Perełko część II
Delikatnie uniosłam powieki. Byłam porządnie otumaniona. Rozejrzałam się po ciemnym pomieszczeniu, dopiero wtedy sprężyłam wszystkie wspomnienia i dotarło do mnie, że nie jestem w swoim domu. Leżałam na kanapie. Pod głową miałam kwadratowego jaśka. Wstałam z prędkością światła, lecz szybko pożałowałam mojego rozmachu. Czułam się tak, jakbym sturlała się z kamiennego wzgórza. Dosłownie wszystko mnie bolało. Ciężko było mi ustać w miejscu. Zaczęłam iść chwiejnym krokiem w kierunku drzwi. Nie miałam na sobie butów, chłód z desek wżerał się w moje stopy. Panele skrzypiały niemiłosiernie. Położyłam rękę na klamce i nacisnęłam na nią, lecz drzwi ani drgnęły. Cholera. Nerwowo przełknęłam ślinę. Szybko wzrokiem spenetrowałam dostępną przestrzeń, nie zwracałam uwagi na meble. Szukałam czegoś, co pomogłoby mi się wydostać. Oczywiście padło na okno. Było zasłonięte roletą, dlatego cały pokój ogarniała ciemność. Ignorując zawroty głowy poszłam do przeciwległej ściany z nadzieją, że uda mi się uciec inną drogą. Za pomocą sznurka wciągnęłam do góry materiał niwelujący promienie słoneczne. Niestety od zewnętrznej strony znajdowały się kraty. Słońce właśnie zachodziło.
Ze strachu zaczęłam drżeć. Próbując się opanować, wymacałam kieszenie, lecz po moim telefonie nie było śladu. To jeszcze bardziej utwierdziło mnie w przekonaniu, iż jestem bezbronna i nie mam szans. Chcąc skorzystać ze światła, które wpadało przez okno zaczęłam zwracać uwagę na wszystkie przedmioty. Pomieszczenie było małe. W lewym rogu stała kanapa. Obok niej jakaś szafka. Tym sposobem jedna z czterech ścian była zabudowana totalnie. Naprzeciwko stało biurko, a na nim rzeczy codziennego użytku. Wystrój pokoju nie był skąpy, ale nie planowałam z nim żadnej przyszłości. Jedyne o czym marzyłam to powrót do domu i zakończenie tego głupiego żartu. Osunęłam się na kolana i najzwyczajniej w świecie, zaczęłam płakać. Łzy wędrowały po mojej twarzy, zostawiając po sobie mokre smugi. Nie mogłam już normalnie patrzeć, woda zamazywała mi obraz. Mozolnie przetarłam rękawem bluzy oczy. Wydobyłam z siebie cichy jęk i wstałam z podłogi. Zaczęłam od przeszukiwania szafki. Nic w niej nie znalazłam. Jedynie mnóstwo doskonale poskładanych w kostkę ubrań. Rzuciłam okiem na rozmiary. Ciuchy pasowały na mnie. Odkrycie zmroziło krew w moich żyłach. Ewidentnie zaczęłam panikować. Ciężko było mi oddychać. Strach zabierał mi tlen sprzed nosa. Powlekając nogami ponownie powędrowałam do drzwi. Nie mogłam się opanować. Zaczęłam w nie kopać i walić pięściami w cztery ozdobne szybki. Hałas błyskawicznie ściągnął kogoś. Już z daleka można było usłyszeć kroki. Spanikowałam jeszcze bardziej i zastopowałam chęć rozwalenia drzwi. Jak najszybciej pobiegłam do łóżka, by położyć się i udawać, że jeszcze nie wstałam. Zdążyłam w ostatniej chwili. Ktoś wszedł do środka. Na moje nieszczęście, leżałam twarzom do oparcia i nie miałam możliwości obrócenia się. Kroki zbliżały się do mnie. Zamknęłam powieki. Moje plany zostały zepsute jedynie przez drżące dłonie, których nie udało mi się schować. Chwilę później usłyszałam głos:
- Chodź już, Marlenko. Ile można spać? – Słodziutki ton zachęcił mnie do wstania. Zebrałam się do pozycji siedzącej.
Kobieta, która stała zaledwie pół metra dalej, wbijała we mnie swój milutki, a zarazem przerażający wzrok. Splecione dłonie, jak do modlitwy, świetnie wpasowały się do jej okrągłej twarzy, którą okalał gruby, czarny warkocz. Jasna cera wręcz odbijała się od ponurej barwy ścian, a czarna sukienka dodatkowo podkreślała to. Oczami wyobraźni przywołałam scenkę, w której ujrzałam twarz swojego oprawcy. Nie musiałam dobrze analizować, by potwierdzić, że właśnie ta kobieta zatruła mnie jakąś śmierdzącą ścierką. Gdy o tym pomyślałam, moje mięśnie zesztywniały. Odnalazłam jednak ziarnko odwagi, by wykrztusić z siebie słowa:
- Musiała mnie, pani, z kimś pomylić. Nie jestem Marlena.
---Wybaczcie lekkie spóźnienie. Nocowałam w stajni i nie miałam dostępu do internetu. Udało mi się naskrobać owy rozdział. Ciekawa jestem waszych opinii. Za wypisanie błędów, jak zawsze - będę wdzięczna. Pozdrawiam!
Komentarze (22)
twarzom - kim czym? twarzą , kilka twarzy - komu czemu kilku twarzom.
5 zostawiam, Szalokapelku :')
Jestem ciekawa co będzie dalej.
Fajnie poczytać od czasu do czasu coś innego; )
5 daję
5
Teraz na szczęście moja forma zdrowotna wraca. Dziękuję za troskę! Pozdrawiam.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania