Pokaż listęUkryj listę

Piąta Tajemnica (rozdział 14 i 15)

Okolice Sejmu Rzeczpospolitej Polskiej, Pod Pomnikiem Armii Krajowej, Warszawa, jakiś czas przed wyprawą Natana (do ustalenia)

 

Placyk przy pominku Polskiego Państwa Podziemnego w Warszawie od rana zapełniony był po brzegi tłumem protestujących obywateli. Pomnik wyrastał na około piętnaście metrów do góry, rozszerzając się majestatycznie ku niebu. W lewym dolnym rogu monolitu widniał emblemat polski walczącej. Wysokość obiektu nie przeszkadzała jednak grupce łysych, umięśnionych mężczyzn w mocowaniu na nim lin do wspinaczki. Wyglądało to na profesjonalna robotę ludzi znających się na akcjach tego typu. Najroślejszy z nich nałożył na siebie uprząż, i po chwili przesuwając linkę w karabinku zaczął windować się ku górze. Na plecach przymocowany miał ogromny krzyż, rozmiarami zbliżony do jego własnej sylwetki. Na umówiony znak, tłum zgromadzony na placyku zaczął klaskać, a wyselekcjonowane podgrupki podniosły transparenty z wymalowanymi na czerwono hasłami: Uchodźcy do Brukseli oraz Chrystus Królem Polski. Trzech najbardziej egzotycznie ubranych i najaktywniejszych demonstrantów, trzymało w ręku megafony zagrzewając pozostałych do walki. W międzyczasie łysy wspinacz wdrapał się na sam szczyt pomnika, usiadł okrakiem i zaczął zdejmować krzyż z pleców. Szło mu to bardzo wprawnie, jakby ćwiczył to już wiele razy wcześniej. Następnie przełożył krucyfiks przez uprząż, a koledzy na dole ciągnęli linę, stawiając krzyż do pionu. Na znak triumfu, wspinacz rozwinął zatroczoną z tyłu dresu białoczerwoną flagę z postacią Jezusa w godle.

- Uchodźcy do Brukseli! – zaintonował.

Tłum zgromadzonych ochoczo mu wtórował.

W bezpiecznej odległości od placu, protestowi przyglądały się grupki żandarmerii. W jednym z radiowozów rozległ się dzwonek telefonu.

- Szczęść Boże! Czy rozmawiam z porucznikiem Grotowskim? – enigmatyczny głos pozdrowił policjanta.

- Szczęść Boże. A z kim mam przyjemność, i skąd ma ksiądz mój numer?

- Ojciec Przewodnik, Radio Pokuta. Dzwonię z upoważnenia Komendanta Głównego. Może Pan rozpoczynać akcję.

- Kim ksiądz jest żeby przekazywać mi polecenia!? - odpowiedział zdziwiony policjant.

- Jak chcesz jeszcze jutro popracować, dobrze ci radzę posłuchać!

- Od poleceń mam przełożonych - odparł funkcjonariusz - Żegn...

- Twoi przełożeni też mogą jutro nie przyjść do pracy, więc wykonaj polecenie! - huknął do słuchawki Przeor.

Lubił takie sytuacje, utrztymywały go w formie.

- Ale skąd mam wiedzieć, że....

- Użyj armatek wodnych - wtrącił się ponownie - Ten co stoi na pomniku, to Emil. Bezwględnie doprowadź do jego zatrzymania. Ma wyrok w zawieszeniu, więc może próbować ucieczki. Nastrasz go trochę i doprowadź bezpośrednio do mojej kancelarii. Bez spisywania! Zrozumiałes?

Przez chwilę na łączach słychać było trzaski. Po kilku sekundach funkcjonariusz podjął decyzję.

- Tak jest. Ale czy zdaje sobie ojciec sprawę, że tu są media? Jak to będzie wyglądało? Komendant główny naprawdę to zatwierdził? – w głosie porucznika słychać było wyraźny strach.

- Masz zielone światło.

- Zrozumiałem – odparł porucznik.

Chwilę później, oddział w liczbie dwudziestu żandarmów ruszył w kierunku pomnika. Z megafonów na placu rozległy się ostrzegawcze krzyki:

Nie lękajcie się! Trwajcie w chwale!

Wkrótce policjanci utworzyli wokół placu kordon, a tuż za nim pojawiły się dwa wozy z nakierowanymi na cel armatkami wodnymi. Obserwując całą sytuację z podwyższenia przy sejmie, porucznik wyciągnął krótkofalówkę i wybrał kod podwładnego.

- Matejko! Widzisz tego na górze? Macie go zdjąć bez zadrapania! Odbiór?

- Się zrobi poruczniku! – przyjął polecenie podporucznik, po czym machnął reką w stronę wozów bojowych. Z armatek wodnych wytrysnęły strumienie lodowatej wody, trafiajac bezbłędnie w najbardziej odsłoniętych aktywistów. Na placu rozległy się przeraźliwe krzyki, a tłuszcza rozbiegła się we wszystkich kierunkach. Widząc zamieszanie na dole, wspinacz porzucił flagę i zsunął się po krzyżu na chodnik. Szybko torował sobie drogę. Zdzielił w brzuch jakąś staruszkę, po czym rzucił się w stronę wyłamu w policyjnym kordonie. W połowie dystansu zrobiło się wokół niego jakby ciszej. Część pielgrzymów znajdowała się już poza kordonem, a wokół niego zamykał się właśnie kolejny. Nagle poczuł jak w ciało wbija mu się kilkanaście igieł. Bezwład błyskawicznie opanował wszystkie jego mięśnie a twarz nieuchronnie zaczęła zbliżać się do twardego, betonowego trotuaru.

W kancelarii Sejmowej Komisji ds. Etyki, plazmowy ekran telewizora nastawiony był na kanał informacyjny telewizji Pokuta. Za plecami dziennikarki widać było akurat chwilę aresztowania wspinacza. Przeor wyłączył telewizor i pogrążył się w myślach. Naszły go wątpliwości co do jego wyboru, nie ufał jednak nikomu z wyższych rangą podwładnych. Mieli oni zbyt duże wpływy i nie mógł ich kontrolować tak jak na kiedyś. Nie posiadali także niezbędnych umiejętności. Emil natomiast wydawał się Przeorowi stworzony do tej misji. Przyglądał się mu już od pewnego czasu. Został zwerbowany w szeregi Zakonu w ramach pokuty za znęcanie się nad rodziną. Na rzezimieszku ciążył też wyrok w zawieszeniu i wystarczyło jedno słowo, aby znów wylądował w więzieniu. Jako pokutę, bracia w wierze wymyślili mu comiesięczne wnoszenie krzyża na Giewont, i jak dotąd wywiązywał się z niej wręcz celująco. Ostatnio zatrudnił się także przy myciu okien na wieżowcach. Z zadumy wyrwało Przeora pukanie do drzwi.

- Wejść – odpowiedział.

W progu pojawił się porucznik Grotowski oraz zakuty w kajdanki Emil.

- Ukłoń się ładnie ojcowi przewodnikowi! – krzyknął porucznik.

- Wal się pedale! – odhuknął Emil.

- Ukłoń się, albo cię kurwa sam ukłonię!

Grotowskiemu puszczały nerwy.

- Wystarczy! – przerwał przedstawienie Przeor – Wykonaliście dobrą robotę poruczniku. Zostawcie nas samych.

- Jest ojciec pewien?

- Tak, rozkujcie go i jesteście wolni.

- Jak sobie ojciec życzy. Nie biorę za to odpowiedzialności.

Porucznik rozkuł Emila, obrócił się na pięcie i wyszedł.

- Siadaj – rzucił ostro Przeor.

Emil spuścił głowę i posłusznie zajął wskazane miejsce.

- Ja tego skurwysyna jeszcze dorwę! – wycedził jakby do siebie.

- Stul mordę, albo wrócisz skąd przyszedłeś! Porucznik nie przyprowadził cię tu bez powodu...

Oczy Emila rozszerzyły się w przypływie nadziei. Zanim jednak zdążył otworzyć usta, Przeor rzucił na blat biurka kilka dokumentów.

- To jest certyfikat ukończenia szkoły podyplomowej i legitymacja członka PZA. W obydwu nie ma jeszcze wklejonego zdjęcia, dlatego od dzisiaj nie będziesz golił głowy. Zapuścisz również brodę. Musisz zacząć wyglądać jak człowiek. Otrzymasz niezbędny sprzęt, kartę kredytową i pomoc przy usunięciu swastyki z karku.

- Ale ja mam już swoją pokutę! Jak teraz przerwę to wszystko będzie jak o dupę rozbić! - zdziwił się Emil.

- Uważaj do kogo mówisz! Chyba mnie nie zrozumiałeś. Twoje dotychczasowe oczyszczenie uznaję za wystarczające. Wykorzystasz swoje talenty w inny sposób. Oferuje ci życiową szansę. Rozumiesz?

Emil przestał wodzić wzrokiem.

- A jak kurator zauważy że zniknąłem? Trafię z powrotem na Białołękę!

Przeor wezbrał się w sobie. Przyjął pozę niskogłębinowej ryby stroszącej właśnie szpikulec na czubku łba.

- Ja jestem twoim kuratorem! Od tej chwili należysz całkowicie do mnie! Dotarło?

Emil milczał przez chwilę, ważąc ton odpowiedzi.

- Rozumiem.

- Jako organizacja dołożymy wszelkich starań, abyś przygotował się do zadania jak najlepiej. Jak zapewne zauważyłeś, od dziś jesteś oficjalnym członkiem Polskiego Związku Alpinistycznego. Od jutra rozpoczynasz kurs. Przed tobą ogromne wyzwanie. Giewont to przy tym małe piwo.

Przeor gestem ręki odesłał Emila ku drzwiom

– Na razie koniec widzenia. Trenuj ile wlezie. Musisz być w formie.

Emil pozbierał resztę dokumentów po czym, najlepiej jak umiał, ukłonił się i skierował się ku wyjściu.

- Emilu?

- Tak ojcze?

- Nie zawiedź mnie. Nigdy nie miałem syna, a chciałbym mieć.

- Zrobię co trzeba. Zresztą już by mnie nie było na tym świecie, gdyby nie ojciec – odparł Emil, kierując się w stronę drzwi.

 

Dzongri 4020 m.n.p.m., Kamczenconga National Park, Sikkim, Sierpień 2017 (podczas wyprawy)

 

Kiedy pokonali schody, mgła okazała się granicą pomiędzy linią chmur a bezkresem nieba. Obojgu miejsce to wydało się wręcz nierealne, bo udowadniało że rzeczy nie zawsze są tym, czym wydają się być. Oboje równie mocno chłonęli teraz każdy detal. Natan pomyślał, że mogłoby tak już pozostać do końca. W głowie Rose panował jednak odmienny stan pogody. Wyczekiwała tylko, aby wreszcie zameldować się w Chacie Przewodników. Wiedziała że zabezpieczono tam dla niej ekwipunek. Cieszyła się też na myśl zmiany skarpetek, bielizny i odrobiny relaksu. Chwilowe braki opłaciły się jednak w dwójnasób. Nie tylko udało jej się utrzymać Natana przy sobie, lecz także z każdą chwilą więź między nimi umacniała się.

Wkrótce ścieżka doprowadziła ich na szczyt małego wzniesienia, z którego widać było małą polankę. Majaczyły tam dwa małe domki, palenisko i kilka namiotów rozbitych wokół. Nie zauważyli nawet kiedy znaleźli się na dole. Kiedy Natan wizytował pierwszy od wielu kilometrów wychodek, Rose wykorzystała okazję i zagadnęła dwóch szerpów siedzących pod zadaszeniem.

- Znacie Rakesha? Zostawił tu coś dla mnie?

Szerpowie uśmiechnęli się. Można było zauważyć ich białe, nierówno rozłożone zęby.

- Zgadza się – odparł pierwszy z nich.

- Pani Priceworth? – dopytał drugi.

- Tak. Powinien tu być mój plecak i torba na ramię.

- Zgadza się - odezwał się z kolei drugi szerpa - Rakesh zostawił też wiadomość.

Wyciągnął z kieszeni wymiętą kartkę papieru i podał Rose.

 

Rzeczy pozostawione w schowku. Za godzinę wyruszam z grupą do pierwszego obozu pod Goecha La. W Yuksam ktoś o Panią wypytywał. Polak. Gesto zarośnięty, z brodą. Nie chciał się przedstawić, powiedział tylko że jest z Warszawy. Cieszę się, że mogłem pomóc. Pozdrawiam, Rakesh Timphu.

 

Rose wyciągnęła komórkę. Wskaźnik zasięgu wahał się tu pomiędzy jedną a dwoma kreskami. Szybko wstukała wiadomość, opisując całą sytuację i prosząc Bianco o sprawdzenie wspomnianego osobnika. Po chwili otrzymała odpowiedź, że postara się, ale może to być bardzo trudne. W tekście Antonio prosił również, aby zachowała nadzwyczjną ostrożność. Skasowała wiadomość, wrzuciła komórkę do wszywki wewnątrz ciepłej, membranowej kurtki, chwyciła ekwipunek i wyszła na zewnątrz. Natan rozkładał właśnie namiot.

- Jak ci się udało odzyskać plecak!? – zagadnął od razu.

- Przyniósł go tu patrol ghurków. Okazało się, że ten złodziej był u nich notowany.

- A już myślałem, że spędzimy kolejną noc razem.

- Twoje niedoczekanie - odpowiedziała Rose, uśmiechając się lekko - Ale skoro mam już namiot, to też mi go rozbijesz.

- Jak sobie Pani życzy. Zawsze do usług – odparł Natan dobijając ostatni śledź w ziemię.

Pół godziny później, oba namioty stały już obok siebie, a Rose z Natanem grzali się przy kominku, wewnątrz jednej z chat. Sącząc kampę, mogli wreszcie nieco zwolnić tempo. Ta niezwykle gęsta tybetańska herbata sprawiała, że wszelkie zmartwienia pozostały poza progiem izby.

- Co zamierzasz? – odezwał się w końcu Natan.

- Dobre pytanie. Wciąż się waham. To miejsce jest niewiarygodnie piękne – przyznała Rose.

- Bez dwóch zdań. Może więc podejdziesz ze mną jeszcze do pierwszego obozu?

- W zasadzie po to właśnie kupiłam cały ten sprzęt. Inaczej bym go tu nie targała...

Natan odłożył dzbanek. Iskry skaczące od niechcenia wewnątrz kominka, zaczęły się teraz od niego odbijać, lądując obok nagich, chłonących ciepło stóp Rose. Przez dłuższą chwilę siedzieli nieruchomo, wpatrujac się w to przedstawienie. Po chwili Natan przesunął rękę w stronę ud Rose. Wydały mu się ciepłe i miękkie. Ośmieliło go to nieco bardziej, niż się spodziewał. Bezwiednie przesunął dłoń w kierunku ich wewnętrznej strony. Oddech Rose przyspieszył wykładniczo. Zerwała się z krzesła, spojrzała raz jeszcze w ogień, by po chwili zostawić Natana sam na sam z odbitymi obrazami iskier tańczących na tafli tybetańskiej herbaty zmieszanej z mlekiem.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (3)

  • Szudracz 19.12.2017
    Manipulacja strachem wychodzi całkiem sprawnie Przeorowi.
    Urokliwe momenty w czasie drogi, zaiskrzyło nie tylko w kominku. :) Intrygujące będą ich dalsze losy, siostra w takiej roli... :) 5
  • drohobysz 19.12.2017
    dzięki
  • Pasja 27.12.2017
    No i trochę polityki i kościoła. Skąd my to znamy? Emil będzie wtyczką. Już jest na trasie i depcze po piętach Natanowi. Czy Rose będzie z nim w zgodzie. Na koniec tej części rodzi się z uczucie. Czy Rose odwzajemniam?
    Ukłony;)5

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania