Poprzednie częściPiekło skazańców - Prolog

Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!

Piekło skazańców - Rozdział 11: Zwiastun burzy

[Do końca serii zostaje jeden rozdział oraz epilog, mam nadzieję, że ten rozdział - pisany na przysłowiowego Jana - się spodoba ^^]

 

Zniekształcony przez megafon głos dobijał mi się do uszu, a kapryśny wiatr unosił woń gnijących ciał. Wykonaliśmy kilka pewnych kroków i dotarliśmy na szczyt wieży strażniczej, skąd dostaliśmy pełny obraz tego co się działo. Za więziennymi murami stał uzbrojony po zęby oddział milicji, a za nimi rozciągała się spora kolejka samochodów pancernych, a obok nich znajdowały się małe działa. Maszyny te wyglądały, jakby nie używano ich od czasów drugiej wojny światowej, jednak użycie ich na więziennych murach skończyłoby się dla nas opłakanie w skutkach. Myśląc o tym połknąłem ślinę.

- Szykują oblężenie - powiedział półszeptem David, opierając się o metalową barierkę - skurwysyny...

Krótko po nas, na wieżę, stanowiącą główny punkt obserwacyjny więzienia, wszedł Lawrence z beznamiętnym wyrazem twarzy, a krótko potem Clive, znany przez znaczną większość jako człowiek kakao. Wszyscy - podobnie jak ja - wpatrywali się w ocean milicjantów, przez których spędzić musieli czas za kratami. Clive miał wiele wspólnego z Davidem, ponieważ obaj chcieli jedynie zemsty, Lawrencowi było wszystko jedno, a ja? Właśnie...Czego ja właściwie chciałem? Czy moja walka i przelanie krwi tych ludzi coś zmieni?

- Powtarzam, opuście więzienie z opuszczonymi broniami, a nie otworzymy ognia - głos spikera nie przestawał rozchodzić się echem i uderzać nas za sprawą porywczego wiatru. Złapałem się za ręce, niwelując nadchodzące zimno - Chciałbym prosić w takim razie kogoś na rozmowę, w przeciwnym wypadku zmuszeni zostaniemy do ataku...

- Ktoś ma zamiar zejść? - zawołał Clive, na co odpowiedziała cisza - Świetnie....

- Ja tam zejdę...

- Co?! - zawołali wszyscy natychmiast.

- Znam go - zacząłem - Przez niego trafiłem do tego więzienia, gdzie ucieczka była równie nierealna jak wyzwolenie się spod berła totalitaryzmu...Oczywiście wątpię, że coś zdziałam, ale może się udać.

Cała trójka początkowo starała się mnie opamiętać, klepiąc po plecach oraz mówiąc, że może uda się zdziałać coś innego, ale ja wiedziałem...Nic innego by nie przeszło, nadszedł czas na mnie bym zrobił coś dla innych, a nie dla samego siebie. Powoli zacząłem schodzić ze schodów, a wychodząc na teren spacernika powitało mnie dziesiątki więźniów, którzy z nieokreślonymi minami zaczęli rozchodzić się na boki, tworząc dla mnie wąską szczelinę - przejście. Idąc nią, do głowy przychodziły mi obrazy sprzed kilku ostatnich dni jak i miesięcy, które spędziłem za kratami: Widziałem zawistną minę Olivera, gdy po raz pierwszy pojawił się w mojej celi, widziałem oblicze więźnia popełniającego samobójstwo, starając się przejść na drugą stronę muru z drutem kolczastym, a na sam koniec ukazała mi się twarz umierającego zarządcy oraz słowa, które kazał mi przekazać jego synowi. Te wszystkie wspomnienia przyprawiły mnie o ból głowy, nadmiar złego, zaczęło padać i brud pokrywający me dłonie się rozmazał. Nie zwróciłem na to uwagi i wspierany przez wszystkich mentalnie, wyszedłem za bramę, otwartą szybko przez kilkoro innych skazańców.

To naprawdę dziwne stać tak samemu naprzeciw prawdziwej armii z wyposażeniem oblężniczym, gotowymi do ataku na byle rozkaz. Kręcąc głową ruszyłem wprost do mężczyzny o rudych włosach z megafonem - zwał się Hugh i to przez niego skończyłem gdzie skończyłem. Nie czułem złości, przez co miałem dziwne uczucie zmieszania między niepewnością i żalem.

- Ooo, sam Roy - zawołał ochryple - zapraszam, zapraszam - ponaglił dłonią i razem poszliśmy na niedaleko położony pagórek - Nie sądziłem, że cię jeszcze zobaczę, Roy, w końcu...

- Chciałeś gadać - przerwałem mu zbędne grzeczności, które swoją drogą były nie na miejscu - Liczysz, że więźniowie się poddadzą?

Spojrzał badawczo.

- Chciałem porozmawiać z zarządcą Wardenem, ale skoro to ty przyszedłeś, to on pewnie jest martwy - uniósł brwi - A, gdybym liczył na kapitulację to nie sprowadziłbym armii, czyż nie?

- Jak widzę CAO zależy bardzo na podwładności, co?

- Nie tak, jak więźniom na śmierci - skontrował szyderstwo - Słuchaj, wiem, że mnie nienawidzisz, ale słuchaj - odwrócił się - Przekaż swoim ludziom, aby się poddali...CAO nie chciałoby by umarli...

- Przecież potrzebujecie siły roboczej...

- Ludzie byli, są i zawsze będą siłą roboczą, to oni przecież tworzą nasze społeczeństwo...Potrafią sami wiele osiągnąć, prawda, ale też muszą polegać na kimś, kto ich poprowadzi...Ale ty nie zrozumiesz, zaślepia cię niena--

- Mylisz się - przerwałem po raz enty - Wprawdzie chciałeś mnie jakoś ukarać, zsyłając mnie do najlepszego więzienia w państwie, ale spójrz na na mnie - wskazałem na samego siebie - Stoję teraz tu przed tobą, z ludźmi, na których mogę polegać i oni mogą polegać na mnie...Widziałem też jak wygląda tu życie: to popierdolone miejsce z brakiem jakiejkolwiek moralności, ale właśnie to miejsce otworzyło mi oczy...Spotkałem ludzi dzięki którym odnalazłem siebie i przestałem kierować się złością - przerwałem, obserwując jak jego usta zaczynają się otwierać - Więc chcę abyś wiedział...Nie czuję do ciebie nienawiści ani żalu...Odejdź stąd, zamierz te wojska, nikt nie musi już ginąć...

Wtem rozmowę przerwał strzał, który trafił Hugha w prawą dłoń, kompletnie niszcząc na niej kciuka i palec wskazujący, mężczyzna zaczął się wić z bólu, a armia uniosła bronie przymierzając się do ataku. Zasadziłem mu jednego, pewnego kopniaka w nogę, aby się wywrócił na zdradliwej trawie, a sam potem rzuciłem się w nogi z powrotem w stronę więziennej bramy...

 

Padły pierwsze strzały, a z dział nieprzerwanie leciały pociski...

Prawdziwa wojna właśnie się zaczęła...

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (6)

  • TheRebelliousOne 31.03.2020
    Już końcówka? Szkoda trochę, bo opowiadanie jest bardzo dobre :D No, zobaczymy jak się potoczy ta wojna... ja nie mogę się doczekać! Daję 5 i pozdrawiam :)
  • DEMONul1234 31.03.2020
    Znaczy szybko, bo właściwie skrypt się kończy, a nie chcę jakoś przedłużać na siłę...Myślę, że nawet taki pośpiech wpłynie ciekawie na serię i na zakończenie...Kto wie? Być może jakiś wspomniany kiedyś...się pojawi? ^^
  • DEMONul1234 31.03.2020
    A w dodatku ludzie nie lubią czytać dłuższych serii.
  • TheRebelliousOne 31.03.2020
    Hmm… będę o tym pamiętał pisząc "Tylko on, ona i motocykl"... :P
  • DEMONul1234 01.04.2020
    TheRebelliousOne Nie robiłem żadnej aluzji...Widziałem jak opowiadania liczące powiedzmy 30 rozdziałów tracą czytających i tyle ^^
  • Shogun 01.04.2020
    Cóż, widać, że pisany na przysłowiowego Jana :D, ale i tak mi się podoba, zwłaszcza ta przemiana Roya. Chłop odnalazł prawdziwe wartości tam gdzie nikt by się ich nie spodziewał. Bardzo ciekawe. Zaczęła się wojna, więc czekam na zaskakujące zakończenie ;D.
    Pozdrawiam ;)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania