Pies i kot
W miasteczku żyło starzejące się małżeństwo, które bardzo się kochało, ale i nienawidziło. Ona pracowała jako sprzątaczka, co było chlebem ciężkim i niewdzięcznym. Jednak Panem Domu, wykonującym prawdziwie męskie zadania, był On - przez cały tydzień zajmował odpowiedzialne i dumne stanowisko na krześle ustawionym pod oknem, z którego - z puszką piwa w ręce - uważnie obserwował przebieg wypadków za szybą. Ktoś mało obeznany mógłby ocenić to zajęcie jako banalnie proste, lecz w istocie wymagało ono niesłychanej koncentracji, bystrości oraz czujności (a jak łatwo się domyślić, w podobnych okolicznościach ekstremalnie trudno je zachować). Ciągle zdarzały się sytuacje zmuszające go do dynamicznych, a czasem nawet dramatycznych interwencji: na podwórzu pojawiał się przyjaciel, który obrazi się, jeśli nie machnie mu się dłonią na powitanie i nie krzyknie: "Cześć, Antek" - a co, jeśli akurat drzemie się ze zmęczenia albo przełyka piwo? Dlatego stale musiał być na wszystko gotowy.
Ale i tak nikt nie jest w stanie przewidzieć wszystkiego. Pewnego razu - jakby miał za mało na głowie - postanowił zrobić przemeblowanie i przesunął donicę z kwiatem, z jednego końca parapetu na drugi. Jak raz, wtedy nadszedł kot, który czasami sypiał akurat tam, gdzie teraz stanęła roślina - spojrzał na niego ze zdziwieniem i zaczął drzeć się wniebogłosy, najwyraźniej żądając usunięcia donicy! Próbował go zdyscyplinować, tłumacząc:
– Kurna, dziadek; masz całą chałupę i podwórko, a musisz spać tutaj! - ale to nic nie dało i kot wrzeszczał jeszcze bardziej, więc musiał odstawić kwiatek na poprzednie miejsce.
W końcu wróciła ona. "Z pracy", choć zawsze jej mówił, że jego zdaniem to żadna praca, bo to samo robi w domu, a jeszcze kawy się tam napije i pogada z koleżanką; nie to, co on. Dziś był w złym humorze, więc gdy tylko usiadła w fotelu, postanowił jej przygadać:
– Nogi cię bolą? Ciekawe od czego, jak cały dzień z miotłą latasz! - zaśmiał się głośno dumny z ostrza własnej ironii
Ona, akurat głaskała psa i słysząc zaczepkę ze strony męża, powiedziała czworonogowi:
– Ten pan cię nie lubi! Nasraj pod jego krzesłem!
Sama nie przywiązywała do tych słów większej wagi, chciała po prostu dać małżonkowi nauczkę za jego chamstwo. W końcu nadszedł wieczór i koniec heroicznej "warty" pod oknem. Ciężko podniósł się z krzesła i poczuł, że w coś wdepnął. A jednak pies się zemścił.
Komentarze (4)
W sumie niezły tekst o tzw. "życiu".
Bzdet zapisany bzdetem.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania