Dobra, zbiorczo zacne niuansiczki:
"Nagromadzone w kamieniu słoneczne ciepło przyjemnie lizało plecy." - i przyjemny opis
"Po każdym takim pchnięciu czy też dźgnięciu, jeden z hordy wyimaginowanych wrogów padał martwy, prosto u jego stóp." - to kopiuję ze względu na umiejętność wczucia się w dzieciaka
"rezerwową opcją dialogową" - cudnie
"używać Polipczuka, jako zwrotnego nadajnika w dialogu z martwą dziewczynką" - i to też
"Sen pędził mu na spotkanie"
"Najbliższy stumilowy las jest ponad sto mil stąd."
"Splunięcie zieloną plwociną. Czarujące spojrzenie trójkątnych oczu. Bezceremonialne wysmarkanie nosa. Na samym końcu zaś uśmiech, ciekawie kontrastujący na tle upieprzonego krwią ubrania i nazbyt bujnie wyhodowanej brody. Gdy ktoś taki, szepcze do ciebie: „śpij”, z reguły przestajesz być senny." - to całe jest wymowne :)
I jeszcze to:
"A jeszcze nie widziałem ogniska, które by nie chciało wystartować pokropione litrem pieprzonej ropy." - Twoja dbałość o szczegóły jest naprawdę na wysokim poziomie. Tu nic nie jest "ot tak", mdłe i nijakie, każde zdanie coś wnosi, każde jest wyraziste.
A teraz zbiorczo, co mi zgrzyta, bądź wydaje mi się, że lekko zgrzyta:
"Rozmowa się toczyła w żółwim tempie." - zgodnie z moim schizem (bo jakoś tak fonetycznie lepiej brzmi biorąc pod uwagę sąsiadujące zdania) przerzuciłabym "się" po czasowniku, ale olej, ale zaznaczam, ale olej ;)
"Boski paragraf" - zastanawiam się czy nie z małej "boski"... Bóg z dużej, ale boski (?) To tak jak Polska i polski. Chyba.
"że przytykało aż w piersi" - tu też troszeczkę dziwnie. Wydaje mi się, że lepiej brzmi "że aż przytykało w piersi". Lub może po prostu bez "że", no nie wiem.
„głodnych kawałków - cudzysłów się nie kończy
Część naszprycowana zacnościami, aczkolwiek spokojniejsza fabularnie. Plus za świetny sposób na udowodnienie kompanom istnienia Thelmy - i kamyczkiem, i patykiem. Czytało się miło jak zawsze, lekko i z zaciekawieniem. Czekam na c.d. :)
Boski to ewidenciak,
że przytykało aż w piersi - kurde. Początkowo chciałem, jak radzisz, ale se myślę: że aż - tak blisko, hmmm. I chuj. Trza było.
Rozmowa się toczyła... - no tak, tylko, że to dostrzegam dopiero teraz. Po okazaniu paluchem, zmysł estetyki, aż cierpi. Zmienię.
Cudzysłów dorysuję.
Pozdrawiam i dzięki serdeczne. Coraz bliżej kuńca.
Sen pędził mu na spotkanie, jakby się nie widzieli ze trzy dni. - genialne
Na końcu VIII - jakby nieścisłość. Sama nie wiem... Unosi i rzuca kamyczkami. Powinna móc przynajmniej trącić Brixa ucho, czy coś...
Cholercia. Zaraz koniec i aż się boję, bo przywalisz smutkiem, czuję, że zaboli. Zostawiam 5.
Pomyślę nad tym ewentualnym zgrzytem. Koniec przewiduję po 23 części.
To moja liczba. Prawie zawsze, w ten czy inny sposób, do niej nawiązuję.
Esencję tej liczby zawarłem w opowiadanku: Żółci Ludzie - jakbyś kiedyś chciała.
Wiem, reklama.
Trudno
Spokojny ten kolejny obraz. Można by powiedzieć sielanka. Ognisko, jadło i to co najważniejsze, sen. I znowu czary prosto z plemienia indiańskiego. Thelma jest niesamowita z tymi złotymi sprężynkami. Cudne.
Pewne umiejętności człowiek nabywa z mlekiem matki i trudno drugiemu odgadnąć dlaczego on, a nie ja. Thelma dała świadectwo, że istnieje. Ach strach pomyśleć, co będzie jak podrośnie.
Wiwat trochę ,,skonfundowany" i mocno zamroczony alkoholem przestraszył się duchów.
Ale Thelma ma jednak moc.
Miłego dnia. :)
"Śmianie się jednak z bliźniego chyba podpada pod jakiś boski paragraf, bo tym razem jeden z jego zębów wyskoczył.
- No masz ci chuj. Żegnaj czekolado z orzechami."
Ależ Ty te dzieci pięknie wkomponowałeś w całą te masakrę.
"Choć raz pomyśl o myśli, zanim ją spłodzisz na świat."- o, to to. Dobre.
"Taki mały kundelek. Raz pogłaszczesz i zostanie na zawsze. A zawsze, to zazwyczaj bardzo długo."<3<3<3
Spokojnie. Ale ciekawie.
Ta część była bardzo lekka.
Delma wciąż u mnie plusuje, ale chyba zawału bym dostała, jakbym zobaczyła latające kamyki i patyki. Poniekąd nie dziwię się, że Wiwat nie potrafił uwierzyć, ale z drugiej... Polip miał rację. Wiwat widział gorsze rzeczy i sam niektóre z nich robił, więc czemu nie mógł tak po prostu uwierzyć w duchy?
Może dlatego, że duchy to coś niewidzialnego, a tamte okropne rzeczy były bardziej realistyczne i namacalne?
Kij to wie.
Lecę do kolejnej, bo wciąż czekam na Merlina, T-Rexa i resztę :D
Pozdrawiam!
Tak, taki był zamysł poniekąd. Straszne rzeczy, ale niewymykające siuę współczesnym prawom, są czym innym dla racjonalisty niż duchy czy widma. Noo, tak to utkałem. Podobają mi siestawiane przez Ciebie pytania. Nie, że tu, ale tak ogólnie. No, ale najbardziej rozwalasz zajebiście emocjonalnym podejściem. Bajka. :)
"Mięsiste, obtopione tłuszczem i podane po męsku. Bez talerza czy sztućców, a nabite na nóż i z rzeczową deklaracją: „masz!”" ciekawe co mój mąż by na to powiedział :D
Idealnie trafiłam z tą częścią przy porannej kawie, spokojna i krótsza więc zdążyłam przed ogólna domową pobudką. Wcale się nie dziwie, że Wiwat nie uwierzył, patrząc na to jak Polip wygląda, no... mógł mieć przywidzenia.
Wieczorkiem wrócę. Przez Ciebie TW nie napiszę :)
Miłego dnia
"Po każdym takim pchnięciu czy też dźgnięciu, jeden z hordy wyimaginowanych wrogów padał martwy, prosto u jego stóp."
Czy nie lepiej byłoby:
"Po każdym takim pchnięciu czy też dźgnięciu, jeden z hordy wyimaginowanych wrogów padał martwy, w p r o s t
u jego stóp.
"Rozmowa się toczyła w żółwim tempie."
Tu znowuż składniowo mi nie leży. "Się" przestawiłabym za czasownik. Co o tym sądzisz?
"Wypowiedzenie na głos nowej ksywy kamrata, znów go rozweseliło. "
Bez przecinka. Jest to zdanie pojedyncze, więc nie ma potrzeby.
"Śmianie się jednak z bliźniego chyba podpada pod jakiś boski paragraf, bo tym razem jeden z jego zębów wyskoczył."
Tu też coś nie teges składniowo.
Sugeruję:
Jednak śmianie się z bliźniego chyba podpada pod jakiś boski paragraf, bo tym razem jeden z jego zębów wyskoczył.
Bądź:
Śmianie się z bliźniego chyba jednak podpada pod jakiś boski paragraf, bo tym razem jeden z jego zębów wyskoczył.
"Normalnie, by się za to obraziła, zaczęła kłócić albo oba powyższe."
Bez pierwszego przecinka.
"Bix natomiast uwierzył na tyle mocno, że nawet próbował używać Polipczuka, jako zwrotnego nadajnika w dialogu z martwą dziewczynką. "
Bez przecinka. Przed "jako" raczej go nie stawiamy, w przeciwieństwie do "jak" (też nie zawsze).
"Pierwszy, słoneczny promień i jedzie stąd w cholerę. "
Bez przecinka. To nie jest to na co wygląda, czyli wyliczenie. "Pierwszy" nie należy do tej samej kategorii co "słoneczny". Kurde, nie umiem tego lepiej wytłumaczyć. Wiesz, o co mi chodzi?
"Opatulony kocem mężczyzna olał fakt, że Wiwat znowu dał dupy, przy próbie okiełznania porzekadła. "
Bez drugiego przecinka.
"Nie nazywałeś mnie, Alex, do tej pory."
Bez obu przecinków. Zmienia się sens zdania. Teraz to wygląda, jakby bohater nie nazywał Alexa w ogóle.
Zobacz:
" Nie nazywałeś mnie "Alex" do tej pory."
Lepiej?
"Chwiał się na boki i czkał, a szczerość oraz bezradność, rozpychały się łokciami w skorupie jego popsutego ciała."
Bez drugiego przecinka.
No, to tyle poprawek. Tym razem spokojna część. Tak na wzięcie oddechu. Sielska niemal atmosfera, rzekłbyś: prawie rodzinna. No i Wiwat wreszcie uwierzył w istnienie Thelmy.
Być może podejdę do jeszcze jednej części dziś. Nie wiem, zobaczę.
Canulas tak mi się przypomniało. Obadaj jeszcze na spokojnie kwestię półpauz, bo w dialogach masz je przemieszane z dywizami.
Nie żebym się czepiała, ale wiesz ;)
Był taki moment, chyba od 10 części i raczej według mnie, że parzyste części wychodziły, a nieparzyste - nie. Trochę zadajesz temu kłam. I bardzo dobrze.
Komentarze (28)
"Nagromadzone w kamieniu słoneczne ciepło przyjemnie lizało plecy." - i przyjemny opis
"Po każdym takim pchnięciu czy też dźgnięciu, jeden z hordy wyimaginowanych wrogów padał martwy, prosto u jego stóp." - to kopiuję ze względu na umiejętność wczucia się w dzieciaka
"rezerwową opcją dialogową" - cudnie
"używać Polipczuka, jako zwrotnego nadajnika w dialogu z martwą dziewczynką" - i to też
"Sen pędził mu na spotkanie"
"Najbliższy stumilowy las jest ponad sto mil stąd."
"Splunięcie zieloną plwociną. Czarujące spojrzenie trójkątnych oczu. Bezceremonialne wysmarkanie nosa. Na samym końcu zaś uśmiech, ciekawie kontrastujący na tle upieprzonego krwią ubrania i nazbyt bujnie wyhodowanej brody. Gdy ktoś taki, szepcze do ciebie: „śpij”, z reguły przestajesz być senny." - to całe jest wymowne :)
I jeszcze to:
"A jeszcze nie widziałem ogniska, które by nie chciało wystartować pokropione litrem pieprzonej ropy." - Twoja dbałość o szczegóły jest naprawdę na wysokim poziomie. Tu nic nie jest "ot tak", mdłe i nijakie, każde zdanie coś wnosi, każde jest wyraziste.
A teraz zbiorczo, co mi zgrzyta, bądź wydaje mi się, że lekko zgrzyta:
"Rozmowa się toczyła w żółwim tempie." - zgodnie z moim schizem (bo jakoś tak fonetycznie lepiej brzmi biorąc pod uwagę sąsiadujące zdania) przerzuciłabym "się" po czasowniku, ale olej, ale zaznaczam, ale olej ;)
"Boski paragraf" - zastanawiam się czy nie z małej "boski"... Bóg z dużej, ale boski (?) To tak jak Polska i polski. Chyba.
"że przytykało aż w piersi" - tu też troszeczkę dziwnie. Wydaje mi się, że lepiej brzmi "że aż przytykało w piersi". Lub może po prostu bez "że", no nie wiem.
„głodnych kawałków - cudzysłów się nie kończy
Część naszprycowana zacnościami, aczkolwiek spokojniejsza fabularnie. Plus za świetny sposób na udowodnienie kompanom istnienia Thelmy - i kamyczkiem, i patykiem. Czytało się miło jak zawsze, lekko i z zaciekawieniem. Czekam na c.d. :)
że przytykało aż w piersi - kurde. Początkowo chciałem, jak radzisz, ale se myślę: że aż - tak blisko, hmmm. I chuj. Trza było.
Rozmowa się toczyła... - no tak, tylko, że to dostrzegam dopiero teraz. Po okazaniu paluchem, zmysł estetyki, aż cierpi. Zmienię.
Cudzysłów dorysuję.
Pozdrawiam i dzięki serdeczne. Coraz bliżej kuńca.
Kłaniam się po raz trzeci.
Ostatni.
Na końcu VIII - jakby nieścisłość. Sama nie wiem... Unosi i rzuca kamyczkami. Powinna móc przynajmniej trącić Brixa ucho, czy coś...
Cholercia. Zaraz koniec i aż się boję, bo przywalisz smutkiem, czuję, że zaboli. Zostawiam 5.
To moja liczba. Prawie zawsze, w ten czy inny sposób, do niej nawiązuję.
Esencję tej liczby zawarłem w opowiadanku: Żółci Ludzie - jakbyś kiedyś chciała.
Wiem, reklama.
Trudno
Pewne umiejętności człowiek nabywa z mlekiem matki i trudno drugiemu odgadnąć dlaczego on, a nie ja. Thelma dała świadectwo, że istnieje. Ach strach pomyśleć, co będzie jak podrośnie.
Wiwat trochę ,,skonfundowany" i mocno zamroczony alkoholem przestraszył się duchów.
Ale Thelma ma jednak moc.
Miłego dnia. :)
Również Pozdro.
Ps. Pierdol bananówców. Tylko ananasy z puszki. ;)
"- No masz ci chuj. Żegnaj czekolado z orzechami." - niezłe ;)
początek VIII - rewelacja ;) uśmiałam się niemożliwie :))
"Ognisko wystrzeliło niczym cola wzbogacona mentosem" - jessssu, ty i te twoje porównania :)
Ok, zachwyconam. Lecim dalej :)
- No masz ci chuj. Żegnaj czekolado z orzechami."
Ależ Ty te dzieci pięknie wkomponowałeś w całą te masakrę.
"Choć raz pomyśl o myśli, zanim ją spłodzisz na świat."- o, to to. Dobre.
"Taki mały kundelek. Raz pogłaszczesz i zostanie na zawsze. A zawsze, to zazwyczaj bardzo długo."<3<3<3
Spokojnie. Ale ciekawie.
W tamtym dłuższym komentarzy odniosę się wieczorem, ale za całość serdeczne dzięki.
Delma wciąż u mnie plusuje, ale chyba zawału bym dostała, jakbym zobaczyła latające kamyki i patyki. Poniekąd nie dziwię się, że Wiwat nie potrafił uwierzyć, ale z drugiej... Polip miał rację. Wiwat widział gorsze rzeczy i sam niektóre z nich robił, więc czemu nie mógł tak po prostu uwierzyć w duchy?
Może dlatego, że duchy to coś niewidzialnego, a tamte okropne rzeczy były bardziej realistyczne i namacalne?
Kij to wie.
Lecę do kolejnej, bo wciąż czekam na Merlina, T-Rexa i resztę :D
Pozdrawiam!
Idealnie trafiłam z tą częścią przy porannej kawie, spokojna i krótsza więc zdążyłam przed ogólna domową pobudką. Wcale się nie dziwie, że Wiwat nie uwierzył, patrząc na to jak Polip wygląda, no... mógł mieć przywidzenia.
Wieczorkiem wrócę. Przez Ciebie TW nie napiszę :)
Miłego dnia
Jakoś będzie. Dzienks. Również miłego dnia.
"Po każdym takim pchnięciu czy też dźgnięciu, jeden z hordy wyimaginowanych wrogów padał martwy, prosto u jego stóp."
Czy nie lepiej byłoby:
"Po każdym takim pchnięciu czy też dźgnięciu, jeden z hordy wyimaginowanych wrogów padał martwy, w p r o s t
u jego stóp.
"Rozmowa się toczyła w żółwim tempie."
Tu znowuż składniowo mi nie leży. "Się" przestawiłabym za czasownik. Co o tym sądzisz?
"Wypowiedzenie na głos nowej ksywy kamrata, znów go rozweseliło. "
Bez przecinka. Jest to zdanie pojedyncze, więc nie ma potrzeby.
"Śmianie się jednak z bliźniego chyba podpada pod jakiś boski paragraf, bo tym razem jeden z jego zębów wyskoczył."
Tu też coś nie teges składniowo.
Sugeruję:
Jednak śmianie się z bliźniego chyba podpada pod jakiś boski paragraf, bo tym razem jeden z jego zębów wyskoczył.
Bądź:
Śmianie się z bliźniego chyba jednak podpada pod jakiś boski paragraf, bo tym razem jeden z jego zębów wyskoczył.
"Normalnie, by się za to obraziła, zaczęła kłócić albo oba powyższe."
Bez pierwszego przecinka.
"Bix natomiast uwierzył na tyle mocno, że nawet próbował używać Polipczuka, jako zwrotnego nadajnika w dialogu z martwą dziewczynką. "
Bez przecinka. Przed "jako" raczej go nie stawiamy, w przeciwieństwie do "jak" (też nie zawsze).
"Pierwszy, słoneczny promień i jedzie stąd w cholerę. "
Bez przecinka. To nie jest to na co wygląda, czyli wyliczenie. "Pierwszy" nie należy do tej samej kategorii co "słoneczny". Kurde, nie umiem tego lepiej wytłumaczyć. Wiesz, o co mi chodzi?
"Opatulony kocem mężczyzna olał fakt, że Wiwat znowu dał dupy, przy próbie okiełznania porzekadła. "
Bez drugiego przecinka.
"Nie nazywałeś mnie, Alex, do tej pory."
Bez obu przecinków. Zmienia się sens zdania. Teraz to wygląda, jakby bohater nie nazywał Alexa w ogóle.
Zobacz:
" Nie nazywałeś mnie "Alex" do tej pory."
Lepiej?
"Chwiał się na boki i czkał, a szczerość oraz bezradność, rozpychały się łokciami w skorupie jego popsutego ciała."
Bez drugiego przecinka.
No, to tyle poprawek. Tym razem spokojna część. Tak na wzięcie oddechu. Sielska niemal atmosfera, rzekłbyś: prawie rodzinna. No i Wiwat wreszcie uwierzył w istnienie Thelmy.
Być może podejdę do jeszcze jednej części dziś. Nie wiem, zobaczę.
Tymczasem... do zobaczenia pod następną :)
Pozdroxon
Nie żebym się czepiała, ale wiesz ;)
Pod innym kątem.
Byłam przeczytałam. Część bardzo dobrze napisana.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania