Poprzednie częściPiekarnia (wstęp)

Piekarnia 2

Mężczyzna wiosłował miarowo. Ulicą, po której jeszcze niedawno spacerował z żoną i woził córkę w wózku, płynął teraz łodzią, na dnie której, tuż obok jego nóg, znajdował się brązowy, wypchany po brzegi plecak, karabin maszynowy Schmeischer oraz pas z kilkunastoma zapasowymi magazynkami.

Zbliżał się do swojego domu, z każdą chwilą jego ruchy stawały się coraz bardziej energiczne. Obejrzał się przez ramię, dostrzegł trzy bliźniacze budynki. Ewidentnie domy zostały wybudowane według jednego projektu. W okiennicach i drzwiach środkowego, na zlecenie mężczyzny, pomiędzy warstwami drewna umieszczona została pancerna płyta, mająca za zadanie zapewnić bezpieczeństwo domownikom przed podmuchem wybuchu bomby na zewnątrz.

Łódka znajdowała się na wysokości środkowego budynku. Mężczyzna popatrzył na zalaną do połowy huśtawkę i skręcił obok niej w stronę wejścia. Schody prowadzące na ganek prawie w całości znajdowały się pod wodą. Obliczył, że głębokość w tym miejscu nie mogła być większa niż półtora metra. Gdyby chciał, mógłby z łódki bez trudu wyskoczyć na ganek, nie zawracając sobie głowy widocznymi nad wodą niezalanymi stopniami. Popatrzył jednak z uwagą na zamknięte, potężne, dębowe drzwi z niewielkim okienkiem u góry. Za nimi był niewielki korytarz i, aby kogokolwiek w domy poinformować o swojej obecności, musiałby narobić sporo hałasu, a tego chciał uniknąć. Zależało mu również na ukryciu łódki przed przypadkowymi osobami.

Opłynął więc dom, delikatnie stukając w zamknięte okiennice okna kuchennego. Chwilę odczekał i powtórzył pukanie. Bez odzewu. Rozpiął płaszcz, pod którym ukazał się mundur oficera SS. Wyciągnął pistolet z kabury, rękojeścią uderzył w okiennice i zdenerwowany zawołał:

– Frida! Cholera, otwórz to okno! To ja, Eryk!

Przez chwilę nasłuchiwał. Najpierw usłyszał zbliżające się kroki. Potem ktoś zaczął pracować przy zamknięciu i rozległ się dźwięk otwieranego okna. Odbezpieczył pistolet, na wypadek, gdyby ujrzał kogoś niepożądanego, szczęśliwie ukazała się znajoma, choć przerażona twarz kobiety.

– Eryk... On tu jest! Chce skrzywdzić Heidi! – mówiła szybko, rozhisteryzowanym głosem.

– Kto?! Gdzie? Co się dzieje?! – Mężczyzna bez namysłu wskoczył przez parapet, kątem oka dostrzegając, jak jego łódka odpływa. To nie było teraz najważniejsze.

– Tam! – Żona szlochając wskazała kierunek. – Próbuje wyważyć drzwi!

Eryk z pistoletem wybiegł z kuchni w półmrok przedpokoju. Zatrzymał się przy drzwiach, zbliżył do nich ucho. Cisza. Odwrócił się do żony bez słowa; gestem nakazał zamknąć na powrót kuchenne okno. Zajrzał do jednego z pokojów, gdzie samotna świeca oświetlała spokojnie bawiącą się lalką jego córeczkę. Serce zabiło mu mocniej, tak bardzo chciał wziąć ją w objęcia, lecz musiał się powstrzymać. Nie dając dziecku znaku swojej obecności, ruszył w stronę wejścia, które wskazała mu wcześniej Frida. Zaczął nasłuchiwać. Znowu nic.

W przedpokoju stała roztrzęsiona żona. Skinieniem głowy dał jej znać, aby skierowała się do córki, po czym sam bardzo powoli otworzył drzwi, wyszedł na korytarz. Nikogo nie było, żadnych śladów włamania. Podszedł do frontowego wejścia, którego malutkie okienko wpuszczało dzienne światło. Klucz tkwił wciąż w drzwiach.

Mężczyzna zaczynał rozumieć, co się mogło wydarzyć. Szybko wbiegł po schodach do pokoi gościnnych, tam też nikogo nie zauważył. Przystanął przy wejściu na strych. Ciężkie sztaby, zamontowane po jednym z ataków histerii Fridy, były zdjęte. Stanął na pierwszym stopniu schodów, nasłuchując. Zerknął na zegarek, czas nie był ich sojusznikiem. Musiał się śpieszyć. Zbiegł najszybciej, jak tylko mógł. Wpadł do pokoju, gdzie przebywały, przytulone do siebie, żona z córką. Pewny swego oświadczył:

– Niczego ani nikogo tam nie ma. Musimy się natychmiast zbierać... – nie dokończył zdania, gdyż Heidi, poznając ojca, z krzykiem biegła w jego kierunku.

– Tata! Tata! – Dziecko rzuciło mu się na szyję.

Eryk przykucnął aby chwycić córkę, wstając uniósł Heidi i ucałował.

– Witaj królewno – mówiąc to, pistolet, który wciąż trzymał w prawej ręce, wcisnął do kabury. – Musimy być cichutko, kochanie, żeby nie zbudzić złego smoka, pamiętasz?

Mała, uwieszona u szyi ojca, szepnęła mu do ucha:

– Ja byłam grzeczna, ale smok się obudził i chciał nas zjeść. Mamusia też słyszała.

Ojciec postawił córkę na podłodze i łagodnym, ale nieznoszącym sprzeciwu tonem, powiedział:

– Opowiesz mi o tym po drodze, teraz musimy wyjechać. – A spoglądając na żonę, dodał: – Znowu nie wzięłaś lekarstw?! Weź natychmiast! Ważne, abym mógł na tobie polegać! Od tego zależy nasze i naszej córki życie! Rozumiesz?!

Zmieszana kobieta nie spodziewała się takiej reakcji męża.

– Ale, ja nie potrzebuję…

– Przestań! Rosjanie… oni gwałcą kobiety i dzieci! Zapomniałaś? Mówiłem ci?! – W słowach mężczyzny wyczuwało się gorycz i złość. – Chyba nie chcesz tego dla naszej córki?! Weź się w garść, kobieto! Dość! Wyjeżdżamy natychmiast! Jeśli to ważne, opowiesz mi po drodze. Za chwile mogą tu być...

– Ale... A jak nas złapią?

Na słowa Fridy, Eryk stracić cierpliwość.

– Mam w łodzi wszystko, co potrzeba: prowiant, pieniądze, broń i cyjanek. Nie złapią nas. Rozumiesz to?!

Frida popatrzyła na swoich najbliższych.

– Tak, rozumiem. Nie złapią nas.

Eryk odetchnął. Do jego żony prawdopodobnie dotarło położenie, w jakim się znaleźli.

– Kilka kilometrów stąd, czeka na nas auto z kierowcą. Nie zabieramy nic. Ubierzesz Heidi jak najcieplej się da. Mnie znajdź jakieś cywilne ubranie… Sprowadzę z powrotem łódź. Najdalej za pół godziny ruszamy!

Osowiała kobieta skinęła głową.

– Jedziemy do Berlina?

Eryk zdegustowany, że Frida wciąż traci czas na pytania, rzucił nerwowo, rozpinając mundur:

– Pod Berlinem Rosjanie. Wkrótce zamknie się okrążenie. Nasza jedyna szansa, to dotrzeć do Amerykanów… im się poddam. Przynajmniej wy...

Nie dokończył zdania, gdyż rozległ się dźwięk tłuczonego szkła, ktoś stłukł szybkę we frontowych drzwiach.

– Cisza! – syknął. Kucnął obok córki i szepnął: – Kochanie musisz być dzielna. Potrzebuję, abyś była cichutko jak myszka. Ani słówka, dobrze? – To mówiąc dotknął palcem ust.

Heidi potwierdzająco kiwnęła głową, po czym, również dotknęła ust paluszkiem. Cała trójka stała chwilę w ciszy. Dało się słyszeć głosy dobiegające od frontowego wejścia:

– Nu nikak nie magu. Eta akno ocień maleńkije.

– Nu, akno możet byt charoszyje, eta ty kuszajesz ocień mnoga!

Rozległ się gromki śmiech wielu mężczyzn. Frida trąciła Eryka i cicho zapytała:

– Co oni mówią?

Eryk zerkał na korytarz przez dziurkę od klucza.

– Nie wiem…, ale to na pewno Rosjanie. Próbują wejść do domu, jednak okno w drzwiach frontowych jest za małe. Musimy biec na górę, teraz! To tylko kwestia czasu, jak dostaną się do środka.

Przerażona Frida nie była zdolna myśleć logicznie, ani uczynić najmniejszego ruchu.

– Zobaczą nas – jęknęła.

– Nie, dali spokój z oknem, będą teraz próbować wyważyć drzwi. Idźcie, już! – Uchylił bezszelestnie drzwi w powstałą szczelinę popchnął żonę. Frida, trzymając Heidi za rączkę, ruszyła w kierunku wskazanym przez męża. W pewnej chwili poczuła, że dłoń dziewczynki wyślizguje się z jej uchwytu. Dziecko pobiegło do pokoju, w którym wcześniej widział ją Eryk. Frida, mimo że była już na korytarzu, szybko wróciła z powrotem do przedpokoju. Mąż zatrzymał ją gestem.

– Zostań tu… Ja ją wezmę.

Wszedł za córką do pokoju. Ledwo opanowując zdenerwowanie, odezwał się delikatnie do dziecka:

– Kochanie, co się stało? Musimy się ukryć na górze…, Dlaczego uciekłaś?

Mała dziewczynka, z buzią umazaną szminką, wyjaśniła ojcu:

– Tatusiu, bo Vivi boi się zostać tu sama. Zaczęłaby płakać.

Eryk, mimo buzującej w nim adrenaliny, czule zgodził się z maleńkim klownem.

– Tak, kochanie. Masz rację, musimy ją koniecznie zabrać ze sobą. – To mówiąc, wziął córkę na ręce i podbiegł ku wyjściu, gdzie czekała na nich Frida.

Z zewnątrz dobiegało walenie w drzwi frontowe. Oficer, trzymając córkę, sięgnął po broń, upewniając się, że pistolet jest odbezpieczony. Podszedł do żony i szybko tłumaczył:

– Dopóki nie wysadzą drzwi, to się nie dostaną do środka. Idziemy do góry, tam spróbujemy się ukryć. – Po tych słowach wypchnął Fridę na korytarz, aby szła przodem.

Przy dźwiękach dobijania się obcych do domu dostali się na wyższy poziom. Eryk wskazał żonie wejście na strych.

– Tam! Tam idziemy.

Oczy kobiety pod wpływem strachu rozszerzyły się jeszcze bardziej.

– Nie, nie wejdę tam! Tam jest…

Eryk nie pozwolił żonie dokończyć zdania:

– Nic tam nie ma, głupia! – syknął. – Tam mamy największą szansę, że nas nie znajdą! Przestań panikować, myśl!

Następne częściPiekarnia 3 Piekarnia 4 Piekarnia 5

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 10

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (34)

  • Pasja 24.03.2018
    Człowiek to brzmi dumnie ktoś powiedział. Tylko dlaczego dla swoich bliskich jesteśmy aniołami, a dla innych diabłami. Tak bardzo ten człowiek chce ocalić swoich bliskich przed śmiercią. A może kiedyś był kątem dla innych.
    Czy uda im się uciec? Czy niemiecki żołnierz poczuje strach.
    Pozdrawiam
  • Pasjo wyciągasz trafne wnioski. Kolejna część już wkrótce.
    Miło mi bardzo, że tu też zajrzałaś :)
  • Agnieszka Gu 24.03.2018
    Zatem czytamy dalej...

    "Odbezpieczył pistolet, na wypadek, gdyby ujrzał w oknie kogoś niepożądanego, ale –szczęśliwie – ukazała się w nim znajoma, choć przerażona twarz kobiety." - te myślniki otaczające słowo "szczęśliwie" - dziwnie wyglądają... bardzo dziwnie. Wybijają z rytmu zupełnie.

    "rzuciła się z krzykiem w jego kierunku.
    – Tata! Tata! – Rzuciła mu się na szyję." - rzuciła, rzuciła ... zbyt blisko siebie.

    Kurcze, akcję to ty umiesz niesamowicie podkręcić. Bardzo mi się podobało. Ciekawe wątki, usytuowane w makabrycznych, ciężkich wojennych realiach. Cóż, czekamy na cd.
    Pozdrawiam :))
  • Nie nadążam za Tobą Aga z poprawkami:) ale jak najbardziej wyłapuj, to cenne bardzo.
    No cóż, zapraszam wkrótce na kolejną część:)
  • Canulas 25.03.2018
    "Potem ktoś zaczął pracować przy zamknięciu i rozległ się dźwięk otwieranego okna. Odbezpieczył pistolet, na wypadek, gdyby ujrzał w oknie kogoś niepożądane" - okno x2 - może synonim?

    "kątem oka dostrzegając, jak jego łódka odpływ. To było teraz najważniejsze." - odpływ?

    "– Tam! – Żona szlochając wskazała kierunek – Próbuje wyważyć drzwi!" - Po kierunek "kropka"

    "Zatrzymał się przy drzwiach, zbliżył do nich ucho. Cisza." - ładne

    "Nikogo nie było, żadnych śladów próby włamania." - "próby" - do usunięcia.

    "– Przestań! Rosjanie… oni gwałcą kobiety i dzieci! Zapomniałaś? Mówiłem ci?! – w słowach mężczyzny wyczuwało się gorycz i złość." - W słowach.

    OK. To komentarz 1/2 - wysyłam, bo na tel może się skasować.
  • Canulas 25.03.2018
    "Frida popatrzyła na córkę, potem na męża i chłodno wycedziła:" - co drugie przejście dialogowe masz z dwukropkiem. Z tego manewru należy korzystać rzadziej.
    Może: "Frida popatrzyła na nich." - koniec.

    "Najdalej za półgodziny ruszamy!" - pół godziny.

    "Heidi potwierdzająco kiwnęła głową, po czym, również dotknęła ust wskazującym paluszkiem." - za - do - kła - dnie.

    "Heidi kiwnęła głową, po czymdotknęła ust paluszkiem." - naprawdę styka.

    "Z zewnątrz dobiegało walenie jakimś ciężkim przedmiotem w drzwi frontowe" - "Z zewnątrz dobiegało walenie w drzwi frontowe"

    "Oficer trzymając córkę lewą ręką, prawą sięgnął po broń, upewniając się, że pistolet jest odbezpieczony." - "
    Oficer, trzymając córkę, sięgnął po broń, upewniając się, że pistolet jest odbezpieczony." - za dokładnie to widzisz i takie chcesz przekazać. Daj pole pod wyobraźnię.


    OK. Sam klimat, przekurewskie miodzio. Kojarzy mi się z Twierdzą P. Wilsona (ciekawe, że dziś mi się ta książka śniła)
    Jest gęsto i mega klimatycznie. - szczerze - rozbijasz się czasem o pierdoły, ale podwaliny utkane grubo.
    Całość mi się z opuszczoną wysepką we Włoszech kojarzy. Chyba w Toskanii.
    Bajka.
  • Sokole Oko Can wszystko wyłapie :)
    Świetnie, bardzo lubię takie komentarze, oczywiście inne też lubię. Wszystkie lubię:)
    Zaraz zacznę pracować nad wprowadzeniem sugestii w życie.
    No więc berdzom wdzięczny a zarazem uradowany, z Twojej wizyty, doceniam „cegły” które dokładasz do polepszenia mojej „budowli”.
    Bardzo dzięki Canulasie!
  • Canulas 25.03.2018
    Maurycy Lesniewski, znaczy komentarz jest średni, bo jednak ma tel, to ryzyko, że w każdej chwili się coś skasuje, ale - jestem pod grą.
    Pozdro
  • Canulas jest świetny. Byłby dobry gdybyś nawet tylko napisał, "podoba się czy nie". Już po takim krótkim opowiedzeniu się czytającego wiem czy warto kontynuować opowiadanie, czy lepiej dać sobie spokój.
    Ty ponadto, że wyraziłeś swoje zdanie, to jeszcze wskazałeś mi sporo chwastów, które dzięki Tobie zostały wyrwane. Więc w mojej opinii komentarz jest świetny!
    Udanej gry życzę.
    Pozdro
  • MarBe 25.03.2018
    Wszystko było było wspaniałe i wyjątkowe gdy naziści gwałcili i mordowali, lecz nastąpiła zmiana ról. Wtedy u progu klęski doświadczyli przez krótki czas tego, co przez pięć lat zadawali.
  • Dokładnie MarBe. Nie ma nic straszniejszego od ofiary, która przemieni się w kata.
  • Szudracz 25.03.2018
    Podwójne zagrożenie wydaje się być bez wyjścia. Idę zerknąć co się wydarzy za drzwiami.
  • Zapraszam :)
  • KarolaKorman 25.03.2018
    ,,jak jego łódka odpływ.'' - odpływa
    ,,Najdalej za półgodziny ruszamy!'' - pół godziny (czytałam wcześniej i wyłapałam takie dwa byczki, ale nie miałam czasu skomentować i są może już w zagrodzie :))
    Dajesz nam do zrozumienia, że kobieta boryka się z jakąś chorobą, co irytuje męża, ale wydaje mi się, że i tak dobrze sobie radzi. On sam staje teraz po drugiej stronie barykady. Ciekawa opowieść, bardzo ciekawa :) 5 :)
  • Tu też dzięki Karola :)
  • Ozar 25.03.2018
    Na początek mała uwaga. Nie ma pistoletu maszynowego Schmeisser to MP 40 który miał magazynek Schmeissera i dlatego jest mylony. To chyba II wojna więc dlatego Ruskie, którzy rzeczywiście gwałcili wszytkie kobiety nawet staruszki.
  • W 1942 roku Niemcy rozpoczęli pracę nad zaprojektowaniem karabinka automatycznego na nabój pośredni, który miał połączyć zalety pistoletu maszynowego z karabinem, tj. charakteryzować się stosunkowo niską masą, możliwością skutecznego strzelania na odległość do 1000 m i dużą siłą ognia dzięki strzelaniu ogniem ciągłym.

    Projekt takiego karabinka oznaczono jako MKb 42 (niem. Maschinenkarabiner 42 – karabinek maszynowy wzór 42). Pracę nad tym projektem podjęły dwie wytwórnie broni: Karl Walther oraz C.G. Haenel. W broni tej użyto naboi pośrednich Karabinerpatrone 7,9 x 33 mm wytwórni amunicji Polte. Dzięki zastosowaniu takiej amunicji zasięg efektywny broni wynosił 600 metrów, a prędkość początkowa wynosiła 680 m/s.

    Po przebadaniu obu projektów: MKb 42(W) firmy Walther i MKb 42(H) firmy C.G. Haenel, przyjęto jako lepszy projekt MKb 42(H) zaprojektowany przez Hugona Schmeissera. Był on bardziej niezawodny, chociaż z powodu strzelania z zamka otwartego, był mniej celny od karabinka firmy Walther, który miał zamek ryglowany przez obrót i strzelał z zamka zamkniętego[1
  • Ozar 26.03.2018
    Maurycy Lesniewski
    ML masz rację i jej nie masz. Jak widzę, napisałem za bardzo skrótowo. Wrzuciłeś tu tekst z wiki, dobra może być, choć nie zbyt ją cenię, ale ok. Nawet w wiki czytając dalej, możesz zobaczyć, że ten karabinek nigdy nie był nazywany Schmeisserem. Miał tylko symbole tak skrótowo od MK42 (Maschinenkarabiner 42) aż do StG 44 (Sturmgewehr 44 – karabin szturmowy wzór 44). Także w czasie wojny zarówno Niemcy, jak i Alianci nazywali go karabinem szturmowym, a czasem karabinem 44.

    Natomiast powszechnie opisywano nazwą Schmeissera pistolet maszynowy MP 40, który był powszechnie używany na wszystkich frontach (także Alinci bardzo sobie cenili zbobyczną 40). MP40, czyli Maschinenpistole 40 zaprojektowany został przez Heinrich'a Vollmer'a. Czyli MP40 powinien nazywać się Vollmer lub Erma Werke – jednak pozostał tylko symbol. Podobno jakiś amerykański żołnierz zdobył MP40. Oglądając broń zobaczył na magazynku napis Schmeisser i pomyślał, że tak ta broń się nazywa i tak już zostało. Jednak prawda była taka, że Schmeisser posiadał tylko patent na magazynek, a broń wymyślił ktoś inny. Tak narodziła się nazwa MP 40 Schmeisser lub po prostu Schmeisser. Jak możesz zobaczyć w wielu filmach, nawet dokumentalnych, książkach, gazetach itd. prawie wszędzie tak nazywa się ten pistolet maszynowy. Z tego powodu jak piszesz Schmeisser, to 99,00 procentom czytelników, skojarzy się ta broń z MP 40.
    Mało tego Hugo Schmeisser (syn Louis'a) rozpoczął produkcję MP 41, został oskarżony przez Ermę, o plagiat projektu Velmera i, mimo że MP41 był lepszy od czterdziestki, wyrok sądu nakazał zatrzymanie produkcji, jako powód podano użycie patentu należącego do Firmy Erma.
    To, co pisze to nie zarzut, ale pokazanie jak błędna nazwa może zsatąpić tą prawdziwą i jak ta pomyłka powstała i jak się rozprzestrzeniła. MK42/StG44 powinna zostać nazwana Schmeisserem, ale nigdy tak tej broni nie nazywano.
  • Ozar bardzo cenie twoje zdanie i fajnie, że pilnujesz detali. Jednak potocznie nie raz czytałem o karabinku Schmaisera i o innych.
    Dam ci przykład: Kałasznikow , jego nazwa to AK-47, ale bardzo niewielu jej używa, wielu nie wiedziałoby co to jest gdyby użyć nazwy AK-47. Polska armia przerobiła nawet Kałasznikowa aby był kompatybilny z amunicja NATO (nazwali go Beryl, ale tu nie jestem pewien) , a i tak każdy, wojsko, oficerowie i żołnierze kzywaja nadal Kałasznikow.Tak samo jest z pistoletami Walter, nikt nie używa jego oficjalnej nazwy. Te dwa rodzaje broni potoczną nazwę przyjmuje sie Kalasznikow i Walter. Tak samo jest z pistoletem maszynowym Schmaisera, lub jak kto woli karabinkiem, potoczna nazwa z tamtych lat, czytałem o tym w kilku książkach karabin Schmaisera, abo mówiono po prostu Schmaiser i wszyscy wiedzieli o co chodzi.
    Mało która broń jest nazwana oficjalnie imieniem konstruktora, ale potocznie często takie nazwy się po prostu przyjmują.
    Powiesz mi, że AK- 47 ma w oficjalnej nazwie Kałasznikow? Ozar no wybacz, tak nie jest.
    Tym razem Ozarze nie zgodzę się z Tobą. Gdybym użył błędnej numeracji, symboliki i do tego napisał i dodał Schmeiser, to miałbyś prawo i obowiązek wiedząc, ze dane symbole nigdy nie były przez tego projektanta firmowane sie nie zgodzić. W tych okolicznościach Twój zarzut uważam za bezradny.
    Nie chodzi mi o prawdziwa nazwę
    w opowiadaniu, a bardziej o potoczna. Sam mówisz, ze właśnie taka nazwa sie rozprzestrzeniła.
    Nie mam zamiaru wnikać słusznie czy nie.
  • * bez zasadny (telefon)
  • Ozar 26.03.2018
    Maurycy Lesniewski Maurycy nie rozumiemy się. Mój komentarz to nie zarzut. Ja po prostu chciałem wytłumaczyć dwie sprawy. StG 44 powinien być nazywany Schmeisserem, a nie był, a znowu MP 40 był nazywany Schmeisserem błędnie. Tyle i tylko tyle. A czytając twój tekst pomyślałem o MP 40 i tu rzeczywiście odpisałeś całkiem dobrze tłumacząc jaką broń miałeś na myśli. W sumie nie ma tematu. A co do AK 47 to temat rzeka i nie ma sensu go tu poruszać.
  • Ozar zawsze warto rzeczowo i na temat pogadać. Jeśli ktoś miał jakieś watpliwości w tej kwestii to nasza dyskusja na pewno go pozbawiła.
    Jak mówiłem, zawsze miło mi z Tobą podyskutować .
    Pozdrawiam :)
  • Ozar 26.03.2018
    Maurycy Lesniewski Dobrze, ze sprawę wyjaśniliśmy, a błąd był mój bo nie zapytałem o jaką broń chodziło, gdybym to zrobił reszta mojego pisania nie miałaby sensu. Sorka, czasami czepiam się pierdułek bez sensu.
  • Ozar to jednak sprawiło, że jeszcze raz przyjrzałem się temu tematowi. Nie myli się ten co nic nie robi. Komentuj jak czujesz, może następnym razem faktycznie wylapiesz coś co mi umknie. Nigdy nie wiadomo. A, że watpliwości przedstawiasz w grzecznie i kulturalnie, to nie ma mowy o jakiejś złej krwi, czy negatywnych emocjach. Czyli wszystko gra :)
  • Ritha 17.04.2018
    Ok, pierwsza myśl - jest SSmanem, ma karabin maszynowy i boi się pukania? Chyba, że to jedynie mundur. Bo deczko nie łapię, czego taki oficer może się bać poza Fuhrerem ;)

    „Ciężkie sztaby, zamontowane po jednym z ataków histerii Fridy, były zdjęte” – fajne napomknięcie, zdanie z rodzaju tych, które mówią więcej niż kilka słów

    Słodki dialog z córką :)
    Dobra, Rosjan się bał, już czaję., syćko zrozumiałe.

    „Uchylił bezszelestnie drzwi w powstałą szczelinę popchnął żonę” – tu przecinek przed „w powstałą”
    „Musimy się ukryć na górze…, Dlaczego uciekłaś?” – tam ten przecinek po wielokropku zbędny według mnie

    Nie wiem ile błędów było pierwotnie, przeczesane widzę srogo przez komentujących i na ten moment błędów praktycznie nie ma, więc git. Co do fabuły i klimatu – no Panie. Zajebista ta Twoja Piekarnia. 5!
  • Jeśli chodzi o błędy, to Twoje szczęście, że czytasz dopiero teraz, było tego trochu :) Na szczęście dobrzy ludzie pomogli uleczyć ten tekst, dzięki temu jakoś daje się go czytać.
    Jak piszę każda kolejną cześć dzwonią mi w głowie słowa Profesora (Canulas) „Uryc tylko tego nie spierdol”, jak do tej pory, z tego co piszesz, chyba jeszcze udało mi się nie spierdolic :) zobaczymy dalej, jak będzie :)
    Dzięki za wizytę i komentarz, jest mi bardzo miło:)
    Pozdrawiam :)
  • Okropny 08.05.2018
    "karabin maszynowy Schmeischer" - pistolet maszynowy MP40, zwany potocznie "Schmeisser".

    On przypłynął łodzią pod same drzwi, a rosjanie tak po prostu przyszli? Chyba czegoś nie zrozumiałem.
  • Kim 08.05.2018
    Och, Maur. Skradłeś moje serce. Nie dość ze wykreowałeś postać oficera SS to i jeszcze nazywa się Eryk. Cudownie, nie mogło być lepiej. Dzięki ci <33333333
    No. Bardzo dobre. Czytam dalej, Maur. Tylko nie czaje z początku dlaczego jego łódź odpłynęła? I co to za łódź. Trochę ta sprawa mnie skonsternowała. I czy rosjanie też przypłyneli łodzią? Skoro tak, dlaczego ich nie widział?
  • Łódź odpłynęła bo jej nie zabezpieczył, nie przywiązał, jego celem było jak najszybsze dostanie się do domy. Spanikował z powodu zachowania żony.
    Jeśli ktoś orientuje się w datach (jest w poprzedniej części) , Niemcy wysadzili wały i zalali Żuławy wtedy Prusy Wschodnie, aby spowolnić Rosjan. To był czas kiedy ci pierwszy uciekali a ci drudzy zajmowali bez walki te tereny. Eryk jako oficer wiedział, że to był ostatni czas na ucieczkę...
  • Kim 08.05.2018
    Maurycy Lesniewski Ok
  • Enchanteuse 02.08.2018
    Witaj, Maurycy. Wybacz, że z takim opóźnieniem. Ostatnio zabrałam się za nadrabianie zaległości (których jest straasznie dużo) i przypomniałam sobie o Piekarni.
    Dobra, do rzeczy.

    "- Witaj królewno - "

    Przecinek przed "królewną" obowiązkowy. To takie czułe przezwisko (wróć, przydomek!), więc traktujemy jak imię.
    Czyli przed nim w zwrotach bezpośrednich tego typu zawsze przecinek.

    Kilka kilometrów stąd, czeka na nas auto z kierowcą."

    Przecinek do wywalenia. Jest to zdanie pojedyncze, więc go nie potrzebuje.

    "Dopóki nie wysadzą drzwi, to się nie dostaną do środka. "

    Dziwnie to sformułowałeś. Wyszło trochę niezgrabnie.
    A gdyby tak:

    " Nie dostaną się do środka, dopóki nie wysadzą drzwi."

    Lub:

    " Dopóki nie wysadzą drzwi, nie dostaną się do środka"

    "To" trochę zaburzyło sens zdania.

    "Kochanie musisz być dzielna. "

    Po słowie "kochanie" przecinek.

    O, widzę że akcja rozkręca się pięknie. Standardowy obrazek z horroru: ona świadoma zagrożenia, reszta postrzega ją jako wariatkę. Nie jest to absolutnie zarzut. Wręcz przeciwnie, dzięki temu wiem, że to horror. Wielkie brawa za oddanie realiów tamtych czasów. Podjąłeś się trudnego wyzwania, i, póki co, udaje Ci się mu sprostać.

    Pozdrawiam serdecznie, i, do zobaczenia pod następną częścią :)
  • Dzięki bardzo Ench za sugestie, obczaje je po pracy.
    Pozdrawiam serdecznie i zapraszam do kolejnych części :)
  • Nerd 08.11.2019
    Napięcie tylko rośnie :) Zobaczymy dalej :)
  • Jednak jesteś :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania