Pokaż listęUkryj listę

Piąta Tajemnica (rozdział 29, 30)

Żaneta, dom publiczny w Rzymie, tuż przed wyprawą

 

Żaneta dopięła ostatni guzik wykwintnej koronkowej bielizny. Pomyślała, że w tym samym zestawie po raz pierwszy podejmowała Przeora. Teraz jednak zadanie wydawało się być znacznie trudniejsze. Musiała przebić się przez kasting! Gniew jednak szybko ustąpił miejsca adrenalinie, która tym razem wyjątkowo mocno dawała o sobie znać. Żaneta wzdrygnęła się na myśl, że tak naprawdę może to lubić, że właśnie w tym jest najlepsza. Pozostało jeszcze tylko naciągnąć czerwone skórzane buty i zapiąć zamek błyskawiczny wszyty w lateks mini spódniczki. Upewniwszy się, że jej dziewiętnastoletnie ciało prezentuje się absolutnie profesjonalnie i wyzywająco, zwieńczyła dzieło luksusową torebką Michaela Korsa. Kiedy już miała wychodzić, zdała sobie sprawę, że może potrzebować jeszcze jednego atrybutu, ale odszukanie pasa dildo nie zajęło jej wiele czasu.

Zaledwie pół godziny później, w jednej z awentyńskich rezydencji, ustawiono ją w pełnym rynsztunku, w równym rzędzie z kilkoma innymi dziewczynami i chłopakami. Niektórzy z nich postawili na strój Adama lub Ewy, inni zaś przywdziali renesansowe maski. Cała ta galeria przypominała nieco mocno zdewaluowany performance spod znaku 'Moulin Rouge'. Po chwili do pokoju wszedł mężczyzna w średnim wieku. Na jego widok cała gromadka stanęła na baczność, by dobrze wyeksponować swoje wdzięki.. Żaneta uznała, że był to kamerdyner Perucciego. Przemaszerował wzdłuż szeregu, aby zatrzymać się tuż obok niej, lecz jego zainteresowanie wzbudził stojący po prawej chłopak. Miał założoną pikantną czerwoną maskę z rogami. Kiedy kamerdyner sięgał ręką, aby wybadać wybranka, ten nagle zrzucił rogi i zwrócił lunch wprost na nogi kamerdynera.

- Nie potrafię! – krzyknął i wybiegł z pomieszczenia.

Żaneta zwęszyła swoją szansę, wyciągnęła chusteczki i ocierając się zmysłowo o kamerdynera zaczęła wycierać mu buty. Ten obruszył się początkowo, jednak po chwili wyraz twarzy zmienił mu się na nieco bardziej życzliwy.

- Już! Wystarczy! – odepchnął ją, po czym wydał werdykt – Pójdziesz ty – wskazał na dziewczynę przebraną za Yennefer z Vengerbergu, i ty, coś czuję, że nada się mi taka gorliwa dziewczynka - uległość Żanety jednak się opłaciła.

Gdy cały ten teatrzyk dobiegł końca, dziewczynie nałożono przepaskę na oczy, ktoś podjął ją pod rękę, a po chwili siedziała już w limuzynie. Pomyślała, że za taką akcję wystawi Przeorowi podwójny rachunek.

 

Indie, Emil, Kary, podejście pod Dzongri, następnego dnia po Natanie

 

Wiatr nieustannie świstał w obozowisku pod Dzongri, jednak nie zdołał zagłuszyć konwersacji dobiegajacej ze szlaku poniżej. Słowa stawały się coraz głośniejsze, aż w końcu zaczęły składać się w jeden, aczkolwiek niewyraźny, bełkot. W obozowisku nie było nikogo, więc nikt również się nad nim nie zastanowił. Jednakże dla Emila i Karego był to spór, dla którego byli w stanie poświęcić ostatnią kroplę swojej krwi.

- Pokuta, którą odbyłeś na Giewoncie, niewiele znaczy w porównaniu z tym co ja poświęciłem dla Przeora! – powiedział niskim, pełnym pogardy tonem Kary – Ja musiałem codziennie, po osiem godzin, przez pół roku, strzec naszej siostry w wierze, bardzo ważnej dla Ojca.

- No i co w tym takiego trudnego? – rzucił Emil.

- Żaneta wykonywała bardzo niewdzięczną pokutę, pracowała ciałem.

- Dalej nie rozumiem, to chyba tylko lepiej dla ciebie, he?

- Nic, kurwa, nie rozumiesz. Mogłem się przyglądać jej pracy, ale nic więcej.

- Dobra, nie chcę już tego słuchać! Patrz, chyba dochodzimy do obozowiska Dzongri! – uciął konwersację Emil.

Kiedy wtaczali się na niewielką połoninę, zauważyli odciski po rozbitych namiotach i tlące się jeszcze w ognisku niedopałki. Kary podbiegł do niego i patykiem nabił pozostawiony przez poprzedników kartofel.

- Patrz, co znalazłem! Musieli być tu całkiem niedawno!

- Stul mordę, mogą nas usłyszeć! – Emil rozejrzał się, szukając ewentuanych śladów – Rozbili dwa namioty, to znaczy, że Natan nie jest sam! A dodatkowy świadek może nam bardzo utrudnić pracę. – skonstatował ściszonym tonem.

Kary niewiele sobie robiąc z wywodów kompana, obierał właśnie część ziemniaka. Nie zdążył dobrać się do miąższu, kiedy poczuł uścisk na szyji.

- Nic cię pokuta nie nauczyła? – spytał szorstko Emil – Musimy być teraz super uważni, rozumiesz? Nie możemy przeoczyć najmniejszej wskazówki! – Emil rozluźnił nieco chwyt – Rozumiesz?

- Taakh – wyharczał zaskoczony Kary – Puśść kyhwa!

Emil odpuścił, a ten, wyswobodzony, osunął się wprost do ogniska.

- Zatłukę cię na amen, jak wykonamy zadanie, przysięgam!

- Bardzo dobrze, ale teraz rozejrzyj się po obozowisku, może coś jeszcze zostawili.

Kary przeturlał się w bezpieczne miejsce, wziął wdech i spojrzał w ognisko. Jego myśli nie koncentrowały się jednak teraz na niczym innym, aniżeli na zmarnowanym ziemniaku, którego podniósł i skonsumował jego silniejszy towarzysz.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • Szudracz 04.05.2018
    Coraz lepiej wtajeminczasz w te układy. :) Nabiera wszystko rozpędu. :)
  • Pasja 05.08.2018
    Witam
    No proszę jak Przeor się bawi. Czy Żaneta będzie tylko do tych celów, a może do innych.
    Depcze po piętach. Silniejszy wygrywa. Dalej tajemniczo i robi się coraz bardziej tłoczno.
    Pozdrawiam

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania