Piętno minionych dni. Cz. 12
Kiedy Kader dotarła już do drzwi Sułtana spiekała tam zamyślonego Samira. Który trzymał w ręce przepięknie zdobioną chusteczkę.
- Witam Szambelanie, piękna chusteczka to jak śmiem twierdzić tej, która skradła ci serce. - Rzekła, blondynka zniżając głos.
- Witaj. Tak to jej chusteczka. Ale nie po to tu przecież przyszłaś, aby mnie pocieszać. - Odparł Samir wkładając chusteczkę do kieszeni.
- Niestety nie po to. - Powiedziała Kader spuszczając głowę.
- A więc Luizo czy jak wolisz Kader. Za tymi drzwiami czeka cię droga do piekła, a zarazem nieba. - Mówił już poważnym głosem Szambelan.
- Mówisz, tak jakbym nie wiedziałam, że od jutra nie będę już mogła pozwolić sobie na osobiste pozbycie się niewygodnych osób. - Mówiła zniżając głos blondynka.
- Kader nie wiesz jeszcze o tym pałacu nawet połowy. Nie wiesz, kto jest czyim wrogiem, a kto tylko udaje, aby przetrwać. A teraz idz już. - Szepnął blondynce Samir do ucha.
- Oj Samirze, a ty nie wiesz jeszcze o mnie wszystkiego. - Mówiła Kader wchodząc do komnaty Padyszacha.
Gdy dziewczyna przekroczyła próg komnaty doznała, szoku. To nie była ta sama komnata, w której się paliło. Wyglądała, jakby ogień nigdy nie skalał swymi płomieniami przepięknych fresków i marmurowych posadzek. Kader nie widząc, nigdzie Sułtana wyszła na taras. A tam stał Padyszach, który naj widoczniej miał jakiś problem. Był zamyślony i nieobecny. Kader podeszła więc do barierki tarasu.
- Witaj Panie. Piękną noc dzisiaj mamy. O ile się nie mylę, dziś jest najkrótsza noc w roku. - Mówiła prawie szepcząc blondynka.
- To prawda dziś wiosna odchodzi, by ustąpić latu. - Odparł, Sułtan wpatrując się w wielki księżyc odbijający się w spokojnych wodach Bosforu.
- Taka jest już kolej rzeczy. To zabawne, ale dokładnie rok temu tata po raz pierwszy zabrał mnie na polowanie. Cieszyłam się jak pięciolatek, któremu pozwolono wypłynąć z ojcem na ryby. - Mówiła Kader wpatrując się w budowlę znajdującą się pośrodku Bosforu.
- A to dlatego umiesz posługiwać się łukiem. - Odrzekł zaskoczony Padyszach.
- Haha. Nie tylko łukiem. Tam na Krymie został mój miecz, który tata miał mi podarować w dzień dziewiętnastych urodzin. Swoją drogą i tak go już widziałam. - Mówiła Kader drżącym głosem.
- Czyli kiedy miał ci go dać? - Zapytał Murad wciąż patrząc przed siebie.
- Za rok o tej porze. - Odrzekła blondynka cichym głosem.
- Masz dzisiaj urodziny? Wiesz to dobrze się składa, bo mam dla ciebie prezent. Zaczekaj tu. - Powiedział, szybko Sułtan wchodząc do komnaty.
A Kader wciąż wpatrywała się w wieżę. Nagle z jej maleńkiego okienka błysnęło światło. Które oświetliło Sułtański taras. Na którego zewnętrznej krawędzi coś błysnęło. Blondynka szybko podbiegła więc w stronę błyszczącego punkciku. Jakie było jej zdziwienie, gdy z szczeciny pomiędzy cegłami wyjęła maleńki złoty sztylet. Nie wiedząc, co zrobić ze swoim znaleziskiem schowała je za pas. Po czym wróciła na poprzednie miejsce. Miała szczęście, bo w tej właśnie chwili wrócił Murad.
- Kader proszę to prezent dla Ciebie. - Mówił, poddenerwowany Padyszach podając jej kartkę papieru.
- Dziękuję. Proszę, powiedz mi czy ta budowla to może latarnia morska? - Zapytała, blondynka wskazując palcem na budowle znajdującą się na środku Bosforu.
- Jesteś dziwną osobą. Każda inna przeczytałaby najpierw to, co Ci dałem, a ty pytasz się mnie o jakąś budowlę. A więc dobrze już zaspokajam twoją ciekawość. To nie jest latarnia morska tylko Wieża Panny, która aktualnie pełni funkcje więzienia. - Mówił, lekko smiejąc się Sułtan.
- Wybacz, ale tam migało jakieś światełko. I myślałam, że... - Próbowała się tłumaczyć blondynka.
- Haha. Za dużo myślisz. A teraz wejdą do środka. Kolacja już na nas czeka. - Spokojnie oznajmił Padyszach.
Kiedy Kader i Murad na powrót znaleźli, się w komnacie usiedli do stołu.
- Tyle jedzenia, przecież tym można by nakarmić całą moją wioskę. - Rzekła blondynka siadając na wielkiej poduszce.
- Ale to tylko dla nas. A teraz zanim zaczniemy jeść zobacz to co ci dałem. - Powiedział Padyszach.
Kader posłusznie wzięła dokument do ręki i udając, zdziwioną odrzekła.
- Ty mnie wyzwalasz? Tak po prostu? - Zapytała dziewczyna.
- Tak. Jest tylko jedno, ale musisz wierzyć w to, co ja. - Mówił, Sułtan odkładając złoty kieliszek.
- Czyli jednym słowem mam wyrzec się tego, w co wierzę. - Rzekła Kader spoglądając w stronę kominka.
- Jeśli jesteś gotowa, aby zostać jedną z ważniejszych kobiet w tym haremie. - Oznajmił Murad.
- Jestem gotowa. - Szepnęła cicho Kader.
Tak więc Kader wypowiedziała tradycyjne wyznanie wiary. Gdy było, już po wszystkim Sułtan wstał i podszedł do biurka. Z którego szuflady wyjął pudełeczko.
- Kader to dla Ciebie. - Mówił, Padyszach podając jej pudełko.
Blondynka tym razem bez zawahania otwarła pudełko. A jego zawartość mocno zdziwiło Kader.
- Dajesz mi diamentową kolie? Mnie, tej, która jeszcze chwile temu nic tu nie znaczyła? - Zapytała zaszokowana dziewczyna.
- Kader nawet nie wierz, jak dużo znaczyłaś. - Oznajmił Sułtan.
- Jeśli pozwolisz, chciałabym iść do siebie? - Zapytała szczęśliwa Kader.
- Idz, jeśli chcesz, od jutra wszystko się zmieni. - Powiedział Padyszach.
- A więc dobranoc. - Powiedziała na odchodnym dziewczyna.
Gdy znalazła, się na korytarzu nikogo już tam nie było. Wróciła więc szybko do komnaty.
W tym samym czasie w komacie Valide trwała narada.
- Pani ta Krymska dziewka wszystko zniszczyła! Upokorzyła mnie na oczach całego haremu! - Krzyczała zrozpaczona Bigel.
- Uwierz, mi też się mi to nie podoba. Ale trzeba poczekać. - Mówiła Binnaz wpatrując się przez okno w niebo.
- Pani, na co czekać! Aż zniszczy nas wszystkich?! - Darła się młoda Sułtanka.
- Bigel cierpliwości. Już nie długo z Krymu przyjedzie niespodziewany dla Kader gość. - Spokojnie odrzekła Valide.
- Pani wiesz najlepiej. A teraz dobranoc pani. - Powiedziała zapłakana Bigel.
Lecz Bigel postanowiła dowiedzieć się kto jest tym tajemniczym gościem. Mającym zmienić życie Kader w piekło.
Komentarze (13)
Dzięki za odwiedzini. XD
Zostawiam 5.
Może ślub XD
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania