Pokaż listęUkryj listę

Piąta Tajemnica (rozdział 7 i 8)

Kraków, przed wyprawą

 

Po powrocie do Krakowa, codzienna tyrada po raz kolejny wciągnęła Natana w swoje wszędobylskie tryby. Siedział przy biurku, w rzędzie jednakowych stanowisk na trzecim piętrze kiczowatego, skleconego jakby na prędce wieżowca korporacji. Zminimalizował aplikacje biurową, po czym sprawdził czy nikt z życzliwych kolegów nie zerka przez ramię. Upewniwszy się raz jeszcze, uruchomił program proxy ukrywający prawdziwą tożsamość sieciową. Teraz żaden z korporacyjnych szpicli nie był w stanie zauważyć, iż pracownik o numerze PLN63107 marnuje swój drogocenny czas, oddając się nieregulaminowym uciechom w czasie przeznaczonym na pracę. Na stronie Uniwersytetu Jagiellońskiego wpisał zapytanie: Nataniel Saski. Wyszukiwarka wyrzuciła trzy rezultaty. Pierwszy wpis traktował o pracy na temat Saskiej Kępy w Warszawie, drugi o konwencie seniorów uniwersytetu. Trzeci wynik nie pozwalał jednak przejść obok siebie obojętnie:

 

Sprawozdanie z Wyprawy Badawczej Do Norbugang Chorten w Sikkimie, Krystian Tatajno, Uniwersytet Jagiellonski, Krakow, 1986. Dostepny: Biblioteka Jagiellonska Uniwersytetu Jagiellonskiego.

 

Natan zdziwił się, iż w bazie nie odnalazł żadnej bezpośredniej wzmianki na temat ojca. Kiedy miał już zamawiać publikację, poczuł na plecach nieprzyjemny oddech. Składał się on z mieszaniny sztucznej mięty, odrobiny tytoniu i sporej ilości kawy.

- Wyskoczyło mi spotkanie Natan, odwołaj proszę naszą rezerwacje na lunch, ok? – manager obrócił się na palcach i odmaszerował. W korporacyjnym slangu oznaczało to żółtą kartkę. Nieważne jak wiele dobrej roboty ktoś wykonał wcześniej, liczyło się tylko to, że właśnie został przyłapany na łamaniu regulaminu. Wyłączył proxy, zmaksymalizował arkusz kalkulacyjny i postanowił nie myśleć już o niczym do końca zmiany.

Tego dnia po pracy ponownie odwiedził stronę biblioteki, aby przypomnieć sobie nazwisko widniejące przy publikacji. Zapytanie zaprowadziło go do strony wydziału Antropologii Uniwersytetu Jagiellońskiego. Nazwisko Tatajno widniało przy spisie byłych pracowników Instytutu Antropologii. Obok umieszczono link do wityny Radia Pokuta z Pieniężna. Natan skrzywił się, ale kliknął dalej. Strona powitała go wizerunkiem życzliwego, promiennego Jezusa, ale nic ciekawego tam nie znalazł. Zanim zamknął komputer, wpisał jeszcze w przeglądarkę hasło Relikwiarz z Norbugang. Uzyskał informację o Norbugang Chorten, jednym ze świętych miejsc buddyzmu, gdzie w tysiąć sześćset czterdziestym drugim roku powołano do istnienia państwo Sikkimu. Jak się również dowiedział, grupa polskich archeologów odkryła tam stupę, z wnętrza której wydobyto antyczną kapsułę czasu. Nic więcej jednak na ten temat nie odnalazł. Wyłączył laptopa, po czym nie omieszkał udać się na kanapę. Wiadomości o dziewiętnastej trzydzieści rozpoczęły się z nienaganną punktualnością.

Nazajutrz poinformował managera o zamiarze wzięcia urlopu, co nie przeszło bezproblematycznie i zostało skrupulatnie odnotowane. Przełknął zniewagę przełożonego, po czym wyszedł z pracy w kierunku Wałów Jagiellońskich. Stamtąd złapał tramwaj pod bibliotekę. Przywitał się z archiwistką, która sprawiała wrażenie jakby była tu od zawsze.

- Właściwa osoba na właściwym miejscu - pomyślał.

- Dzień Dobry. Spisałem wczoraj z waszego systemu dane pewnej publikacji. Czy będzie mi to Pani w stanie wyszukać?

- Może to zająć dłuższą chwilę. Proszę pobrać numerek i poczekać w czytelni. Chyba że zechce Pan pojawić się po odbiór jutro?

- Nie, dziękuję, poczekam – odrzekł Natan. Wydało mu się, iż w tym historycznym, uniwersyteckim gmachu czas płynął zupełnie innym strumieniem. Było to odświeżającą zmianą po szalenstwie porannego open-space'u. Po dłuższej chwili pracownica pojawiła się ponownie, lecz nie niosła ze sobą nic prócz zmarnowanej miny.

- Niestety na stanie nie mamy tej publikacji.

- Nie mają Państwo nawet odpisu? Jak mi wiadomo, zazwyczaj nie wypożycza się publikacji dostępnych tylko w czytelni?

- Ma Pan zupełną rację, aczkolwiek według rejestru ta kopia została wydana do użytku wewnętrznego i nie znalazłam potwierdzenia zwrotu. Bardzo mi przykro, czy mogę coś jeszcze dla Pana zrobić?

- A byłaby Pani w stanie podać osobę, która ostatni raz z niej korzystała?

- Na codzień jest to zabronione, ale było to ponad dwadzieścia lat temu, więc chyba mogę Panu podać te dane.

Pracownica zapisała coś na kartce, zagieła ją i wręczyła Natanowi.

- Dziękuje Pani bardzo – rzucił w podziękowaniu.

- Proszę uprzejmie.

Pracownica odwróciła się jeszcze na chwilę, jakby chciała zapamiętać jego twarz, po czym oddaliła się pospiesznie. Natan schował zapisek do portfela i korzystając z wolnego czasu skierował swe kroki na obiad do Cioci Maliny.

 

Sikkim, Dolina Pod Dębem, Kanczenconga National Park, podczas wyprawy

 

Ścianki namiotu przepuszczały poranne promienie słońca, co wybudziło Natana ze snu. Dziwnym trafem nie mógł się poruszyć. Dopiero po chwii wyczuł na swoim ramieniu głowę Rose. Zasnęli osobno, jednak jak to zwykły robić kobiety, Rose wkrótce zawładnęła całością przestrzeni w namiocie, spychając Natana do narożnika. Pomyślał że tej blondynce z kręconymi włosami, wiek trzydziestu lat mógł zasadniczo tylko dodawać uroku. Ponadto jego sytuację komplikował fakt, iż podczas snu zsunał jej się nieco podkoszulek i widać było zarys dość wydatnych piersi. Uwagę przykuwał też detal umiejscowiony nieco powyżej. Na piersiach Rose raz po raz wznosił się i opadał sporych rozmiarów srebrny krzyż na łańcuszku. Nie wyglądał na standardowy prostopadły krzyż. Jego struktura zawierała prostokątne rozszerzenie u dołu. Natan pomyślał, że zupełnie nie jest jej z nim do twarzy, po czym postanowił wyczołgać się z namiotu. Nieopodal zrzucił resztę odzieży. Stał jeszcze chwilę nad brzegiem strumienia, po czym wskoczył po pas do lodowatej górskiej wody. Nieco za późno spostrzegł, iż Rose już nie spała. Speszył się trochę na jej widok, jednak po chwili na twarzach obojga pojawił się promienny uśmiech.

- Nie musisz zasłaniać oczu - odezwał się pierwszy – Przypuszczam że jest na co patrzeć!

- Skromność jeszcze nikomu nie zaszkodziła kolego! Nie dorównujesz nawet najmniejszemu z moich braci. Wychowałam się z czterema, więc wiem o czym mówię!

Z twarzy Rose nie schodził rumieniec. Zbyt długo nie widziała już kogokolwiek bez spodni. Po chwili wyczołgała się z namiotu i udała w stronę lasu. Upewniwszy się, iż Natan nie może jej zobaczyć, rozpoczęła szeptanie tylko sobie znanych formułek. W przerwie pomiędzy kolejnymi wersami po raz ostatni ucałowała krzyżyk, by po chwili nabrać zamachu i wyrzucić go daleko w leśną ściółkę. Choć przez moment poczuła się niepewnie, szeptane wersy utwierdziły ją w przekonaniu, iż prawdziwa moc tkwi wyłącznie w jej głowie.

Kiedy oboje załatwili już swoje prywatne sprawy, skupili się na przygotowywaniu wspólnego śniadania. Rose niedowierzała wręcz jak szybko nawiązała się pomiędzy nimi nić sympatii. Zazwyczaj już przy wstępnej konwersacji jej wrodzony iloraz inteligencji odpychał większość mężczyzn. Nie potrafiła słuchać przechwałek o osiągach czerwonych samochodów, zdolności kredytowej, czy też ilości przerzucanych na siłowni kilogramów. Tym bardziej imponowało jej nieco chłodne, rzeczowe nastawienie Natana. W namiocie tymbardziej zachował się jak dżentelman. Pomyślała, że większość facetów spróbowałaby swoich szans już podczas pierwszej lepszej okazji.

Po śniadaniu zwinęli obozowisko, a Rose postanowiła wybadać temat, który odkładała do samego końca. Za zasłoną jej niebieskich oczu chował się jednak wodospad emocji, poczynając od specyficznej radości z zaznanego przed chwilą jakże niewinnego przytulenia, poprzez chęć dalszego jego doświadczania, a kończąc na uwierającej ją coraz bardziej świadomości celu tutejszego pobytu.

- Bardzo mi było miło, ale w tym miejscu nasze drogi chyba się rozchodzą? – rzuciła celowo.

- Nie masz plecaka, więc tak łatwo chyba się nie rozstaniemy? Może podejdziemy razem przynajmniej jeszcze do Chaty Przewodników?

- To chyba propozycja nie do odrzucenia – Rose osiągnęła swój cel - Mam nadzieję że nie miałbyś nic przeciwko?

- Jakże mógłbym Pani czegokolwiek odmówić – odparł Natan i roześmiał się.

- Tylko nie zniknij po drodze jak mój przyjaciel przewodnik…

- Czyli awansowałem teraz na twojego prywatnego szerpę?

- Na to wygląda, więc mnie nie zawiedź!

Ruszyli w kierunku lasu. GPS podawał, iż do celu pozostawało im jeszcze około czterech godzin. Bez większych trudności pokonywali kolejne wzniesienia, które prowadziły coraz to wyżej położonymi ścieżkami. Po około trzech godzinach nieustannego marszu dotarli w końcu do pierwszej od czasu Yuksam osady, położonej na szczycie jednego z najwyższych grzbietów w okolicy. Oprócz małych kamiennych chat, kota wylegującego się na dachu i zagrody dla kozy, w wiosce była także możliwość zakupienia gorącego obiadu na tarasie z widokiem na pasmo Śpiącego Buddy. Choć wydawało się ono leżeć niezwykle blisko, tak naprawdę dzieliło ich od niego jeszcze kilka dobrych dni wędrówki. Po chwili, zupełnie niespodziewanie, gdzieś pomiędzy pojawiły się dwie podwójne tęcze. Stanowiły jakby świetlne pomosty tworzące przejście na szczyt Kanczencongi.

- Natan, widzisz je? - spytała Rose.

- To jest niesamowite. Po prostu niesamowite! – odparł zachwycony.

- Jak myślisz, skąd one się biorą? - spytała naiwnie.

Nie pamiętała już kiedy ostatni raz czuła się w ten sposób. Pustkę w jej sercu wypełniała teraz moc podwójnych tęcz. Odniosła wrażenie, że wszystko zaczynało teraz do siebie pasować.

- Poniekąd biorą się z deszczu – odparł Natan – Poza tym kobieta z gospody zdradziła mi, że musimy mieć chyba ogromnie dużo szczęścia, bo odkąd ona żyje jeszcze tak potężnych nie widziała.

Jakby na potwierdzenie swoich słów wyciągnął z plecaka aparat. Ustawił odpowiednio ostrość, zrobił kilka zdjęć, po czym skierował obiektyw na twarz Rose.

- Halo? Jesteś tu jeszcze? – głos Natana brzmiał teraz jakby wydobyty z kapelusza skrzata, pilnującego skarbu gdzieś na końcu tęczowych łuków. Rose utknęła jednak po ich środku, gdzieś gdzie błękit jej oczu mieszał się właśnie z czerwienią himalajskich pryzmatów.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (7)

  • Pasja 02.12.2017
    Natan rozpoczął poszukiwania, ale jak widać wszystko zasnuwa tajemnicza mgła.
    U Maliny dobre pierogi?

    podczas snu zsunał jej się nieco podkoszulek i widać było zarys dość wydatnych piersi - raczej podsunął się do góry podkoszulek.?
    sporych rozmiarów srebrny krzyż na łańcuszku. Nie wyglądał na standardowy prostopadły krzyż - chyba za ciężka biżuteria jak na kobietę.
    rozpoczęła szeptanie tylko sobie znanych formułek - po czym wyrzuciła krzyż. Co takiego zapytała?
    Tajemniczość i myśli Rose mają związek z całą wyprawą.
    dwie podwójne tęcze - piękne i ...bo odkąd ona żyje jeszcze tak potężnych nie widziała.
    Wszystko jest podporządkowane tej całej wyprawie.
    Pozdrawiam cieplutko:)
  • drohobysz 02.12.2017
    byłaś u babci maliny? tam sa jedne z lepszych pierogów!
  • Adam T 07.12.2017
    "...codzienna tyrada po raz kolejny wciągnęła Natana..." - coś mi się widzi, że miałeś na myśli "rutynę". Tyrada to raczej szumne (i posuwiste) przemówienie.

    "- Właściwa osoba na właściwym miejscu - pomyślał." - jeśli zaznaczasz, że "pomyślał", nie dawaj myślnika przed (to, co stosujesz to dywiz, nie powinno go być przed dialogiem, tylko myslnik lub półpauza). Wystarczy, że zapiszesz tak:
    Właściwa osoba na właściwym miejscun, pomyślał.

    "tymbardziej" - będziesz wiedział ;)

    Zrobiło się ciut tajemniczo i trochę sielsko, sympatia byla kwestią czasu, romamtyczne i tajemnicze zjawisko na koniec plus nietypowe zachowanie dziewczyny dodały uroku opowieści. Do tego maszyna czasu.
    Jak dotąd mi się podoba. Jestem ciekawy, jak się to dalej rozwinie.
    Pozdrawiam ;)
  • drohobysz 07.12.2017
    dzięki
  • Szudracz 30.04.2018
    Czytam od początku, tutaj mała przerwa. Skrupulatne realnie opisy z takimi unikatowymi drobiazgami dodają wigoru tej powieści.
  • rozwiazanie 17.11.2021
    " pasmo Śpiącego Buddy. Choć wydawało się ono leżeć niezwykle blisko, tak naprawdę dzieliło ich od niego jeszcze kilka dobrych dni wędrówki":) Tak jak Canadian National Tower w Toronto, już, już ją widać, jesteśmy blisko.... jest ona widoczna z każdego punktu miasta. How deceiving that could be...:)
  • drohobysz 19.11.2021
    Oj tak. Niby widać już cel. ?

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania