Pieprzyć to! Stan i Wick powracają! 6 (ostatnia część)
- Do cholery, skąd mogłem wiedzieć, że oni są tacy niebezpieczni? – poskarżył się szeryf, po tym jak związali go razem z kumplami i z powrotem wrzucili wszystkich do piwniczki. Szaleńcy poszli tymczasem podebatować, co zrobić z taką ilością ofiar.
- Jak myślisz, teraz nas wypuszczą? – zapytał Stan.
- Nie, kogoś załatwią, a potem znów podebatują.
- Wick, to ciebie mieli złożyć w ofierze.
- Teraz sytuacja się zmieniła. Pewnie myślą, że Duch Lasu zainterweniował i zesłał mi pomoc. Otrzymują znaki, ale nie wiedzą, jak je odczytać.
- To psychole. Musimy grać według ich reguł.
- Zaraz przyjadą tu moi gliniarze – powiedział szeryf. – Mieli się zebrać, jeśli nie wrócę za godzinę. Zostawiłem wóz przy drodze.
- Teraz jest mecz. Nie przyjadą. W dodatku nawet cię nie lubią.
- Wiele się zmieniło, czasem stawiam im piwo.
- To w pewnym sensie przemawia na naszą korzyść, ale przy wyborze mecz lub szeryf, wybiorą to pierwsze.
- No to przyjadą trochę później. Nie śpieszy nam się, co?
- Pssst. Pssst.
Wick rozejrzał się. W piwniczce było jedno niewielkie okienko, w którym na chwilę pojawiła się czyjaś twarz.
- Przybyła nieśmiała odsiecz albo kolejny z szalonej rodzinki.
- Pssst. Pssst.
Drzwi do piwniczki się uchyliły. Do środka weszło dwóch gliniarzy z pistoletami w rękach.
- Gamonie, czemu obydwaj tu schodzą? Psychole mogą ich zajść od tyłu – szepnął szeryf, a na głos powiedział: Mike i Joe. Moi kumple.
- Liczmy na ich rozwagę.
Mike zaczął rozwiązywać pojmanych, a Joe udał się na przeszukanie domu.
- Ilu ich jest? – zapytał Mike.
- Chyba czterech, ale nigdy nie wiadomo.
- Gdzie są?
- Pewnie w pobliżu. Mogli was zauważyć i szykują zasadzkę.
- Spokojnie, nie takie rzeczy w życiu się robiło.
- Strzelajcie bez ostrzeżenia. Mnie już na to nabrali. Ukradli mi broń, są bardzo niebezpieczni.
- Okej, zabierz tych dwóch – powiedział Mike do szeryfa. – My się wszystkim zajmiemy.
Szeryf wraz ze Stanem i Wickiem opuścili chatkę i udali się do radiowozu. Nie mieli ochoty czekać na dalszy rozwój wypadków. Po chwili dołączył do nich Mike.
- No dobra, nie trzymam was w niepewności Znaleźliśmy ich przy czymś w rodzaju ołtarzu. Wygląda na to, że popełnili zbiorowe samobójstwo. Cała trójka.
- Ale ich było czterech – wtrącił Wick.
- No tak. W takim razie sprawy się komplikują. Zarządzimy przeszukanie okolicy. Nie ma co panikować, z jednym szybko sobie poradzimy. Możecie spokojnie odjechać.
- Na razie jesteście wolni, chłopcy – powiedział szeryf do Stana i Wicka. – Przez telefon wspominaliście coś o jakimś pożarze?
- Nie, nie, zakłócenia na linii.
- Tylko proszę więcej nie rozrabiać.
- Tak jest.
Stan i Wick odetchnęli z ulgą. Nie mieli zamiaru już nigdy wracać w tamte rejony i poznawać mrocznych sekretów lasu. Jedyne czego się obawiali to, by przeszłość nie podążyła za nimi.
Komentarze (7)
Najlepsza cześć.
Zajebisty luz w dialogach.
Lipa, że koniec.
Pińć
Jakoś tak, nie wiem. Znajduję dla nich miejsce w mojej małej prywatnej popkulturze.
Nie są pretensjonalni. Nie jest to pompatyczne.
W skrócie, mi leży.
Może to dobry plan się nieszufladkowac.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania