Pokaż listęUkryj listę

Piąta Tajemnica (rozdział 16 i 17)

Mieszkanie Gabrieli, Bielsko-Biała, przed wyprawą Natana

 

Gabriela zamknęła lodówkę i udała się do pokoju. Otworzyła barek, z którego wyciągnęła butelkę whisky. Zanim jednak sięgnęła po szklankę, pewien detal przykuł jej uwagę. Wieczko kubka, w którym trzymała klucze do piwnicy, było uchylone, a brelok leżał tuż obok. Nie pamiętała kiedy ostatni raz go wyciągała. Teraz była już pewna, że Natan dowiedział się o schronie. Bez zastanowienia zbiegła po schodach. W piwnicy od razu dało zauważyć się poprzesuwane graty, oraz porwaną, niechlujnie rzuconą na podłogę wykładzinę. Dopiero teraz doszło do niej, że Natan już dawno przestał być naiwnym chłopcem, którego kiedyś ciągała za sobą na sankach. Był zbyt podobny do ojca. Poprzestawiała rzeczy na swoje miejsce, zatroczyła kłódkę i powróciła na górę. Chwyciła szklankę whisky i jednym haustem wychyliła do dna. W przerwie pomiedzy kolejnymi, wykręciła numer Bianco, zanim jednak pojawił się sygnał, odłożyła słuchawkę. Po kilku głębszych, pokój wydał jej się śmiesznie mały, więc narzuciła palto i wyszła zaczerpnąć świeżego powietrza. Udała się bezpośrednio na krzywy mostek po drugiej stronie ulicy. Widać było z niego cały park, oraz przylegający do niego ratusz. Po środku zaś niezmiennie znajdował się zasypany ziemią schron, stanowiący obecnie górkę dla dzieci. Zauważyła że z przeciwnej strony zbliżał się jakiś mężczyzna. Choć miał na sobie strój listonosza, w jego sylwetce było coś podejrzanego. Po chwili wyciągnął komórkę i zaczął robić zdjęcia. Gabriela szybkim krokiem zeszła z mostku, by ukryć się za ratuszem. Po kolejnym okrążeniu, osobnik udał się pod betonowy murek odgradzający park od koryta rzeki. Zrobił kolejne zdjęcia i ruszył w kierunku mostku. Przekroczył go i po chwili stał już pod drzwiami Gabrieli. Nie mogąc ich sforsować, zaczął naciskać po kolei wszystkie dzwonki domofonu, aż w końcu ktoś go wpuścił. Gabrielę sparaliżował strach. Musiała szybko obmyślić plan działania. Wyciągnęła komórkę i wykręciła numer Natana.

- Synku jesteś jeszcze w pracy? – zapytała pospiesznie.

- Nie. Wziąłem L4 i nie wiem kiedy wrócę. Jestem w górach. Ćwiczę na Himalaje.

- Na co ćwiczysz? – zapytała zbita z tropu.

- Lecę do Indii mamo. Muszę się od tego wszystkiego zdystansować. Mam już bilet do Kalkuty...

Gabriela zamilkła na chwilę. Ktoś włamywał się do jej mieszkania, a na domiar złego Natan potwierdzał właśnie jej najgorsze przypuszczenia.

- Mamo? Jesteś tam?

- Tak. Porozmawiamy później. Musze kończyć. Pa.

Zerwała połączenie i skupiła się na obserwacji klatki. Po dłuższej chwili nieznajomy ponownie pojawił się w drzwiach. Rozejrzał się i szybkim krokiem ruszył ulicą. Kiedy zniknął za rogiem, Gabriela pobiegła do klatki tak szybko jak umiała. W piwnicy, przy drzwiach, wciąż leżała spiłowana kłódka, a graty wewnątrz były całkiem poprzewracane. Pomyślała że mężczyzna nie do końca wiedział czego szukać, lub został przepłoszony przez któregos z mieszkańców. Prowizorycznie zabezpieczyła pomieszczenie i wróciła na górę. Czas działał na jej niekorzyść. Żałowała teraz, że oddała Berettę Natanowi. Nie wszystko było jednak stracone. Z sejfu za kanapą wyciągnęłą zwitek banknotów, i zadzwoniła po radio taxi.

-Dokąd chce Pani jechać?

-Kraków, ulica Lubicz, pospieszcie się!

 

Dzongri, podczas wyprawy

 

Wiatr hulał nad namiotem Rose. Chłodna noc na tej słabo porośniętej połoninie w niczym nie przypominała tej spędzonej w Yuksam, gdzie pośród świergotu cykad po raz pierwszy ujrzała Natana. Od tego czasu zaczęła się zmieniać, a natłok myśli, jak za dawnych szalonych lat, zaczął zaprzątać jej umysł w niekontrolowany sposób. Przychodziły znikąd i nie chciały odchodzić. Po raz pierwszy od długich miesięcy metody Naszego Kręgu nie działały. Matematyczna część jej osobowości podpowiadała, że działo się to wprost proporcjonalnie do wzrostu wysokości na której przebywali, a także zmniejszania się odległości pomiędzy nimi samymi. Porzuciła jednak dalszy ciąg tego wywodu by wyłączyć lampkę. Jedynym punktem odniesienia było teraz światło dochodzące z namiotu obok. Jakby na zawołanie wiatr nad polaną ustał, ustepując miejsca przejmującej ciszy. Rozsunęła zasłonki namiotu, a w jej nozdrza od razu uderzył przejmujący, trzaskający chłód. Nie odczuwała go teraz zupełnie, gdyż jej uwagę zaprzątnęły gwiazdy, których rozświetlenia nic tutaj nie zakłócało. Po chwili pozostawiła je sobie samym i bezgłośnie wysunęła się na zewnątrz. Kiedy zbliżała dłoń do zamku błyskawicznego przy namiocie Natana, światło wewnątrz zgasło. Instynktownie cofnęła rękę i pozwoliła mroźnemu górskiemu powietrzu pochwycić się w całości. Przez kilka dłuższych chwil błądzili razem, gdzieś ponad połoninami, a odległe gwiazdy to zbliżały się, to oddalały się od nich. Gdy zorientowała się, że nigdy nie będzie w stanie ich dosięgnąć, powróciła na ziemię. Zmrożona, lecz gorąca, pełna nadzieji, lecz niepewna, spragniona życia, lecz wciąż niespełniona, w końcu Rose, a nie Rozewyn.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (6)

  • Szudracz 27.12.2017
    Pierwsza część pełna niepokoju, ale za to w drugiej odrobina magii. Światło zgasło, w takiej chwili. ;) 5
  • drohobysz 27.12.2017
    dzięki, biedna rose :)
  • Pasja 27.12.2017
    Zaczęło się poszukiwanie. Zadziwiasz coraz bardziej tajemniczością. Czy matka Natana zdąży dojechać do Krakowa.
    Rose broni się przed uczuciem, ale czy potrafi. Dobrze, by było mieć w niej sojusznika.
    Ukłony;)5
  • drohobysz 27.12.2017
    dzięki Pasjo :)
  • Szudracz 18.03.2018
    Hallo! Gdzie następne części?
  • Szudracz 18.03.2018
    Gdzie są*

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania