Ojeeej jakie śliczne imionka mają koleżanki Thelmy!!!! :))))))
Ps. Komentarz właściwy będzie osobno, musiałam się oderwać, żeby zaznaczyć, że doceniam ;)
No jezdem. Wracając - dziękuję za bardzo, bardzo miły akcent ;>
A teraz do rzeczy:
"Chomik „Piłeczka” zginął, skacząc ze stołu, bo (pomimo swego imienia) wcale się nie odbijał." xD
"Stali w czerwieni słońca i strzaskany kark niemal nie odbierał jej uroku. Co najwyżej dodawał nieco groteski. Nie rzucała cienia. On tak." - cudne
I kawał o Bogu, znam krótszy - Rudy i przyjaciele xD Tak, idiotyzm ze mnie wychodzi na co drugim kroku ;) Ale o tym kawale chciałam, bo mi się sentymentalnie przypomniały początki Rury, kiedy odkrywałam talent Canulasowy :)
I teraz zbiorczo, co mi się jeszcze wyjątkowo rzuciło w oczy:
""Fuknięcie nie było zrozumiałe, lecz wyrażało pretensję."
"Teraz wszystko wróciło. Upomniało się. Czasem zwycięstwo to tylko mniejsza porażka."
" Była lekka jakby ze styropianu i jakaś dziwnie drewniana. Nie miękka, nie ciepła, nawet nie ugniatalna. Gdy go objęła za szyję, poczuł, jakby mu kto założył rowerowe koło. Przytulenie o łokciach w kącie prostym jest bardzo przerażające. Do tego emanował od niej spokój, ale na pewno nie ciepło. Miała otwarte oczy, lecz nie obnosiła się mocno ze świadomością."
"W myśl, że jeśli tylko usłyszy jęk, to pacjent żyje. Po drugim szturchnięciu usłyszał.
- Ma się nad wyraz dobrze, mój kawalerze. Chwilowo śpi, ale oczami wyobraźni już widzę, jak rączo hasa przez pola. Jak śpiewa indiańskie pieśni. Jak…"
"- Jakiś limit tu masz?" :DD
"chrzest" - chrzęst* (więcej nie wyłapałam ;))
I jak zawsze zacnie zakończone. Kurde! Życzę Ci weny, bo chcę więcej. Jest dramaturgia, a zarazem czyta się lekko i przyjemnie, jak zresztą zawsze. Merlin ratujący Saracena <3
Gwiazdy zabłysły ;)
No, płytki moment, za mną. Miałem (i trochę, choć już mniej mam nadal) obiekcje do tej części. Zablokowała mnie na chwilę. Tera powinno pójść. Obaczyymy. Dzienks za wizytę
Sama też pisz.
Spoko, zbieram myśli, jeszcze pozbieram ciut i pewnie polecę kilka części z rzędu, a chciałabym zmierzać ku końcowi niebawem, ile można jedno to samo. :)
Polipowi pękło serce? Dlaczego? Wiem, wiem, muszę poczekać na kolejną część, ale tak znienacka, po prostu mu pękło?
I dlaczego Merlin zabił Ukropa? I to dopiero, kiedy wytaszczył Saracena - wykorzystał go!
No i gdzie się podział Bix?
Pisz kolejną, bo tyle niedopowiedzeń, że chce się odpowiedzi.
Dużo niejasności i pytań na które brak odpowiedzi. Jednak to zmartwychwstanie na końcu mówi samo za siebie. Czyżby Ukrop? Długa i bardzo pokręcona droga do domu. Po
I tu pojawił się problem, bo gdyby Saracen montował kiedyś CV, raczej by nie napisał: spokojny - zrównoważony. Spiczasty Łeb znowu fuknął z pretensją i łeb zleciał. - heh -
a poza tym smaczków wiele i smutku.
Rzeczywiście lubisz tonąć.
Nie ukrywam, że fakt przeczytania Rury przeszkadza mi obecnie, gdyż znam dalsze losy chłopca i dziewczynki. I ten brak nadziei mnie wkurza. Ale ciekawam jednocześnie, czy po dojechaniu nie przeskoczysz o pół, czy ćwierć wieku, by pokazać ciąg dalszy i... no
CIekawie prawisz. Najlepsze jest to, że ja... nie wiem.
To jest coś, jak prowadzenie gier fabularnych, jeśli wiesz może, o czym mówię?
Prowadzisz, ale też zarazem grasz, uczestniczysz, bo... nie wiem. Teoretycznie powinieneś, ale zmiennych jest zbyt wiele.
Tutaj Ci się przyznam, że do momentu napisania dziesiącej cześci, Polip miał być martwy. Obroniłsię sam.
Thelma się pojawiła po drodze z ... nikąd.
Znam rozkład najbliższej sceny.
Pomysł o przeskoczeniu ćwierćwiecznym? Kurde, nie wykluczam. Jeśli jednak by do tego doszło, wiedz, że to Ty położyłaś pod to podwalinę, bo do tej sekundy o tym nie myślałem.
Idę i chłonę z nadzieją, że będzie strawnie.
Cały czar.
Dziękuję za wizytę i... pewną formę natchnienia.
Kurde.
ależ rozumiem Ciebie doskonale. Ja nawet w ostatnim opowiadanku na LBnP poszłam zupełnie inną ścieżką niż zamierzałam, heh. Myślę, że to jest główny powód naszego pisania- tworzymy bohaterów i wraz z nimi, przeżywamy przygody, często nie wiedząc, co znajdziemy za rogiem ulicy czy też kamieniem nam ktoś nie przywali, gdy my będziemy podziwiać, jaki to on ładniutki, ten malachit czy inna skałka. Powodzonka i baw się
Przyleciałam tu na dobranoc, coby się wyciszyć emocjonalnie, ale... roztrzęsionam śmiechem gromkim już po wersów pierwszych przeczytaniu ;)) Krótko mówiąc - padłam :))
"- Ty mnie chyba nie lubisz, co? - skwitowała, akcentując końcówkę tak sycząco, jakby mu chciała tym „co” przypierdolić." - piękne i w moim guście :)
"Nie rzucała cienia. On tak." - tu mnie przystopowało na moment. Czytasz jednym tchem, śmiejąc się pod nosem co drugie zdanie, aż tu nagle, takie cuś...
"Czasem zwycięstwo to tylko mniejsza porażka." - jak ty to zwiesz? Zacne czy jakoś tak :)
"- Jakiś limit tu masz?" - ciekawieś to ujął.
"Herszt jednak nie odpowiadał...itd" - Bardzo trafny opis szefowania.
Bardzo metodyczny ten opis dobijania Ukropa. Świetny i taki... hm, fachowy.
"W pomieszczeniu rozległ się chrzst" - chrzęst?
Ostatnie zdanie, zapewne zgodnie z twoim zamierzeniem, intrygujące :)
Pozdrawiam i dobranoc. Padam spać.
Ano lubię słowo "zacne", to fakt. Błąd zara nareperuję. Też się do wyra już skradam. W ostatnich sekundach mnie uchwyciłaś przy klawiszach.
Dzięki.
Adios.
"Piękne, orzechowego koloru oczy i mały zadziorny nos, jeśli tylko nie spotkają się z pięścią jakiegoś przydrożnego zakapiora, pozwolą jej płacić uśmiechem za benzynę w połowie przydrożnych stacji tego hrabstwa. Jej przybarwiona (lecz nie przebarwiona) słońcem skóra będzie obiektem westchnień niejednego lokalnego zatraceńca. Oczywiście, jeśli do tego czasu, jakiś buc nie nauczy jej zabawy ze strzykawką. Jeśli przyjdzie jej dojrzeć bez pojebanych przygód, niejedna kula zostanie wystrzelona w jej intencji. Niejeden nóż sięgnie żeber."
"że dziewczynka ma na imię Thelma. Jej dwie ukochane koleżanki, to Ritha i Susan, ale Susan przez „Z” (choć jej, kurwa, tłumaczył, że nie ma Susan przez „Z”). Chomik „Piłeczka” zginął, skacząc ze stołu, bo (pomimo swego imienia) wcale się nie odbijał. "- czy taki motyw gdzieś się już nie pojawił w jakimś krótkim tekście, wierszu, u Ciebie?
"Nie rzucała cienia. On tak" - i to? Jakieś deja vu mam.
"Czasem zwycięstwo to tylko mniejsza porażka."- ależ Ty czasem rzucasz ładnymi myślami...
Ile tu się dzieje, ile niedopowiedzeń, ile urwanych scen. Choćby ten moment z dziewczynką.
Ej i poważnie gdzieś tu między tymi orzechowymi oczami i innymi takimi, jakaś romantyczna dusza pobrzękuje:)
No pewnie, że romantyczna :) a co se myśliesz, że tylko łupy, trupy i "szczelaniny?" Nie, nie sądzę by był taki motyw zaserwowany. Może jakoś niechcący wpadłaś na to kiedyś.
Nic mi się nie kojarzy.
"Jej dwie ukochane koleżanki, to Ritha i Susan, ale Susan przez „Z” (choć jej, kurwa, tłumaczył, że nie ma Susan przez „Z”)." - dobre, bardzo dobre :D
"- Ty mnie chyba nie lubisz, co? - skwitowała, akcentując końcówkę tak sycząco, jakby mu chciała tym „co” przypierdolić." - uśmiałam się.
"Wtedy się odwrócił jeszcze raz. I wybuchło mu serce." - pięknie ujęte.
O kurwa.
Serio.
Byłam zła na Ukropa, że chciał zostawić Saracena, bo tak bał się o własną dupę, tchórz jeden, ale... nie zdążyłam za bardzo się wnerwić, bo Merlin zrobił to za mnie. Strzelił od razu. Zasztyletował od razu. Jasny gwint.
Popieprzeni są. Wszyscy.
"Merlin uznał, że za kilka ładnych lat będzie z niej naprawdę zdrowa dupa. Piękne, orzechowego koloru oczy i mały zadziorny nos, jeśli tylko nie spotkają się z pięścią jakiegoś przydrożnego zakapiora, pozwolą jej płacić uśmiechem za benzynę w połowie przydrożnych stacji tego hrabstwa. Jej przybarwiona (lecz nie przebarwiona) słońcem skóra będzie obiektem westchnień niejednego lokalnego zatraceńca. Oczywiście, jeśli do tego czasu, jakiś buc nie nauczy jej zabawy ze strzykawką. Jeśli przyjdzie jej dojrzeć bez pojebanych przygód, niejedna kula zostanie wystrzelona w jej intencji. Niejeden nóż sięgnie żeber." - bardzo, ale to bardzo bardzo zajebisty kawałek.
No, Can, dziewczynka została przy niewidzialnej ścianie. Uff. Chociaż... szkoda mi jej, bo w powyższej części była bardziej do zniesienia niż w ostatniej.
Pozdrawiam!
Przede wszystkim, bardzo Ci dziękuję za komentarz. Miło mi, że jest tych kilka słów.
Co Ty do tej Thelmy masz? Nie lubisz jej? Jeśli tak, ok, ale czemu? Pytam, bo raczej spotkałem się z opiniami, że fajna.
Od tera już się zacznie wszystko szybko dziać, więc, ten... się rozgość :)
"Uśmiechnęła się, całując go w policzek, czym spuentowała, nie tak znowu odległe, zamierzenia Ukropa. Następnie się perliście uśmiechnęła i ruszyła do wyjścia." – jakoś za dużo tych uśmiechów.:)
Kurde no miałam czytać tylko jedną część i co? No i idę dalej... bo jakaś trudna dla mnie ta część, liczę, że w następnej się rozjaśni.
Polipek bardzo szybko widzę zaciągnął informację na temat Thelmy, ale mógłby trochę grzeczniej się do niej odzywać. Widzę Polip prosi, żeby zabrać Thelmę. Biedna dziewczyna tak mi jej żal
"Jej dwie ukochane koleżanki, to Ritha i Susan, ale Susan przez „Z” (choć jej, kurwa, tłumaczył, że nie ma Susan przez „Z”)"
- bez pierwszego przecinka.
"— Nie pierdol, tylko się dźwigaj — wrzasnął Ukrop, wyciągając rękę. Jego lojalność była na swój sposób zaskakująca."
- Kochamm xD
"Dużo prędzej, wyrażający wkurwienie."
Bez przecinka.
"Wtedy się odwrócił jeszcze raz.
I wybuchło mu serce"
Tak się powinno kończyć rozdziały.
"Merlin nie słyszał wyraźnie, bo wystrzał spotęgowany akustyką pomieszczenia, oblał mu gwizdem bębenki. "
- bez ostatniego przecinka.
"Również nie napawało jej odrazą, ujęcie zakrwawionej dłoni Czarodzieja."
- bez przecinka i tu.
O ja Cię. I końcówka w stylu Kinga. Pozwól, że tak zakończę.
Ło kurczę, ale się tutaj zadziało. Czy ta dziewczynka omamiła Merlina jakąś nadludzką mocą? Tyle pytań się zrodziło w jednej chwili.
"I wybuchło mu serce." - smutne i piękne zarazem.
Komentarze (40)
Ps. Komentarz właściwy będzie osobno, musiałam się oderwać, żeby zaznaczyć, że doceniam ;)
A teraz do rzeczy:
"Chomik „Piłeczka” zginął, skacząc ze stołu, bo (pomimo swego imienia) wcale się nie odbijał." xD
"Stali w czerwieni słońca i strzaskany kark niemal nie odbierał jej uroku. Co najwyżej dodawał nieco groteski. Nie rzucała cienia. On tak." - cudne
I kawał o Bogu, znam krótszy - Rudy i przyjaciele xD Tak, idiotyzm ze mnie wychodzi na co drugim kroku ;) Ale o tym kawale chciałam, bo mi się sentymentalnie przypomniały początki Rury, kiedy odkrywałam talent Canulasowy :)
I teraz zbiorczo, co mi się jeszcze wyjątkowo rzuciło w oczy:
""Fuknięcie nie było zrozumiałe, lecz wyrażało pretensję."
"Teraz wszystko wróciło. Upomniało się. Czasem zwycięstwo to tylko mniejsza porażka."
" Była lekka jakby ze styropianu i jakaś dziwnie drewniana. Nie miękka, nie ciepła, nawet nie ugniatalna. Gdy go objęła za szyję, poczuł, jakby mu kto założył rowerowe koło. Przytulenie o łokciach w kącie prostym jest bardzo przerażające. Do tego emanował od niej spokój, ale na pewno nie ciepło. Miała otwarte oczy, lecz nie obnosiła się mocno ze świadomością."
"W myśl, że jeśli tylko usłyszy jęk, to pacjent żyje. Po drugim szturchnięciu usłyszał.
- Ma się nad wyraz dobrze, mój kawalerze. Chwilowo śpi, ale oczami wyobraźni już widzę, jak rączo hasa przez pola. Jak śpiewa indiańskie pieśni. Jak…"
"- Jakiś limit tu masz?" :DD
"chrzest" - chrzęst* (więcej nie wyłapałam ;))
I jak zawsze zacnie zakończone. Kurde! Życzę Ci weny, bo chcę więcej. Jest dramaturgia, a zarazem czyta się lekko i przyjemnie, jak zresztą zawsze. Merlin ratujący Saracena <3
Gwiazdy zabłysły ;)
Sama też pisz.
Polipowi pękło serce? Dlaczego? Wiem, wiem, muszę poczekać na kolejną część, ale tak znienacka, po prostu mu pękło?
I dlaczego Merlin zabił Ukropa? I to dopiero, kiedy wytaszczył Saracena - wykorzystał go!
No i gdzie się podział Bix?
Pisz kolejną, bo tyle niedopowiedzeń, że chce się odpowiedzi.
5 wstawiłam :) Pozdrawiam :)
a poza tym smaczków wiele i smutku.
Rzeczywiście lubisz tonąć.
Nie ukrywam, że fakt przeczytania Rury przeszkadza mi obecnie, gdyż znam dalsze losy chłopca i dziewczynki. I ten brak nadziei mnie wkurza. Ale ciekawam jednocześnie, czy po dojechaniu nie przeskoczysz o pół, czy ćwierć wieku, by pokazać ciąg dalszy i... no
To jest coś, jak prowadzenie gier fabularnych, jeśli wiesz może, o czym mówię?
Prowadzisz, ale też zarazem grasz, uczestniczysz, bo... nie wiem. Teoretycznie powinieneś, ale zmiennych jest zbyt wiele.
Tutaj Ci się przyznam, że do momentu napisania dziesiącej cześci, Polip miał być martwy. Obroniłsię sam.
Thelma się pojawiła po drodze z ... nikąd.
Znam rozkład najbliższej sceny.
Pomysł o przeskoczeniu ćwierćwiecznym? Kurde, nie wykluczam. Jeśli jednak by do tego doszło, wiedz, że to Ty położyłaś pod to podwalinę, bo do tej sekundy o tym nie myślałem.
Idę i chłonę z nadzieją, że będzie strawnie.
Cały czar.
Dziękuję za wizytę i... pewną formę natchnienia.
Kurde.
"- Ty mnie chyba nie lubisz, co? - skwitowała, akcentując końcówkę tak sycząco, jakby mu chciała tym „co” przypierdolić." - piękne i w moim guście :)
"Nie rzucała cienia. On tak." - tu mnie przystopowało na moment. Czytasz jednym tchem, śmiejąc się pod nosem co drugie zdanie, aż tu nagle, takie cuś...
"Czasem zwycięstwo to tylko mniejsza porażka." - jak ty to zwiesz? Zacne czy jakoś tak :)
"- Jakiś limit tu masz?" - ciekawieś to ujął.
"Herszt jednak nie odpowiadał...itd" - Bardzo trafny opis szefowania.
Bardzo metodyczny ten opis dobijania Ukropa. Świetny i taki... hm, fachowy.
"W pomieszczeniu rozległ się chrzst" - chrzęst?
Ostatnie zdanie, zapewne zgodnie z twoim zamierzeniem, intrygujące :)
Pozdrawiam i dobranoc. Padam spać.
Dzięki.
Adios.
I nawiguj mnie. Gdzie mam przyleźć?
Piękne. Romantyk z Ciebie, Canulasie.
"Nie rzucała cienia. On tak" - i to? Jakieś deja vu mam.
"Czasem zwycięstwo to tylko mniejsza porażka."- ależ Ty czasem rzucasz ładnymi myślami...
Ile tu się dzieje, ile niedopowiedzeń, ile urwanych scen. Choćby ten moment z dziewczynką.
Ej i poważnie gdzieś tu między tymi orzechowymi oczami i innymi takimi, jakaś romantyczna dusza pobrzękuje:)
Nic mi się nie kojarzy.
"- Ty mnie chyba nie lubisz, co? - skwitowała, akcentując końcówkę tak sycząco, jakby mu chciała tym „co” przypierdolić." - uśmiałam się.
"Wtedy się odwrócił jeszcze raz. I wybuchło mu serce." - pięknie ujęte.
O kurwa.
Serio.
Byłam zła na Ukropa, że chciał zostawić Saracena, bo tak bał się o własną dupę, tchórz jeden, ale... nie zdążyłam za bardzo się wnerwić, bo Merlin zrobił to za mnie. Strzelił od razu. Zasztyletował od razu. Jasny gwint.
Popieprzeni są. Wszyscy.
"Merlin uznał, że za kilka ładnych lat będzie z niej naprawdę zdrowa dupa. Piękne, orzechowego koloru oczy i mały zadziorny nos, jeśli tylko nie spotkają się z pięścią jakiegoś przydrożnego zakapiora, pozwolą jej płacić uśmiechem za benzynę w połowie przydrożnych stacji tego hrabstwa. Jej przybarwiona (lecz nie przebarwiona) słońcem skóra będzie obiektem westchnień niejednego lokalnego zatraceńca. Oczywiście, jeśli do tego czasu, jakiś buc nie nauczy jej zabawy ze strzykawką. Jeśli przyjdzie jej dojrzeć bez pojebanych przygód, niejedna kula zostanie wystrzelona w jej intencji. Niejeden nóż sięgnie żeber." - bardzo, ale to bardzo bardzo zajebisty kawałek.
No, Can, dziewczynka została przy niewidzialnej ścianie. Uff. Chociaż... szkoda mi jej, bo w powyższej części była bardziej do zniesienia niż w ostatniej.
Pozdrawiam!
Co Ty do tej Thelmy masz? Nie lubisz jej? Jeśli tak, ok, ale czemu? Pytam, bo raczej spotkałem się z opiniami, że fajna.
Od tera już się zacznie wszystko szybko dziać, więc, ten... się rozgość :)
Kurde no miałam czytać tylko jedną część i co? No i idę dalej... bo jakaś trudna dla mnie ta część, liczę, że w następnej się rozjaśni.
Pozdroxix
"Jej dwie ukochane koleżanki, to Ritha i Susan, ale Susan przez „Z” (choć jej, kurwa, tłumaczył, że nie ma Susan przez „Z”)"
- bez pierwszego przecinka.
"— Nie pierdol, tylko się dźwigaj — wrzasnął Ukrop, wyciągając rękę. Jego lojalność była na swój sposób zaskakująca."
- Kochamm xD
"Dużo prędzej, wyrażający wkurwienie."
Bez przecinka.
"Wtedy się odwrócił jeszcze raz.
I wybuchło mu serce"
Tak się powinno kończyć rozdziały.
"Merlin nie słyszał wyraźnie, bo wystrzał spotęgowany akustyką pomieszczenia, oblał mu gwizdem bębenki. "
- bez ostatniego przecinka.
"Również nie napawało jej odrazą, ujęcie zakrwawionej dłoni Czarodzieja."
- bez przecinka i tu.
O ja Cię. I końcówka w stylu Kinga. Pozwól, że tak zakończę.
"I wybuchło mu serce." - smutne i piękne zarazem.
Pięknie plyniesz.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania