Pewna mrówka (2)

- Część szósta, w której pojawia się... -

 

   Męski ton zawirował mi w w głowie.

Czekaj, czekaj... męski? Przecież tam stała moja siostra Oralia, o której już kiedyś wspominałam! Wytrzeszczyłam na nią oczy i oskarżycielsko wskazałam na nią odnóżem.

   - Co ty tu robisz? - fuknęłam na nią, lecz z takim niemym lękiem, jakbyśmy z Mordre zrobili coś niezgodnego z mrówczym prawem.

   - Cicho bądź, głupku! - syknęła w naszą stronę Oralia i rozejrzała się z przestrachem za siebie.

   - Dobra, słuchaj. Te twoje pomysły zaczynają mnie doprowadzać do szału, więc... - zaczęła, lecz do mnie nie docierały jej słowa. No, może nie do końca.

   Nie miałam pojęcia o czym ona ględzi, więc tylko gapiłam się na nią i wsłuchiwałam się w klekot jej żuwaczek, a poza tym Mordre wciąż trzymał mnie za odnóże, więc byłam trochę nieprzytomna i otumaniona, no.

   Kiedy zapadło milczenie, zamknęłam wreszcie żuwaczki i uwolniłam się, a raczej moją łapkę z uścisku mojego księcia z bajki.

   - Ale co to ma do tego? - odparłam wreszcie i skrzyżowałam ręce w wyzywającej pozie.

   - Słyszałam co knujesz - odparła podstępnym tonem, a ja przestraszyłam się trochę.

   - C-co niby takiego?

   - No... - zacięła się na moment. - Chodzi o to, że mogę ci pomóc. Może i dlatego, że mam ciebie dość, ale to też pomoc prawda?

   - Pomóc w czym?! - Mordre spoglądał raz na nią raz na mnie, a mi włoski stanęły na karku. Niezbyt przyjemne.

   - Yyy, no nie pamiętasz, no, jak ci kiedyś mówiłam, eee no o tym, żeby, no wiesz, stąd uciec? - wydukałam nie patrząc na niego.

   - Uciec? - zasępił się na chwilę, a jego czułki zadrgały nerwowo. - Myślałem... myślałem, że chcesz coś upiec... - zawstydził się widocznie.

   - Hę?!

   - No wiesz, był wtedy straszny gwar, a ja prawie nic nie słyszałem, co mówiłaś, więc tylko... - przełknął z trudem ślinę. - No, co ja mogłem robić, kiwałem tylko potakująco...

   Wciągnęłam ze świstem powietrze. Poczułam, się tak lekko i nawet nie zauważyłam, kiedy znowu wylądowałam w jego ramionach.

   - Hej, wszystko w porządku? - zapytał ze zmartwieniem, a jego czarne oczy zabłyszczały niebezpiecznie blisko mnie.

   Z prędkością mrówki wyrwałam się z jego ramion i wbiegłam na ścianę Wielkiej Dziury, tak że kilka drobinek kurzu spadło mu na głowę.

    Ha! Dobrze mu tak! Otrzepał się automatycznie i jak zahipnotyzowany spoglądał na mnie.

   - Zdrajca - fuknęłam na niego tylko i warknęłam coś jeszcze pod nosem.

Nic nie powiedział tylko z miną winowajcy spojrzał na swoje odnóża.

Miałam straszny zamęt w głowie i nawet zapomniało mi się o obecności Oralii. Oczywiście ta zwróciła na siebie uwagę donośnym beknięciem. Aż z wrażenia spadłam z sufitu. Całe szczęście, że pode mną stał akurat Mordre, bo zwaliłam mu się na głowę. Przynajmniej zamortyzował upadek.

   - Auuuuu - jęknął donośnie, a na koniec sapnął ciężko. Zeskoczyłam z niego i otrzepałam odwłok z kurzu.

   - Dobra, zgadzam się. Gadaj jak się stąd wydostać. Sama czy nie, co za różnica - prychnęłam i wysunęłam brodę.

   - No więc tak...

Średnia ocena: 3.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania