Poprzednie częściPerełka cz 1

Perełka cz 7 i 8 (wersja trochę poprawiona)

Moje oczy zogromniały, bo panny służące zdjęły wierzchnie suknie i z myjkami w dłoniach przystąpiły do ataku. Potraktowały mnie zadaniowo, jak przedmiot, który należy wyszorować.

- Ja nawet się nie przedstawiłam – roześmiała się piękność w zieleni, kiedy przyniosła skądś mały stołeczek i usiadła przy krawędzi baseniku – Jestem lady Elisabeth, zamek zaś należy do mojej matki.

Uśmiechnęłam się, mając nadzieję, że wyraz mojej twarzy zachęci ją do mówienia. Potrzebowałam informacji, wszystkich, jakie udałoby mi się zdobyć na temat tego niezwykłego miejsca. By wymyślić wiarygodną historyjkę, mogło przydać się dosłownie wszystko, każdy, nawet z pozoru nieważny szczegół.

- Nie jesteś z Erf, prawda? - zapytała, a ja zanotowałam sobie w głowie nazwę krainy.

Elisabeth, gdy już otworzyła usta, była nie do powstrzymania, niczym rwąca rzeka zdolna przełamać każdą tamę. Domyślałam się, że rzadko miała sposobność, by z kimś porozmawiać, choć w tym przypadku był to niestety raczej monolog. Choć w głowie formowały się setki pytań, z ich zadaniem musiałam się na razie wstrzymać. Świat widziany z jej punkty widzenia był miejscem cudownym, pozbawionym zmartwień większych niż dobór odpowiedniej kreacji na przyjęcie czy sposób by pozbyć się niechcianego adoratora. Krajem rządził młody, niezwykle przystojny władca, a zabawy w stolicy należały do najwystawniejszych.

Gdy służące wypłukały resztę szamponu z moich włosów, z irytacją potrząsnęłam głową.

Głód i zmęczenie potęgowały rozdrażnienie. Młoda dama nawet słowem nie zająknęła się, na temat ludzi w wiosce, służby czy żołnierzy. Oni po prostu byli jak meble, funkcjonalni, ale nie ważni na tyle, by się nimi przejmować. Miałam przeczucie, że gdyby moje dłonie zdobiły ślady fizycznej pracy, nikt nie obchodziłby się ze mną tak łagodnie. Zostawiono by mnie tam, na plaży, lub też w geście miłosierdzia, podrzucono do najbliższej chałupy.

Powoli zaczęłam się wyłączać, myśląc o przydatnych szczegółach, które mogłyby się przydać, w wymyśleniu mojej historii zdecydowanie nie chodziło, o nowy wykrój dekoltu, czy modne tańce. Niespodziewanie jednak Elisabeth wypowiedziała słowa, po których wyprostowałam się, na powrót napięta jak struna.

- I tylko szkoda, że już nie dysponujemy magią.

Siedziałam, wpatrując się w jej śliczną buzię, mając nadzieję na rozwinięcie interesującej mnie kwestii, ciąg dalszy niestety nie nastąpił. Dla szlachetnej damy temat widocznie nie był wystarczająco ważny, by się nad nim rozwodzić.

 

Wyszorowaną, wytartą i ubraną w białą koszulkę, na powrót zaprowadzono do sypialni, gdzie na niewielkim stoliczku czekała już taca z pięknie pachnącym posiłkiem. Humor poprawił mi się niemal natychmiast, żołądek zagrał radosnego marsza, a do ust napłynęły strumienie śliny. Pamiętaj o manierach, całą siłą woli starałam się nie rzucić na jedzenie. Uważają cię za damę, tak więc się teraz musisz zachowywać, żadnego wylizywania talerzy do czysta. Westchnęłam bezgłośnie i zabrałam się do dystyngowanego skubania pieczonego ptaszka. Kucharz, który go dla mnie przygotował, zasługiwał na głębokie pokłony. Po wypiciu podanego usłużnie pucharku wina, oczy zaczęły mi się kleić i poczułam, jak Morfeusz bierze mnie w swoje ramiona.

 

Czasami zdarza się, że już od początku snu zdajemy sobie sprawę, że otaczający nas świat nie jest rzeczywisty. Tak też stało się tym razem w moim przypadku. Siedziałam na grzbiecie małego szarego ptaka, sama nie będąc większą niż wykałaczka. Czułam się bezpieczna, wiedziałam, że nie spadnę. Unoszeni powietrznymi prądami, ja i mój skrzydlaty przyjaciel, podziwialiśmy lasy pełne dzikiej zwierzyny i zielone łąki. Co jakiś czas z tej obfitości przyrody wyłaniały się ludzkie siedziby w postaci małych drewnianych domków. To właśnie ku jednemu z takich siedlisk, szaropióry przyjaciel skierował swój lot i przysiadł na parapecie. Jakby w transie podeszłam do okienka, przyłożyłam twarz do chłodnej szyby. Była brudna i by cokolwiek dostrzec musiałam przetrzeć ją skrajem koszuli. Wewnątrz panował półmrok, jak gdyby sama chata chciała ukryć przed światem swe tajemnice. Przy wygaszonym kominku siedziała kobieta, trzymając na kolanach wiklinowy koszyk i układając starannie pęki ziół. Z początku widziałam tylko ją, dopiero po chwili dostrzegłam, że nie jest sama. Bardzo przystojny czarnowłosy mężczyzna, wstał od stołu ustawionego w kącie pomieszczenia i uklęknął przed kobietą. Wydawało mi się, że coś do niej mówi żarliwie, z uwagą wpatrzony w jej oczy. Nie byłabym sobą, gdybym nie spróbowała chociaż podsłuchać.

- To wykluczone, nie mogę – odpowiedziała na nie usłyszane przeze mnie pytanie.

Dopiero teraz zauważyłam, że nie jest już młoda, jej twarz zdobiła pajęczyna zmarszczek. Mężczyzna wydawał się być podenerwowany.

- Musisz, wiesz ile zależy od tego proroctwa. Wszystko, co robię, robię dla Efr.

- Skrzywdzisz ją, a żaden ze światów nie jest tego wart.

Czarnowłosy poderwał się z kolan i spojrzał w okno. Cofnęłam się przerażona, że mnie dostrzeże. Parapet był węższy, niż myślałam, poleciałam w dół.

 

Przebudziłam się i usiadłam gwałtownie, uderzając w coś czołem. Gdy wzrok odzyskał ostrość, nieomal parsknęłam głośnym śmiechem. W odległości niespełna metra od łóżka stał chłopak, a w zasadzie młody mężczyzna, z chusteczką przytkniętą do krwawiącego nosa.

To ja go tak załatwiłam, choć zupełnie niechcący. Przyjrzałam mu się uważnie. Kim był, a co ważniejsze, co robił w mojej sypialni? Był przystojny, a ja właśnie doszłam do niepokojącego wniosku, że wszyscy faceci w tym niezwykłym miejscu tacy właśnie byli. Niezaprzeczalnie, niepokojąco atrakcyjni. Włosy w kolorze przygasającego ognia w drobnych sprężynkach opadały do ramion, przywodząc mi na myśl trwałą, błękitne oczy spoglądały łagodnie. Szczupłej postury, nie kojarzył się jednak z chudzielcem, już prędzej z kimś, kto wiele czasu spędza w ruchu.

- Wybaczcie Pani, nie chciałem cię obudzić ani tym bardziej przestraszyć – odezwał się, chowając chusteczkę do kieszeni, głos również miał melodyjny. – Jestem medykiem, przysłano mnie, bym cię Pani obejrzał.

Zaczerwieniłam się i głębiej ukryłam pod kołdrą. Nic z tego, żeby taki młodzik mnie badał.

- Pani, mam tylko sprawdzić gardło i struny głosowe – uśmiechnął się szeroko, ukazując garnitur białych zębów.

Zrobiło mi się strasznie głupio i zapragnęłam ukryć się pod łóżkiem, tymczasem mężczyzna kontynuował.

- Szyję obejrzałem już pobieżnie, gdy spałaś Pani, teraz, jeśli można, chciałbym zobaczyć gardło.

Cóż było robić, zsunęłam się na kraj łóżka i posłusznie jak dziecko otworzyłam szeroko usta, wysuwając na wierzch język. Zaglądał przez chwilę do gardła, po czym wprost do mojego ucha, chyba na wypadek, gdyby ktoś podsłuchiwał, wyszeptał.

- Myślę, że udajesz, pani – W jego oczach wciąż migotały ogniki rozbawienia, ale już na głos powiedział – Zostawię w kuchni zioła, które należy wypić do śniadania. Będą gorzkie, ale z pewnością skuteczne.

Złośliwiec. Byłam stuprocentowo pewna, że zaserwuje mi najobrzydliwszą herbatkę, jaką uda mu się sporządzić. Gdy medyk zbierał się już do wyjścia, do pomieszczenia wtargnęła Elisabeth, niosąc przed sobą naręcze granatowego materiału. Zrzuciła swój ładunek na łóżko i z oczekiwaniem popatrzyła na rudzielca.

- Masz to? - zapytała niecierpliwie, stukając obutą w atłasowy pantofelek stopą w drewnianą podłogę. – Trojan, tylko nie mów mi, że nie i nie praw kazań. Od tego mam matkę.

Zauważyłam, jak pierś mężczyzny unosi się w westchnieniu rezygnacji, po czym wyciągnął z kieszeni niewielką, farbowaną na jadowitą zieleń, skórzaną sakiewkę.

Piękna dziewczyna niemal przemocą wyrwała mu woreczek, zamknęła go w dłoniach jak najcenniejszy skarb. Trojan pokręcił głową i posławszy nam ostatnie spojrzenie, bez słowa, opuścił sypialnie. Elisabeth skierowała na mnie swoje jasne, pytające spojrzenie.

- Od wczoraj zastanawiam się, dlaczego masz takie krótkie, niekobiece włosy. Tak sobie pomyślałam, że może obcięto ci je za karę. Może nie zaakceptowałaś kandydata na męża?

Zdumiona, bardzo szeroko otworzyłam oczy. Od wczorajszego popołudnia prawie cały czas wyglądałam jak ropucha z wytrzeszczem, wyjątek stanowiła tylko noc, bo siłą rzeczy, kiedy człowiek śpi, oczy ma zamknięte. Co to za świat, w którym kobietom za karę każe się nosić praktyczne fryzury, pomyślałam ironicznie. Uśmiechnęłam się, starając się wtłoczyć w ten grymas odpowiednią ilość zawstydzenia, tak by Elisabeth mogła go sobie zinterpretować wedle życzenia.

- Mam coś dla ciebie – Pomachała mi przed oczyma zdobycznym woreczkiem, po czym wysypała na dłoń jego zawartość, niewielkie żółte tabletki, podobne do witaminy C.

Wpatrywałam się w nie jak sroka w gnat, nie rozumiejąc, po jaką cholerę mi one.

- Wystarczy wziąć dwie i do obiadu włosy będą już sięgały łopatek – poinstruowała.

Jeśli specyfik naprawdę miał tak niesamowite działanie, ludzie z przemysłu farmaceutycznego gotowi by byli zabijać, by tylko zdobyć recepturę. Odrobinę niepewnie umieściłam wymaganą porcję w ustach i popiwszy wodą z cynowego kubka, przełknęłam. Przez chwilę nic się nie działo, po czym skóra głowy zapłonęła żywym ogniem. Towarzysząca mi dama uśmiechnęła się lekko, widząc malujące się na mojej twarzy przerażenie.

- Gdybym ci wcześniej powiedziała, zrezygnowałabyś – próbowała się tłumaczyć i miała rację, zdecydowanie bym podziękowała – Zostawiam cię teraz, ubierz się, proszę w suknie, którą przyniosłam, a za chwilę ktoś przyniesie śniadanie.

Wybiegła z komnaty, prawie tak szybko, jak do niej wpadła, a ja nareszcie miałam możliwość sprawdzenia głosu. Ku mojej bezbrzeżnej radości, słowa starej wyliczanki z dzieciństwa zostały wypowiedziane w tubylczej mowie. Teraz mogłam zająć się ubiorem. Granatowy materiał sukni był miękki, gładzenie go dostarczało prawdziwie zmysłowych doznań. Na łóżku leżała również sterta halek, z ciekawością przerzuciłam je, by sprawdzić co jeszcze ukrywa, nie znalazłam jednak tego, czego szukałam.

- Gdzie są jakieś majtki?! – Z moich ust padły pierwsze słowa wypowiedziane na głos w tym obcym języku.

Średnia ocena: 4.0  Głosów: 5

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (5)

  • jolka_ka 28.07.2019
    Kurcze, kiedyś lubiłam taki klimat. Te wszystkie, służące, lady, niedzisiejszość. Wszystkie dramaty kostiumowe są mi bliskie, więc gdzieś tam jak znajdę chwilę cofnę się do początku :)
  • little girl 28.07.2019
    Hah, z humorem. Wszystko co trzeba, tylko szkoda że tak krótko. Akcja się rozwija powoli acz ekstytujaco. Czekam na więcej.
    Pozdrawiam
  • Nefer 29.07.2019
    Fabuła istotnie rozwija się powoli, ale i ten odcinek (koncentrujący się ogólnie na szczegółach obyczajowych) przynosi nowe informacje (magia, jakieś tajemnicze proroctwo - czyżby w widzeniu bohaterki prosił o nie ten wzmiankowany, superprzystojny monarcha?, sama bohaterka również objawi zapewne talenty magiczne). Te szczegóły obyczajowe też ładnie podane i urocze (niesamowite tabletki na porost włosów :-) ). Ogólnie, to po poprzednim odcinku pomyślałem sobie wstępnie, że w tej krainie panuje rodzaj matriarchatu (szarogęsząca się w zamku dziedziczka, którą próbuje temperować tylko nieobecna aktualnie, załatwiająca jakieś sprawy w stolicy matka). Ale chyba jednak nie, skoro wspominasz o królu i karaniu młodych dam obcinaniem włosów za odmowę małżeństwa. Swoją drogą, to i tak dobrze, że mogą odmówić i kończy się tylko na włosach. W kasycznym średniowieczu raczej nikt by się takową odmową nie przejmował, aż do tolerowanego przez rodziców gwałtu włącznie (zdarzały się takie wypadki).
    Pozdrawiam
  • A. Hope.S 05.08.2019
    " sroka w gnat,." no nie mogę :D! tego jeszcze nie słyszałam. Jeśli mogę panienkę prosić o pisemne pozwolenie... mega tekst! :D
  • A. Hope.S 05.08.2019
    "- Gdzie są jakieś majtki?!" poległam ;D ;D ;D to jest dobre, idę czytać dalej. cała punktacja.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania