Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!

Piąta Prędkość Kosmiczna - część 5

5.

Adam spojrzał na telefon – miał wiadomość od Malwiny:

Przepraszam za kolesia, który wczoraj odebrał. To debil. Zadzwonię wieczorem.

Kąciki jego ust powędrowały w górę.

– Miałeś iść się odlać, a nie pisać z dupami. Wiesz, ilu ludzi jest na sklepie?! – rzucił gniewnie kierownik.

Wyglądał jak człowiek, który w życiu mógł zostać albo kierownikiem mięsnego, albo ochroniarzem w Heaven. Łysa czaszka łączyła się bezpośrednio z plecami.

– Przepraszam, już wracam – odpowiedział Adam i schował telefon do kieszeni.

– Migiem – Mężczyzna wskazał tasakiem tłum staruszek. – Zamiast mielić jęzorem, miel łopatkę wieprzową.

Adam podszedł do lady.

– W czym mogę pomóc? – zapytał ze sztucznym uśmiechem.

– Ten schab to świeży? – zaskrzeczała klientka.

– U nas zawsze świeże – odparł.

– To ja wiem. Ale czy ten schab, aby na pewno też?

– Też.

Spojrzał na zegar wiszący na ścianie; wskazówki były wyjątkowo ociężałe i wrogie – było siedemnaście po drugiej, dwie godziny dzieliły go od fajrantu.

***

Szedł w milczeniu. Wydawało mu się, że ludzie błąkają się bez celu, skuleni i przytłoczeni mętnym niebem listopada. Jego oczy świeciły niczym dwa rozognione diamenty. Kroczył pewnie i nie zwracał uwagi na kałuże. Malwina uśmiechała się do niego za każdym razem jak zmoczył buty. Była obok, trzymała go za rękę i prowadziła przez butwiejące, czarne ulice. Czuł krople deszczu; wyobrażał sobie, że to łzy radości, które zostawia mu na ramionach.

Usłyszał klakson i zorientował się, że stoi na środku przejścia dla pieszych.

– Nie widzisz, że masz czerwone, idioto? – Z Matiza wychylił się szpakowaty mężczyzna.

– Przepraszam – rzucił Adam z uśmiechem. – Zamyśliłem się.

– Myśliciel się znalazł! – ciągnął rozjuszony kierowca.

Adam przeskoczył szybko na chodnik; obserwował jak facet intensywnie gestykuluje, po czym znika w sznurze świateł. Malwiny nie było, rozpłynęła się niczym dym papierosa we mgle.

Wyciągnął telefon i wybrał jej numer. Nie odebrała. Ponowił próbę; bezskutecznie. Ruszył szybkim krokiem i po chwili wkroczył do salonu KRUKa.

Wnętrze płonęło złotem i czerwienią. Gabloty uginały się pod ciężarem pierścionków, kolczyków, bransoletek oraz przywieszek. Adam stanął oniemiały.

– Coś może pana zainteresowało? – zapytała ekspedientka w kruczoczarnej garsonce i uśmiechnęła się.

– Szukam naszyjnika – odparł nieśmiało. – Cena nie gra roli.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania