Poprzednie częściPiekło skazańców - Prolog

Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!

Piekło skazańców - Rozdział 6: Plan działania

[Myślałem półtora dnia nad tym rozdziałem, mam nadzieję, że wyszedł dobrze ^^]

 

- Czekaj! Chcesz powiedzieć, że przez cały ten czas chciałeś obalić rządy Wardena?! - zawołałem ze zdziwieniem, kiedy David objaśniał nam swoje motywy. Nigdy nie spodziewałem się, że strażnik więzienny może do tego stopnia przejąć się losem skazańców - Po prostu wydaje się to zbyt piękne, by mogło być prawdziwe...

Oliver posłał mi nieekspresyjne spojrzenie, które sugerowało, abym dał sobie spokój i dokończył słuchanie strażnika. Posłuchałem oczywiście, a David jedynie oparł się o stół, należący dawniej do pokoju strażników z opustoszałego sektora więziennego, by potem ziewnąć ze zmęczenia. Rozumiałem jak się czuł. Dzisiejszą drzemkę przerwała mi informacja o rozpoczęciu walk więziennych między osadzonymi, miały być one na śmierć i życie, więc gdyby nie mój współlokator to pewnie musiałbym walczyć, czy nawet umierać...

- Oczywiście rozumiem twoje obawy... - zaczął powoli, podwijając rękawy szarawego munduru personelu więziennego - Domyślam się, że nie uwierzycie mi na słowo, ale... - przerwał, zdejmując kaszkietówkę i uwalniając tym samym krótkie czarne włosy, uczesane lekko na lewą stronę - W tym więzieniu pracuję już od dobrych sześciu lat, tak długi okres nie tyle nauczył co dał mi nowe spojrzenie na otaczającą nas rzeczywistość...Nie myślcie, że było mi łatwo przez bycie strażnikiem, wręcz przeciwnie! Podobnie jak inni początkowo nie śniło mi się traktować innych w ten sposób, ale wkroczenie panującego systemu totalitarnego spierdoliło wszystko do reszty. Widziałem jak ludzie zaczęli odwracać się od siebie; zaczęły się masowe donosy, skargi, przestępstwa eskalowały, a wtedy właśnie wszystko się zaczęło...

We trójkę staliśmy przez chwilę cicho, wsłuchując się odgłos spadających powoli kropelek deszczu, zwiastujących nadejście poważnej burzy. Oliver wykonywał serię okręgów, kręcąc się gdzie popadnie po dostępnej nam powierzchni sektora więziennego. Ja natomiast stałem nieruchomo, starając się zapanować nad nerwowymi tikami, które zdawały się przejmować kontrolę nad moją twarzą.

- Co się zaczęło? - spytałem w końcu, czując jak nadciśnienie rozsadza mi tył głowy, w głębi czułem, że tylko czekał na to pytanie.

David przybliżył lewą dłoń do brody i podrapał się po niemalże niewidocznym zaroście.

- Wszystko; to i tamto - rzekł, wskazując palcem wskazującym cele, betonowe ściany, a nawet dawny posterunek strażniczy - Więźniowie pewnego razu zdecydowali się wywołać powstanie; był to (prawdę mówiąc) głupi pomysł, zważywszy, że jedyne co mieli to brzytwy z zamówionych na prośby maszynek do golenia...Jak pewnie się już domyślacie, długo się ruch oporu nie ostał...

Człowiek Kakao parę razy wspominał o "wielkim" więziennym powstaniu jak i ludziach, których odważny(ale durny) gest wpłyną na historię więzienia oraz innych, w których sercach rosła wielka żądza zemsty...

- Ale to dalej nie wyjaśnia dlaczego wybraliście mnie na to spotkanie, a nie kogoś innego... - spytałem.

Obaj popatrzyli na siebie.

- Oliver mówił żeby cię zabrać...

- A skąd on wiedział, że można ci ufać?

Oliver podszedł do nas i zaczął teatralnie machać palcem.

- A więc tak - powiedział - Davida poznałem miesiąc po tym jak tu trafiłem po byciu złapanym na przewozie kontrabandy...

- Więc to było łamaniem granicy moralnej... - powiedziałem do siebie, ale najwyraźniej usłyszał.

- Roy, jak wprowadzali totalitaryzm, to jedzenie drożało, a człowiek musiał za coś żyć - powiedział - Ale nie jest to ważne...Powiedziałem o tym Davidowi - tu spojrzał na niego - i jakoś się złożyło, że pomagaliśmy sobie na wzajem; ja donosiłem i dzięki temu zyskał awans, a on raz do razu przynosił mi rzeczy, które chciałem...Dodatkowo, jego ojciec został zabity przez zarządcę - powiedział, będąc przekonanym, że strażnik się rzuci za przywołanie tego, tak się jednak nie stało.

- Donosiłeś na współwięźniów?

- A jak myślisz dlaczego jestem z tobą w celi? - przekrzywił głowę - David mnie przeniósł, bym nie oberwał...Koniec końców doszło do rozmowy, w której wyraziliśmy swoje niezadowolenie z systemu i jesteśmy tutaj...

David strzepał kurz z ubrania.

- Teraz mi wierzysz? - spytał, na co pokiwałem twierdząco głową - Dobra, więc zostaje nam tylko...obmyślenie planu ucieczki z pojedynków.

- Czemu nie moglibyśmy zostać tutaj? - spytał mój współlokator.

- Może i nie ma tu teraz nikogo, ale to nie oznacza, że nikt tu nie przychodzi - spojrzał na zegarek - za niecały kwadrans przyjdzie tu patrol, więc mamy mało czasu - wyjął małą zżółkłą kartkę w kratkę, a następnie nakreślił na niej coś na kształt kilku połączonych ze sobą korytarzy, a na samej górze postawił koślawo znak "X" - Tu się spotkamy za dokładnie dwie godziny, jeśli wyślą was do celi, to po was przyjdę, a jeśli nie zdążycie na czas, to z planu nici na jakiś czas...Teraz reszta jest na walkach, więc możemy wrócić niepostrzeżeni...

Ruszyliśmy biegiem do wyjścia z opuszczonego sektora, biegnąc za Davidem przez labirynt szarych korytarzy, na których nie było absolutnie nikogo. W oddali słyszałem jakieś krzyki, oklaski i dopingowanie i zdałem sobie sprawę z tego, że walki już musiały się dawno zacząć, a teraz zbierały swoje żniwa, żerując na krwi poległych...

- Nie wygląda to dobrze, jak myślisz, Roy? - powiedział Oliver.

- Biorąc pod uwagę hałas to pozostali mają przejebane! - odpowiedziałem, na co strażnik wystawił zęby, łapiąc stopniowo powietrza.

Biegliśmy tak jeszcze przez chwilę, wtedy...

- Paaanowie! - zawołał znajomy nam wszystkim głos - Nie ładnie to tak uciekać, gdy ma się zaproszenie od samego zarządcy ! - zawołał Warden, klaszcząc w dłonie niczym dziecko po zakupie cukierków - Zaaaiste niełaaadnie! - odszedł na chwilę, dając znać swoim ludziom, aby ruszyli do przodu, gotowi do aresztowania ich trzech...

- Ch-hyba nie oczekujesz, że dobrowolnie damy się zaszlachtować! - powiedział blondyn, co widocznie zniesmaczyło mężczyznę.

- "Zaszlachtować" powiadasz...Trochę brutalne określenie - zawinął wąsa - Ja tylko daję to, czego tak bardzo pragną wszyscy skazańcy, czyli przemocy - zaczął chodzić do przodu i do tyłu - Ludzie są z zasady równie skomplikowani co kostka rubika; najprostszym sposobem jej poskładania , jest z początku jej rozwalenie...

- Pierdol, pierdol, ja posłucham! - powiedział David, sięgając lewą dłonią po pistolet.

- Ach...David, David, David...Ty? Z nimi? Jesteś ostatnią osobą, którą bym o to podejrzewał... - zawołał ze smutkiem...

Czułem, że złość bierze nade mną górę, muszę coś zrobić, aby powstrzymać tego mężczyznę.

- Zabiłeś mu ojca! I teraz masz mu czelność mieć coś za złe?!

Wszyscy stali w ciszy jak wryci...

- C-co? - zawołał zarządca - Ależ on żyje i ma się dobrze! - zaczął, wywołując na twarzy mej i Olivera zdziwienie - Bo to ja jestem jego ojcem...

 

[W następnym rozdziale będzie trochę backstory o Davidzie! ^^ :))]

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • Shogun 22.03.2020
    O proszę. David okazał się ważną postać. To mi się podoba :). Rozdział ciekawy, a zakończenie zaskakujące. Przynajmniej ja byłem zaskoczony :).
    Pozdrawiam i czekam na następny rozdział.
  • DEMONul1234 23.03.2020
    No bo jest ważną postacią^^ W następnym rozdziale postaram się coś o nim dopisać, nie mniej jednak staram się skupić nad główną postacią, gdyż jest słabo rozbudowana :(

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania