Pokaż listęUkryj listę

Piąta Tajemnica, część 72

Bardo

Rose, Gabriela, Słowik, Anna

 

Gabriela dopiła ostatni łyk nektaru z dzbana, z którego nigdy nie ubywało trunku. Rose siedziała tuż obok, wpatrując się w swoje paznokcie, które pomalowała jeszcze w Yuksam. Mogłoby się zdawać, że farba powinna się już dawno skruszyć, jednak lakier wciąż mienił się krwistą czerwienią.

- Wiem, że trudno w to uwierzyć, ale ten słowik to naprawdę jest kardynał Perucci! – powiedziała Gabriela.

- Tak, a ta panda to Michael Jackson! – stwierdziła Rose.

- Wierz, lub nie, ale czerwone pandy to istoty, które osiągnęły oświecenie, a później z własnej woli powróciły na ziemię, aby pomagać innym.

- Po tym co mnie tu spotkało, jestem skłonna uwierzyć we wszystko. Tu nic nie jest realne. My chyba też.

- Też nie do końca – odparła seniorka nieco rozbawionym tonem – Widzisz, każda z nas opuściła ciało w mało przyjemnych okolicznościach. Wciąż jednak możemy do niego powrócić. To dość skomplikowane.

- Czyli nasze ciała wciąż funkcjonują?

Ze świecznika sfrunął przysłuchujący się dotąd konwersacji, wielobarwny słowik. Gabriela spojrzała na niego pytająco, a ten odpowiedział całą ferią melodyjnych świergotów.

- Kardynał mówi, że nie jesteśmy martwe, tylko śnimy. Wszystko tu jest snem.

- Tyle, że ten sen wydaje się cholernie rzeczywisty...

Perucci wzleciał lądując na ramieniu Gabrieli. Jego arii nie było końca.

- W wielkim skrócie, kardynał, bo pod tą postacią go pamiętasz, powiedział, że wszystko jest snem. Śnimy przez cały czas, ale dopiero w Bardo dostajemy możliwość realnego przebudzenia. Bardo jest miejscem poza czasem. To coś w stylu: było, BYŁO, JEST, BĘDZIE, będzie.

- Zatem to wszystko, według niego, jest tu bardziej realne, niż po naszej stronie?

- Tak, w tym momencie to jest nasza jedyna i realna rzeczywistość.

Rose zamyśliła się na chwilę.

- Jeśli potraficie rozsuwać te ściany, to chyba jednak nie jest zbyt konsystentna.

- Bo wciąż do niej nie należymy. Istniejemy na granicy światów.

Rose nalała sobie kolejną porcję nektaru.

- Muszę Pani o czymś powiedzieć. Odwiedziła mnie tu bardzo nieprzyjemna osoba. Wyglądała na europejkę, miała czarne włosy i pytała o Natana.

Gabriela sięgnęła do kieszeni, skąd wyciągnęła kobiecą portmonetkę. Za szybką zatknięty miała pliczek różnorakich zdjęć. Spośród wypłowiałych, czarnobiałych obrazów z początków jej małżeństwa, wyłowiła nieco świeższe, kolorowe. Przedstawiało parę młodych, tulących się do siebie ludzi. Dopiero po chwili Rose zorientowała się, że przedstawia ono Natana i Tarę Nagbo.

- To ona! – wzburzyła się – Co robi na jednym zdjęciu z Natanem!?

Gabriela westchnęła.

- Czyli potwierdziły się nasze obawy Nikodemie...

Słowik zaświergolił kilka niepokojąco wysokich tonów.

- To była dziewczyna Natana, Anna. Dziesięć lat temu zginęła w wypadku.

- Czyli ona...

- Tak. Czekała tu na niego cały czas. Jest coś jeszcze, dziecko – Gabriela spojrzała na brzuch Rose. – Nikodemie, możesz potwierdzić?

Jakby w odpowiedzi, kardynał usiadł na udzie dziewczyny. Przez chwilę nasłuchiwał, po czym cichutko coś wykwilił.

- Rose...¬ – kobieta starała się wypowiadać słowa najłagodniej, jak umiała - Nie wiem jak ci to powiedzieć, ale jesteś w ciąży!

Blondynka odruchowo spojrzała na swój brzuch, po czym przyłożyła do niego rękę.

- Wiedziałam! Nie wiem jak, ale czułam to! – jej niebanalny umysł w mgnieniu oka połączył wszystkie fakty - Kardynał nie wybrał mnie przypadkowo! To był plan od samego początku, prawda?!

W odpowiedzi ptak rozpostarł skrzydła, jakby strzepując z nich niewidzialne krople rosy, po czym ćwierknął w kierunku Gabrieli.

- Nie wiem, co ci odpowiedzieć. – Matka Natana splotła ręce i wpatrzyła się w tulącą się teraz do brzucha Rose pandę.

- Powinnam się była tego domyślić już na Awentynie. Ale byłam naiwna! – Rose zrzuciła pandę z kolan. Ta otrzepała się i zwinęła w kłębek.

- Odnajdziemy Natana. Obiecuję ci! – odparła Gabriela, a słowik zawtórował jej dźwięczną arią godną solistów największych operowych estrad. Jego pieśń zawędrowała daleko, rozchodząc się wzdłuż lśniących korytarzy Bardo. Gdzieś w oddali, Anna odwróciła wzrok od śpiącego Natana. Wydało jej się, że coś zakłóciło jej własną melodię. Po chwili ponownie zaintonowała pieśń, choć sama nie rozumiała dlaczego:

 

Miała Kasia Jasia

Za mąż brać sobie go;

Napisała pisemeczko,

Posłała do niego.

Tak jej odpisali,

Iże już nie żyje,

Iże prawie roczek minął,

Jak na wojnie zginął.

 

Zaprzągajcie konie

Do czarnéj karety,

Pojedziemy Jasia szukać,

Musi być wyryty. *

 

*Polska piosenka ludowa: https://youtu.be/T6XPGrzEGow

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

  • Pasja 04.08.2019
    Witam
    Bardo i ciekawy dialog pomiędzy kobietami i słowikiem. A jednak Anna wychodzi do żywych. Czy Natan dowie się, ze zostanie ojcem? Tym bardziej, że Anna jest z Natanem.
    Ładna piosenka ale smutna i ten ostatni wyraz skrywa tajemniczość.

    Pozdrawiam

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania