Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!

Piąta Prędkość Kosmiczna - część 3

3.

– Masz może jakieś pieniądze? – zapytała matka Adama. Siedziała w kuchni przy stole i paliła papierosa. Była to pięćdziesięcioletnia kobieta z wiecznie opuchniętą twarzą, w której świeciły puste oczy. Makijaż maskował niezdrową cerę; bordowa szminka pokrywała popękane usta.

– Mam – odpowiedział Adam. Uśmiechnął się i otworzył lodówkę. – Ile potrzebujesz?

Papieros wysunął się kobiecie z ręki, upadł obok popielniczki, wypalając dziurę w ceracie. Kobieta wstała i podeszła do syna.

– Poczekaj, usiądź sobie. Zrobię ci kanapki. – Uśmiechnęła się. Kiedyś musiała być naprawdę piękną kobietą. – Z czym zjesz? Z serem? – Sięgnęła do chlebaka.

– Dzięki, naprawdę nie trzeba. Powiedziałem, że ci pożyczę – rzekł Adam, nie zwracając uwagi na matkę.

– Nie musisz mi pożyczać pieniędzy żebym zrobiła ci kanapki. Jestem twoją mamą... – westchnęła ciężko.

– Nie jestem głodny.

– To po co otwierasz lodówkę? Skarbie, może jednak?

– Chciałem się napić. – Wyciągnął karton mleka i napił się.

– Adam, nie pij tak, nalej sobie w szklankę.

– Mamo, mam dwadzieścia pięć lat i nie potrzebuję twoich rad, jak pić mleko. Miałem ochotę napić się „nie ze szklanki” – w jego głosie można było wyczuć lekką irytację.

– Czemu mnie nie szanujesz? – W oczach kobiety błysnęły łzy i momentalnie zniknęły, jakby wlały się do wewnątrz. Jej oddech stał się nieregularny; usiadła, wzięła kilka haustów powietrza – wyglądała przy tym sztucznie i komicznie.

Adam usiadł naprzeciwko i spojrzał na nią beznamiętnie. Oboje milczeli. Słychać było tylko brzęczenie muchy uwięzionej między szybami w oknie.

– O co ci chodzi? – w końcu zapytał.

– Traktujesz mnie jak obcego człowieka, jak wroga. – powiedziała zbolałym głosem. Sięgnęła do kieszeni fartucha po fiolkę z tabletkami. Wysypała dwie i połknęła bez popijania

– Nie pójdę już więcej do lekarza i nie będę symulował. Jak ci się skończą, to nie będę już taki dobry. To nie żart – powiedział Adam.

– Dlaczego masz iść? Biorę je zgodnie z zaleceniami. Mam jeszcze recepty.

– Przepisał ci taką dawkę?

– A skąd on może wiedzieć, ile ich potrzebuje? – zaskrzeczała matka i schowała twarz w dłoniach.

Adam przykucnął obok i chwycił ją za ręce – mimo, że od dziesięciu lat nie pracowała, były szorstkie i zimne. Słyszał jak zgrzyta zębami.

– Martwię się o ciebie – powiedział łagodnie. – Od tygodnia nie wyszłaś z domu. Tylko pokój, kuchnia, kibel, pokój, kuchnia, kibel. Nawet do sklepu ciężko ci pójść.

– Wychodziłam. – Kobieta i uniosła głowę. Jej twarz nabrzmiała czerwienią.

„Chyba po fajki” – pomyślał.

– Mamo, nie widzisz, co się z tobą dzieje? Nie widzisz? Chciałaś mi zrobić kanapki, super, bardzo się cieszę. Tylko z czym? W lodówce nie ma nic prócz światła.

– Widocznie Wiktor zjadł rano ser – powiedziała tonem przypartego do muru trzecioklasisty.

– Kim jest Wiktor? – zapytał podniesionym głosem.

Matka zaczęła płakać. Łzy spływały po policzkach, zabierając ze sobą makijaż ze zmęczonej twarzy.

Adam przytulił kobietę.

– Mamo, już dobrze. Przepraszam, że się uniosłem. – Pogłaskał ją po głowie. Wielokrotnie farbowane włosy kobiety zostawały mu w dłoni. – Niedługo wszystko się naprostuje. Muszę jeszcze popracować, trochę odłożyć i załatwię to, o czym rozmawialiśmy. Jeszcze przyjdą dobre dni.

Kobieta wytarła twarz rękawem, rozmazując się doszczętnie. Wyglądała jak namalowana plakatówką przez nadpobudliwe dziecko. Popatrzyła na syna z rezygnacją.

– Nie przyjdą, synku. Uświadomiłam sobie, że nie zrobię w życiu nic wartościowego. Powinnam cieszyć się każdym dniem, który nie kończy nowymi sznytami czy płukaniem żołądka. Jestem stara i zmęczona. Szczególnie tym, że widzę jak oddalasz się ode mnie, a ja nie mam siły, żeby to zmienić. To takie uczucie, jakbym codziennie wstawała rano i zamiast myć zęby, wbijała sobie szpilki pod paznokcie.

– Histeryzujesz. To, że nie jest łatwo nie daje ci powodów do tego, żeby się nad sobą użalać.

– Przepraszam.

– Za co?

– Za wszystko – powiedziała kobieta i zapaliła papierosa. – Kocham cię, synku.

– Ja ciebie też, mamo – westchnął. – Jak coś jest źle to mów, nie siedź z tym sama. Pamiętasz jak to się już kiedyś skończyło? Nie chcę żebyś…

– Ja też nie – wtrąciła nerwowo; głos jej wibrował. – Nie wrócę tam. Nie mogę. Rozumiesz?

– Wiem. Spokojnie – powiedział Adam i pocałował kobietę w czoło. – Potrzeba ci teraz czegoś?

Oczy kobiety zaszkliły się chłodno.

– Pożyczysz mi trochę pieniążków?

– Ile potrzebujesz?

Zagryzła wargi.

– Dwieście złotych. Może być dwieście? Nie za dużo? Oddam jak tylko Wiktor dostanie pensję.

– Dobrze. Spokojnie. Kim jest Wiktor?

– Spotykamy się.

Dym wypełniał pomieszczenie; był ostry i gryzący. Matka paliła najtańsze fajki zza ruskiej granicy.

– Nie wiedziałem, że masz kogoś na stałe – powiedział Adam.

– Pracuje na warsztacie. Nawet ludzie zza miasta przyjeżdżają do niego i oddają mu swoje samochody. Złota rączka z niego. – Na twarzy kobiety pojawił się delikatny uśmiech.

– Jest dla ciebie dobry?

– Tak, bardzo. To dobry człowiek. Naprawdę. Przeszedł wiele.

– Pije?

– Proszę cię. Musisz?

– Muszę? – zapytał podniesionym głosem. – Mechanicy lubią wypić.

Kobieta posmutniała i zgasiła papierosa w zlewie.

– Nie, nie pije. Od czasu, kiedy jakiś pijany wjechał w jego auto, nie sięgnął po alkohol. Ma teraz pogruchotane prawe kolano i kuleje.

– Mogło być gorzej. Wcześniej pił?

– Nie wiem. Nie chce ze mną rozmawiać na ten temat.

– Swojego picia?

– Nie, wypadku. – Głos kobiety znów się złamał. – Samochód uderzył w prawy bok. Tam, gdzie siedziała jego siedmioletnia córka. Zginęła na miejscu.

– Przepraszam, przykro mi.

Matka apatycznie wpatrywała się w kapiący kran. Adam chwilę patrzył na nią, po czym odwrócił się na pięcie.

– Wiesz czemu z nim jestem? – rzuciła w przestrzeń. Mężczyzna zatrzymał się w drzwiach. – Może tylko dlatego, że on chce być ze mną. Chyba mnie kocha, tak przynajmniej twierdzi. Mówi mi, że jestem piękna i dobra. W pewnym momencie to naprawdę wiele znaczy. Wtedy kiedy jest się tak bardzo samotnym, że zaczyna się kochać każdego, kto się tobą nie brzydzi.

– Ja się nigdy tobą nie brzydziłem. Nawet wtedy – odpowiedział i udał się do pokoju.

– Nawet wtedy… – powtórzyła cicho. – Nawet wtedy…

Pokój Adama był niewielkich rozmiarów i nie miał żadnego okna. Stała w nim stara wersalka i meblościanka z okresu Gierka; półki uginały się od książek. Na ścianach wisiały sfatygowane plakaty Z Archiwum X, Mission Imposible i Kurta Cobaina.

Wyciągnął klucz zza rzędu opasłych tomów i otworzył szafkę. Wyjął laptopa. Blada poświata ekranu wypełniła pokój. Otworzył plik, który miał być jego debiutancką powieścią; na razie były to zlepki przemyśleń, nie łączące się w całość. Zaczął pisać:

Chyba po raz pierwszy naprawdę się boję. Wypełnia mnie lęk przed piątą prędkością kosmiczną – prędkością, z jaką dwóch ludzi może oddalać się od siebie na taką odległość, po przebyciu której nie ma szans na powrót. Boję się, ponieważ w moim zasięgu znalazło się ciało, na które pragnę oddziaływać, ale na samą myśl, że bezkres kosmiczny mógłby nas dzielić, jest nie do zniesienia. Wszyscy krążymy po czyiś orbitach, chcąc zbliżyć się do wnętrza, ale kiedy do niego dotrzemy czeka nas tylko eksplozja supernowej. Oślepiający blask uczuć, po chwili, staje się niebytem, znikającym pyłem wspomnień i niepotrzebnych wzruszeń. Boję się gęstej ciszy, która następuje po wszystkim. Boję się zbliżenia i jestem całkowicie rozproszkowany, bo wpędzam się w samotność. A wiem, że samotność, na którą skazujemy się sami, jest najbardziej parszywą i perwersyjną metodą samounicestwienia.

Do pokoju weszła matka. Adam odruchowo zamknął komputer.

– Co tak siedzisz po ciemku? Przyniosłam ci kolację – powiedziała i dała mu talerz pełen kanapek z serem.

– Dziękuję – opowiedział i uśmiechnął się szczerze.

– Wiesz co? – powiedziała kobieta. Mimo panującej ciemności dostrzegł jej nieznaczny uśmiech. – Fajnie czasem z tobą porozmawiać. Dziękuję.

Kobieta wyszła, a Adam przebrał się w piżamę i położył. Wpatrywał się w sufit, a sen nie przychodził. W głowie pulsowała mu jedna myśl – Malwina. Była jak wirus nieznanej mu wcześniej choroby, na którą chciał zachorować.

Uruchomił laptopa raz jeszcze, wszedł na stronę polskibang.pl; odpalił pierwszy z listy film - Przygody Lady Lodello. Krew spłynęła niżej, a jego penis naprężył się. Przewinął grę wstępną i zatrzymał, gdy bohaterka zdradzała genezę swego pseudonimu. Szybko rozładował napięcie i zasnął błogim snem.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania