Pierwsza - 1 - tytuł roboczy

Na drodze samodoskonalenia istnieje Osiem Ścieżek Mądrości: Poznania, Zrozumienia, Akceptacji, Interpretacji, Zmiany, Jedności, Tworzenia i Perfekcji. Najtrudniejsze z nich, ścieżki Akceptacji i Jedności, są kluczami do doskonałości człowieka. Każdy człowiek nosi w sobie tę doskonałość, bez wyjątku. O tym wystarczy wiedzieć i pamiętać, by dojść do celu.

 

Wstęp do Przewodnika

 

 

Dziś znów ciężki dzień. Dla Therry każdy dzień był ciężki od czasu, gdy została wychowawcą młodej Aidy, Pierwszej, odmieńca. Przebywanie w jej towarzystwie wiązało się z ciągłą koncentracją, utrzymywaniem oczyszczonego umysłu. Każda chwila nieuwagi niosła niebezpieczeństwo odczytania myśli, co Therrę przerażało przede wszystkim ze względu na fakt, że dopuszczała się myśli bardzo wątpliwie zgodnych z Naukami.

Właśnie opuściła dom uczennicy i początkowo miała zamiar wrócić do siebie, jednak potrzebowała chwili wytchnienia. Weszła więc na drogę i skręciła w prawo, kierując swe kroki ku fontannie. Usiadła na kamiennym murku, wciąż roztrzęsiona dzisiejszymi wydarzeniami. Tysiąc myśli kotłowało się w jej głowie, ona zaś nie mogła pozwolić sobie na zajęcie się nimi, ponieważ nikt nie mógł dowiedzieć się, jak naprawdę wygląda edukacja Pierwszej, odczytać tego z niej przez chwilową dekoncentrację.

Dźwięk wody, widok rosnących dookoła dzikich kwiatów, białe marmurowe rzeźby oplecione ciemnozielonymi pędami bluszczu pozwalały jej odnaleźć równowagę i uspokoić nerwy. Dopiero po chwili, gdy upewniła się, że znów panuje nad sobą, mogła pozwolić sobie na chwilę zastanowienia.

Therra przeszła w swoim życiu pięć z ośmiu ścieżek mądrości, obecnie podążała drogą Jedności. Nigdy jeszcze, na żadnej ze ścieżek, nie czuła się tak bezradna i bezsilna. Na swej ścieżce uczyła się postrzegania natury wszechrzeczy, zaglądania poza materialną kurtynę. Miała też jednak za zadanie przeprowadzić Aidę przez jej trzecią ścieżkę, Akceptacji, na której uczeń powinien stawiać dopiero pierwsze kroki w kierunku medytacji i samorozwoju.

Dopiero teraz Aida powinna zaczynać uczyć się wykorzystania Darów – umiejętności, jakie nabywali jedynie mieszkańcy ich kontynentu. Tymczasem ona już je posiadała, wszystkie, bez wyjątku i od urodzenia - Telepatia, Telekineza, Teleportacja, a nawet Tworzenie, które udało się osiągnąć jedynie nielicznym i to w bardzo niewielkim zakresie. Jak zrozumieć taką istotę? Czy ona, Therra, jest w ogóle godna takiej roli?

Dzisiejszy dzień był nietypowy jeszcze bardziej, niż wszystkie dotychczas spędzone z Aidą. Zawsze zaczynały od śniadania, które przygotowywała uczennica. Dziś Aida zdecydowała się pozostać przy stole razem z gościem – jednocześnie prowadząc spokojnie rozmowę, używała swoich zdolności telekinezy do przygotowania smażonych jajek i herbaty. Nawet nie spoglądała w stronę przygotowującego się jedzenia, aż do momentu, gdy tace i talerze stanęły na stole.

Jak mogła uczyć taką osobę? Wciąż czuła, że role w ich przypadku powinny się raczej odwrócić. Podobnie myślała z resztą Aida i dzisiejszy dzień był tego wielką manifestacją. Rozmowa zarówno przy przygotowaniu śniadania, jak i w jego trakcie, była obrzydliwa pod każdym względem – obrzydliwie poprawna, jednocześnie obrzydliwie pozbawiona znaczenia, jak i pełna obrzydliwych podtekstów i aluzji, które co do jednego dotykały najczulszych miejsc w duszy Therry.

- Jak Pani odczuwasz moje postępy na trzeciej Ścieżce Mądrości? - Do końca swego życia Therra zapamięta wyraz satysfakcji, jaki odczytała z oczu Pierwszej, wymawiającej te słowa. Na tym etapie nauki zakazane jest jeszcze rozmawianie z uczniami o Darach, ale za to już zakazane jest stosowanie kar za złe zachowanie, w związku z czym nie mogła jej ani pochwalić, ani zganić za ich używanie. Musiała udawać, że nic się nie stało, że wszystko toczy się tak, jak powinno.

- To najlżejsza i jednocześnie najtrudniejsza droga do przejścia dla każdego człowieka. Aby móc porzucić ludzką naturę, musi zaakceptować ją i pogodzić się najpierw z jej posiadaniem, a potem dobrowolną utratą. Uważam, Pani, że nie akceptujesz wciąż swego człowieczeństwa, więc nie jesteś jeszcze gotowa, by z niego zrezygnować. Po przejściu tej ścieżki czeka Cię jednak nagroda, która jest jednocześnie jedynym kluczem do oświecenia. Nie zapominaj, że dopiero akceptacja własnego człowieczeństwa i odrzucenie go doprowadzi Cię do wiecznego życia w naszym świecie. – Te słowa w większości nie miały odniesienia do Aidy, przecież ona…

Ona jako pierwsza urodziła się kimś więcej niż człowiek, nie potrafi zrozumieć istoty człowieczeństwa, ponieważ nie należy do ludzkości. Pierwsza przedstawicielka nowego rodzaju – Homo sapiens autolucidus, człowiek rozumny samoświadomy.

Nikt nie potrafił nawet stwierdzić, czy Aida nie jest długowieczna z natury, czy w ogóle potrzebuje Rytuału Życia. Jest jeszcze młoda, ciągle dojrzewa. Dojrzewanie nie jest tym samym, co starzenie… Co prawda proces dojrzewania przebiegał zupełnie normalnie, w normalnym dla ludzi czasie, jednak ze starzeniem wcale nie musiało tak być. Być może natura jej ciała także ewoluowała? Być może rytuał życia uczyni ją nie długowieczną, lecz nieśmiertelną?

Tak niedawno, zaledwie siedemnaście lat temu, przed urodzeniem się Aidy, świat miał sens, a ich lud miał cel. Od tysięcy lat żyli w zgodzie z naukami Ośmiu Ścieżek Mądrości, które miały zaprowadzić ludzkość ku nowej erze, nowym możliwościom i idealnemu światowi bez wojen i nieszczęść. Każdy mieszkaniec Concordii podejmował Drogę i tym samym wybierał rozwój i długowieczność lub odpływał z ich krainy, odchodził do świata pełnego przemocy i chaosu.

Jednak życie tutaj nie było również sielankowe. Cel Ośmiu Ścieżek, Perfekcja, był możliwy do osiągnięcia tylko dla tych, którzy pracowali ciężko, nigdy się nie poddając i nigdy nie przestając. Wymagał wyrzeczeń – ujarzmienia własnej natury, wyrzeczenia się słabości cielesnych i duchowych, wiązał się z ascetycznym trybem życia. Perfekcja wymagała spokoju i czasu. Dzięki rytuałowi życia czasu mieli wystarczająco. W Radzie Oświeconych zasiadali członkowie, którzy liczyli sobie nawet siedemset czy osiemset lat.

Wiedzieli, że w którymś pokoleniu zaczną rodzić się Dzieci Ścieżki, posiadające Dary wypracowane życiem ich przodków. Na to czekali, na to liczyli. To miała być cezura w historii całego świata i wszechświata – po raz pierwszy gatunek miał sam wybrać i wpłynąć na kierunek własnej ewolucji. To dlatego dzieci rodziły się tylko z dobieranych związków tych, którzy przeszli szóstą ścieżkę. Na tym etapie edukacji nie było już mowy o miłości kobiety i mężczyzny. Mędrcy znajdujący się na siódmej ścieżce są jednością z całym wszechświatem i kochają wszystko i wszystkich. Ich natury nie są już małostkowe i zezwierzęcone, a zmiany w ich ciałach następują na poziomie kwantowym. Przy wielkiej mocy i wiedzy, jaka towarzyszy wejściu na siódmą ścieżkę Tworzenia, ludzka emocja zwana miłością zdaje się jedynie nic nieznaczącym odruchem, istniejącym jedynie w celu przedłużania gatunku.

I w końcu dokonało się, urodziło się dziecko potrafiące instynktownie łączyć swą jaźń z innymi, przesuwające przedmioty nie siłą woli, ale samej emocji. Poruszające się w świecie bez granic i bez dystansów. Przerażające, obce dziecko, które nie musiało niczego w sobie wypracować, nie musiało w ogóle poznawać świata, by ten legł u jego stóp. Aida, Pierwsza Przebudzona.

Pierwsze lata były radosne i spokojne – Dary objawiały się łagodnie, a dziewczynka była cicha i posłuszna. W czwartym roku jej życia nie wypowiedziała jednak wciąż żadnego słowa, porozumiewała się jedynie myślowo. Nic nie dały próby zasymilowania Aidy w grupie – inne dzieci bały się jej – jej wielkich oczu, które postrzegały świat zupełnie inaczej, bały się jej milczenia, nie rozumiały jej uśmiechów, przerażało je, kiedy wykonywała czynności, o których one jedynie myślały. Podświadomie wyczuwały, że nie jest jedną z nich.

Therra przypomniała sobie dzisiejsze nauczanie. Musiała zrozumieć do końca, co się stało. Normalnie na tym etapie nauki powinny ćwiczyć koncentrację i równowagę. Dopiero po nabyciu umiejętności osiągania przez ucznia odpowiedniego ich poziomu, miała zacząć się żmudna i trudna, a często również niebezpieczna, praca nad opanowaniem energii własnej. Gdy Therra zaczynała Mówienie, aby pomóc uczennicy w osiągnięciu wewnętrznego spokoju, poczuła wyraźnie, że Aida odczytuje jej wspomnienia. Na samo wspomnienie wezbrała w niej panika. Co gorsza, czuła, że już nigdy nie poczuje się w pełni bezpieczna z własnymi myślami, tak jak to było od kiedy opanowała sztukę tworzenia bariery dla innych telepatów.

Już nie chodziło nawet o to, że Aida zdołała poznać pewne fakty, których znać nie powinna, przed czym ją do tej pory usiłowano ochronić. Therra była przerażona techniką, za pomocą jakiej zostały odczytane jej myśli. Do tej pory każdy kontakt telepatyczny kojarzyła z czymś miękkim i ciepłym – zdecydowanie przyjemnym, choć czasem zdarzały się przekazy ze złymi wiadomościami. W każdym razie pomiędzy osobami łączącymi swe myśli musiała istnieć pewna więź, oparta na dobrowolności i zaufaniu. Obie osoby współczuły tę więź, połączenie zawsze było czymś intymnym, bez względu na wiek czy Ścieżki, którymi aktualnie podążali. Tymczasem Aida wślizgnęła się po prostu do jej umysłu, nie dając nic w zamian, początkowo nawet niezauważona. Wyczulone zmysły Therry zupełnie nie zarejestrowały przejścia przez jej barierę.

Nagle Therra zerwała się na proste nogi. Gorąco uderzyło do jej głowy. Zupełnie przestała przejmować się własnym stanem emocjonalnym – najważniejsze było jak najszybciej dotrzeć do Przystani. Musiała przekazać wiadomość Największemu Mędrcowi. Wiadomość, że Aida nie tylko potrafi połączyć się z innym telepatą, ale że potrafi poznać świadomość każdego stworzenia, również wbrew jego woli. Każde stworzenie oznaczało każde zwierzę i człowieka, podążającego Ścieżkami lub nie. Mogło to też jednak oznaczać o wiele więcej.

 

***

 

Słońce powoli chyliło się ku zachodowi. Ojciec Aidy przechodził czas kontemplacji w Przystani i miał wrócić do domu dopiero za dwa dni. Siedziała więc sama w pustym mieszkaniu i zatapiała się we własnych przemyśleniach. Rzadko zdarzało się, by zostawała sama. Zazwyczaj byli z nią jej nauczyciele lub ojciec. Jej matka zmarła przy porodzie – to Aida ją zabiła swoi strachem, jaki uwolniła przy przyjściu na świat. Dowiedziała się tego w myśli swojej nauczycielki. Czy było jej z tym przykro? Nie znała swojej matki, ale miała podstawy, by przypuszczać, że była taka sama jak jej ojciec i w ogóle wszyscy dookoła niej – inni niż ona sama. Nie, nie było jej smutno i nie było jej żal. Pogodziła się chyba z tym, ze jest niebezpieczna i nieprzewidywalna, nie zdziwiło jej nawet, jak bardzo. Widziała to w oczach jej nauczycieli, wyczuwała ich jednoczesne strach i zazdrość.

Ogólnie każdy dzień wyglądał mniej więcej tak samo – całymi dniami nauczania, sama nie wiedziała w sumie czego. Całe życie wokół pielęgnowania idei, bez żadnej celebracji życia samego w sobie. Być może odbierała to w ten sposób, ponieważ inni dążyli do pewnych celów, które ona osiągnęła samym tylko przyjściem na świat? Jaka w takim razie miała zostać jej motywacja do ciągłego umartwiania swojej duszy i ciała, do ciągłych medytacji, skupienia, wyczerpującej wielogodzinnej koncentracji? I jeszcze te wszystkie niejasności, aura dziwnej tajemniczości i wyolbrzymianie lub komplikowanie spraw dla niej tak oczywistych i naturalnych…

Aida wykazywała jednocześnie wielki szacunek i wielkie niezrozumienie dla nauk Ośmiu Ścieżek. Codziennie przychodził moment, w którym czuła wewnętrzny sprzeciw wobec wymagań i pojęć, jakie były jej przekazywane. Instynktownie wiedziała, że to nie tak powinno wyglądać. Zupełnie jakby ktoś wykładał jej teorię oddychania, największy nacisk kładąc na oddychanie przez skórę. Tak, da się, to się dzieje, ma miejsce, ale nie jest oddychaniem samym w sobie, nie o to w tym wszystkim chodzi… Poza tym dobrze poznać teorię, rozumieć świat wokół nas, ale nie powinno to utrudniać samego oddychania! Tymczasem im bardziej postępowała według zasad narzucanych jej przez filozofię, tym bardziej niejasne stawały się jej dary dla niej samej. Gdzieś w środku wiedziała o sobie wszystko, ale to „wszystko” było sprzeczne z tym, co jej przekazywano w tych tak małych kawałkach. Nie potrafiła zgodzić się z tym, że emocje ja w jakimkolwiek stopniu ograniczają. Nie chciała się ich wyrzec, nie chciała z nich rezygnować. Wręcz przeciwnie, czuła bunt i żal wobec świata chłodnego, nie dającego jej czułości i oparcia, jakich tak rozpaczliwie potrzebowała.

Często jej nauczycielka tłumaczyła, że życie człowieka nie jest życiem zwierzęcia i z tym akurat Aida się zgadzała, choć zupełnie inaczej budowałaby argumentację tego twierdzenia. Therra podkreślała wyższość bytu ludzkiego nad zwierzęcym, ale to Aida lepiej wiedziała, czym jest życie zwierząt, bo codziennie go doświadczała – gdy miała już dość samotności i szarości tego świata, stawała się górską kozicą, orłem lub rysiem, a także każdym innym zwierzęciem, jakie znajdowało się w zasięgu jej świadomości. Nie tylko poznawała dzięki temu świat dookoła – szczególnie jako ptak, obserwując z góry krajobrazy i ludzi. Poznawała też radość, jaką przynosi życie samo w sobie, jaką przynosi samo istnienie w materialnym świecie. Pod tym względem to zwierzęta przewyższały ludzi.

Nic jednak za darmo. Wyprawy nigdy nie były krótkie, choć zawsze sobie obiecywała, że tym razem nie przesadzi. Otwierając się jednak na umysł zwierzęcia, czuła jak odpływają od niej wszelkie troski jej życia, cały ten ciężar, jaki niosła na swych barkach. Wracała dopiero, gdy czuła, że opada z sił, zaś po powrocie przez długie godziny nosiła w sobie przykre poczucie bycia w niebezpieczeństwie i zamknięciu. Bardziej nawet przeczucie niż poczucie, nie dało się w żaden sposób przezwyciężać – próbowała spacerów w lesie, poszukiwania odosobnienia lub przebywania w grupie ludzi, a nawet chowania się pod koc. Przeczucie było stałe, konsekwentne i bardzo nieprzyjemne, a jednak warte do zapłaty jako cena za bycie wolną po raz kolejny.

Była jeszcze jedna zaleta jej wypraw – dzięki poznawaniu nowych miejsc zwiększała zasięg swojej teleportacji. Nie wiedziała dokładnie jak działają jej Dary – jakie są ich możliwości i ograniczenia. Nikt z nią na ten temat nie rozmawiał, nie licząc ciągłych upomnień, jakie otrzymywała jeszcze jako dziecko, gdy z nich korzystała. Nie powinna tego robić i to zrozumiała bardzo wyraźnie – z jednej strony wszyscy w jej otoczeniu wiedzieli, że posiada Dary od urodzenia, z drugiej zaś jakby zmówili się, by niczego jej nie tłumaczyć. A może tak było lepiej? Mogła sama odkrywać siebie, tak jak nakazywały jej nauki Ścieżki. Wiedziała, ze jest Pierwsza, więc zupełnie naturalne jest, że musi przecierać własne szlaki, także w samorozwoju. Może taki był cel tej całej zmowy milczenia?

Teleportacja była możliwa tylko do miejsc, które już odwiedziła – to wiedziała z własnych doświadczeń. Przypadkiem jednak odkryła, że nie musiała być w takim miejscu ciałem. Wystarczyło, by zobaczyła je jej świadomość przebywająca w umyśle zwierzęcia. Pewnego wiosennego dnia w trakcie wielogodzinnej medytacji straciła koncentrację i przypomniała sobie uroczą polanę, na którą zawędrowała jesienią jako lis. Wyobraziła sobie, że teraz, wiosną, polana musi wyglądać jeszcze piękniej i nagle zamiast znajdować się na podłodze swojego salonu, obok swojej mentorki, siedziała na trawie, na polanie. Przerażona tym, co się stanie, gdy odkryją jej nieobecność, natychmiast wróciła do domu. Therra nigdy nie zorientowała się, co się stało, lub też bardzo skrzętnie ukryła tę wiedzę.

Myśląc o ograniczeniach teleportacji, Aida wpadła na pomysł, by spróbować je dokładnie sprawdzić. W zasadzie dotychczas poruszała się tylko w obrębie ich miasta oraz okolicznych lasów. Co prawda jako ptak obejrzała z widoku lotu niemal całą krainę, ale nie przyszło jej wcześniej do głowy, by sprawdzić, czy w ten sposób zwiększa zasięg przenoszenia się.

Pomyślała o najdalej oddalonej od ich miasta plaży, końcu ich całej krainy – najdalszym punkcie, jaki znała. Skupiła się na tym miejscu i na odczuciu potrzeby, by się w nim znaleźć.

Udało się! Poczuła na twarzy morską bryzę i zapach słonej morskiej wody, a pod stopami jeszcze ciepły od zachodzącego już słońca pasek. Wybrała cudowny moment na odwiedzenie właśnie tego miejsca – niebo zaczynało się dopiero czerwienić, całe widowisko zachodzącego słońca miała przed sobą.

Wpatrując się w horyzont, Aida po prostu podziwiała widok. Nie wytężała za bardzo wzroku. W pewnym momencie jednak miała wrażenie, że zobaczyła przemieszczające się na niebie plamy – nie były to ani ptaki, ani chmury. Barwami zlewały się z kolorami nieba, początkowo uznała, że od tych wszystkich barw po prostu mieni jej się w oczach. Skupiła się, wypatrując dalszego ruchu, sama nie będąc pewną, czego właściwie szuka.

Znów ruch – biel, błysk, fiolet i zniknięcie. Za chwilę to samo, w znacznie oddalonym punkcie nieba. Raz niemal na linii horyzontu, niewiele ponad linią morza, a potem wysoko, na pełnym niebie, aż musiała zadzierać głowę. Im dłużej wypatrywała dziwnego zjawiska, tym więcej się go pojawiało. Jakby ktoś po drugiej stronie tej wielkiej wody wyrzucał na ogromną wysokość lustra, które odbijały kolory nieba i jego światło, ale jednak wyraźnie tam były i poruszały się przez chwilę, by zaraz wpaść do wody i zniknąć.

Zaciekawiona odkryciem, wysłała na zwiady swoją świadomość. Spodziewała się, że w ten sposób znajdzie ptaki, które były powodem tego widowiska – cóż bowiem innego mogło to być? Zamknęła oczy i skoncentrowała się na wszystkim dookoła, a najbardziej na życiu, które ją otaczało w tak wielu różnych formach istnień. Wyczuwała maleńkie żuki, zakopane w piasku, ryby i meduzy w wodzie. Wyczuła ptaki, siedzące na gałęziach krzaków, rosnących nieopodal plaży. Nie potrafiła jednak znaleźć nic ponadto. Otworzyła oczy i w tym samym momencie zmroziło ją złe przeczucie. Zobaczyła kołującą na niebie mewę. Musiała tu być te kilka sekund temu, dlaczego więc jej nie wyczuła? Powtórnie zamknęła oczy i skupiła się na tym jednym ptaku – wiedziała już gdzie dokładnie kierować swoją wolę i myśli. Niewiele to jednak pomogło. Poczuła obecność ptaka z ledwością, nie było żadnych szans na wejście w jego myśli i odbierania świata przez jego zmysły!

Dlaczego? Co się stało? Odległość na pewno nie była problemem – zwierzęta, z którymi do tej pory się łączyła, odbywały wędrówki do miejsc oddalonych dziesiątki kilometrów od jej ciała i nigdy nie stanowiło to żadnej przeszkody czy nawet lekkiego utrudnienia. Przestrzeń nie była granicą, więc co mogło być?

Pchnięta tym samym złym przeczuciem, które nawiedziło ją, gdy tylko zobaczyła mewę na niebie, weszła do wody i zaczęła iść w stronę horyzontu, nie spuszczając latającej mewy z oczu. Szła w jej kierunku, najpierw zanurzona po kostki, potem kolana, a w końcu po samą szyję w wodzie. Mewa zdawała się być niemal nad jej głową, a wciąż nie potrafiła do niej sięgnąć swoimi myślami.

Poczuła coś dziwnego i zatrzymała się. Coś się stało, coś się zmieniło. Spojrzała raz jeszcze na mewę, ale już wiedziała, że teraz mogłaby korzystać z jej zmysłów bez żadnego problemu, jak dotychczas czyniła z każdym zwierzęciem. Aida obejrzała się za siebie, obejrzała dno, po którym stąpała – nic, co mogłoby przykuć uwagę. A jednak coś się zmieniło. W zasadzie wszystko - dopiero teraz to do niej docierało – świat wokół niej rósł, aż kręciło się jej w głowie. Ilość myśli i uczuć, jakie znajdowały się dosłownie na wyciągnięcie ręki, zatrwożyła ją. Czuła wokół siebie ludzi, tak niewyobrażalnie wielu głośnych ludzi! Słyszała i czuła ich wyraźnie, zaczęła gorączkowo obracać się wokół siebie, zachłysnęła się wodą i zaczęła krztusić. Głosy nie milkły, a ona wciąż była sama, nie widziała wokół siebie żadnego człowieka.

Musi wrócić za niewidzialną granicę, tam będzie bezpieczna, z daleka od tych wszystkich myśli. Przypomniała sobie jednak o dziwnym zjawisku, potem pomyślała o mewie, której obecność tak wyraźnie teraz mogła już wyczuć. Zaczęła powoli uspokajać się i oddalać od siebie nieznośny hałas, na który składały się myśli setek, jeśli nie tysięcy, ludzi. Gdy tylko wróciła za bezpieczną barierę jej potrzeba powrotu do domu natychmiast przeniosła ją prosto do jej łóżka.

 

***

 

- Dziękuję, Therro, za Twoje przybycie. Informacje, które nam przekazałaś, na pewno okażą się pomocne – przyjemny, kobiecy głos Największego Mędrca miękko rozbrzmiał w jej głowie. Wiedziała, że jest on wytworem jej wyobraźni, że w rzeczywistości jedyne co zostaje jej przekazane, to bezkształtny sens, który przybiera formę tego głosu, ponieważ tak nauczyła się pojmować treść zanim weszła na Drogę. Z niektórymi przyzwyczajeniami jej świadomość nie umiała sobie poradzić.

- Dziękuję za wysłuchanie mnie – odpowiedziała. Teraz zostało tylko posłusznie się ukłonić i wyjść.

Nie znała wielkich planów Największego Mędrca ani Rady Oświeconych, której przewodziła. Czasem, gdy była młodsza, w jej sercu rodził się strach przed tą niewiedzą i niezrozumieniem, jednak dziś, po przejściu pięciu ścieżek mądrości, potrafiła zaakceptować wyższe plany i wierzyła, że gdy będzie godna, to jej także zostaną one przedstawione.

 

***

 

Pomimo ciszy i spokoju, jaki wyrażały twarze wszystkich zgromadzonych, serce każdego z czternastu członków Rady Oświeconych biło w przyspieszonym tempie. Wszyscy wiedzieli, że dziś Największy podejmie decyzję. Nie, oni wszyscy podejmą decyzję i wiedzieli również, jaka ona będzie. Zostało już tylko powiedzieć to głośno.

Ponad połowa z nich została oderwana od ważnych zajęć, otrzymując wyraźny nakaz natychmiastowej teleportacji do Przystani na Obrady Rady. Ni stąd, ni zowąd. Spokojnym wieczorem, kiedy nic na niebie ani na ziemi nie wskazywało na to, by ten dzień w jakikolwiek sposób różnił się od pozostałych. A jednak szykowała się zmiana.

- Nasze obawy spełniły się. Dziś otrzymałem ostateczne potwierdzenie. Pierwsza posiada moc Istot. Jest kwestią czasu, kiedy obróci cały nasz świat w pył. Stanie się dla nich bramą, przez którą wtargną tu i odbiorą nam naszą wieczność. Wszyscy wiemy co to oznacza i do jakich działań nas zmusza. Pierwsza musi zginąć, a kontrola urodzeń musi objąć testy nowonarodzonych. Nie możemy pozwolić, by nasz świat przestał istnieć. Pierwsza musi stać się ostatnią.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania