Pokaż listęUkryj listę

Piąta Tajemnica (rozdział 18 i 19)

Tuż przed wyprawą, Kraków

 

Daniel skręcił za róg ulicy w nadziei, iż pozostał niezauważony. Czuł że Przeor nie będzie zadowolony. Zdobycie danych geolokacyjnych z komórki Natana nie było dla niego łatwym przedsięwzięciem, a na dodatek wydawały się one zupełnie bez sensu. Wyglądało na to, iż znajdował się w nich jakiś błąd, gdyż zapisana ścieżka nie mogła po prostu prowadzić przez ścianę piwnicy, a następnie kierować się gdzieś pod rzekę. Naturalnym wnioskiem wydawało się więc istnienie jakiegoś wejścia w samej piwnicy. Opcji tej nie zdążył jednak zbadać, gdyż z pomieszczenia wypłoszył go jeden z lokatorów. Dobrze wiedział, że nie mógł wrócić do Przeora z pustymi rękoma. Po chwili siedział już w zakonnym Audi A6. Samochód gładko ruszył z miejsca, a z głośnika GPS popłynął miły kobiecy głos informujący, iż do krakowskiego mieszkania Natana pozostało jeszcze sto dwadzieścia cztery kilometry. Po dziesięciu minutach zaczął jednak żałować, że zaufał komputerowi, który niezważając na korek nadal uporczywie trzymaał się wyznaczonej trasy. Daniel rzucił okiem na geolokator. Na szczęście urządzenie wskazało, iż obecna pozycja Natana nie zmieniła się znacznie od rana. Wciąż znajdował się gdzieś w górzystym terenie pomiędzy Tatrami a Beskidem Małym. Dawało to mu wystarczająco dużo czasu, aby dotrzeć do celu i na spokojnie wykonać zadanie. Zbyt wiele wskazywało na to, że rodzina Saskich ukrywała coś więcej, aniżeli wyłącznie mroczną przeszłość. Tymczasem korek gęstniał z minuty na minutę, co niestety nie rokowało dobrze. Dopiero po półgodzinnym oczekiwaniu na którymś z kolejnych skrzyżowań, ruch nieco zelżał, a Daniel był w stanie skierować samochód na trasę szybkiego ruchu. Dalsza część drogi minęła bez większych przeszkód i po półtorej godzinie znajdował się już w okolicach krakowskiego Dworca Głównego. Zaparkował Audi, otworzył schowek, skąd wyciągnął zestaw do forsowania zamków. W Zakonie cieszył się nieposzlakowaną opinią dobrego ślusarza. Ostatnio jednak córka mu zachorowała i musiał się zwrócić o pomoc do samego Przeora. A u szefa kredyt zaufania zaciągało się na całe życie. Spod parkingu, przebrany w strój elektryka, wyruszył w kierunku ulicy Lubicz. Drzwi w kamienicy Natana były uchylone, więc wślizgnął się do budynku niezauważony. Na czwartym piętrze ponownie sięgnął po skrzynkę z narzędziami. Kalibracja elektronicznego wytrycha zajęła mu niecałe dwie minuty i po chwili zamek bezwiednie odpuścił. Szybko zwinął skrzynkę i domknął drzwi od środka. Starając się nie pozostawiać śladów przetrząsnął pokój mieszkalny, nie odnajdując jednak żadnych interesujących go poszlak. Dopiero w kuchni zauważył wystającą szufladę. Tuż obok leżała niechlujnie rzucona latarka i brelok kluczy z zatroczonym logo Fiata 125p. Dla ślusarza dopasowanie zestawu kluczy nie stanowiło większej zagadki. Od kółka od razu oddzielił dwa pierwsze, które najprawdopodobniej otwierały kłódki na strych, lub do piwnicy. Jego przypuszczenia szybko się potwierdziły, a po bliższym przyjrzeniu się tej strzegącej strychu okazało się, że jest odblokowana! Wyciągnął latarkę i ruszył przed siebie. Po wstępnym przejrzeniu pomieszczenia nie napotkał jednak nic szczególnego. Kiedy chciał już zawracać, drobiny kurzu, których na strychu Natana nie brakowało, zakręciły mu w nosie a przez strych przetoczył się potężny odgłos kichnięcia.

- Noż kurna, nie tutaj! – wymamrotał, bezwiednie ścierając resztki śluzu z ust, a zużytą chusteczkę rzucając na podłogę. Jego niechlujswo opłaciło się, gdyż opadając naprowadziła go na wyrzeźbione właśnie w kurzu, pierwotnie słabo widoczne ślady podeszw. Prowadziły do starej grawerowanej szafy, gdzie trop się urywał. Cała ta sytuacja na tyle go zaciekawiła, że postanowił zbadać jej wnętrze. Zanim jednak chwycił za uchwyt, ktoś z całym impetem wypchnął drzwi od środka. Ku całkowitemu zaskoczeniu Daniela, z szafy wyskoczyła starsza kobieta mierząc do niego z pistoletu. W drugiej ręce trzymała latarkę zupełnie go oślepiając.

- Rzuć to! – krzyknęła.

Latarka Daniela z impetem upadła na podłogę i oświetlała teraz ich twarze od spodu.

- Kto cię przysyła!? – krzyknęła jeszcze ostrzej.

- Ja, nie… wiem, jestem tylko elektrykiem – odparł w panice Daniel.

- Nie myśl, że nie umiem tego używać! – głos Gabrieli w niczym nie przypominał teraz tego matczynego, pełnego troski tonu, którym zazwyczaj operowała.

- Spokojnie, proszę niech to Pani odłoży! – wymamrotał po chwili pełnej napięcia Daniel.

- Niedoczekanie twoje! Najpierw naszedłeś mnie w Bielsku, a teraz jesteś na tyle bezczelny, żeby włamaywać się tutaj?! Kto cię przysłał!?

- Już mówię! Nasz Przeor. To on mnie tu przysłał, ale nie dał mi wyboru! Gdyby nie on, to mojej córki już by nie było. On finansuje jej leczenie… - łkał Daniel.

Wyraz twarzy Gabrieli nieco zelżał. Nadal jednak twardo trzymała włamywacza na muszce.

- A ty kim jesteś? – spytała podtrzymując ostry ton.

- Nazywam się Daniel. Jestem ślusarzem. Odłoży to Pani!? Proszę, robię to tylko dla córki – cedził bez cienia fałszu ślusarz.

- Zbliż się... Tylko powoli! – rozkazała Gabriela.

Daniel posłusznie wykonał krok naprzód. Znajdowali się teraz o krok od siebie. Gabriela wciąż nie spuszczała lufy z celu.

- Zamknij oczy! – rzuciła zwięźle.

- Nie zabijaj mnie, proszę! – błagał ostatkiem nadziei Daniel.

Stali tak jeszcze chwilę oświetleni światłem latarek, aż do momentu gdy Gabriela zyskała zupełną pewność, że kontrolowała sytuację. Powoli położyła latarkę na podłodze i cały czas celując w Daniela wyciągnęła prawą dłoń nad jego głowę. Poczekała jeszcze chwilę, po czym opuściła ją z impetem. Po sekundzie Daniel runął na podłogę a jego ciało opanowały spazmy. Szamotał się jeszcze przez chwilę, lecz wkrótce i one ustały pozostawiając Gabrielę samą z tysiącem rzeczy, które nagle urosły do rangi najważniejszych.

 

Tuż przed wyprawą, Warszawa

 

Słońce chowało się już powoli za horyzontem, kiedy Przeor wytoczył się ze swojej limuzyny i wkroczył do wykwintnej restauracji 'Pod Swawolnym Świeżynkiem'. Tym razem nie miał na sobie sutanny. W cywilu przypominał raczej działacza sejmowego, lub mafioso. Przy wejściu od razu przywitały go dwie kelnerki, odprowadzając go do wcześniej zarezerwowanego stolika. Czekała tam już na niego młoda, atrakcyjna kobieta, ubrana w czerwoną gustowną sukienkę sięgającą nie dalej niż do kolan. Na widok Przeora wstała, ujęła go za rękę i pocałowała w pierścień. Zmieszany gwałtownie cofnął dłoń.

- Co ty wyprawiasz!? – warknął – Jestem tu prywatnie.

- Ostatnim razem nie miałeś jakoś problemu, żebym ci wylizała nie tylko rękę – odparła rozchylając nieco wymalowane na czerwono usta - Dlaczego nie kazałeś mi przyjechać bezpośrednio do Mariottu, jak zawsze? – zapytała. Przeor zasiadł na przeciwko dziewczyny i przysunął do siebie talerz z marynowanym indykiem saute.

- Ostatnio dobrze się spisałaś. Trochę przesadziłem, mam nadzieję że nie masz mi tego za złe? – zagaił nieco skruszony.

- Ciebie naszły wyrzuty sumienia? To coś nowego! - twarz dziewczyny przybrała wyraz zmieszania z niewymowną nutą wulgarności.

W odpowiedzi Przeor sięgnął do kieszeni marynarki, gdzie czekał zwinięty wcześniej gruby rulonik banknotów.

- Nie jestem zwykłą dziwką! Nie traktuj mnie tak! – zareagowała natychmiast kobieta.

- Wiem, dlatego chcę ci dać szansę. Tutaj jest zaliczka - Przeor rzucił rulonik obok widelca dziewczyny.

- Mówiłeś, że mnie kochasz! Nie chcę twoich pieniędzy! – dziewczyna rzuciła nadgryzioną przekąskę i bez zastanowienia wstała od stołu.

- Siadaj Żaneta! Nie rób scen! – rzucił ostro Przeor, jednak dziewczyna nie posłuchała. Ruszyła prosto w kierunku drzwi wyjściowych, gdzie drogę zastąpiło jej dwóch drabów w ciemnych marynarkach. Nie zdążyła się nawet odwrócić, kiedy na szyi poczuła jakże znajomy oddech.

- Usiądź jak cię grzecznie proszę – wyszeptał – Nie jesteśmy w Mariocie. I tak już przyciągnęłaś zbyt wiele uwagi.

Żaneta odwróciła się.

- O co ci chodzi? Jeszcze ci mało po ostatnim razie?

- Chyba mnie nie zrozumiałaś. Zamierzam cię o coś poprosić, bo wiem że jesteś w tym dobra. A jeśli ci się uda, nie będziesz się już musiała martwić o obywatelstwo. Poza tym jeden z moich jachtów wciąż nie ma imienia…

- Żartujesz chyba, co? – z niedowierzaniem odparła Żaneta. Wkrótce jednak profesjonalna ciekawość dziewczyny przemogła chwilową odrazę i oboje powrócili do stolika. Następne kilka minut minęło im na cichym konsumowaniu kolacji.

- Weź te pieniądze. Przydadzą ci się – wtrącił się w końcu Przeor.

- Nie pamiętam, żebyś kiedykolwiek był taki wyrozumiały!

- Pojedziesz do Włoch. Nagramy ci tam spotkanie z pewnym księdzem. Lubi korzystać z usług dziewczyn, a szczególnie preferuje te ze wschodu. Wystarczy, że raz się z nim prześpisz i włożysz mu to do laptopa – Przeor wyciągnął z marynarki niewielki pendrive.

- Aha, To tak mnie szanujesz? Przecież możesz tam wysłać kogokolwiek. Dlaczego znowu ja? – spytała zrezygnowana.

- Bo nie jesteś zwykłą dziwką – odparł Przeor – I masz już w tym doświadczenie. Ale to będzie ostatni raz. Obiecuję!

Żaneta spojrzała na Przeora, po czym z całej siły wbiła widelec w udziec kurczaka.

- Jesteś strasznym skurwysynem! Wiesz o tym? Doskonale wiesz, prawda? – wysyczała jednym tchem w kierunku Przeora.

- Niestety znowu masz rację. Ale to nie ja stworzyłem świat. Ja tylko tańczę do muzyki, która teraz akurat gra – odparł cynicznie. Po chwili pożałował, że tak wyszło. Zdał sobie sprawę, że z wszystkich ludzi wokół niego, tylko Żaneta tak naprawdę go rozumiała. Nie musiał przed nią niczego udawać. Tym bardziej było mu żal, że musiał ją po raz kolejny okłamać.

- To już ostatni raz. Potem będziesz wolna! – oznajmił, lecz słowa ciężko przechodziły mu przez gardło - Reszty dowiesz się od panów przy wejściu.

- Dlaczego mnie to nie dziwi. I pewnie znów nie mogę się nie zgodzić?

- Obawiam się że nie – odparł Przeor odkrawając ostatni kęs kaczki.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (3)

  • Szudracz 22.04.2018
    Wyskoczyła z szafy... Dobra rozgrywka z włamywaczem. :)
  • Pasja 22.04.2018
    Dzień dobry
    Dobrze, że Gabriela czuwa. Ciemne sprawy purpuratów zawsze wzbudzały kontrowersje. Mają wszystko, pieniądze przede wszystkim i mogą manipulować ludźmi. Co .matka Nagana zrobi z Danielem?
    Czy Żaneta wykona zadanie. Na jej miejscu bym trochę wykorzystała Przeora.
    Dobrze, że powrociłeś. Nawet parę dni temu myślałam o Natanie.

    Pozdrawiam serdecznie
  • drohobysz 22.04.2018
    dzięki :) postaram się wrzucać częściej... pozdrowienia

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania