie tego oznacza, że to jest jeden kolor jako połączenie tych dwóch;
,,o dachach krytych strzechom" - ,,strzechą";
,, a zamiatająca obejście gospodyni, o zmęczonej twarzy, trzasnęła go miotłom po grzbiecie." - bez pierwszego przecinka i ,,miotłą";
,,Widok pochłoną mnie tak bardzo," - ,,pochłonął";
,,by możliwie jak najmniej opierać się, o klatkę piersiową mężczyzny." - bez przecinka;
,,Jedyne co mogłam zrobić, to niby przypadkiem wbić mu łokieć między żebra, co też bezzwłocznie zrobiłam. " - te dwa ostatnie to tylko sugestie. Tutaj zmieniłabym ,,bezzwłocznie" na ,,niezwłocznie";
,,Z nieukrywaną satysfakcją patrzyłam jak jego uśmiech znika." - a tu ,,nieukrywaną" na ,,nieskrywaną".
Tu bardziej się rozpisałam. To nie znaczy, że jest więcej błędów, po prostu zwykle ograniczałam się do wypisania ogółem błędów interpunkcyjnych (nie pisze się przed tym, przed tym i przed tym, a pisze się przed tym), tylko wypisałam konkretne przykłady. Widzę poprawę jeśli chodzi o to, co pisałam pod poprzednimi częściami, co mnie bardzo cieszy i oby tak dalej:) 5
Wreszcie udalo mi się wczuć w klimat opowiadania. Zostawię 4.5 czyli 5. Ta część była znacznie lepsza. Zaczynam nadrabiać zaległości :)
Szkoda, że piszesz tak krótkie rozdziały i szkoda, że streszczam się z czytaniem, bo do nauki dwie ustawy czekają ;-;
Rozdział zabawny, lekko napisany, czego chcieć więcej? Zastanawia mnie kreacja świata, który wymyśliłaś i mam nadzieję dowiedzieć się o nim więcej :3
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania