Poprzednie częściPiekarnia (wstęp)

Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!

Piekarnia 3

Złapał żonę i wepchnął na schody prowadzące na strych. Zatrzasnął za sobą drzwi i poszedł za przerażoną Fridą. Jedno, co rzucało się w oczy, to obelkowanie dachu. Stare, dziwnie powykręcane belki nośne, najprawdopodobniej wykorzystane z innego budynku, z zachowanymi starymi reliefami, przedstawiającymi obrazy dawno już zapomnianej rogatej postaci. Tu i ówdzie widniały napisy w języku Menonitów, ludzi sprowadzonych na te tereny podobno w zamierzchłych czasach. Eryk słyszał głupie legendy zmieszane z historią miasta, z czasów walki kościoła z czarownicami i wyznawcami Szatana, ale nigdy go nie interesowały. Tak samo nie obchodziło go pochodzenie belek, wykorzystanych do budowy jego domu. Kluczowe było tylko to, iż drewno, a zwłaszcza te stare elementy, zachowały doskonały stan.

Teraz trapiło go co innego. Musiał koniecznie ocalić swoją rodzinę, aby nie wpadła w ręce wroga.

Najwyżej usytuowane pomieszczenie w budynku było niemal niezagospodarowane. Znajdowały się tam dwa niewielkie okna: jedno od strony wschodniej –mały okrągły świetlik, umiejscowiony ponad frontowym wejściem; drugie okno, nieco większe od świetlika, znajdowało się pomiędzy opadającym dachem na ścianie zachodniej, a ponad oknem kuchennym. Na poddaszu stało kilka drewnianych kozłów. Zanim jeszcze żona Eryka przeszła załamanie nerwowe, rozwieszali na nich pęta kiełbasy, smakowite wędzone szynki, schaby i wszelkiego rodzaju mięsiwa. Kilka pustych regałów kiedyś dźwigało konfitury, owoce i warzywa zaprawiane na najróżniejsze sposoby. Dziś, niestety, tonęły jedynie pod sporą warstwą kurzu. Pomiędzy potężnymi starymi krokwiami rozciągały się linki, służące jako suszarnia do prania. Nieużywane od ponad roku, kiedy to Frida w jednym z ataków paniki wymusiła na mężu, aby zlecił założenie potężnych sztab zabezpieczających strych przed wyimaginowaną siłą, która próbowała dostać się do ich mieszkania.

Różne myśli przemknęły Erykowi przez głowę. Coś wykradało ich szczęście rodzinne kawałek po kawałeczku, wdarła się w nie mroczna siła, wraz z upływem czasu coraz potężniejsza. Wyczuwał już wcześniej, jak histerie żony, jej choroba, moc ich życia i miłości, jak wszystko niszczą… aż do dziś, do chwili, w której się tu znaleźli, teraz to wszystko mogło się skończyć. Wierzył jednak, że jeśli zdołają się wyrwać z tej pułapki, zbudują jeszcze gdzieś indziej choćby namiastkę tego, czego doznawali tu kilka lat wcześniej.

Eryk wiedział, że jedynym sposobem sforsowania przez intruzów zaprojektowanych przez siebie drzwi, jest ich wysadzenie. Zdał sobie sprawę, że ich czas… jego czas, aby podjąć jakąkolwiek akcję, dobiega końca. Jeśli chciał mieć wpływ, na najbliższe wydarzenia, musiał działać natychmiast. Zerknął na żonę, nerwowo zalewającą się łzami i skuloną córkę na ubrudzonej sadzą podłodze pod ścianą potężnego komina, gładzącą ukochaną lalką.

Podszedł do wschodniego okienka i wyjrzał ostrożnie na zewnątrz przez ubrudzoną, okrągłą szybkę. Zobaczył kilkanaście łodzi z wojskiem w mundurach Armii Czerwonej. Żołnierze zajmowali wszystkie pobliskie domy.

Rozległy się strzały, szybko skierował się do żony, która zaczęła panicznie chodzić w kółko po strychu, niebezpiecznie zbliżając się do okien.

– Frida uspokój się… Jeszcze może nam się udać!

Kobieta popatrzyła na niego szalonym wzrokiem. Wskazywała jedną z belek, ze starymi reliefami.

– On… nigdy nam nie pozwoli stąd odejść! On tu jest, mówiłam ci… On…

– Spokój Frida! To tylko stare zabobony!

Eryk usłyszał szmer przy zachodnim oknie, strzały ucichły. Kiedy tam podszedł, zobaczył końcówkę drabiny przystawioną do okna, które jako jedyne nie miało zabezpieczeń przed intruzami. Żołnierze na zewnątrz najwidoczniej zrozumieli, iż jest to najprostszy sposób, aby dostać się do budynku. Wyjrzał ostrożnie. Rosjanie postawili drabinę na łodzi i lada chwila, mieli zacząć się wspinać. Z bólem musiał przyznać przed sobą, że to jednak już koniec. Podszedł do żony.

– Za chwilę tu wejdą. Nie powstrzymam ich długo. Wy… - nie dokończył, gdyż Frida podniosła jego dłoń, w której trzymał broń i wycelowała pistolet w swoje serce, mówiąc:

– Zakończ to, teraz. – Spojrzała na córeczkę, kulącą się w rogu pomieszczenia i dodała: – Ona nie może wpaść w ich ręce! Pamiętaj!

Mężczyzna podążył za wzrokiem żony, skinął głową i bez ostrzeżenia nacisnął spust. Nastąpiło tępe szczęknięcie stali o stal. Wystrzał nie nastąpił. Eryk ponownie przeładował i znów nic. Odrzucił bezwartościowy przedmiot. Wyciągnął scyzoryk z kieszeni, odciął linkę wiszącą ponad ich głowami i przerzucił przez jedną z belek, łączącą obie strony opadającego dachu, i z zadziwiającą wprawą zrobił trzy szubieniczne pętle, podsunął jeden z drewnianych kozłów. Podszedł do kobiety, popatrzył jej głęboko w oczy, i rzekł:

– Weź… Heidi… Zrzucę jednego lub dwóch, aby zyskać na czasie. Zakończymy to wspólnie. – mówił nadzwyczaj spokojnie, tak jakby mieli wyjść całą rodziną na zakupy na pobliski targ.

Frida, całkowicie opanowana , skinęła tylko głową. Eryk przewrócił kolejny z drewnianych kozłów, wyłamał jedną z masywnych kanciastych nóg. Złapał za cieńszy koniec, wyważył w ręku i, zadowolony z efektu, podszedł do okna. Do uszu, oprócz delikatnie stukającej o parapet zachodniego okienka drabiny, dobiegł go głos córeczki. Odwrócił się ku dziewczynce. Patrząc w drobniutką twarz dziecka odniósł wrażenie, że wyczuło, co ma za chwilę

nastąpić.

– Mamo, nie! Proszę, nie krzywdź mnie! Przecież mówiłaś, że mnie kochasz…

Frida, niczym zaprogramowana, chwyciła córkę, zaciskając na jej ustach dłoń i nienaturalnie łagodnie uspokajała dziewczynkę:

– Cichutko kochanie, wszystko będzie dobrze.

Eryk widział, jak jego córeczka kopała i drapała matkę, gdy ta ją złapała i zasłoniła usta. Zrozumiał, że kobieta panuje nad sytuacją. Postanowił skupić się na zadaniu, musiał powstrzymać przynajmniej przez chwilę napastników, Przy zachodnim oknie. Dostrzegł hełm zbliżającego się żołnierza, brakowało mu może z dziesięciu szczebli, aby dosięgnąć okna. Łódka, na której stała drabina, oddalona metr, może trochę więcej od budynku, musiała być w jakiś sposób unieruchomiona, gdyż w głowie Eryka, z zawodu inżyniera, zaświtało, że niemożliwym jest, aby wspinający się po pochylonej drabinie człowiek, nie spowodował odepchnięcia niezabezpieczonej łodzi od ściany. Nie miał jednak już czasu na rozważania, jak Rosjanie rozwiązali ten problem. Nie myślał o tym. Skupił się na zadaniu, aby zrzucić każdego, kto pojawi się po drugiej stronie okna. Wziął zamach, gdy hełm jednego z wrogów sięgnął wysokości parapetu. Zamierzał uderzyć przez szybę, gdy nagle z dołu dało się słyszeć głosy:

– Dymitri! Astarożna!

Hełm nagle zniknął. Eryk usłyszał głośny plusk i gromki wybuch śmiechu pijanych mężczyzn. Jeden z żołdaków przekrzyczał wyciąganego z wody człowieka i śmiejących się z niego kolegów:

– Wot duraki! Wazmitie etowo pijanicu i astawtje etot dom. Etyje katoryje my uże zaniali chwacit nam. I bolsze sztoby nikakowo alkohola uże nie było, bo pad sud pastawlju! Paniali!

– Tak toćna, tawariść major! – Rozległ się okrzyk z wielu męskich gardeł.

Eryk nie rozumiał tego, co mówili, ale dotarło do niego, że przynajmniej na razie zrezygnowali. Zabrali przemoczonego i zmarzniętego kolegę i udali się do sąsiedniego domu. Wielki ciężar spadł mu z serca. Zadowolony odwrócił się do żony.

- Wygląda na to…

Obraz, który ujrzał, sprawił, że słowa ugrzęzły w gardle. Żona, z wyrazem obłędu na twarzy, wpatrywała się w ich córeczkę, która wisiała z pętlą na szyi, wykonaną przed chwilą przez niego samego…

Następne częściPiekarnia 4 Piekarnia 5 Piekarnia 6

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 10

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (56)

  • Canulas 25.03.2018
    Grasuje Skryty, więc ewentualną interpunkcję zostawiam jemu, bo obyty bardziej.
    Jadziem.

    "Złapał żonę za palto i wepchnął na schody prowadzące na strych." - po co "za palto?" Zrobisz jak zechcesz. To Twoja maniera i nie jest ona do końca błędem, ale widzisz coś i za wszelka cenę chcesz, by czytający widział to samo. Dla mnie: "Złapał żonę i wepchnął na schody prowadzące na strych".

    "Stare, dziwnie powykręcane belki nośne, najprawdopodobniej wykorzystane z innego budynku, z zachowanymi starymi reliefami, przedstawiającymi obrazy dawno już zapomnianej rogatej postaci." - własnie sobie uśmiadomiłem na czym polega fenomen opisywanej przez Ciebie sytuacji i skąd ta"KLIMATYCZNA GĘSTOŚĆ". To nie tyle samo słownictwo, co rzeczowość i fachowość w nazewnictwie. Żąglujesz słwoami, pojęciami, językiem tak, że Ci sięwierzy. Kładziesz podwaliny, mówiąc "wiem o czym piszę. Było tak i tak". I idąc w Twoją historię, wierzy się, że wiesz o czym piszesz. Stąd, jeśli już wstawisz coś strasznego/niepokojącego, wywołuje to porządany efekt. Zawsze drogą do sukcesu, to: Zaciekawić, dać podwalinę z wiary czy coś. No zależy od gatunku, bo w niektórych np. "rozśmieszenie" jest kluczem, ale wywołanie osobistego zaangażowania u czytającego zawsze jest opłącalne.
    Koniec wywodu. Czytam dalej.

    "Najwyżej usytuowane pomieszczenie w budynku było niemal niezagospodarowane. Były tam dwa niewielkie okna: jedno od strony wschodniej –mały okrągły świetlik," - Było, były - moze synonim jakiś. Np: Znajdywały się?

    Dalej: Kapitalny opis strychu. Detaliczny, ale kapitalny. W opisach możesz "Barokować" folgując detalom. Bajka.

    " aby zlecił założenie potężnych sztab zabezpieczających strych przed wyimaginowaną siłą, która próbowała dostać do ich domu." - "się" do ich domu. Brakuje "się". No i nie wiem czy to dobry zapis, bo strych też jest fragmentem domu. Moze to ująć inaczej. Że chciała się wydostać czy coś?

    "Coś wykradało ich szczęście rodzinne kawałek po kawałeczku, wdarła się w nie jakaś siła, wraz z upływem czasu coraz potężniejsza." - tera taki dygresyjny myk. Masz "Coś" i "jakaś" - dwa niedookreślenia sugerujące, że nie do końca sam wiesz, co chcesz powiedzieć. Takie słowo przywodzą takie myśli. O ile "Coś" jest w pełni zasadne, o tyle "jakąś" można zamienić na "Nieznaną". Nieznana siła. Albo Tajemna, mroczna, czy ki chuj.
    O taka dygresyjka.
    Lecim dalej.

    "Z bólem musiał przyznać się sam przed sobą, że to jednak już koniec." - się do wyjebania. Po co mnożyć? "Z bólem musiał przyznać przed samym sobą".
    Ok. Czytam jak ppostawili drabinę i Eryk czuje, że to koniec.
    To najlepsze podwaliny emocjonalne, jakie u Ciebie widziałem. Nawet w tym obozie nie było takiego napięcia, bo tam raczej dominowało przygnębienie.

    Nooo, robi wrażenie. A mówi Ci to osoba, hmmm... lubiąca się taplać w temacie.
    Sznurki, belka, mój klimat.

    "Frida, teraz całkowicie opanowana i spokojna, skinęła tylko głową," - trzeba podkręcić empo. Za dużo zwalniających słów. "Całkowicie opanowana małżonka skinęła głową"

    "Patrząc w drobniutką twarzyczkę odniósł wrażenie, że dziecko wyczuło, co za chwilę ma nastąpić." - nie zarzut, a raczej przedsawienie swojego gustu. Nie jestem zwolennikiem budowania dramaturgii na aż takim zdrabnianiu. Obadaj zestaw: "Patrząc w drobniutką twarz dziecka, odniósł wrażenie, że wyczuło, co ma za chwilę nastąpić.

    "Eryk nie rozumiał tego, co mówili Rosjanie, ale dotarło do niego, że przynajmniej na razie zrezygnowali." - wywal Rosjanie (chuj, że z dużej niepotzrebnie) Wywal, bo wiadomo kto.

    Końcóka obłędna. Idealna. Bez happy-endu. Bez pierdolenia się w tańcu. Me gusta. Bardzo, me gusta.
    Aż szkoda, że przeczytałem w dzień, no ale nie sądziłem, że będzie tego kalibru.
    Zadowolonym.
    Wypełniasz niszę, bo dobrych treści tego typu - mało.
  • Can znowu bogato komentatorsko :)
    Widzę, że oprócz ewidentnych baboli, dałeś kilka interesujących propozycji, nad którymi się pochylę. Nigdy nie jest tak dobrze, żeby nie mogło być lepiej.Obczaję wszystko.
    Zauważyłeś zapewne, że przebudowałem całkowicie konstrukcję opka. Wszystko zmierza do tego samego "portu" ale żegluję trochę po innych morzach. Powodem tego były zdawałoby się się nic nieznaczące dwa komentarze, Twój i Agnieszki Gu. Ty gdzieś tam napisałeś, kiedy wspomniałem, że pracuję nad czymś.
    "Wiem Piekarnia" a Aga napisała "A wiem to opowiadanie o chłopcu i ojcu co jabłka jedli". (cytowałem z pamięci). O co mi chodzi? Taki mały drobiazg Aga zapamiętała(to i pewnie inni czytający też) to bardzo bardzo poboczny epizod więc musiałem to zmienić, przynajmniej początek. Będzie jeszcze o chłopcu i jabłkach, ale mam nadzieję, że gdy teraz ktoś będzie chciał streścić jednym zdaniem to co u mnie przeczyta, te jabłka to będą dopiero któreś w kolejności, o czym pomyśli.
    Dlatego tak ważne są dla mnie wszelakie opinie :)
    Za Twój ten wyżej bardzom wdzięczny i dzięki za niego.

    Dzięki wielkie!
  • Canulas 25.03.2018
    Maurycy Lesniewski - Hmmm nigdy nie będziesz miał wpływu na to, co komu zostanie we łbie. Zacząłeś od opisów obozowych trudów, a mi we łbie zostaną głównie "Trzy sznurki przewieszone przez belkę". Na każdego działa co inne. Nie zawsze siepamięta pierwszy motyw.
    Ta część najlepsza.
    Dobrze rozpisana dramatrgia.
    Nawet ten moment, że już... już... wchodzą... zaglądają... a tu chuj - też Ci wyszedł.
  • Canulas sporo z tego jest oparte na faktach, może dlatego tak wiarygodnie to wychodzi. To co kto pamięta, nie jest najważniejsze, najważniejsze jest poznać gdzie lecą myśli czytających, tak mi się wydaje.
    Mniejsza o większość, ważne, że przypadło, przynajmniej na razie do smaku.
  • Canulas 25.03.2018
    Maurycy Lesniewski - nie chodzi, że na faktach. Już Ci wyłuszczyłem. Jest podane wiarygodnie. Dlatego potęguje to lęk. Każdy by chuj wywalał, jakby tu biegały anonimy, do tego kanciasto opisane.
    Se nie umniejszaj. Na zjeby jeszcze czas przyjdzie, ale tera jest git.
  • Canulas no dobre, dobre :) dzięki:)
    Powiem tak, nie wiem czy mi wyjdzie,ale to co dotąd i "przedtąd" jeszcze spory kawałek, to jest ciągle wprowadzenie do tego co naprawdę chcę pokazać. Mam nadzieję, że uda mi się tego nie spierdolić.
  • Canulas 25.03.2018
    Maurycy Lesniewski - nie podpalaj się i nie wrzucaj bo ludzie czekają czy coś. Z drugiej strony - nie rób miesięcznych przerw
  • MarBe 25.03.2018
    Przy każdej części stawiałem pięć i pod tą również.
    Czekam na kolejne.
  • Dzięki piękne MarBe, że jesteś ze mną w tym opowiadaniu. Teraz trochę trzeba odetchnąć przed następną częścią :)
    Pozdrawiam :)
  • Szudracz 25.03.2018
    Zamurowało mnie... Spodziewałam się koszmaru w innej postaci.
  • Nie wiem czy to dobrze czy zle, że nie spełniłem twoich oczekiwań Szu?
    Ale jeszcze trochę kart zostało w talii.
  • Szudracz 25.03.2018
    Maurycy Sorry, że tak minimalistyczne odnoszę się do komentarzy. Oczywiście, że jest dobrze, ale kiedy wchodzą w grę dzieci... mnie zdruzgotała ta sytuacja.
  • Szudracz rozumiem, spoko jest. Każdy komentuje jak czuje. Fajnie, że dałaś znak bytności.
  • KarolaKorman 25.03.2018
    ,,w której broń i wycelowała '' - w której miał...
    ,,opanowana , skinęła'' - tu masz niepotrzebną spację przed przecinkiem
    ,, napastników, Przy zachodnim oknie. '' - przy małą i bez przecinka
    Końcówka przerażająca, ale bardzo na tak. Można się było tego spodziewać po stanie i prośbie żony, ale i tak to było straszne :( Biedna mała :(
    Zostawiam 5 i pozdrowienia :)
  • Dzięki Karola za wskazanie błędów i za komentarz.
    Pozdrawiam :)
  • Ozar 27.03.2018
    Kurdę końcówka wbiła mnie w fotel jak przeciążenie 10G. Znakomicie pokazane jak panika i doprowadzenie człowieka do ostateczności i wpływa na jego rozumowanie. Wydawało się, że zabicie córki będzie lepszym wyjściem niż wydanie jej żołdakom. Tak myślałem aż tu taki zwrot. Znakomite. A ten rosyjski pisany fonetycznie też brzmi całkiem fajnie. Dla mnie to 9/10 ale mogę dać tylko 5+ Tak na marginesie, czy czytałem wspomnienia w których Niemki zabijały swoje córki, żeby im oszczędzić masowych gwałtów bolszewickiej zgrai.
  • Dzięki Ozar za refleksje. Z tym rosyjskim to długo myslalem jak to rozwiązać, cieszę sie, że sposób który w końcu wybrałem przypadł ci do gustu.
    Pozdrawiam
  • Ozar 27.03.2018
    Maurycy Lesniewski Bardzo dobrze zrobiłeś, bo jak byś napisał po rosyjsku to tylko takie stare dziady jak ja mogłyby to przeczytać i zrozumieć. Teraz dla 98% młodzieży rosyjski to język martwy.
  • Blanka 27.03.2018
    Kurde, ML... Poprzednie "podejście" było dobre, chociaż"dobre" wydaje się jakby nie na miejscu. Tekst robi wrażenie. A ta część, szczególnie końcówka... Kawał dobrej roboty. Zostawiam gwiazdki i mam nadzieję, że przewidujesz jakiś cd. Przejrzyj sobie od strony technicznej jeszcze nieco. :)
  • Blanko z poprzednich komentarzy, gdy za pierwszym razem wstawiałem, wynikało że nie wszystko jest jasne, nie wszystko wiadomo, niektóre komentarze oczywiście. To teraz dopisałem to co było przed tamtymi częściami, choć jak sam już widzę, chcąc wyjaśnić chyba jeszcze bardziej zagmatwałem, ale to chyba dobrze myślę, nie będzie nic oczywiste, i wątpię aby ktokolwiek mógł odgadnąć zakończenie :)
    To wszystko powinno być traktowane jako wprowadzenie, akcja zaczyna się w 46 roku, choć jak mnie znasz, rozkręcać się będzie pomalutku :)
    Jeśli chodzi o stronę techniczną, to jestem z tej strony cienki jak Bolka trampki, robię co mogę, molestuję kogoś, kto mi przegląda, i jakoś temperuje moje ułańskie zapędy pseudo pisarskie, dzięki temu jest na tym poziomie. Gdyby nie to, to hooooooo :)
    Zawsze słucham chętnie rad, jeśli ktoś ma ochotę ich udzielać, nigdy się nie obrażam, a wręcz przeciwnie.
    Przykładem Can, żeby nie wiem co zawsze mi coś znajdzie i to jest bardzo dobrze z jego strony, ma chłop dar po temu, więc ja zawsze chętnie skorzystam. Z resztą korzystam z wszelkich uwag.
    Skryty jest moim ekspertem od interpunkcji, mam tam jeszcze w dwójce coś od niego, jak będę miał czas to poprawię.
    Zawsze każdy komentarz coś wnosi:)
    Się rozpisałem zamiast zwyczajnie podziękować, więc robię to teraz;
    Dzięki Blanko wielkie za wizytę :)
  • Blanka 28.03.2018
    Maurycy Lesniewski, im mniej oczywiste, przewidywalne- tym lepiej. Nie wiem czy powolutku, bo nie ma w tym opowiadaniu lania wody, zdań pełniących rolę"zapychaczy". Czyta się płynnie, kopiując słowa Agi, z rosnącą ciekawością - dla mnie bardzo ok.
    Jeśli chodzi o poprawki- ja wiem, poprawianie samego siebie - droga przez mękę. Ale wsparcie masz solidne, wiec wiesz...:) No!:) Powodzenia i owocnej pracy:)
  • Agnieszka Gu 27.03.2018
    Dobry wieczór,

    Końcówka straszna....! Miałam nadzieję, że jednak się uratuje....
    Za delikatną mam naturę, aby to tak spokojnie łykać. Ehh
    Dobrze wszystko rozpisujesz. Czyta się płynnie i szybciutko.
    Pozdrawiam
  • Ago mi też tej małej żal...
    Dziękuję bardzo, że jesteś i komentujesz po przeczytaniu. Odczucia czytającego to najważniejsza sprawa, z resztą sama wiesz.
    Pozdrawiam serdecznie :)
  • Pasja 29.03.2018
    Tragiczny finał. Frida była chorą i biedną kobietą. Matka ratowała dziecko. Wojna się skończyła, ale na ziemiach odzyskanych nadal trwała. Czytałam Grzebałtowskiej 1945 wojna i pokój i tam ona opisuje takie sceny.
    Pozdrawiam
  • Widzę, że przeoczyłem Pasjo twoją wizytę.
    Fajnie, że zajrzałaś, no niestety masz racje, koniec wojny, nie wszędzie był jej końcem.
    Pozdrawiam gorąco!
  • Ritha 27.04.2018
    „Nieużywane od ponad roku, kiedy to Frida w jednym z ataków paniki wymusiła na mężu, aby zlecił założenie potężnych sztab zabezpieczających strych przed wyimaginowaną siłą, która próbowała dostać się do ich mieszkania” – nieźle, mam ciotkę, siódma woda po kisielu, ze schizofrenią, odganiała miotłą diabła, szok, że aż tak się z łbem potrafi porobić...

    „– On… nigdy nam nie pozwoli stąd odejść! On tu jest, mówiłam ci… On…
    – Spokój Frida! To tylko stare zabobony!” – to jest bardzo ciekawe, o kim ona mówi...

    „– Za chwilę tu wejdą. Nie powstrzymam ich długo. Wy… - nie dokończył, gdyż Frida podniosła jego dłoń, w której trzymał broń i wycelowała pistolet w swoje serce, mówiąc:
    – Zakończ to, teraz. – Spojrzała na córeczkę, kulącą się w rogu pomieszczenia i dodała: – Ona nie może wpaść w ich ręce! Pamiętaj!
    Mężczyzna podążył za wzrokiem żony, skinął głową i bez ostrzeżenia nacisnął spust. Nastąpiło tępe szczęknięcie stali o stal. Wystrzał nie nastąpił.” – pięknie! Emocje, napięcie, bezradność – uwielbiam.

    Wsparcie.
    „wschodniej –mały okrągły” – spacji brakło
    „Zakończymy to wspólnie. – mówił” – bez kropki
    „całkowicie opanowana , skinęła” – spacja przed przecinkiem niepotrzebna
    „wrażenie, że wyczuło, co ma za chwilę
    nastąpić” – tu Ci się wers rozjechał
    „napastników, Przy zachodnim oknie” – przy*

    Wiedziałam! Jak oni zaczęli coś tam gadać, żeby zostawić na razie dom (tyle zrozumiałam po polsko-rusku), to, kurdesz, wiedziałam, ze dziewczynka już z tyłu dynda.

    Wiedziałam!

    No. :D
    Ja pierdolę (scuzi), pięknie żeś to rozpisał. Leży mi to opowiadania, przerwę miałam, bo czytam tu tam, to tw, to serie skrobie, ale to nie znaczy, że przerwa, bo nieciekawie. Bardzo ciekawie i bardzo w moim guście, i od strony tematycznej, i emocjonalnej. Duże 5!
  • Dzięki Ritha za takie emocjonalne podejście :)
    Fajnie, że jeszcze Cię to opowiadanie nie znurzylo, bardzo mi miło, że chce ci się dalej w nie zagłębiać.
    Pozdrawiam serdecznie :)
  • Okropny 08.05.2018
    "Zobaczył kilkanaście łodzi z wojskiem w mundurach Armii Czerwonej." Juz wszystko jasne.

    Akcja jak z 'mgły' Kinga (widzialem tylko film) i Miasteczka Salem". Jade dalej.
  • Nie wiem czy tak wszystko, ale skoro tak mówisz :)
  • Kim 08.05.2018
    Kurwasz, Frida zjebała. Dlaczego kobiety są zawsze takie chujowe. No ale niby usprawiedliwia ją zryta psychika. Biedny Eryk. Facet robi robotę, zrobił sznury na wszelki, to tępa baba musiała oczywiście odwalić falstart. Cóż za okropieństwo. Biedna dzidzia.
    Ech.
  • Kim 08.05.2018
    No ale najważniejsze, żeś za wcześnie Eryka nie uśmiercił. <3
  • Kim No wiesz...:)
  • Jakże osobisty komentarz :)))
  • Kim 08.05.2018
    Maurycy Lesniewski ja się bardzo łatwo i mocno przywiązuje do postaci. Jak już se kogoś upatrzę, to koniec świata. Także wiesz. Miej to na uwadze :P Nie no, żart. Oczywiście, rób, jak uważasz. Twoje postaci, twój świat, twój teatr, twoja scena. :)
  • Enchanteuse 22.05.2018
    "Wyczuwał już wcześniej, jak histerie żony, jej choroba, moc ich życia i miłości, jak wszystko niszczą… aż do dziś..."

    Powtórzenie "jak". Niepotrzebne, to drugie możesz spolojnie wykreślić.

    "Jeśli chciał mieć wpływ, na najbliższe wydarzenia, musiał działać natychmiast. "

    Pierwszy przecinek niepotrzebny.

    "Postanowił skupić się na zadaniu, musiał powstrzymać przynajmniej przez chwilę napastników, Przy zachodnim oknie. "

    Drugi człon trochę bez sensu. Rozumiem, że to miało być jedno zdanie. W takim razie bez ostatniego przecinka, no i "przy" z małej.

    Ok. Ciekawa część. Szkoda dziewczynki, ale co zrobić. Autorzy kochają pozbywać się niewinnych istot, to najprostsza droga do katharsis czytelników ;)
    Frida to, notabene, bardzo ładne imię.
    Mauryc, mógłbyś przetłumaczyć, co ci Rosjanie rzekli? Ja rosyjskiego ni chuchu, a jednak chciałabym wiedzieć ;)
  • To z tym tłumaczeniem to był punkt nad którym się mocno zastanawiałem. Brałem pod uwagę tylko opis narratora, że mówią po rosyjsku i mniejwiecej opisać sytuację. Wybrałem taką wersję jak przeczytałaś, chciałem aby czytelnik rozumiał tyle co bohaterowie, no ci co mówią po rosyjsku trochę wiecej :) Tak naprawdę to nie chciałem abyś zrozumiała tamte rozmowy :)
    Traz mam poważne pytanie, jako że jedyna poruszyłaś tę kwestię.
    Czy nie wywnioskowałas z kontekstu, tj z wydarzeń, o co mogło chodzić? Zupełnie nic? Chciałbym wiedzieć naprawdę, jak odebrała ten fragment osoba nierosyjskojezyczna?

    Dzięki za bardzo fajny merytoryczny komentarz, skorzystam z rad na pewno :)

    Ps Trochę mi zajęło zanim wybrałem imiona dla tej rodziny. Fajnie, że zwróciłaś na to imię (Frida) uwagę. Kim wcześniej spodobał się Eryk :))

    Pozdrawiam :)
  • Enchanteuse 22.05.2018
    Maurycy Lesniewski no, jak się tak teraz przyglądam, to co nieco rozumiem. Chyba zabrakło im alko i nie chco na trzeźwo rabować ich domu ;)
    Tak to widzę.

    Nie, absolutnie nie musisz tłumaczyc, jeśli chcesz, by czytelnicy wiedzieli tyle co bohaterowie. Ostaw i już. W przeciwnym razie wystarczy w przypisach dać tłumaczenie.
  • Enchanteuse mimo że mój zamysł był nieco inny, żołnierze mieli obsadzić jako punkty zabezpieczające miasto po odejściu armii niemieckiej, to grabierze i gwalty jesli tylko trafiała sie okazja, były na porządku dziennym. Czyli mimo nieznajamosci rosyjskiego, Twoje rozumowanie jest bardzo zbliżone do tego, o ktore mi chodziło aby osiągnąć. :)
  • Enchanteuse 23.05.2018
    Maurycy Lesniewski czyli poszli do roboty, a przyjemności sobie zostawili na potem.
  • Enchanteuse szli z rozkazu a przyjemności przy okazji. Tereny Pomorza Armia Czerwona zajęła bez większych walk, Niemcy po prostu zalali depresje żuławska aby spowolnić postępy Rosjan.
    Tamten dom w którym dzieje sie akcja tez mieli zając, ale, że już byli dobrze „zrobieni”, wyszło im to jak wyszło. Oficer w końcu ich usadził...
    To tak mniej wiecej by wyglądało.
  • Enchanteuse 23.05.2018
    Maurycy Lesniewski o to ciekawe.
    Właśnie ten "potop" coś mi się nie chciał połączyć z wojną. Teraz to widzę. Faktycznie sensowne posunięcie.
  • Enchanteuse na faktach.
  • Chyba warto bedzie aby narrator o tym wspomniał... moze dodam zdanie lub dwa na początku tego epizodu. Dzięki Ench za Twoje przemyślenia, bardzo mi pomagają.
  • Enchanteuse 23.05.2018
    Maurycy Lesniewski no wiem, wiem. Jasno to wyłożyłeś :)
    Doceniam to.
  • Enchanteuse :)
  • Nerd 10.11.2019
    Pierwszy błąd w prowadzeniu fabuły bardzo często pojawiający się u początkujących. Dlatego właśnie napisałem, aby nie rozpędzać za szybko fabuły. Deus ex machina - to błąd polegający na cudzie, który ratuje skórę naszemu bohaterowi. Z jednej strony łódka nie odpływała, z drugiej jednak odpłynęła w najodpowiedniejszym dla bohatera momencie. Jest to błąd w kreowaniu świata fabularnego.
  • O byłeś i tu:)
    Jako jedyny zwróciłeś na to uwagę, będę musiał to przemyśleć. Jeśli nie zmienię, to przynajmniej będę uważał na przyszłość.
    Dzięki Nerd! :)
  • Nerd 11.11.2019
    Maurycy Lesniewski by to poprawić musiałbyś wymyśleć sposób jakby mogli uciec, wieszając przy tym swoją córkę, z pod oblężonego przez Rosjan domu. Tylko cud ;) mógłby ich uratować. Dałeś ten cud, ale popsułeś fabułę. Musiałbyś od samego początku to napisać, aż do powieszenia dziecka. Byłoby to trudne, o ile nie awykonalne.
  • Nerd Dałem cud? Jesteś pewien? Skąd wiesz, że oni uciekli?
  • Nerd 11.11.2019
    Maurycy Lesniewski tego nie wiem... Ale gdyby tym Rosjanom zależało, to by tam weszli. A łudka sobie odpłynęła i tyle. Oni nie mieli prawa z tej sytuacji wyjść żywi ;) Tu już powinien być koniec tego wątku.
  • Nerd 11.11.2019
    Jak za bardzo rozpędzisz fabułę to trudno w logiczny sposób wymyślić, jak mają bohaterowie sobie w danej sytuacji poradzić. Łódka na której znajduje się drabina odpływa w momencie, w którym dziecko wisi, a reszta żyje. Nie da się tego sensownie wytłumaczyć jak cud.
  • Nerd jeszcze żyje, to raz. Żołnierze byli pijani w trzy dupy to dwa, czego powodem było nie umocowanie Łodzi gdy jeden z nich się wspinał i kiedy był już wysoko, nacisk i siła odpychająca Łódź zwiększyła się fo tego stopnia, że ta zwyczajnie odpłynęła, to nie cud to fizyka. Podobne rzeczy robiłem za młodu i sam się wpieprzyłem do wody w podobny sposób, jeśli twierdzisz, że wtedy przeżyłem cud, no to mnie dopiero teraz oświeciłeś :) Chyba przesadzasz z tym cudem, ale to ty jesteś czytelnikiem i masz oczywiście prawo do swojej opinii, tak jak ja mam prawo, aby się z nią nie zgodzić.
    Ale i tak cieszę się, że o tym napisałeś, miałem okazję jeszcze raz rzucić okiem na ten fragment.
  • Nerd 11.11.2019
    Maurycy Lesniewski jeżeli próbował byś drabinę oprzeć o łuskę to spierniczyłaby się już przy odrobinie nacisku. Siła bezwładności poprowadziłby łódkę w odwrotnym kierunku do jej nacisku. Siła bezwładności, na wodzie nie masz tarcia. Jeżeli zaś ją jakoś zabezpieczyli, to nie miała prawa odpłynąć, a wtedy Rosjanin by wszedł. I lipa.
  • Nerd spoko nie będę się spierał o te kwestię. Ja wiem swoje Ty swoje i niech tak zostanie. Może być lipa jeśli tak uważasz.
  • Nerd 11.11.2019
    Maurycy Lesniewski to tylko moje zdanie :) Rób co chcesz. To twój tekst i ty decydujesz o fabule. Zadaniem bohaterów jest po prostu radzenie sobie w trudnych sytuacjach samemu. Mogłoby być tych Rosjan np. tylko dwóch, a twój bohater mógłby im sprytnie uciec, bez bawienia się w Rambo. Według MOJEJ opinii, po prostu brak tu realizmu. Ale ok.
  • Nerd w mojej opinii jesteś w błędzie i to Twoje prawo :)
    Nie było żadnych aktów Ramba, wypadki żołnierzom tez się przytrafiają... i wyciągasz jak dla mnie zbyt pochopne wnioski ze swoją pewnością, że bohaterowie przeżyli. I to tyle ode mnie.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania