No i rzeczywiście są w dupie. Piętnaście ciał i umierający Jimmy. Pomiędzy nimi też nie obserwuje się szczególnej przyjaźni , czy więzi. Jedynie interesy. Czy dojdą do porozumienia i gdzie pojechał Saracen z chłopcem. 5:)
W ramach relaksu skusiłam się na jeszcze jedną część. :) Wymiana zdań Merlina i trzech panów przecudna. Prze-cud-na. Nie ma sensu kopiować. Cała dobra. A najważniejsze co gadał sprytnie ominąłeś, ech, życie czytelnika nie jest łatwe ;)
Już czuję flow postaci, już widzę charaktery. Już mam ten moment, który mam w większości książek, że po przeczytaniu iluś (dziwne słowo) tam stron, mam ochotę wrócić na pierwsze, tylko po to, żeby znając bohaterów, jeszcze raz to zobrazować.
"Bezchmurne niebo kontrastowało z zaczerwienieniem jego spieczonej twarzy, a niedbała poza wyluzowanego straceńca zapewne miała mu dodać pewności siebie, ale wszyscy wiedzieli, że nie dawała. Tak samo, jak wciśnięte w kieszenie przetartych jeansów ręce, wcale nie nadawały mu luzu. Co najwyżej opóźniały reakcję na postawienie gardy, gdyby nagle zaszła taka potrzeba." - że dialogi umiesz pisać, to już ustaliliśmy, ale opisy też niczego sobie, zawsze ciut podrasowane, niestandardowe, dopracowane.
"A dyszał tak, jakby przed chwilą zaniósł pół Brooklyńskiego mostu do skupu złomu." - to porównanie musiałam, ja jebie, skąd Ty bierzesz te pomysły. :D Czytam teraz "Tajemnice Poodle Springs" Chandlera, tam są takie dialogi, ale taaakie dialogi, że jakbym miała ją skomentować, to by trzeba było 70 % przerzucić. No, i Ty też puścisz czasem taki narybek sarkastycznych zwrotów, że aż miło.
Wiwat ma na imię Albercik. Ale fajnie, porządne imię. Choć Saracen lepsze. :D
Hm, "czarodziej" raz piszesz dużą, raz małą (w środku zdania). Trzaba się zdecydować na jedną wersję :p
Jakie wnioski jeszcze - ani pół kota, widzisz, luz. Nom, optymistyczny akcent na koniec. :)
,,- Taaaa... Więc, co by tu... '' - to piętro wyżej, bo to cały czas Wiwat nawija
,,Pewno jest przecież mętów i zakapiorów,'' - tutaj chyba powinno być: pełno
I co? Tak pojechali zostawiając całą resztę? Wszystko pewnie wyjaśnisz, ale na ten moment to jakaś dezercja czy cuś :)
To Wiwat ma jeszcze imię i to ciasteczkowe :) Jakoś z ciastkami mi się kojarzy :) 5 dałam :)
A dyszał tak, jakby przed chwilą zaniósł pół Brooklyńskiego mostu do skupu złomu - zaśmiałam się w głos.
Nie potępiam, bo i nie znam, lecz po zakapiorach z mych stron, raczej uważam dialogi między nimi za nazbyt, ech...
Na wiejskich potańcówkach
- Co...?! Że, kuwa, co?!
- Ch... sto! - i akcja.
"Pewno jest przecież mętów i zakapiorów..." - czy aby na pewno "pewno"?
"Pod swym niezbyt rozbudowanym płatem czołowym mignęły mu tylko dwie opcje." - tu bym odpuścił "swym", wszak wiadomo o czyj płat chodzi, poza tym zdanie ciut z tym "swym" dziwnie brzmi, co Ty na to?
Znowu nie sposób zgodzić się z Felicjanną, prymitywy w słowach nie przebierają. Ale gdyby ten dialog był prymitywny, nie miałby smaku, byłby zwykły i nie pasawał do stylu opowieści, a ten jest właśnie kwicisty w awanturniczy sposób (nie wiem, jak to lepiej nazwać). Gdyby nahle zakapior zaczął tu gadać składnią drewna, coś by było nie chalo, choć pewnie przyklasnąłbym naturalności. Ale zabrakłoby wtedy "smakołyków" w słowach.
No, i kiniec końców, Wiwat dostał po pysku, czy ja dobrze zrozumiałem? Co miało dalsze konsekwencje, którymi Saracen wolał sobie głowy nir zawracać?
Coraz bardziej mi się podoba, jest tak trochę westernowo, no i te dialogi.
Pozdrawiam ;))
Bubla nareperuję.
Co do drugiej wątpliwości, przychylam się. Sam hołduję pewnemu minimalizmowi, więc masz absolutną rację, że dookreślenie jest zbędne.
Co do ostatniej części, Twej wypowiedzi... Jest, jak jest. Fell ma trochę racji, trochę Ty, być może i nawet ja. Jedno wykluczyłoby drugie. Choć faktycznie, czasem tak mam, że zbytnio szarżuję z kwiecistością.
Pozdrawiam.
"- Słowo skauta – burknął Ukrop, ponownie demonstrując swój niekompletny uśmiech. - Będę cicho jak mysz?" - pyta czy stwierdza?
Noo się wciągnęłam, przysiadam co rusz i poczytuję:D to się rzadko zdarza. Znaczy: bardzo dobre.
Jednak Slenderman taki głupi nie był? Kurde. Coraz więcej tajemnic.
Jestem w stanie wygłosić odę do Saracena, żeby uchylił rąbka tajemnicy, bo jestem coraz bardziej niecierpliwa, a sytuacja staje się napięta, bo kolesie próbują skakać sobie do gardeł, a to bardzo źle wróży.
Obiecałam sobie, że dziennie jedna część i co?
Jestem już na szóstej... :)
Końcówka ciekawa, gdzie ten Saracen z chłopcem pojechał? Dialogi nadal przednie. Wiwat to fajny gość jest.:)
Na dziś koniec. Zajrzę jutro.
Pozdrawiam.
"Taaaa... Więc, co by tu... Może, na początek: O żesz kurwa, że go w dupę mać. Może być?
— Śliczne — odparł przywódca. — I zarazem bardzo merytorycznie. Jeszcze coś?" – to świetne, :D
Z wrażenia, aż otworzyłam buzię, jak przeczytałam pytanie ile tam jest jeszcze ciał no ładnie. Lepiej, że Polip myśli na przód niż miałby stać i się przyglądać. Z tego Merlina to jest jakiś gbur a nie szef. pięć
"(...)gdyby było to związane z odjechaniem." - niby to nie jest błąd, ale to "odjechanie" brzmi mało zgrabnie. Może po prostu "odjazdem"?
"Ukrop, patrzaj, że go." - patrzajże. Wiem, że dziwnie, ale to partykuła, więc sytuacja podobna do "niechże".
"Aśmy se luda do kompanii dobrali. Nie ma co."
Aśmy, czyli "aleśmy". Ja wolę tę drugą wersję, ale w wypowiedziach istnieje zasada swobody, więc wiesz. Zrobisz, co będziesz chciał.
"Tak samo, jak wciśnięte w kieszenie przetartych jeansów ręce, wcale nie nadawały mu luzu."
Bez przecinka przed "wcale".
"A dyszał tak, jakby przed chwilą zaniósł pół Brooklyńskiego mostu do skupu złomu"
No, to to jest przednie.
"Jakie są twoje super moce ..."
Rzeczowniki z przedrostkiem "super" zawsze razem.
"Wsiadł więc na swego Indian Chiefa w stalowo rdzawym kolorze, ..."
stalowo-rdzawym. Bo z tymi kolorami jest tak: jeśli określasz odcień (jasnoszary), to razem. Jeśli natomiast łączysz dwa kolory - zawsze dywiz.
No, to tyle jeśli chodzi o sugestie. Część fajna i zaskakujący koniec.
Kurde, a już miałam nadzieje, że Merlin sprzątnie Wiwata. Ale to tylko dla niego na plus. Kolejna cegiełka do najbardziej intrygującej postaci. W ogóle, świetne mają pseudonimy. Wszyscy. Oryginalne, a zarazem wiarygodne. Wymyślić coś takiego to też sztuka.
Pozdrawiam very czarodziejsko (a propo Merlina ;))
Hej Ench. Tak już bez żartów, to sorex, jeśli se pomyślałaś iż żem się na Ciebie poboczył. Nie zamiarem to mym, a roztargnieniem wielkim, przemnożonym do tego przez zmęczenie silne. Niniejszym Ci odkomentowuję, radośnie oznajmiając, że błędy wszelakie poprawię, skoro tylko ciemnica zaoknienna nadejdzie.
Tymczasem raz jeszcze przeprosiny ślę, do pantofla niniejszym padając.
Pozdroxon
Canulas nie no, tylko jak normalnie ktos odkomentowuje z regularnością szwajcarskiego zegarka i z prędkością godną TGV, to się człowiek przyzwyczaja. Więc taka anomalia zaraz każe się zastanawiać: "Obraził się czy co?"
Chociaż u Ciebie to najprawdopodobniej sprawa z natłokiem komentarzy; niektóre mogą zginąć.
Także ten, wybaczam :D
Czekaj, czekaj... Na stacji benzynowej, gdzie poczwara uśmierciła pewnie podróżnych z paru pojazdów, nie ma żadnego sprawnego samochodu? Bo rozumiem, że powodem decyzji o pozostaniu był brak możliwości przetransportowania na motorze kolegi do najbliższej miejscowości (około 20 minut drogi). No chyba że by go jeden z nich przyczepił sobie do pleców, jeden motor mogą zostawić. Trudno, może zemrze od poruszania nim, ale w sumie tego (jawnie) nie rozważyli.
Mam taką teorię, że od stresu i słońca zafiksowali się na punkcie hormonalnym, i przestali ogarniać co się wokół dzieje. Dlatego cały czas ględzą na punkcie kto jest ważniejszy i o co komu chodzi. Dwa priorytety (uciec przed pogonią i zrobić koledze coś więcej niż patrzenie na jego rany) poszły na bok wobec stroszenia piór.
Nie myślałem nad tym wtedy pod tym kątem. W ogóle był to czas, kiedy mój płat czołowy płodził bez oparcia o szeroko pojętą strukturę logiczną. Przyjmuję Twe kwękanie w ciszy i z godnością.
Obadam
Komentarze (36)
Już czuję flow postaci, już widzę charaktery. Już mam ten moment, który mam w większości książek, że po przeczytaniu iluś (dziwne słowo) tam stron, mam ochotę wrócić na pierwsze, tylko po to, żeby znając bohaterów, jeszcze raz to zobrazować.
"Bezchmurne niebo kontrastowało z zaczerwienieniem jego spieczonej twarzy, a niedbała poza wyluzowanego straceńca zapewne miała mu dodać pewności siebie, ale wszyscy wiedzieli, że nie dawała. Tak samo, jak wciśnięte w kieszenie przetartych jeansów ręce, wcale nie nadawały mu luzu. Co najwyżej opóźniały reakcję na postawienie gardy, gdyby nagle zaszła taka potrzeba." - że dialogi umiesz pisać, to już ustaliliśmy, ale opisy też niczego sobie, zawsze ciut podrasowane, niestandardowe, dopracowane.
"A dyszał tak, jakby przed chwilą zaniósł pół Brooklyńskiego mostu do skupu złomu." - to porównanie musiałam, ja jebie, skąd Ty bierzesz te pomysły. :D Czytam teraz "Tajemnice Poodle Springs" Chandlera, tam są takie dialogi, ale taaakie dialogi, że jakbym miała ją skomentować, to by trzeba było 70 % przerzucić. No, i Ty też puścisz czasem taki narybek sarkastycznych zwrotów, że aż miło.
Wiwat ma na imię Albercik. Ale fajnie, porządne imię. Choć Saracen lepsze. :D
Hm, "czarodziej" raz piszesz dużą, raz małą (w środku zdania). Trzaba się zdecydować na jedną wersję :p
Jakie wnioski jeszcze - ani pół kota, widzisz, luz. Nom, optymistyczny akcent na koniec. :)
Ogólnie dzięki.
Muszę zapamiętać ten tytuł. Lubię dobry dialog.
,,Pewno jest przecież mętów i zakapiorów,'' - tutaj chyba powinno być: pełno
I co? Tak pojechali zostawiając całą resztę? Wszystko pewnie wyjaśnisz, ale na ten moment to jakaś dezercja czy cuś :)
To Wiwat ma jeszcze imię i to ciasteczkowe :) Jakoś z ciastkami mi się kojarzy :) 5 dałam :)
Nie potępiam, bo i nie znam, lecz po zakapiorach z mych stron, raczej uważam dialogi między nimi za nazbyt, ech...
Na wiejskich potańcówkach
- Co...?! Że, kuwa, co?!
- Ch... sto! - i akcja.
Jak to się mawia: "Biere na klate"
"Pod swym niezbyt rozbudowanym płatem czołowym mignęły mu tylko dwie opcje." - tu bym odpuścił "swym", wszak wiadomo o czyj płat chodzi, poza tym zdanie ciut z tym "swym" dziwnie brzmi, co Ty na to?
Znowu nie sposób zgodzić się z Felicjanną, prymitywy w słowach nie przebierają. Ale gdyby ten dialog był prymitywny, nie miałby smaku, byłby zwykły i nie pasawał do stylu opowieści, a ten jest właśnie kwicisty w awanturniczy sposób (nie wiem, jak to lepiej nazwać). Gdyby nahle zakapior zaczął tu gadać składnią drewna, coś by było nie chalo, choć pewnie przyklasnąłbym naturalności. Ale zabrakłoby wtedy "smakołyków" w słowach.
No, i kiniec końców, Wiwat dostał po pysku, czy ja dobrze zrozumiałem? Co miało dalsze konsekwencje, którymi Saracen wolał sobie głowy nir zawracać?
Coraz bardziej mi się podoba, jest tak trochę westernowo, no i te dialogi.
Pozdrawiam ;))
Co do drugiej wątpliwości, przychylam się. Sam hołduję pewnemu minimalizmowi, więc masz absolutną rację, że dookreślenie jest zbędne.
Co do ostatniej części, Twej wypowiedzi... Jest, jak jest. Fell ma trochę racji, trochę Ty, być może i nawet ja. Jedno wykluczyłoby drugie. Choć faktycznie, czasem tak mam, że zbytnio szarżuję z kwiecistością.
Pozdrawiam.
Noo się wciągnęłam, przysiadam co rusz i poczytuję:D to się rzadko zdarza. Znaczy: bardzo dobre.
Że się to uchowało, no
Jestem w stanie wygłosić odę do Saracena, żeby uchylił rąbka tajemnicy, bo jestem coraz bardziej niecierpliwa, a sytuacja staje się napięta, bo kolesie próbują skakać sobie do gardeł, a to bardzo źle wróży.
Obiecałam sobie, że dziennie jedna część i co?
Jestem już na szóstej... :)
Na dziś koniec. Zajrzę jutro.
Pozdrawiam.
"Taaaa... Więc, co by tu... Może, na początek: O żesz kurwa, że go w dupę mać. Może być?
— Śliczne — odparł przywódca. — I zarazem bardzo merytorycznie. Jeszcze coś?" – to świetne, :D
Dzięki za wszystko.
Ciao.
Znaczy nie jestem pizdnięta w cółko. No. Tera mogę spać spokojnie.
Masz gdzieś opis Wiwata? Bo muszę Rithcie narysować, a nie chce spierdolić twojej wizji moim wyobrażeniem.
Ogólnie dość spokojny rozdzialik.
Milusi, do kawki. A w moim przypadku do mleczka.
"(...)gdyby było to związane z odjechaniem." - niby to nie jest błąd, ale to "odjechanie" brzmi mało zgrabnie. Może po prostu "odjazdem"?
"Ukrop, patrzaj, że go." - patrzajże. Wiem, że dziwnie, ale to partykuła, więc sytuacja podobna do "niechże".
"Aśmy se luda do kompanii dobrali. Nie ma co."
Aśmy, czyli "aleśmy". Ja wolę tę drugą wersję, ale w wypowiedziach istnieje zasada swobody, więc wiesz. Zrobisz, co będziesz chciał.
"Tak samo, jak wciśnięte w kieszenie przetartych jeansów ręce, wcale nie nadawały mu luzu."
Bez przecinka przed "wcale".
"A dyszał tak, jakby przed chwilą zaniósł pół Brooklyńskiego mostu do skupu złomu"
No, to to jest przednie.
"Jakie są twoje super moce ..."
Rzeczowniki z przedrostkiem "super" zawsze razem.
"Wsiadł więc na swego Indian Chiefa w stalowo rdzawym kolorze, ..."
stalowo-rdzawym. Bo z tymi kolorami jest tak: jeśli określasz odcień (jasnoszary), to razem. Jeśli natomiast łączysz dwa kolory - zawsze dywiz.
No, to tyle jeśli chodzi o sugestie. Część fajna i zaskakujący koniec.
Kurde, a już miałam nadzieje, że Merlin sprzątnie Wiwata. Ale to tylko dla niego na plus. Kolejna cegiełka do najbardziej intrygującej postaci. W ogóle, świetne mają pseudonimy. Wszyscy. Oryginalne, a zarazem wiarygodne. Wymyślić coś takiego to też sztuka.
Pozdrawiam very czarodziejsko (a propo Merlina ;))
Tymczasem raz jeszcze przeprosiny ślę, do pantofla niniejszym padając.
Pozdroxon
Chociaż u Ciebie to najprawdopodobniej sprawa z natłokiem komentarzy; niektóre mogą zginąć.
Także ten, wybaczam :D
Ciekawe jak to się dalej potoczy. Postać Saracena coraz bardziej nabiera tajemniczości. Atmosfera się zagęszcza.
Teraz tylko czekać na akcje.
Mam taką teorię, że od stresu i słońca zafiksowali się na punkcie hormonalnym, i przestali ogarniać co się wokół dzieje. Dlatego cały czas ględzą na punkcie kto jest ważniejszy i o co komu chodzi. Dwa priorytety (uciec przed pogonią i zrobić koledze coś więcej niż patrzenie na jego rany) poszły na bok wobec stroszenia piór.
Obadam
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania