pierwszego listopada
schodzę z drzewa
ubieram się ciepło
długie włosy pod czapką
kasuję bilet w 517
zastanawia mnie
kto z pasażerów zagrałby w kości
o kurtkę z Chińskiej Republiki Ludowej
wysiadam
nerwowe szukanie miejsc na parkingu
wata cukrowa przy bramie
modlitwy w posmrodzie bigosu i gorzały
przebaczam handlarzom kradzionych wiązanek
nad dłońmi oplecionymi różańcem
pora wracać
zdejmując buty
spoglądam na stopy
farba schodzi mi z nóg
od pocałunków starych kobiet
Komentarze (11)
Pozdrawiam 5:)
Wiersz ma to "coś", jest tu klimat, nieuchwytny obraz emocji oplatanej wrzutami z przeżywanej rzeczywistości.
Tak jakby istnieć mentalnie w trzecim wymiarze, do którego co chwila wpadają okruchy z realnego, fizycznego świata.
Tak go właśnie odebrałam.
Pozdrawiam
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania