Poprzednie częściPiekło skazańców - Prolog

Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!

Piekło skazańców - Rozdział 4: Spacernik

- Drodzy więźniowie, z radością oznajmiam, że dzisiejszy "break time" zaczyna się w tym momencie! Strażnicy was zaprowadzą na spacernik... Powtarzam... - pozbawiony emocji głos zarządcy wywołał gwar rozmów wśród więźniów, a następstwem tego był zbiorowy marsz pod opieką Davida w stronę wyjścia.

Szliśmy do spacernika więziennego, czyli części wydzielonego kawałka dziedzińca, gdzie mogliśmy się rozruszać po wielu godzinach spędzonych w celi, a wszystko pod nadzorem tuzina strażników, by nie pozwolić nam robić nic, co wykraczałoby poza rozmowę oraz powolny spacer. Rozejrzałem się we wszystkie strony, i choć widziałem człowieka kakao, poznanego parę dni wcześniej, to Oliver był nieobecny. Początkowo byłem w przekonaniu, że kręci się gdzieś z tyłu, starając nie zostać przytłoczonym przez ogrom ludzi, niecierpliwie gnających w stronę wyjścia.

W końcu udało mi się przedostać przez ciasne drzwi. Ujrzałem promienie wschodzącego słońca, które zderzywszy się z moimi oczami, wywołały delikatne łzy. Minęło sporo dni odkąd tu przybyłem i żądza ucieczki nie przestała być dla mnie ważna, nawet lepiej! Myślałem, że nie wytrzymam i desperacko rzucę się na ogrodzenie o wysokości czterech metrów z drutem kolczastym na górze i ucieknę! Choć dobrze wiedziałem jak by się to skończyło...Byli już tacy co próbowali...Powiem tylko, że ni skończyli oni najlepiej..

W przeciwieństwie do tych, co postanowili wykorzystać darowany im czas do cichych szeptów, ja chciałem się trochę rozruszać, a mała, śmierdząca cela mi na to nie pozwalała. Dołączył do mnie człowiek kakao.

- Dzisiaj jest jakoś wyjątkowo spokojnie... - oznajmiłem, widząc jak mało nas chodziło. Był to tak naprawdę trzeci raz jak byłem na przerwie, więc nie miałem jakiegoś dogłębnego rozeznania, ale głucha cisza nie dawała mi spokoju...

Oczywiście, biorąc pod uwagę wielkość dostępnego terenu, czy atrakcji - nie było wiele rzeczy do zrobienia, tak więc więźniowie z dłuższymi wyrokami na kontach zdążyli się już do wszystkiego przyzwyczaić.

- Ano... - odpowiedział pomału, z twarzą bardziej pogodną niż zwykle - Widzisz...Ludzie są jak ziarenka kawa; im jest ich więcej razem, tym lepiej ze sobą współgrają, im mniej... - przerwał - Tym bardziej są do niczego i bezradni...Jestem prostym człowiekiem, dlatego pije sporo kawy...

Pokiwałem twierdząco głową, zastanawiając się jak mogłem się co do tego gościa pomylić, przecież to zwykły człowiek z problemami, który zatracił cząstkę siebie w tym...piekle. Ciekawi mnie ile zajmie mi utracenie tutaj części siebie...

- Jak masz tak właściwie na imię? - spytałem, na co początkowo odparł uśmieszkiem.

- Heh, nikt od dawna nie spytał mnie o imię - zaczął - Clive...Wiesz jak mnie zwą, a więc nie będę powtarzał głupoty ogółu...

Szliśmy dalej, aż zauważyłem kawałek muru pokrytego czerwoną, rozrzuconą byle jak farbą.

- Co tu się stało?

Clive spojrzał i jego twarz stała się równie ponura co obecna sytuacja.

- Znasz może Joea?

- Słyszałem o nim raz od Olivera, mego współlokatora...Ponoć gość sobie nie radził...

- Gorzej! Wczoraj, gdy cię tu nie było, Joe nie zniósł już znęcania i chciał się wspiąć... - nie dokończył, a potrafiłem sobie wyobrazić co się potem stało.

Ale z jakiegoś powodu nie było mi przykro...ani źle...Żyję teraz w miejscu, gdzie obowiązuje popierdolony system pseudo moralności, przetrwają najsilniejsi, a jakikolwiek przejaw walki z władzami kończy się śmiercią!

Czas wolny skończył się niespodziewaną wizytą zwierzchnika: Wardena Bluesa. Miał na sobie tę samą czarną marynarkę z przechodzącą na w skos złotą wstęgą, która bystro zgrywała się z nowym, czerwonym krawatem. Nie był też sam...Szło za nim dwudziestu strażników jak nie więcej, a każdy z nich miał w dłoni pistolet. Wszyscy wycelowali w nas.

- Co tu się odpierdala? - darli się po kolei skazani.

Zwierzchnik wystąpił do przodu i udając, że strąca z marynarki szczątkowe ilości wyimaginowanego pyłu, przemówił:

- Skazani! Rozumiem, że jesteście pewnie zaskoczeni całą tą sytuacją, ale wysłuchajcie mnie - przyłożył dłoń do wąsów i zaczął je gładzić - Dziś wieczorem odbędzie się całkiem nowa atrakc-- wydarzenie w naszym więzieniu...

- Skończ pierdolić! - odezwał się jakiś śmiałek z tyłu, na co odpowiedziało nagle kilka strzałów, które okazały się dla niego śmiertelne. Krzykacz padł na trawę i pokrył ją szkarłatem. Wszyscy - w tym ja - krzyczeli z przerażenia.

- Jak już mówiłem - cofną się o kilka kroków, aby nie pobrudzić butów - dziś wieczorem będzie pewne ciekawe wydarzenie, a mianowicie... - wskazał na Davida, by ten dokończył.

- Klub walki - powiedział, na co wszyscy otworzyli szeroko oczy - Będziecie walczyć na małym ringu, ku uciesze tłumu...Wiecie, że mają przyjechać do nas goście.

- Goście?! - zaczął się gwar rozmów.

- Tak, goście - przejął pałeczkę zarządca - Dla zwycięzców będą nagrody - wyjął pokazowo kilka żetonów rozpusty - A co do przegranych... - tu spojrzał na martwego krzykacza, wszyscy zrozumieli - No, to by było na tyle, pamiętajcie: gra grą, ale liczy się dobra zabawa, czyż nie? ^^

Teraz wiedziałem, że żyjemy w popierdolonym miejscu.

Średnia ocena: 4.7  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (6)

  • Shogun 18.03.2020
    Ciekawy rozdział. Ten pomysł z ringiem to jak wypisz wymaluj z "Niepokonanego" - swoją drogą polecam obejrzeć. Film nawet nawet :D.
    Taka drobna literówka - "że ni skończyli" pewnie miało być "nie".
    Kurcze, nie wiem, ale mam wrażenie jakbym najbardziej rozpoznawalną dla mnie postacią do tej pory był strażnik David, gdyż było o nim najwięcej wzmianek. O głównym bohaterze nie wiemy za to praktycznie nic, nie wiem, czy to w tym momencie wada, czy specjalny zabieg, ale dobrze byłoby gdybyś coś o nim opowiedział. Jakąś ciekawostkę, cokolwiek, aby że tak powiem wplótł się w historię, gdyż jak na razie robi bardziej za narratora niż za głównego bohatera. Oczywiście jest to moje subiektywne zdanie i sugestia.
    Reszta jak najbardziej w porządku. Jestem ciekawy jak wypadnie wątek z więziennymi walkami, więc czekam na następny rozdział.
    Pozdrawiam ;)
  • DEMONul1234 18.03.2020
    Kurczę, zwróciłeś uwagę na kila rzeczy, które mają związek z przyszłymi rozdziałami ^^ Cóż, co do głównego bohatera...Będzie coś,co mam w planach, ale czekam na odpowiedzi czas aby to wprowadzić(pewnie na początku kolejnego rozdziału)Istnieje różnica między głównym bohaterem a protagonistą. Roy jest tym drugim i służy właściwie jako widz, który opowiada o wszystkim co się dookoła dzieje. SERIA NIE JEST O NIM, ALE O SYSTEMIE, W KTÓRYM ŻYJĄ oraz o tym, że nie istnieje taki jeden system, który by każdemu odpowiadał... Co do pana Davida, to nie powiem nic bo nie chcę spojlerować. Wszystko w swoim czasie.
  • DEMONul1234 18.03.2020
    A, I o Davidzie się świetnie pisze ! :)))
  • Shogun 18.03.2020
    DEMONul1234 dobra rozumiem. Czyli Roy jest po prostu obserwatorem, czyli na głównym planie nie są opisy i rozwój postaci, lecz opis otaczającej go rzeczywistości, tego SYSTEMU. Hmm, również brzmi ciekawie.
    Czyli wychodzi na to, że wybiegłem trochę w przyszłość, no czasem i mi się zdarzy :D.
    Co do Davida, nie zdziwiłbym się gdyby był zwykłą ofiarą systemu jakich wielu w tak rządzonych państwach. Jakoś mi się nie wydaje, aby był on złym zepsutym do szpiku kości człowiekiem, choć może mówię to dlatego, gdyż trochę polubiłem tego strażnika, pojawia się, znika, coś powie, coś zrobi. Poza tym dobrze wplatasz go w różne sceny, co mi się podoba.
  • Shogun 18.03.2020
    DEMONul1234 a i jeszcze tak się zastanawiam, czy zamiast formy "spacernik" nie powinien być "spacerniak". Fachowo, pod względem odmiany gramatycznej tego słowa się nie wypowiem, ale na intuicje jakoś lepiej brzmi mi forma "spacerniak".
  • Shogun 18.03.2020
    Ok, sprawdziłem. Obie formy są poprawne.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania