Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!

Piątek, trzynastego - Rozdział piąty - Przesądy nie kłamią. (ostatni rozdział)

Gdy uciekłam z domu, zaczęłam zmierzać w stronę jednego z domków. Bardzo mocno dobijałam się do drzwi. Jednak nikt nie otwierał. Spojrzałam przez okno w sypialni. Zauważyłam Phoebe obściskującą się z Willem. Stwierdziłam, że i tak mi nikt nie otworzy więc nie będę pukać. Spojrzałam na dom, z którego uciekłam. Z tego domu biegł prosto w moją stronę morderca. Zaczęłam uciekać w stronę domku Howarda Atkinsona. Zapukałam. Howard otworzył mi drzwi.

-Niech pan zamknie te drzwi. - rozkazałam. Howard wykonał moje polecenie.

-O co chodzi? - zapytał się mnie Howard.

-On zabił Jacoba? - odpowiedziałam z wielkim żalem.

-Kto? - zadał mi pytanie.

-Morderca. - odpowiedziałam. Gdy wypowiedziałam słowo "morderca" on się odwrócił ode mnie i wymamrotał po cichu jakieś słowo.

-Co? - zapytałam się.

-Jason. - powiedział Howard.

-Jaki Jason?

-Jason Voorhees.

-Kto to? - zadałam pytanie, ale odpowiedzi nie uzyskałam.

-Jason powraca. - rzekł Howard. Howard wyjął scyzoryk z szafki. Nie wiedziałam po co mu on był.

-Nic tu po mnie. - uznał. Howard podciął sobie tętnice. Kiedy Howard popełnił samobójstwo od razu się rozpłakałam. Zaczęłam rozmyślać nad tym jak stąd uciec. Zauważyłam przez okno z daleka, iż na oknie domku gdzie Phoebe i Will uprawiali seks były czerwone plamki. Od razu zorientowałam się, że była to krew. Myśli przemówiły do mnie, iż jak Gregory, Howard, Phoebe i reszta zginęli to oznacza, że zostałam kompletnie sama z mordercą w całym obozowisku. Morderca zmierzał ku domku Howarda. Walnął w drzwi siekierą robiąc w nich dziurę przez, którą mogła przedostać się tyko ręka, która mogła otworzyć drzwi i umożliwić mordercy wejście. Wyszłam przez tylne okno. Morderca zauważył, że uciekłam. Spojrzał przez okno i już wiedział gdzie się podziewam. Morderca wyskoczył przez okno i zaczął zmierzać ku mnie. Ja zebrałam wszystkie siły w nogach i w te pędy biegłam. Powoli zaczynałam się męczyć jednak wiedziałam, że nie mogą spowolnić tępa. Morderca zgubił mnie z pola widzenia. Usłyszałam kroki. Wzięłam naostrzoną jak pal gałąź do samoobrony i schowałam się za jednym z drzew. Morderca staną tuż obok mnie, jednak staną plecami w moją stronę. Przebiłam jego ciało gałęzią. Mężczyzna od razu padł na ziemię. Wyjęłam pal z jego ciała i zaczęłam dźgać go.

-Giń, skurwysynu, giń! - krzyczałam. Gdy stwierdziłam, iż w mężczyźnie nie ma ani kropli życia to rzuciłam patyk i zaczęłam biegnąć do wyjścia z lasu. Było już po pierwszej w nocy. Udało mi się uciec z lasu. Biegłam po jezdni wiedząc, że do najbliższego miasta jeszcze ponad pięć kilometrów. Byłam w szoku. Biegłam przez kolejne dwie godziny. Wreszcie dotarłam do miasta. Gdy weszłam w strefę miejską zaczęłam zmierzać ku komisariatowi policji. Na komisariacie opowiedziałam o masakrze. Komisarz patrzył na mnie jak na wariatkę jednak wysłuchał moich zeznać i kazał przeszukać cały las. Tymczasem umieszczono mnie w pobliskim szpitalu. Nie zaznałam specjalnych obrażeń zaś wykryto u mnie zapalenie płuc spowodowane bieganiem w niestosownym ubraniu podczas deszczu. Tamtej nocy byłam ubrana w samą koszulę nocną i bieliznę. Jak przeszukano las powiadomiono mnie, że mordercy w lesie nie było. Udawałam się na terapię psychologiczną do największego specjalisty w tej dziedzinie w całym stanie. Ta terapia mi w ogóle nie pomogła. Uważałam, że Jason żyje. Niejednokrotnie próbowałam odebrać sobie życie. Moje próby samobójcze były wywołane strachem przed ponownym przeżyciem masakry. Specjalista w dziedzinie psychiatrii dr. Anthony Freeman stwierdził, że jestem niezrównoważona psychicznie. Zostałam zabrana na oddział zamknięty. Wreszcie zrozumiałam, że muszę się uspokoić bo inaczej nie przetrwam. W zamknięciu żyłam niecałe pół roku. W głębi duszy wiedziałam, że go nie zabiłam, ale próbowałam tego nie wykazywać. Teraz wiem, że nie wszystkie przesądy kłamią.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania