Pokaż listęUkryj listę

Piąta Tajemnica (rozdział 6 i 7) - reupload

Sikkim, Kanczenconga National Park, podczas wyprawy

 

Postać zsunęła się z niewielkiego urwiska w dół doliny. Rozejrzała się wokół po czym powoli zbliżyła do namiotu. Natan instynktownie siegnął do pasa w poszukiwaniu finki. Uwaga wyostrzyła mu się do granic możliwości, gdyż sytuacja wydawała się być nadzwyczajna. Pomyślał, że na tym pustkowiu nie spotyka się samotnych kobiet bez ekwipunku, i to po zmroku. Zbłąkana postać wydała mu się jednak dziwnie znajoma. Pośpiesznie przeszukał pamięć w nadziei dopasowania niespodziewanego gościa do wcześniej zapamiętanego obrazu.

- Halo? Możesz mi pomóc!? – zagaiła po angielsku, lecz w jej prośbie wyraźnie wybrzmiewała nuta zrezygnowania. Postać przybliżyła się do ogniska na tyle iż można było nawet zauważyć delikatne zmarszczki na twarzy. Teraz dopiero skojarzył ją z dziewczyną której w Yuksam dał swoje dwie ostatnie świeczki.

- Co się stało? - Jego pytanie wybrzmiało z wyraźnym polskim akcentem

- Więc znów się spotykamy! – odezwała się w końcu - Co się stało? Sama nie do końca rozumiem! Szłam przynajmniej z dwie godziny zanim zauważyłam ognisko w tym wąwozie!

- Chwileczkę - polski akcent Natana nie ustępował – Porzuciłaś swoją grupę, plecak i tak po prostu udałaś się drogą na przełaj?

- Tak jak mówiłam. Sama nie wiem. Szliśmy razem z Rakeshem, moim przewodnikiem. Kroczyłam przed nim, ale kiedy po pewnym czasie się obejrzałam już go nie było. Nie usłyszałam najmniejszego odgłosu, nawet łamanej gałązki, nic. Po prostu rozmył się jak kamfora. A to on niósł moje pakunki. Nie brał swoich bo jeszcze dziś mieliśmy dotrzeć do chaty przewodników za przełęczą. Złodziej i tyle!

- Jeśli mogę spytać, dlaczego skręciłaś w nieznane zamiast kontynuować wedrówkę wyznaczoną trasą? Może on po prostu oddalił się tylko na chwilę?

- Nie! Zostałam okradziona! Czekałam na niego pół godziny, zaczęłam wołać, krzyczeć, ale bez powodzenia! Sprawdzałam ślady, ale też nic nie zauważyłam. Na domiar złego, niefortunnie nastąpiłam na kamień i zsunęłam się ze stoku. Notabene, nieźle się poturbowałam, dobrze że to wciąż niskie partie i nie ma tu przepaści. A na dole nie było już jak wdrapać się z powrotem. Oceniłam więc w miarę możliwości kierunek i postanowiłam iść aż napotkam jakieś osiedle. Na szczęście przed chwilą zauważyłam twoje ognisko!

Natan raz jeszcze odtworzył w głowie przebieg wypadków. Naszła go refleksja że życie czasem serwuje zbiegi okoliczności których nie wymyślilyby nawet najlepsi scenarzysci. Ba, nawet oni często za nim nie nadążają.

- Rose? Dobrze pamiętam? – akcent Natana zamieniał sie powoli w płynny angielski.

- We własnej osobie. Miło Cię poznać po raz kolejny – odparła.

- Cała przyjemność po mojej stronie. Dobrze że na mnie trafiłaś. Jest już naprawdę późno a jesteśmy po środku totalnego pustkowia.

- Wolę już o tym nie rozmawiać. Jestem Ci naprawdę wdzięczna, ale teraz, czy miałbyś może jakiś zapasowy koc? Muszę choć na chwilę odpocząć – zakończyła relację Rose.

- Och przepraszam. Oczywiscie, odstąpię ci choćby mój śpiwór. Mam jeszcze zapasowe posłanie więc nie powinno mi być zimno. Jeśli potrzebujesz odrobiny prywatnosci, mogę spać na zewnątrz, przy ognisku.

- Jeśli nie masz nic przeciwko zbłąkanym kobietom w twoim małym namiocie, dlaczego nie mam skorzystać z twojej propozycji?

Natan spojrzal na nią pytająco.

- Oczywiście nie mam nic przeciwko dzieleniu namiotu! – odparła uśmiechając się łobuzersko. Doskonale potrafiła radzić sobie w takich sytuacjach.

 

Kraków, Centrum – mieszkanie natana, ul. Lubicz, jakiś czas przed wyprawą (do ustalenia)

 

Po kilku kolejnych próbach otworzenia skrzynki Natan postanowił odpuścić. Wrzucił pudełko do szuflady tuż obok narzędzi. Następnie nastawił wodę na herbatę i próbował się zrelaksować. Myśli o skrzynce nie dawały mu jednak spokoju. Podniósł słuchawkę i wykręcił numer do matki.

- Cześć synku, co się stało że do mnie dzwonisz? – usłyszał z słuchawki.

- Byłem dziś na strychu. Chciałem trochę poukładać moje stare pudła. Miałaś pojęcie że w tej szafie, którą chciałaś kiedyś wyrzucić jest schowek? – zapytał wprost Natan.

W słuchawce nastąpiła chwila niewymownej ciszy. Matka westchnęła głęboko.

- Tak, wiedziałam. I udało ci się go otworzyć?

- Tak mamo! Tam w środku była jakaś mała, malowana skrzynka, bardzo stara! Wiedziałaś o niej?

- Wyciągnąłeś ją? Gdzie ją położyłeś? – słowa matki nabrały przytomnego, wyrazistego tonu.

- Przecież i tak chciałaś całą szafę wyrzucić na śmieci! Nie pamiętasz już?

- Natanku – matka ważyła słowa - Chyba już czas żebym ci coś opowiedziała, ale to nie jest rozmowa na telefon. Jesteś w stanie przyjechać jeszcze dziś do Bielska?

- Raczej tak, chociaż dzisiaj busy słabo jeżdżą, jest weekend...

- Nie ważne, ubieraj się i przyjeżdżaj!

- Skąd ten pośpiech mamo? Normalnie nie widzimy się tygodniami. Co to za skrzynka?

- Czekam na ciebie, Natan. Tylko uważaj na nią. Jest bardzo stara i to pamiątka po ojcu...

- Znowu przesadzasz mamo! - odpowiedział Natan – Ale ok, już się zbieram… - Natan rozłączył się.

Dawno już nie zdarzyło się, żeby matka była aż tak czymś zainteresowana. Niewątpliwie miało to związek z burzliwą przeszłością w związku rodziców. Zresztą sam wyczuwał, że skrzynia była wyjątkowa. I nie chodziło tu o sam jej wiek. Wystarczył jeden z nią kontakt by odczuć różnicę. Nie potrafił tego nazwać, ale podprogowo wyczuwał zmianę. To tak jakby włókna lnu, którymi przyobleczona była jego podświadomość zaczęły pod jej wpływem kołysać się, poruszane podmuchami niewidocznego wiatru.

Do Bielska-Białej dotarł planowo. Wysiadając z busa, od razu przypomniał sobie, iż atmosfera tego średniego miasta położonego u podnóża Beskidów, różniła się znacząco od wielkomieszczańskiego stylu Krakowa. Droga z dworca zeszła mu na spacerze starymi austrowęgierskimi uliczkami w kierunku śródmieścia, gdzie znajdował się ratusz miejski, park z górką i w końcu przedwojenna dzielnica którą pamiętał z dzieciństwa. Wkrótce stał przed klatką schodową szukając odpowiedniego klucza. Kiedy otworzył drzwi mieszkania, powitalne spojrzenie matki nie napawało go szczególnym optymizmem.

- Dotarłeś bez problemów? – przywitała go na progu po czym ucałowała w policzek.

-Tak. Dziwnie się zachowujesz mamo...

-Pokaż mi tą skrzynkę Natan. To dla mnie bardzo ważne – odparła, lekceważąc uwagę syna.

-Dobrze, już wyciągam, ale nie dałaś mi nawet zdjąć plecaka!

Natan odsunął paski zapinające i sięgnął po owinięty ręcznikiem pakunek. Gabriela śledziła każdy jego ruch.

- Dobrze że to zawinąłeś – skonstatowała, po czym wzięła skrzynkę w ręce.

- Mam nadzieję, że powiesz mi zaraz co się dzieje mamo?

W Natanie narastało coraz większe zniecierpliwienie.

Z wyraźnym skupieniem na twarzy matka odbezpieczyła zawiniątko.

- Na szczęscie nie próbowałeś się dostać do środka. Usiądź Natan. Mamy sporo do omówienia – odparła matka po czym oddała skrzynkę ponownie w ręce Natana - Będziesz musiał to ponownie schować tam, skąd to wyciągnąłeś.

- Zrobię to, jeśli to dla ciebie takie ważne. Ale powiesz mi przynajmniej co jest w środku mamo?

- Obwiałam się, że zadasz to pytanie. Nie wiem co jest w tej skrzyni. Ale to coś bardzo ważnego. Wiesz że ojca nigdy nie było w domu, że jeździł z tymi swoimi wyprawami badawczymi. Zazwyczaj nic z nich nie przywoził. Z tą skrzynką było inaczej. Została mi dostarczona tuż po tej jego fatalnej podróży w Himalaje.

Oczy matki zasmuciły się jakby stało się to wczoraj.

– Mam też coś dla ciebie - skonstatowała.

Wskazała leżącą na stole, nieco pożółkłą kopertę. Kiedy Natan ją podniósł, wewnątrz wyczuł zgrubienie. W środku była zgięta w pół kartka papieru kancelaryjnego formatu A4. Po odgięciu, w prawym dolnym rogu ukazała się czerwona, woskowa pieczęć przedstawiająca herb watykanu. List napisany był odręcznie, w języku polskim.

- Mamo, od kogo jest ten list? – zapytał zupełnie odruchowo.

- Przeczytaj to zrozumiesz. Przyniosę ci kawę, może ci się przydać.

Natan skierował wzrok na odręcznie nakreślone piórem wieczystym paragrafy:

 

Droga Gabrielo,

 

Chciałbym wyrazić moje najszczersze kondolencje z powodu śmierci Twojego męża, a mojego najszczerszego przyjaciela, Nataniela Saskiego. Powierzam go w opiekę Naszego Ojca Jedynego i Wszechmogącego. Pragnę abyś wiedziała, iż nie oddał swojego życia nadaremno. Jest teraz bliższy memu sercu i błogosławię mu w jego ostatniej drodze, gdyż taką podjął decyzję.

 

Należy się Tobie córko kilka słów wyjaśnienia, gdyż wyobrażam sobie jakie emocje teraz Tobą targają.

 

Czytając te słowa, zastanawiasz się zapewne jak to się stało, iż namiestnik stolicy piotrowej pisze bezpośrednio do Ciebie? Otóż ma to związek z Twoim mężem, którego poznałem będąc jeszcze jednym z wielu robotników pracujących przy budowie Nowej Huty. Był wtedy młodym adiunktem przy Katedrze Antropologii Uniwersytetu Jagiellońskiego, wezwanym przez kierownika budowy celem zabezpieczenia pewnych piastowskich monet znalezionych przeze mnie na budowie. Po pracy wdał się ze mną w interesującą konwersację na tematy uniwersalne. Od tej pory byliśmy w dobrych kontaktach, wymienialiśmy się nawet materiałami potrzebnymi w pracy naukowej. Czasami udawaliśmy się razem w góry.

 

Już jako Namiestnik Piotrowy, postanowiłem że jako osoba mi bliska i godna zaufania, Natan zostanie mianowany jednym z niewielu powierników tajemnicy zesłanej mi przez Przenajświętszą Marię Pannę. To właśnie dzięki niej, z moim namaszczeniem, Natan rozpoczął badania nad Relikwiarzem z Norbugang. Twój mąż był też zobowiązany do utrzymywania ścisłego milczenia na temat jego pracy i powiązań z moją osobą.

 

Pamietaj o tych słowach jeśli zdecydujesz się pełnić rolę która przypadnie Tobie po mężu. Wierzę że byłoby to najrozsądniejsze rozwiązanie.

 

W resztę wtajemniczy Cię diakon Bianco który dostarczy Ci przesyłkę.

 

P.S. Mimo trudnych chwil, gratuluję Ci syna, małego Natanka Juniora!

 

Niechaj Bóg Zawsze Będzie Z Wami

 

Ojciec Święty

 

Natan wpatrywał się w list jeszcze przez chwilę.

- I ty o tym wszystkim wiedziałaś cały czas?

- Tak. A teraz i ty wiesz – odpowiedziała matka.

- Czyli ta skrzynia trafiła do ciebie z Watykanu?

- Przywiózł ją tu ten wysłannik. Tego dnia nocował w mieszkaniu w Krakowie. Ugościłam go jak przystało na papieskiego posłańca. Ostateczie poprosił mnie o pełnienie powiernictwa. Zapewnił, że o sprawie wiedział tylko twój ojciec, papież, on i ja. Prosił abym zniszczyła list zaraz po przeczytaniu, ale udało mi się go zachować. Wytłumaczył, że jeśli ktokolwiek choćby wspomniałby o Relikwii, miałam go natychmiast powiadomić. Zostawił również to.

Z tylnej kieszeni getrów Gabriela wyciągnęła pistolet typu Beretta 92.

- Jest zabezpieczony. Nie wyciągałam go od tamtej pory ani razu - powiedziała Gabriela, po czym położyła broń na stole.

- Mamo, ale przecież ty nawet nie wiedziałabyś jak to odbezpieczyć! – odparł zdziwiony Natan.

- Antonio przeszkolił mnie tego wieczora dość gruntownie – odpowiedziała matka.

Wewnątrz Natan czuł, że traci grunt. Jedna z niewielu osób, którym ufał bezgranicznie wyłożyła właśnie na stół naładowaną Berettę 92.

- Plan Bianco zakładał że nikt o relikwii się nie dowie – ciągnęła Gabriela – I to się udało. Minęło już tyle lat, że prawie już o niej zapomniałam! Aż do twojego telefonu Natanku - Matka przesunęła pistolet w stronę syna.

- Weź tę broń na wszelki wypadek. I schowaj w schowku razem z relikwiarzem. Dobrze?

- Daj mi chwilę mamo. Muszę pozbierać myśli. Czyli mam o tym tak po prostu zapomnieć?

- Natan! Ojciec zginął przez tą przeklętą skrzynkę! – odparła Gabriela, chowając list na powrót do koperty.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • Pasja 02.12.2017
    Ale to już było.
  • drohobysz 02.12.2017
    tak, wrzuciłem bo nie wyswioetliło się w najnowsze, okazuje się że mozna wrzucać tylko 2 teksty na 24h. ale już jest nowa część! :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania