Piaski, Krynica - nadmorska pustka

Wstęp

Ten krótki artykuł będzie o miejscu, które trudno zaliczyć do typowych atrakcji turystycznych. Gdzie właściwie nic nie ma. I to jest główny powód dla którego się tam wybrałem. Zawsze mnie fascynowały odludne miejsca i pustynie. Piaski, o których piszę leżą zaraz obok Krynicy Morskiej - miasta imprez nadmorskich dla młodych i starszych, karaoke - ale o tym przy innej okazji. Piaski czy właściwie Nowa Karczma to 200-osobowa osada. Znajduje się tu jeden kościół, 3 ulice, cmentarz, kilka restauracji, ale przede wszystkim mnóstwo lasu, piachu, morza i granica z Rosją.

 

Wyjazd z Krynicy

Z Krynicy jest do Nowej Karczmy zaledwie 11 km, a normalny bilet na autobus kosztuje aż 7 złotych. Ale można jechać też jako student za 4.90 zł (stan na sierpień 2016). Dość drogo za tak krótki dystans. Zastanawiałem się więc czy nie przejść się na piechotę chociaż w jedną stronę. Ostatecznie postanowiłem sobie to odpuścić i zaszaleć. Autobus firmy PKS Elbląg jedzie w tamtym kierunku 8x dziennie. Poza tym jest jeszcze jeżdżący 4x dziennie 'Gryf' o numerze 870. Oba odjeżdżają z dworca autobusowego w Krynicy. Nie idzie się zgubić.

 

Mało popularna trasa. Więcej autobusów i zainteresowania w kierunku zachodnim - na Stegny, Kąty Rybackie czy Sztutowo. Autobus do Piasków właściwie wozi powietrze. Przy wyjeździe z Krynicy byłem jedynym pasażerem. Dopiero później dosiedli się jacyś 'backpackersi'. Droga którą jedziemy została zbudowana w 1964 i jest mocno wyboista. Ciekawe kiedy była remontowana. Na pewno dawno, o ile w ogóle.

 

Piaski witają!

Dojeżdżam na miejsce. Mijam typową dla całego rejonu tablicę o niedokarmianiu dzików. Kilka domów 'na krzyż', wiata przystankowa i mały port zaraz obok. Na początek chcę zobaczyć plażę. Idę kawałek przez wieś, mijam kościół Matki Bożej Gwiazdy Morza. Akurat w świątyni odbywa się ceremonia pogrzebowa, więc nie wszedłem, żeby nie zakłócać. Nekrolog przy wejściu jakiś bardzo formalny. Nie ma tam nic w stylu 'żegna nieutulona w żalu syn, córka, wnuczkowie' albo 'kochanemu dziadkowi / tacie'. Chyba zmarły nie był zbyt dobrym człowiekiem. Albo spadek oddał kochance czy na schronisko. Mijam też mini-bandstand, czyli okrągłą scenę, na której występują zespoły muzyczne.

 

Później idę przez całkiem spory las. Docieram na parking i wchodzę na plażę. Zaraz przy wejściu na nią - niezwykły widok - przyczepa, model z Niewiadowa - bardzo popularna w czasach PRLu. Dziś to rzadkość. Ma się wrażenie jakby człowiek się cofnął w czasie.

 

Dawna latarnia morska

Zanim jeszcze wyjdę na plażę, na dłużej, to wracam się w las. Tam znajduje się stara latarnia morska. Dzisiaj jest to harcówka ZHR. Dziwna ta latarnia, niska i schowana za drzewami, w głębi lasu. Musiało być kiedyś tu mniej drzew, żeby ten obiekt mógł pełnić swą funkcję.

 

Plaża jak z filmu 'Medium'

Wracam się na plażę. Pomimo pięknej pogody ludzi jest tu bardzo niewiele. Chyba więcej jest tu kutrów rybackich. Idąc tu ma się dziwne, psychodeliczno-surrealistyczne odczucia. Coś jak wtedy gdy oglądałem film 'Medium' z 1985 roku. Obraz ten opowiadał o człowieku, który miał olbrzymią psychokinetyczną siłę i mógł kontrolować ludzkie umysły. Fabuła fajna, ale jeszcze lepszy klimat. Takich filmów już się nie robi. Lata 80-te potrafiły działać na emocje a nie ogłupiać kiczowatymi komputerowymi efektami.

 

Granica państwowa

Dochodzę do samego płotu granicznego. Miałem lekkie obawy w tej kwestii, czy może Straż Graniczna nie będzie tu robić jakiś problemów. Nie wiedziałem, że to będzie tak łatwe i bezstresowe. Bałem się, że będzie o wiele gorzej, będę musiał skradać się do tej granicy czy coś. W najlżejszej opcji będą mnie pytać o dokumenty, przepędzać, czy sugerować, że nie wolno tu być i fotografować. Nic z tych rzeczy. Wchodzę w las, spotykam jednego polskiego strażnika. Nawet proszę go o zrobienie mi zdjęcia na tle szlabanu. Żadnych problemów.

 

Samego strażnika nie fotografowałem. Nie pytałem o pozwolenie nawet. Po co. Oficer operacyjny i miałby robić za misia do zdjęcia. Ruskie by go później rozpoznali na fotce z internetu i do rozstrzału na sam początek, w razie najazdu na Polskę. Dobrze, że pogranicznicy są tu obecni, jeżdżą terenówkami, patrolują, obserwują przez lornetki. Taka ich praca. Gdy nie wyrabiasz jakiś głupot nie utrudniają zwiedzania.

 

Po rosyjskiej stronie nie ma takiej swobody. Do 5 km od granicy trzeba mieć specjalną przepustkę. Nawet najbliższe miasto - Bałtyjsk (Pilawa) jest niedostępna dla cudzoziemców. Kaliningradzka strona plaży to rezerwat i poligon. Sporo dzikiego ptactwa i ciemnych chmur. Sprawia to wrażenie jakby po tamtej stronie był inny, mroczniejszy świat. Dziki Wschód. Szkoda, że ta granica jest tak odgrodzona. Nie, nie jestem jakiś lewak czy inny John Lennon, ale przydałoby się tu jakieś lokalne przejście graniczne, żeby móc wyskoczyć na drugą stronę na jednodniowy, nawet parogodzinny wypad. Plażowicze po obu stronach płotu mogli by sobie pomachać rączką.

 

Na niektórych blogach wypisują straszne bzdury np. że odcinek koło granicy jest całkowicie odludny. Bzdura. Jest tu mało ludzi ale każdy może tu przyjechać. Widziałem rodziny, które spacerowały plażą aż do ogrodzenia i z powrotem. Nie tylko jest to tolerowane, ale wręcz zalecane, bo zaraz obok płotu znajduje się oznakowane wyjście z plaży 'numer 1'.

 

Powrót

Z powrotem idę przez las i to nie ten 'uścieżkowiony'. Wybrałem trasę trochę na skróty niczym 'Wściekły Waż', czyli przez chaszcze. Z braku ludzi rozwinęła się tu natura. Wielkie grzyby i niewiele od nich mniejsze pająki.

 

Piaski-Krynica

Wracam autobusem tego samego przewoźnika, również jako student. Mam dziś w Krynicy jedną ważną rzecz do zrobienia. Otóż chcę wieczorem wystąpić w konkursie karaoke.

 

Miejsca nie odwiedzone w Piaskach

Wstyd przyznać, ale nie dotarłem do cmentarza menonickiego. Bałem się, że się spóźnię na ostatni autobus. Nie doszedłem też do końca płotu granicznego, na sam dół, aż do 'fromborskiego' Zalewu Wiślanego. Wieżę obserwacyjną Straży Granicznej też tylko z daleka sfotografowałem. Nie chciałem podchodzić zbyt blisko. Po co szpiegować, instalacje podglądać, denerwować służby. Opublikuje to gdzieś a potem przeciwnik to wykorzysta.

 

Podsumowanie

Ciężko mi było się zebrać i spisać ten artykuł, bo nie doświadczyłem tu jakiś ekstremalnych przygód. Jednak warto było. Życie polega na zbieraniu wrażeń a wyprawa do Piasków dała mi jedno nowe. Egzystencja na odludziu też może dawać spełnienie i satysfakcje z istnienia. A przede wszystkim można tutaj się wyciszyć i zrestartować przed powrotem do wielkiego świata. Pozostaje jedno pytanie - czy chcemy tego powrotu czy tam wrócić musimy? A jeśli musimy czy może nie warto zawalczyć, żeby się wyrwać z tego durnego kręgu pustych relacji i bezużytecznych słów?

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (3)

  • Spodziewałem się bardziej jakiegoś opowiadania czy wiersza o relacjach człowieka z naturą. Nie wiem czy mnie zachęciłeś.
  • MarkD 11.04.2019
    To nie czytaj mnie więcej. Wolę zwiedzać świat bliższy i dalszy niż pisać kolejne durne wierszydło o złamanym sercu, o egzystencjalnym biadoleniu, takich rozterkach ludzi, którzy mają co jeść i gdzie spać. A właściwie do czego miałem cie zachęcać? Bądź gdzie jesteś, choćby do końca życia.
  • Cofftee 11.04.2019
    MarkD Po cóż te nerwy? I wiersze są w literaturze potrzebne o złamanych sercach, i publikacje realistyczne. Nie ma co się atakować. Mnie osobiście taka forma pisania i treść również nie za bardzo zachęca, no gusta i guściki.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania