Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!
Piekarnia 3
Złapał żonę i wepchnął na schody prowadzące na strych. Zatrzasnął za sobą drzwi i poszedł za przerażoną Fridą. Jedno, co rzucało się w oczy, to obelkowanie dachu. Stare, dziwnie powykręcane belki nośne, najprawdopodobniej wykorzystane z innego budynku, z zachowanymi starymi reliefami, przedstawiającymi obrazy dawno już zapomnianej rogatej postaci. Tu i ówdzie widniały napisy w języku Menonitów, ludzi sprowadzonych na te tereny podobno w zamierzchłych czasach. Eryk słyszał głupie legendy zmieszane z historią miasta, z czasów walki kościoła z czarownicami i wyznawcami Szatana, ale nigdy go nie interesowały. Tak samo nie obchodziło go pochodzenie belek, wykorzystanych do budowy jego domu. Kluczowe było tylko to, iż drewno, a zwłaszcza te stare elementy, zachowały doskonały stan.
Teraz trapiło go co innego. Musiał koniecznie ocalić swoją rodzinę, aby nie wpadła w ręce wroga.
Najwyżej usytuowane pomieszczenie w budynku było niemal niezagospodarowane. Znajdowały się tam dwa niewielkie okna: jedno od strony wschodniej –mały okrągły świetlik, umiejscowiony ponad frontowym wejściem; drugie okno, nieco większe od świetlika, znajdowało się pomiędzy opadającym dachem na ścianie zachodniej, a ponad oknem kuchennym. Na poddaszu stało kilka drewnianych kozłów. Zanim jeszcze żona Eryka przeszła załamanie nerwowe, rozwieszali na nich pęta kiełbasy, smakowite wędzone szynki, schaby i wszelkiego rodzaju mięsiwa. Kilka pustych regałów kiedyś dźwigało konfitury, owoce i warzywa zaprawiane na najróżniejsze sposoby. Dziś, niestety, tonęły jedynie pod sporą warstwą kurzu. Pomiędzy potężnymi starymi krokwiami rozciągały się linki, służące jako suszarnia do prania. Nieużywane od ponad roku, kiedy to Frida w jednym z ataków paniki wymusiła na mężu, aby zlecił założenie potężnych sztab zabezpieczających strych przed wyimaginowaną siłą, która próbowała dostać się do ich mieszkania.
Różne myśli przemknęły Erykowi przez głowę. Coś wykradało ich szczęście rodzinne kawałek po kawałeczku, wdarła się w nie mroczna siła, wraz z upływem czasu coraz potężniejsza. Wyczuwał już wcześniej, jak histerie żony, jej choroba, moc ich życia i miłości, jak wszystko niszczą… aż do dziś, do chwili, w której się tu znaleźli, teraz to wszystko mogło się skończyć. Wierzył jednak, że jeśli zdołają się wyrwać z tej pułapki, zbudują jeszcze gdzieś indziej choćby namiastkę tego, czego doznawali tu kilka lat wcześniej.
Eryk wiedział, że jedynym sposobem sforsowania przez intruzów zaprojektowanych przez siebie drzwi, jest ich wysadzenie. Zdał sobie sprawę, że ich czas… jego czas, aby podjąć jakąkolwiek akcję, dobiega końca. Jeśli chciał mieć wpływ, na najbliższe wydarzenia, musiał działać natychmiast. Zerknął na żonę, nerwowo zalewającą się łzami i skuloną córkę na ubrudzonej sadzą podłodze pod ścianą potężnego komina, gładzącą ukochaną lalką.
Podszedł do wschodniego okienka i wyjrzał ostrożnie na zewnątrz przez ubrudzoną, okrągłą szybkę. Zobaczył kilkanaście łodzi z wojskiem w mundurach Armii Czerwonej. Żołnierze zajmowali wszystkie pobliskie domy.
Rozległy się strzały, szybko skierował się do żony, która zaczęła panicznie chodzić w kółko po strychu, niebezpiecznie zbliżając się do okien.
– Frida uspokój się… Jeszcze może nam się udać!
Kobieta popatrzyła na niego szalonym wzrokiem. Wskazywała jedną z belek, ze starymi reliefami.
– On… nigdy nam nie pozwoli stąd odejść! On tu jest, mówiłam ci… On…
– Spokój Frida! To tylko stare zabobony!
Eryk usłyszał szmer przy zachodnim oknie, strzały ucichły. Kiedy tam podszedł, zobaczył końcówkę drabiny przystawioną do okna, które jako jedyne nie miało zabezpieczeń przed intruzami. Żołnierze na zewnątrz najwidoczniej zrozumieli, iż jest to najprostszy sposób, aby dostać się do budynku. Wyjrzał ostrożnie. Rosjanie postawili drabinę na łodzi i lada chwila, mieli zacząć się wspinać. Z bólem musiał przyznać przed sobą, że to jednak już koniec. Podszedł do żony.
– Za chwilę tu wejdą. Nie powstrzymam ich długo. Wy… - nie dokończył, gdyż Frida podniosła jego dłoń, w której trzymał broń i wycelowała pistolet w swoje serce, mówiąc:
– Zakończ to, teraz. – Spojrzała na córeczkę, kulącą się w rogu pomieszczenia i dodała: – Ona nie może wpaść w ich ręce! Pamiętaj!
Mężczyzna podążył za wzrokiem żony, skinął głową i bez ostrzeżenia nacisnął spust. Nastąpiło tępe szczęknięcie stali o stal. Wystrzał nie nastąpił. Eryk ponownie przeładował i znów nic. Odrzucił bezwartościowy przedmiot. Wyciągnął scyzoryk z kieszeni, odciął linkę wiszącą ponad ich głowami i przerzucił przez jedną z belek, łączącą obie strony opadającego dachu, i z zadziwiającą wprawą zrobił trzy szubieniczne pętle, podsunął jeden z drewnianych kozłów. Podszedł do kobiety, popatrzył jej głęboko w oczy, i rzekł:
– Weź… Heidi… Zrzucę jednego lub dwóch, aby zyskać na czasie. Zakończymy to wspólnie. – mówił nadzwyczaj spokojnie, tak jakby mieli wyjść całą rodziną na zakupy na pobliski targ.
Frida, całkowicie opanowana , skinęła tylko głową. Eryk przewrócił kolejny z drewnianych kozłów, wyłamał jedną z masywnych kanciastych nóg. Złapał za cieńszy koniec, wyważył w ręku i, zadowolony z efektu, podszedł do okna. Do uszu, oprócz delikatnie stukającej o parapet zachodniego okienka drabiny, dobiegł go głos córeczki. Odwrócił się ku dziewczynce. Patrząc w drobniutką twarz dziecka odniósł wrażenie, że wyczuło, co ma za chwilę
nastąpić.
– Mamo, nie! Proszę, nie krzywdź mnie! Przecież mówiłaś, że mnie kochasz…
Frida, niczym zaprogramowana, chwyciła córkę, zaciskając na jej ustach dłoń i nienaturalnie łagodnie uspokajała dziewczynkę:
– Cichutko kochanie, wszystko będzie dobrze.
Eryk widział, jak jego córeczka kopała i drapała matkę, gdy ta ją złapała i zasłoniła usta. Zrozumiał, że kobieta panuje nad sytuacją. Postanowił skupić się na zadaniu, musiał powstrzymać przynajmniej przez chwilę napastników, Przy zachodnim oknie. Dostrzegł hełm zbliżającego się żołnierza, brakowało mu może z dziesięciu szczebli, aby dosięgnąć okna. Łódka, na której stała drabina, oddalona metr, może trochę więcej od budynku, musiała być w jakiś sposób unieruchomiona, gdyż w głowie Eryka, z zawodu inżyniera, zaświtało, że niemożliwym jest, aby wspinający się po pochylonej drabinie człowiek, nie spowodował odepchnięcia niezabezpieczonej łodzi od ściany. Nie miał jednak już czasu na rozważania, jak Rosjanie rozwiązali ten problem. Nie myślał o tym. Skupił się na zadaniu, aby zrzucić każdego, kto pojawi się po drugiej stronie okna. Wziął zamach, gdy hełm jednego z wrogów sięgnął wysokości parapetu. Zamierzał uderzyć przez szybę, gdy nagle z dołu dało się słyszeć głosy:
– Dymitri! Astarożna!
Hełm nagle zniknął. Eryk usłyszał głośny plusk i gromki wybuch śmiechu pijanych mężczyzn. Jeden z żołdaków przekrzyczał wyciąganego z wody człowieka i śmiejących się z niego kolegów:
– Wot duraki! Wazmitie etowo pijanicu i astawtje etot dom. Etyje katoryje my uże zaniali chwacit nam. I bolsze sztoby nikakowo alkohola uże nie było, bo pad sud pastawlju! Paniali!
– Tak toćna, tawariść major! – Rozległ się okrzyk z wielu męskich gardeł.
Eryk nie rozumiał tego, co mówili, ale dotarło do niego, że przynajmniej na razie zrezygnowali. Zabrali przemoczonego i zmarzniętego kolegę i udali się do sąsiedniego domu. Wielki ciężar spadł mu z serca. Zadowolony odwrócił się do żony.
- Wygląda na to…
Obraz, który ujrzał, sprawił, że słowa ugrzęzły w gardle. Żona, z wyrazem obłędu na twarzy, wpatrywała się w ich córeczkę, która wisiała z pętlą na szyi, wykonaną przed chwilą przez niego samego…
Komentarze (56)
Jadziem.
"Złapał żonę za palto i wepchnął na schody prowadzące na strych." - po co "za palto?" Zrobisz jak zechcesz. To Twoja maniera i nie jest ona do końca błędem, ale widzisz coś i za wszelka cenę chcesz, by czytający widział to samo. Dla mnie: "Złapał żonę i wepchnął na schody prowadzące na strych".
"Stare, dziwnie powykręcane belki nośne, najprawdopodobniej wykorzystane z innego budynku, z zachowanymi starymi reliefami, przedstawiającymi obrazy dawno już zapomnianej rogatej postaci." - własnie sobie uśmiadomiłem na czym polega fenomen opisywanej przez Ciebie sytuacji i skąd ta"KLIMATYCZNA GĘSTOŚĆ". To nie tyle samo słownictwo, co rzeczowość i fachowość w nazewnictwie. Żąglujesz słwoami, pojęciami, językiem tak, że Ci sięwierzy. Kładziesz podwaliny, mówiąc "wiem o czym piszę. Było tak i tak". I idąc w Twoją historię, wierzy się, że wiesz o czym piszesz. Stąd, jeśli już wstawisz coś strasznego/niepokojącego, wywołuje to porządany efekt. Zawsze drogą do sukcesu, to: Zaciekawić, dać podwalinę z wiary czy coś. No zależy od gatunku, bo w niektórych np. "rozśmieszenie" jest kluczem, ale wywołanie osobistego zaangażowania u czytającego zawsze jest opłącalne.
Koniec wywodu. Czytam dalej.
"Najwyżej usytuowane pomieszczenie w budynku było niemal niezagospodarowane. Były tam dwa niewielkie okna: jedno od strony wschodniej –mały okrągły świetlik," - Było, były - moze synonim jakiś. Np: Znajdywały się?
Dalej: Kapitalny opis strychu. Detaliczny, ale kapitalny. W opisach możesz "Barokować" folgując detalom. Bajka.
" aby zlecił założenie potężnych sztab zabezpieczających strych przed wyimaginowaną siłą, która próbowała dostać do ich domu." - "się" do ich domu. Brakuje "się". No i nie wiem czy to dobry zapis, bo strych też jest fragmentem domu. Moze to ująć inaczej. Że chciała się wydostać czy coś?
"Coś wykradało ich szczęście rodzinne kawałek po kawałeczku, wdarła się w nie jakaś siła, wraz z upływem czasu coraz potężniejsza." - tera taki dygresyjny myk. Masz "Coś" i "jakaś" - dwa niedookreślenia sugerujące, że nie do końca sam wiesz, co chcesz powiedzieć. Takie słowo przywodzą takie myśli. O ile "Coś" jest w pełni zasadne, o tyle "jakąś" można zamienić na "Nieznaną". Nieznana siła. Albo Tajemna, mroczna, czy ki chuj.
O taka dygresyjka.
Lecim dalej.
"Z bólem musiał przyznać się sam przed sobą, że to jednak już koniec." - się do wyjebania. Po co mnożyć? "Z bólem musiał przyznać przed samym sobą".
Ok. Czytam jak ppostawili drabinę i Eryk czuje, że to koniec.
To najlepsze podwaliny emocjonalne, jakie u Ciebie widziałem. Nawet w tym obozie nie było takiego napięcia, bo tam raczej dominowało przygnębienie.
Nooo, robi wrażenie. A mówi Ci to osoba, hmmm... lubiąca się taplać w temacie.
Sznurki, belka, mój klimat.
"Frida, teraz całkowicie opanowana i spokojna, skinęła tylko głową," - trzeba podkręcić empo. Za dużo zwalniających słów. "Całkowicie opanowana małżonka skinęła głową"
"Patrząc w drobniutką twarzyczkę odniósł wrażenie, że dziecko wyczuło, co za chwilę ma nastąpić." - nie zarzut, a raczej przedsawienie swojego gustu. Nie jestem zwolennikiem budowania dramaturgii na aż takim zdrabnianiu. Obadaj zestaw: "Patrząc w drobniutką twarz dziecka, odniósł wrażenie, że wyczuło, co ma za chwilę nastąpić.
"Eryk nie rozumiał tego, co mówili Rosjanie, ale dotarło do niego, że przynajmniej na razie zrezygnowali." - wywal Rosjanie (chuj, że z dużej niepotzrebnie) Wywal, bo wiadomo kto.
Końcóka obłędna. Idealna. Bez happy-endu. Bez pierdolenia się w tańcu. Me gusta. Bardzo, me gusta.
Aż szkoda, że przeczytałem w dzień, no ale nie sądziłem, że będzie tego kalibru.
Zadowolonym.
Wypełniasz niszę, bo dobrych treści tego typu - mało.
Widzę, że oprócz ewidentnych baboli, dałeś kilka interesujących propozycji, nad którymi się pochylę. Nigdy nie jest tak dobrze, żeby nie mogło być lepiej.Obczaję wszystko.
Zauważyłeś zapewne, że przebudowałem całkowicie konstrukcję opka. Wszystko zmierza do tego samego "portu" ale żegluję trochę po innych morzach. Powodem tego były zdawałoby się się nic nieznaczące dwa komentarze, Twój i Agnieszki Gu. Ty gdzieś tam napisałeś, kiedy wspomniałem, że pracuję nad czymś.
"Wiem Piekarnia" a Aga napisała "A wiem to opowiadanie o chłopcu i ojcu co jabłka jedli". (cytowałem z pamięci). O co mi chodzi? Taki mały drobiazg Aga zapamiętała(to i pewnie inni czytający też) to bardzo bardzo poboczny epizod więc musiałem to zmienić, przynajmniej początek. Będzie jeszcze o chłopcu i jabłkach, ale mam nadzieję, że gdy teraz ktoś będzie chciał streścić jednym zdaniem to co u mnie przeczyta, te jabłka to będą dopiero któreś w kolejności, o czym pomyśli.
Dlatego tak ważne są dla mnie wszelakie opinie :)
Za Twój ten wyżej bardzom wdzięczny i dzięki za niego.
Dzięki wielkie!
Ta część najlepsza.
Dobrze rozpisana dramatrgia.
Nawet ten moment, że już... już... wchodzą... zaglądają... a tu chuj - też Ci wyszedł.
Mniejsza o większość, ważne, że przypadło, przynajmniej na razie do smaku.
Se nie umniejszaj. Na zjeby jeszcze czas przyjdzie, ale tera jest git.
Powiem tak, nie wiem czy mi wyjdzie,ale to co dotąd i "przedtąd" jeszcze spory kawałek, to jest ciągle wprowadzenie do tego co naprawdę chcę pokazać. Mam nadzieję, że uda mi się tego nie spierdolić.
Czekam na kolejne.
Pozdrawiam :)
Ale jeszcze trochę kart zostało w talii.
,,opanowana , skinęła'' - tu masz niepotrzebną spację przed przecinkiem
,, napastników, Przy zachodnim oknie. '' - przy małą i bez przecinka
Końcówka przerażająca, ale bardzo na tak. Można się było tego spodziewać po stanie i prośbie żony, ale i tak to było straszne :( Biedna mała :(
Zostawiam 5 i pozdrowienia :)
Pozdrawiam :)
Pozdrawiam
To wszystko powinno być traktowane jako wprowadzenie, akcja zaczyna się w 46 roku, choć jak mnie znasz, rozkręcać się będzie pomalutku :)
Jeśli chodzi o stronę techniczną, to jestem z tej strony cienki jak Bolka trampki, robię co mogę, molestuję kogoś, kto mi przegląda, i jakoś temperuje moje ułańskie zapędy pseudo pisarskie, dzięki temu jest na tym poziomie. Gdyby nie to, to hooooooo :)
Zawsze słucham chętnie rad, jeśli ktoś ma ochotę ich udzielać, nigdy się nie obrażam, a wręcz przeciwnie.
Przykładem Can, żeby nie wiem co zawsze mi coś znajdzie i to jest bardzo dobrze z jego strony, ma chłop dar po temu, więc ja zawsze chętnie skorzystam. Z resztą korzystam z wszelkich uwag.
Skryty jest moim ekspertem od interpunkcji, mam tam jeszcze w dwójce coś od niego, jak będę miał czas to poprawię.
Zawsze każdy komentarz coś wnosi:)
Się rozpisałem zamiast zwyczajnie podziękować, więc robię to teraz;
Dzięki Blanko wielkie za wizytę :)
Jeśli chodzi o poprawki- ja wiem, poprawianie samego siebie - droga przez mękę. Ale wsparcie masz solidne, wiec wiesz...:) No!:) Powodzenia i owocnej pracy:)
Końcówka straszna....! Miałam nadzieję, że jednak się uratuje....
Za delikatną mam naturę, aby to tak spokojnie łykać. Ehh
Dobrze wszystko rozpisujesz. Czyta się płynnie i szybciutko.
Pozdrawiam
Dziękuję bardzo, że jesteś i komentujesz po przeczytaniu. Odczucia czytającego to najważniejsza sprawa, z resztą sama wiesz.
Pozdrawiam serdecznie :)
Pozdrawiam
Fajnie, że zajrzałaś, no niestety masz racje, koniec wojny, nie wszędzie był jej końcem.
Pozdrawiam gorąco!
„– On… nigdy nam nie pozwoli stąd odejść! On tu jest, mówiłam ci… On…
– Spokój Frida! To tylko stare zabobony!” – to jest bardzo ciekawe, o kim ona mówi...
„– Za chwilę tu wejdą. Nie powstrzymam ich długo. Wy… - nie dokończył, gdyż Frida podniosła jego dłoń, w której trzymał broń i wycelowała pistolet w swoje serce, mówiąc:
– Zakończ to, teraz. – Spojrzała na córeczkę, kulącą się w rogu pomieszczenia i dodała: – Ona nie może wpaść w ich ręce! Pamiętaj!
Mężczyzna podążył za wzrokiem żony, skinął głową i bez ostrzeżenia nacisnął spust. Nastąpiło tępe szczęknięcie stali o stal. Wystrzał nie nastąpił.” – pięknie! Emocje, napięcie, bezradność – uwielbiam.
Wsparcie.
„wschodniej –mały okrągły” – spacji brakło
„Zakończymy to wspólnie. – mówił” – bez kropki
„całkowicie opanowana , skinęła” – spacja przed przecinkiem niepotrzebna
„wrażenie, że wyczuło, co ma za chwilę
nastąpić” – tu Ci się wers rozjechał
„napastników, Przy zachodnim oknie” – przy*
Wiedziałam! Jak oni zaczęli coś tam gadać, żeby zostawić na razie dom (tyle zrozumiałam po polsko-rusku), to, kurdesz, wiedziałam, ze dziewczynka już z tyłu dynda.
Wiedziałam!
No. :D
Ja pierdolę (scuzi), pięknie żeś to rozpisał. Leży mi to opowiadania, przerwę miałam, bo czytam tu tam, to tw, to serie skrobie, ale to nie znaczy, że przerwa, bo nieciekawie. Bardzo ciekawie i bardzo w moim guście, i od strony tematycznej, i emocjonalnej. Duże 5!
Fajnie, że jeszcze Cię to opowiadanie nie znurzylo, bardzo mi miło, że chce ci się dalej w nie zagłębiać.
Pozdrawiam serdecznie :)
Akcja jak z 'mgły' Kinga (widzialem tylko film) i Miasteczka Salem". Jade dalej.
Ech.
Powtórzenie "jak". Niepotrzebne, to drugie możesz spolojnie wykreślić.
"Jeśli chciał mieć wpływ, na najbliższe wydarzenia, musiał działać natychmiast. "
Pierwszy przecinek niepotrzebny.
"Postanowił skupić się na zadaniu, musiał powstrzymać przynajmniej przez chwilę napastników, Przy zachodnim oknie. "
Drugi człon trochę bez sensu. Rozumiem, że to miało być jedno zdanie. W takim razie bez ostatniego przecinka, no i "przy" z małej.
Ok. Ciekawa część. Szkoda dziewczynki, ale co zrobić. Autorzy kochają pozbywać się niewinnych istot, to najprostsza droga do katharsis czytelników ;)
Frida to, notabene, bardzo ładne imię.
Mauryc, mógłbyś przetłumaczyć, co ci Rosjanie rzekli? Ja rosyjskiego ni chuchu, a jednak chciałabym wiedzieć ;)
Traz mam poważne pytanie, jako że jedyna poruszyłaś tę kwestię.
Czy nie wywnioskowałas z kontekstu, tj z wydarzeń, o co mogło chodzić? Zupełnie nic? Chciałbym wiedzieć naprawdę, jak odebrała ten fragment osoba nierosyjskojezyczna?
Dzięki za bardzo fajny merytoryczny komentarz, skorzystam z rad na pewno :)
Ps Trochę mi zajęło zanim wybrałem imiona dla tej rodziny. Fajnie, że zwróciłaś na to imię (Frida) uwagę. Kim wcześniej spodobał się Eryk :))
Pozdrawiam :)
Tak to widzę.
Nie, absolutnie nie musisz tłumaczyc, jeśli chcesz, by czytelnicy wiedzieli tyle co bohaterowie. Ostaw i już. W przeciwnym razie wystarczy w przypisach dać tłumaczenie.
Tamten dom w którym dzieje sie akcja tez mieli zając, ale, że już byli dobrze „zrobieni”, wyszło im to jak wyszło. Oficer w końcu ich usadził...
To tak mniej wiecej by wyglądało.
Właśnie ten "potop" coś mi się nie chciał połączyć z wojną. Teraz to widzę. Faktycznie sensowne posunięcie.
Doceniam to.
Jako jedyny zwróciłeś na to uwagę, będę musiał to przemyśleć. Jeśli nie zmienię, to przynajmniej będę uważał na przyszłość.
Dzięki Nerd! :)
Ale i tak cieszę się, że o tym napisałeś, miałem okazję jeszcze raz rzucić okiem na ten fragment.
Nie było żadnych aktów Ramba, wypadki żołnierzom tez się przytrafiają... i wyciągasz jak dla mnie zbyt pochopne wnioski ze swoją pewnością, że bohaterowie przeżyli. I to tyle ode mnie.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania