Pokaż listęUkryj listę

Piąta Tajemnica (rozdział 23, 24 i 25)

Natan, dwa dni przed wyprawą

 

Dochodziło już południe kiedy na przystanek pod Babią Górę zawinął PKS do Krakowa.

- Jest dobrze stary, tylko popracuj jeszcze nad siłą i dasz radę! – rzucił na pożegnanie jeden ze wspinaczy.

- Dzięki! – oparł Natan i wsiadł do autobusu.

Wkrótce pojazd ruszył pozostawiając Natana sam na sam z jego ambitnymi planami. Chociaż ćwiczył ostatnio w dwójnasób wspinaczka wciąż nastręczała mu wiele trudności. Cieszył się, że dotrzymał przez te dwa dni tempa profesjonalistom. W głowie zaczął nakreślać plan ataku na Kamczencogę, wyliczał ilość butli, zapasów i koszty wynajęcia przewodników. Ta krótka wizyta w Beskidach zaszczepiła mu w sercu element pokory i czołobitności względem gór. Czuł, że dopiero teraz dopasował się do górskiej społeczności. Zyskał nowych znajomych, a idea wyprawy w Himalaje nabrała nowych kolorów. Wkrótce krajobraz za oknem zaczął zmienać się z wiejskiego na miejski, a autokar zawinął do zatoczki Krakowskiego Dworca Autobusowego, skąd Natan od razu udał się w kierunku domu. Kiedy zatrzymał się przy klatce, aby sięgnąć po klucze, jego uwagę przykuły lekko już zczernione plamy krwi na chodniku. Było ich przynajmniej kilka, a przy krawężniku wciąż leżały odpryski zbitego reflektora.

- Czyżby był tu jakiś wypadek? - pomyślał i wszedł w korytarz. Na trzecim piętrze pan Zawadzki zapinał właśnie smycz swojemu jamnikowi.

- Dzień Dobry! – przywitał się Natan.

- Dobry. Wracasz pan z wycieczki?

- A tak… Wracam właśnie z Babiej. Był Pan kiedyś?

- Panie jaki tam ze mnie taternik. Ostatni raz to na Kopcu Kościuszki byłem.

- Każdy ma swój Everest – uśmiechnął się Natan – A nie wie Pan, co tu się stało na dole? Pełno krwi na chodniku, jakiś wypadek był?

- Nie panie. To cała historia była. Na naszą klatkę dostali się narkomany jakieś. Policja sprawdzała i podobno narkotyki brali w korytarzu. A jak zeszli to ich na domiar złego kibole zaatakowali. Panie, tu regularna bitwa była, z maczetami. Szkoda co gadać. Już nawet na własnej klatce człowiek nie może się czuć bezpiecznie!

- Trzeba będzie zamki i kłódkę wymienić – odpowiedział Natan – Mam nadzieję że już nie wrócą!

- Policja ich wyłapała. Pan wybaczy, ale musimy już z Pepkiem iść – odrzekł sąsiad i ruszył w dół.

Natan jak z procy wystrzelił ku strychowi. Po pobieżnym sprawdzeniu kłódka jednak wydawała się nienaruszona. Szybko odnalazł klucze i wszedł do mieszkania. Od razu można było zauważyć, że niektóre rzeczy w pokoju nie leżały na swoim miejscu. A już na pewno nie pamiętał, aby zostawiał na stole kubek, w którym wciąż tkwił wymoczek melissy. Pomyślał, że musiała tu być matka. Dał susa na strych. Drzwi odpuściły, jak zawsze wzbijając w powietrze drobiny kurzu. Bez ceregieli podbiegł do szafy i odkluczył schowek. Ku jemu zdumieniu w środku nie było nic! Wyciągnął smartfon i wybrał numer do Gabrieli. W oczekiwaniu na odbiór wyobraźnia podsuwała mu coraz to nowe scenariusze. Powstrzymywał się od paniki, gdyż wciąż miał nadzieję, że mama zaraz odbierze i że jakimś cudem odpowie, że nic się nie dzieje. Wkrótce w słuchawce odezwał się ciepły kobiecy głos.

- Tak?

- Mama? Byłaś u mnie w Krakowie?

- Tak, uspokój się – odparła szybko Gabriela.

- Wzięłaś Relikwiarz?

- Tak, mam go teraz przy sobie...

- Uff, możesz mi to wytłumaczyć?

- Uspokój się. Nic się nie dzieje. Przyjechałam na chwilę dzisiaj rano i wzięłam Relikwiarz na powrót do siebie.

- Tak po prostu?

- Nie przerywaj, to ci opowiem! Zadzwonili do mnie wczoraj w nocy z komisariatu, z informacją że na naszej klatce kręcili się narkomani. Powiedziałam, że mieszkam w Bielsku, więc nic nie widziałam. Na szczęście byli na tyle mili żeby opisać co się wydarzyło.

- No ale czemu do mnie nie zadzwoniłaś?

- Bo byłeś poza zasięgiem. A ja od razu z rana pojechałam do Krakowa. Wyobraź sobie, że strych był otworzony i wszędzie walały się strzykawki. Na szczęście szafa była zamknięta, a Relikwiarz nieruszony. Na wszelki wypadek zabrałam go jednak ze sobą do Bielska.

- Nie mogłaś na mnie poczekać? – Natan wciąż nie mógł opanować podenerwowania.

- A skąd niby miałam wiedzieć kiedy wrócisz, co? W każdym razie nie przejmuj się. Po prostu musiałam go zabrać ze strychu, bo nie jest tam już bezpiecznie. Porozmawiamy później, dobrze?

Natan rozłączył się. Przez chwilę jeszcze wpatrywał się w ikonkę kończącą połączenie, jednak wiedział, że nie ma czasu do stracenia. Reszta dnia zeszła mu na porządkowaniu rzeczy i chodzeniu po mieście w poszukiwaniu gadżetów potrzebnych na wyprawę. Pod wieczór, na kanapie nagromadził się sporej wielkości stos nowiutkich nabytków. Spojrzał raz jeszcze na wydrukowany przed momentem bilet lotniczy:

 

Cracow Balice (KRK) – London Heathrow (HRH)

11/08/17 5:23 11/08/17 7:30

London Heathrow (HRH) – Kolkatta (KLK)

11/08/17 8:00 11/08/17 21:20

 

- To pojutrze! – pomyślał, po czym rzucił bilet na kanapę. Karteczka opadała jeszcze przez chwilę. Powrotnego postanowił nie drukować.

 

Przeor, porucznik Grotowski, podporucznik Matejko Emil, Daniel, Kary - kolega z siedzenia obok, tuż przed wyprawą

 

Na placu, pośrodku drogi donikąd, czekał niebieski policyjny transporter. Wkrótce zza zakrętu wyłoniła się czarna limuzyna Przeora, wzburzając przy tym tabuny kurzu.

- Jadą poruczniku! – odezwał się Matejko i nacisnął guzik syreny. Światła na dachu transportera błysnęły trzy razy.

- Zgaś to idioto! To jest tajna operacja!

Szofer limuzyny Przeora podchwycił jednak gest i odmrugał.

- Odmrugał poruczniku!

- Matejko? – porucznik spojrzał na niego z zażenowaniem.

- Tak?

- Kto udzielił ci rekomendacji na stopień oficerski?

- No Pan poruczniku.

- Właśnie zaczynam żałować! Więc rusz się i wyprowadź podejrzanych!

Matejko wyskoczył z szoferki i udał się na tył furgonetki. W międzyczasie limuzyna zawinęła tuż obok, wciąż ciągnąc za sobą tumany kurzu. Porucznik wyskoczył z transportera i powitał przyjezdnych. W odpowiedzi Przeor opuścił szybkę.

- Przywieźliście wszystkich? – zapytał bez wstępnych ceregieli.

- Zgodnie z ustaleniami. Bez spisywania. Dwóch jest wciąż w szpitalu, ale zostaną wkrótce zwolnieni – odparł Grotowski.

- Doskonale. Zostanie to wam zapamiętane. A co z Danielem?

- Pyta Ojciec o tego co był związany na pace? Wciąż przebywa w szpitalu.

- A Emil i Kary?

- Są tutaj.

- Przyprowadźcie ich – nakazał Przeor.

- Jak sobie Ojciec życzy - porucznik skinął na pomagiera, by ten otworzył tylne drzwi furgonetki i wyprowadził nominatów.

- Ty i ty! Wystąp! – Matejko nie krył dumy ze swego statusu.

- Wal się psie! – odfuknął Kary.

- Ruszać się!

Nie zastanawiając się długo, Emil wyprowadził cios nogą. Nim Matejko zorientował się w sytuacji, leżał już na żwirze ze śladem buta na brzuchu.

- Co tam się dzieje!? – krzyknął Grotowski sięgając po pałkę. Zanim jednak zdążył jej do końca dobyć, ciężka dłoń Przeora wylądowała na jego ramieniu.

- Nie trzeba synu. Od teraz ja będę z nimi rozmawiać. Ty się zajmij swoim podopiecznym.

Grotowski skinął głową i zwrócił się w kierunku leżącego.

- Spieprzaj do wozu!

- Poruczniku, ale zatrzymany… - Matejko ledwo łapał oddech.

- Natychmiast! – okrzyk Grotowskiego poniósł się echem po okolicy.

Nie odzywając się już więcej, Matejko otrzepał się z kurzu i pokuśtykał do furgonetki.

- Musisz ich lepiej trenować – rzucił na pożegnanie Przeor.

Wkrótce na placu pozostała już tylko limuzyna. Emil i Kary posłusznie czekali na dalsze instrukcje.

- Wykonaliście zadanie tylko w połowie, jednakże zasadniczy cel został osiągnięty. Waszą odwagą wykazaliście, iż jesteście godni posiadanej rangi. Pamiętajcie jednak, że oprócz przywilejów, będzie na was od teraz ciążyć też ogromna odpowiedzialność. Jutro otrzymacie oficjalne namaszczenia. Przejdźmy jednak do konkretów.

Wylatujecie razem. Emil wprowadzisz Karego w szczegóły. Będziecie mieli sporo czasu, aby się ze sobą zapoznać – wypowiadając te słowa, Przeor uśmechnął się nieco ironicznie i zamknął drzwi limuzyny.

- Tu jest środek zadupia! Mamy wracać pieszo? – odchrząknął Emil.

- Potraktuj to jako zaprawę przed Indiami, synu - odparł Przeor. Wkrótce samochód ruszył, pozostawiając braci w wierze na placu, pośród kłębów unoszącego się wszędzie pokutnego pyłu.

 

Bianco, Gabriela, jej misja, tuż przed wyprawą

 

Promienie słońca oparły się na dojrzałej twarzy Gabrieli. Przewróciła się na drugi bok i ponownie wtuliła w pierzynę. Nieświadomie ręką sięgnęła pod poduszkę, gdzie wczoraj zostawiła plecak z Relikwiarzem. Szukała przez chwilę, jednak napotykała tylko miękką powierzchnię materaca. Wystarczyło to, aby natychmiast wybudziła się ze snu. Otworzyła gwałtownie oczy, lecz rozespany wciąż wzrok nie potrafił nabrać ostrości. Dopiero po chwili natrafił na sylwetkę tuż obok okna. Przetarła oczy i zgarnęła okulary z nocnego stolika. Niewyraźne zarysy natychmiast przybrały postać Antoniego Bianco.

- Bon Giorno – przywitał się - Jak ci się spało?

- Dzień Dobry – odpowiedziała – Po tym wszystkim, aż za dobrze.

- Bardzo się cieszę, że nic się ci nie stało! Mirek opowiedział mi już przez co wczoraj przeszłaś…

- To prawda. Wczoraj wydarzyło się więcej, niż przez całe trzydzieści ostatnich lat! – odparła.

Bianco sięgnął do swojej przepastnej, naramiennej torby, by wyciągnąć Relikwiarz.

– Mieliśmy wiele szczęścia. Nawet nie chcę sobie wyobrażać, co by się mogło stać, gdyby ci ludzie to przejęli – powiedział. Poranne światło padało teraz na wygrawerowaną na Relikwiarzu rzeźbę smoka z bochnem w pysku.

- Mam ci wiele do opowiedzenia – ciągnął Bianco - Ale teraz zapewne chciałabyś się nieco odświeżyć przed śniadaniem?

Bianco położył skrzynkę na stole i nie czekając na odpowiedź skierował się do salonu. Gabriela natychmiast ją pochwyciła i schowała. Od tej chwili postanowiła się z nią nie rozstawać nawet na minutę. Wzięła ją ze sobą do salonu, gdzie Bianco i Mirek kończyli właśnie konwersację.

- Jestem ci niezmiernie wdzięczny. Wystosowałem dla ciebie specjalne zaproszenie do Włoch, gdzie otrzymasz wtajemniczenia drugiego poziomu – zakończył Bianco - Ale teraz wybacz, ponieważ mamy do omówienia sprawy, o których może wiedzieć tylko Powierniczka.

- Rozumiem. – odparł Mirek, zwracając się w kierunku drzwi wyjściowych.

- Poczekaj! Gdyby nie ty, moglibyśmy tu teraz nie rozmawiać – zwróciła się do niego Gabriela – Chciałam ci raz jeszcze podziękować.

- Nie ma problemu. Zrobiłbym to raz jeszcze, jeśli by była taka potrzeba! Mogę Panią o coś jeszcze zapytać?

Gabriela przytaknęła.

- Jak to się stało, że oni wszyscy wczoraj nie zauważyli, jak wsiadaliśmy do tramwaju? Przecież obserwowali klatkę od dobrej godziny!

- Nie wiem. Po prostu nie mam zielonego pojęcia… - odparła szczerze Gabriela.

Mirek pokłonił się i wyszedł z mieszkania. Gabriela wychyliła łyk herbaty z mlekiem, po czym przeszła do meritum.

- Wydaje się, że jesteś mi winien wyjaśnienia.

- Oj tak. Powinienem Cię w to wprowadzić już trzydzieści lat temu, jednak Ojciec Święty uznał wtedy, że tak będzie najlepiej. Wtedy Twój mąż i Krystian Tatajno wyjechali na wyprawę i absolutnie nikt nie spodziewał się jak dalekosiężne będą tego konsekwencje. Nawet Ojciec Święty, bo gdyby było inaczej, nigdy nie pozwoliłby, aby wyprawa doszła do skutku. Wszystko zaczęło się od zapisków, które Papież odnalazł w tajnych archiwach biblioteki watykańskiej. Niestety do tej pory nie wiem co w nich było, a Ojciec Święty wziął te informacje ze sobą do grobu. Również o samej wyprawie wiem niewiele. Zanim Krystian zdążył przekazać Naszemu Kręgowi, co tak naprawdę podczas niej zaszło, został potrącony na przejściu dla pieszych. Do tej pory nie wierzę, że był to przypadek. Mogę Ci więc przekazać jedynie to co wiem, Gabrielo.

- Nie przeszkadzaj sobie Antonio. Kontynuuj.

- Relikwiarz z Sikkimu przywiózł Tatajno, lecz w jego zachowaniu było już wtedy coś dziwnego. Zaczął mówić jakby zagadkami, enigmatycznie. Przed jego śmiercią, Ojciec Święty zdołał jednak wydobyć z niego kilka istotnych informacji, które przekazał kardynałowi Perucciemu. Wtedy też założyliśmy Nasz Krąg, a Ciebie wybraliśmy na Powierniczkę.

- To wiem, ale co tam się naprawdę wydarzyło?! – w oczach Gabrieli pojawił się smutek.

- Mi też trudno jest o tym mówić. Uwierz mi – Bianco sięgnął po filiżankę z kawą – Nie wiemy wszystkiego, jednak najwyraźniej trafili w środek czegoś zupełnie dla nich niezrozumiałego. Tak jak zamierzali, zawędrowali do Norbugang Chorten, gdzie do dziś znajduje się starożytna polana, miejsce koronacji władców Sikkimu. Po przeprowadzeniu wstępnych badań, nic nie wskazywało na powodzenie zamierzenia, więc postanowili spędzić noc w namiotach tuż pod Norbugang, a następnego dnia wyruszyć pod Kamczencongę. Chcieli zbadać miejscowe legendy i wierzenia w nadziei, że odnajdą w nich jakiekolwiek poszlaki.

- Czego więc tak naprawdę tam szukali?

- Szukali Czarnej Korony. Ojciec Święty pokładał w niej ogromne nadzieje. Mówił, że posiada ona moc ogniskowania wszelkiej miłości otaczającej czujące istoty – Bianco przerwał na chwilę zastanawiając się nad wagą tych słów – I pojawiała się podobno w jego wizjach. Łączył ją też w jakiś sposób z objawieniami jakie miewał.

- To by tłumaczyło treść jego listu – wtrąciła Gabriela – Ale nie wspominał w nim o niej!

- Owszem. Właśnie chciałem ci to wytłumaczyć. – kontynuował Bianco – Na czym to skończyłem? A tak. Natan Senior i Tatajno postanowili spędzić noc przy polanie w Norbugang, i jak twierdził później Krystian, kiedy obudził się na drugi dzień, w przedsionku namiotu leżała mała skrzynka. Ta sama którą masz właśnie przy sobie.

- No tak, ale czy Relikwiarz ma związek z koroną? – spytała Gabriela.

- Z niewielu informacji, wynika że pełnię mocy osiągają one w połączeniu ze sobą. Jest jeszcze jedno. Tylko osoba która dzierży Czarną Koronę jest też w stanie uchylić wieko Relikwiarza z Norbugang.

- Czyli do tej pory nikt nie wie co znajduje się w środku?

- Tego nie powiedziałem. Myślę, że kardynał Perucci wie. My możemy się tylko domyślać – odparł niepewnie Bianco.

- Czyli przez to zginął mój mąż? – z policzka Gabrieli spłynęła łza.

- Krystian wspomniał, że pokłócili się wtedy o dalszy bieg wyprawy. Ostatecznie Natan Senior zdecydował wyprawić się na stok Kamczencongi, w poszukiwaniu mitycznej Komnaty Tysiąca Stup, gdzie miała się znajdować Czarna Korona. Natomiast Krystian wraz z Relikwiarzem zdecydował się wrócić bezpośrednio do Watykanu. O tym jednak dowiedzieliśmy się o wiele za późno, i paradoksalnie z ust naszych przeciwników. Tych samych, przed którymi wczoraj uciekałaś. – zakończył Bianco.

- Czyli oni od początku o tym wszystkim wiedzieli?

- Tatajno był jednym z nich. Przypuszczam, że zdecydowali się go sprzątnąć kiedy świadomie przekazał Relikwiarz w nasze ręce.

- Wciąż nie rozumiem, dlaczego więc trafił do mnie? To niedorzeczne, jak naiwne to było! Ryzykowaliście wszystkim, łącznie z życiem moim i mojego syna!

- To była decyzja Ojca Świętego. Stwierdził wtedy, iż najciemniej jest pod latarnią. Może i był to naiwny plan, jednak zadziałał! Pewne środowiska w Watykanie żywo się wtedy Relikwiarzem interesowały, i było bardziej niż pewne, że nie może on tam pozostać. Ojciec Święty sprytnie to obmyślił. Jednak wszystko to prysło jak bańka mydlana, kiedy ostatnio twój syn wykupił bilet do Indii. Jak widać zwrócił na siebie nie tylko naszą uwagę.

- Ależ on nie ma o tym wszystkim pojęcia. Skąd w ogóle o tym się dowiedzieliście? Sam Natan powiedział mi o tym dopiero przedwczoraj!

- Byliśmy na tę sposobność przygotowani. Jeden z naszych ludzi pracuje w Konsulacie Republiki Indii w Warszawie. Wystarczyło, że pojawił się tam jego wniosek o wizę.

- Muszę przyznać, że nie próżnowaliście przez te wszystkie lata.

- To prawda, ale wymagała tego sytuacja. Zakon Przeora również nie osiadł na laurach – odparł Bianco – Również skądś się dowiedzieli. Szczerze mówiąc, nie mam pojęcia jak.

- Po prostu nie mogę uwierzyć, że przez cały ten czas żyłam w tak błogiej nieświadomości! Jaka ja byłam naiwna! – uniosła się Gabriela.

- Nie obraź się, ale być może właśnie dlatego Ojciec Święty wybrał Ciebie. Takiej Powierniczki potrzebował.

- Zamilknij, bardzo Cię proszę Antonio! Potrzebuje chwili tylko dla siebie.

- Oczywiście, ile sobie życzysz Gabrielo. - Bianco spojrzał na nią skruszonym wzrokiem. W salonie zapadła trwająca w nieskończoność cisza. W końcu ponownie została zmącona.

- I co dalej? Jaki plan ma dla mnie Nasz Krąg? - spytała zgorzkniale Gabriela.

- Prędzej sam siebie poświęce, niż pozwolę, aby cokolwiek stało się tobie i Natanowi! - Bianco spojrzał na powierniczkę szukając aprobaty. - Zresztą już podjąłem pewne kroki. Natan nie będzie w Indiach sam. Posłałem za nim naszą najlepszą akolitkę. Mamy też uśpione kontakty na miejscu. Jesteśmy bardzo czujni.

- A co ze mną?

- Jeśli pozwolisz chciałbym, abyś bezpośrednio po wylocie Natana poleciała ze mną do Rzymu. W przypadku zaś, jeśli potwierdzą się moje przypuszczenia co do planów Natana, udamy się w ślad za nim, aby przemówić mu do rozsądku.

- A nie przyszło ci do głowy Antonio, aby go po prostu powstrzymać od wylotu?! Przecież wciąż jest jeszcze w Krakowie!

- Nie mogę. To jego życie. Dopóki istnieje choć cień szansy, iż jest to tylko przypadek, nie mogę go powstrzymywać. Inaczej nasze istnienie nie miało by sensu. Możemy jedynie działać posiadając całkowitą pewność.

- Zostaw mnie samą Antonio, muszę to wszystko przemyśleć.

- Oczywiście. Pamiętaj tylko, że również i ty pozostajesz wolną osobą. Nasz Krąg zawsze gotów jest ci służyć, lecz jeśli zdecydujesz inaczej, uszanujemy twoją decyzję. Nie jesteśmy Zakonem. – powiedział Bianco, po czym wstał od stołu.- Jesteś naprawdę wyjątkową osobą, Gabrielo. – pożegnał się Bianco i najskromniej jak potrafił opuścił pomieszczenie.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (8)

  • Szudracz 29.04.2018
    Czytam wszytko po kolei, ale w którymś momencie się pogubiłam. Muszę się cofnąć, bo nie wyłapuję do końca wszystkiego.
  • drohobysz 29.04.2018
    no popchnąłem fabułę do przodu. krótkie summarum więc:
    1. Są dwie frakcje walczące przeciw sobie: Zakon (Przeor, pod patronatem ojca emeritusa) i Nasz Krąg (Bianco, Perucci, Gabriela etc, pod patronatem papieża polaka i obecnie panującego papieża)
    2. Nasi bohaterowie mieli powierzony Relikwiarz, który przechowywali od pierwszej wyprawy ojca Natana
    3. Ojciec Natana, Nataniel Senior pojechał na wyprawę z Krystianem Tatajno, który był szpiegiem Zakonu
    4. Podczas wyprawy poróżnili się, i Nataniel senior pojechał w góry szukać Czarnej Korony, która jest kluczem do relikwiarza i już nie wrócił

    Dlaczego Natan otrzymał na początku wiadomość? Dlaczego akurat jest tak ważne że to on tam jedzie? Co jest w skrzynce i jak to działą z koroną? Co się stanie z miłością Natan/Rose? Co jest na Kamczencondze? Jaką rolę może w tym wszyskim odegrać Anna (zmarła dziewczyna Natana)?

    Mam to wszystko zaplanaowane :) Cały czas piszę :) :)
  • drohobysz 29.04.2018
    a, no i wdzięczny będę za feedback, czy rozkładam fabułę przejrzyście? co mógłbym poprawić? ps: wszystko dla czytelnika :)
  • Szudracz 29.04.2018
    drohobysz Doceniam, nie wiem czy dam radę pod tym kontem Ci pomóc. Najlepiej gdyby zrobił to Adam, albo Can czy ktoś jeszcze, bo ja nie czuję się na siłach. Wejdź na forum do pitolenia i ściągnij tu kogoś bardziej doświadczonego ode mnie.
  • drohobysz 29.04.2018
    Szudracz sure, mi bardziej chodziło o ogólną opinię. w każdym razie na pewno dzieła nie porzucę :)
  • Szudracz 29.04.2018
    drohobysz Wiadomo, że nie masz porzucać, skąd ten pomysł? Ja będę nadal czytać i zostawiać po sobie drobne ślady. W następnej części postaram się napisać szerzej, czy wszystko jest jasne. :)
  • Pasja 29.04.2018
    No i powoli dowiadujemy się o tajemnicy Relikwiarza. I skąd się znalazł u Gabrieli.Czarna Korona , kto ją ma ? Bo tylko te dwie rzeczy mają moc razem.
    Natan też coś wie, dlatego jedzie na wyprawę.
    Zdziwił mnie fakt, że Bianco wyciągnął spod poduszki skrzynkę.I w ogóle wszedł do sypialni. Czy w skrzynce dalej jest relikwiarz?
    Pozdrawiam
  • drohobysz 29.04.2018
    wszystko na to wskazuje :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania