Poprzednie częściPiętno minionych dni. Cz. 1

Piętno minionych dni. Cz. 23

Ciepły letni wiatr bawił się firankami w pałacowych komnatach, które po wczorajszej zabawie pogrążone były w śnie. Gdzie nie gdzie dało się tylko słyszeć kroki haremowy kalf budzących niewolnice. Czy strażników, którzy przekazywali wartę swoim następcą. I o dziwo nikt nie zauważył, że Sułtan już wstał, i wyszedł, na taras podziwiać jak budzi się nowy dzień. Lecz, gdy tak patrzył na wielkie statki żeglujące, po wodach Bosforu. Jego myśli mknęły do dziecinnych lat i czasu, kiedy to on i jego zmarły ojciec robili maleńkie statki. By później wypuszczać je z prądem rzeki. I tak rozmarzonego Padyszach z tarasu swojej komnaty obserwowała Valide. Która po wczorajszej zabawie była w grobowym nastroju. Siedziała więc na wielkim wygodnym krześle, które raczej podobne było do tronu nie do zwykłego mebla. Od wczoraj Binnaz nie wiedziała, jak wytrzyma pod jednym dachem z tą Krymską dziewuchą. Jej jedyną nadzieją była nadchodząca wojna. Nagle na taras weszła Huma.

 

- Miłego poranka Pani. Czy podać już śniadanie? - Zapytała Huma kłaniając się.

 

- Za chwilę. Nalej mi wody. - Odrzekła Valide, ciągle patrząc w stronę tarasu, na którym znajdował się jej syn.

 

- Proszę. - Rzekła Huma stawiając pozłacany kubeczek na małym drewnianym stoliku.

 

- Huma, czy nasz anonimowy donos na Kader został już dostarczony Sułtanowi? - Zapytała Valide biorąc kubeczek do ręki.

 

- Pani, nasza zaufana niewolnica zostawiła mu liścik pod kieliszkiem. - Rzekła Huma, dając znak niewolnicą, że mogą już nakrywać do stołu.

 

- Kader nie spodziewałam się, że zwykła dzióra w płocie i pomysł jednego z moich nieudolnych Paszów okaże się twoim końcem. - Powiedziała Binnaz wstając z krzesła.

 

- Mam nadzieję, że jeszcze dziś będziemy rozdawać chałwę. - Odparł Huma.

 

W tym samym czasie niczego nieświadoma Kader dopiero się obudziła. Poranne słońce raziło ją w oczy, jednak zauważyła, iż w jej komacie jest jakaś nieznana jej kobieta.

 

- Witaj Pani. Śniadanie już na Ciebie czeka. - Rzekła nieznajoma podjąc jej szlafrok.

 

- Dziękuję. Mogę, wiedzieć kim ty jesteś?- Odparła zdziwiona Kader, zakładając szlafrok.

 

- Jestem Aleksandra, od dziś jestem twoją drugą służącą.

 

- Widzę, że Murat o mnie dba. - Rzekł blondynka śmiejąc się.

 

- Ja... Muszę Ci coś powiedzieć. - Nieśmiało powiedziała Aleksandra.

 

- A więc mów. - Odrzekła Kader siadając na miękkiej zielonej poduszce.

 

- Valide wie, że wyszłaś z Pałacu. I teraz z moją pomocą doniosła to Padyszachowi. - Odparła, jednym tchem Aleksandra padając na kolana.

 

- Co? - Wyszeptała blondynka, z nerwów nie świadomie zmiażdżyła szklankę.

 

- Pani, pokaleczyłaś się! - Krzyknęła, Aleksandra łapiąc białą chustę, próbując opatrzyć ranę.

 

- Co było w tym liście? Mów! - Mówiła podniesionym tonem Kader, zaciskają wargi z bólu.

 

- Że wyszłaś z Pałacu, oskarżono Cię o kradzież. I, że jakiś zagraniczny kupiec uratował Cię przed strażnikami.

 

- Nie mam czasu co stracenia. Przynieś mi suknie! - Krzyczała Kader, wstając z podłogi.

 

- A ręka? - Zapytała Aleksandra, niosąc z garderoby ciemnozieloną sukienkę.

 

W tym samym czasie do komnaty Sułtana wszedł Samir. Rozejrzał się po komnacie i już miał wyjść na taras. Gdy nagle zobaczył list, na którym postawiony był kieliszek. Szambelan długo z sobą walczył, lecz zwykła ludzka ciekawość wzięła górę. Szybko wyjął list i schował go do kieszeni. Po czym udał się na taras.

 

- Panie śniadanie już podano. - Rzekł Samir kłaniając się.

 

- Już idę. Muszę dziś odwiedzić matkę, ostatnio ją zaniedbywałem. - Odparł Padyszach, wchodząc do komnaty.

 

- Czegoś jeszcze sobie życzysz Panie? - Zapytał Szambelan, wpatrując się w podłogę.

 

- Nie możesz odejść. - Rzekł Padyszach, siadając na poduszce.

 

Gdy tylko Samir wyszedł z komnaty Padyszacha, natknął się na zadyszaną Kader.

 

- Sułtan jest u siebie? - Zapytała blondynka patrząc na Samira błagalnym wzrokiem.

 

- Tak. Ale Tobie chodzi chyba o to? - Rzekła Samir wyjmując z kieszeni list.

 

Kader serce biło jak oszalałe, a ze zranionej dłoni zaczęła kapać krew. W tym momencie drzwi komnaty Padyszacha się otworzyły.

 

- Kader co ty tutaj robisz o tej porze? Co Ci się stało w rękę? - Zapytał Murat, oglądając ranną dłoni Kader.

 

- Panie, nie chciała mi wierzyć, że z Tobą wszystko w porządku. Każę wezwać medyczkę. - Odparł Szmbelan oddalając się, w głąb korytarza.

 

Kader nie wiedziała co o tym wszystkim myśleć. Nie wiedział, nawet kiedy weszła do komnaty Sułtana. I usiadła na krześle ustawionym naprzeciwko kominka.

 

- Kader, o czym mówił Samir? - Zapytał Murat, gładząc ją po włosach.

 

- A bo... Miałam koszmar, w którym ktoś zabił Ciebie, Księcia Mustafę i resztę Twoich dzieci. A ja zostałam wywieziona z kraju. - Rzekła blondynka, próbując się uspokoić.

 

- Oj Kader. Ja nigdy Cię nie zrozumiem. - Zaśmiał się Sułtan.

 

Po chwili do pięknie zdobionych drzwi, ktoś zapukał.

 

- Wejść! - Krzyknął Murat.

 

- Panie, miałam opatrzyć rękę Twojej narzeczonej. - Oznajmiła medyczka, kłaniając się.

 

- Firuza zajmij się jej ręką. Kader bądź dzielna, wybieram się do matki. Gdybyś coś chciał, daj mi znać. - Rzekł Padyszach wychodząc z komnaty.

 

W tym samym czasie Samir postanowił działać. Kazał natychmiast zamurować dziurę w murze i odnaleźć tego kupca. Kazał również wezwać do siebie Kader pod pretekstem budowy przez nią kompleksu Meczetów w Edirne. W tym celu do komnaty blondynki wysłał Alego Agę. Lecz Kader nie była w nastroju do zagadek. Siedziała na tarasie i cały czas nie umiała zrozumieć, czemu Samir ją kryję. I gdy już miał wyjść z komnaty przybył Aga z wiadomością.

 

- Pani Szambelan Cię wzywa. - Oznajmił Ali Aga.

 

- W jakim celu? - Zapytała zdziwiona blondynka.

 

- Budowy kompleksu Meczetów. - Odpowiedział Aga, otwierając drzwi.

 

- A no tak. Przez tę historię z rękom nie jestem dziś sobą.

 

Gdy tak szła, haremowymi korytarzami przypomniało, się jak po raz pierwszy zabiła zwierzę. Wtedy, kiedy nie była jeszcze Kader a zwykłą Luizą. Przestraszoną i roztrzęsioną czternastolatką, którą ojciec zabrał na polowanie. Lecz najbardziej w pamięci zostały jej dwa zdania, które rzekł wtedy do niej ojciec.

 

- „ Luizo nie płacz nad cudzym losem, bo każdy z nas kiedyś odejdzie. A łzy, które teraz wylewasz nie czynią Cię myśliwym, lecz ofiarą własnej słabości. Więc jeśli kiedyś twoje serce splami się zbrodnią, płacz, lecz tak by nikt nie widział Twych łez. Bo płacz, który ktoś zobaczy świadczy o Tym, że żałujesz popełnionych czynów.”

 

- Och tato, gdybyś tu teraz był. - Szepnęła sama do siebie Kader stojąc, na przeciwko drzwi do komnaty Szambelana.

 

Nieśmiało więc zapukała i po chwili drzwi się otwarły.

 

- Wejdź Kader. Mamy chyba sporo tematów do rozmowy. - Oznajmiła Samir wskazując blondynce krzesło

 

- Nie stety tak. - Oparła Kader siadając na krześle.

 

- A więc zacznijmy od tego, że nie dotrzesz na umówione spotkanie. Jednak mój zaufany człowiek przekaże temu kupcowi list Twojego autorstwa. - Mówił Samir, podając Kader kartkę papieru na drewnianej podkładce i pióro.

 

- Z kąt wiesz, że miałam się z nim spotkać? - Zapytała blondynka, patrząc w podłogę.

 

- Ptaszki mi doniosły. A teraz pisz. - Rzekł Szambelan.

 

Kader nie wiedząc co począć napisała list, który kosztował jej serce wiele trudu. Lecz wiedziała, że to cena, jaką płaci w imię zemsty.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 5

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (9)

  • Tina12 28.01.2017
    Dzięki za anonimowe 5
  • Margerita 28.01.2017
    pięć
  • Wygrałam w końcu z moją jak zwykle silną ślepotą, i natknąwszy się na twój komentarz pod jednym z moich tekstów, zawstydzona przybywam, aby przeczytać kolejną część historii o Sułtance Kader.
    Podobają mi się te wszystkie, że tak to ujmę "wątki polityczne".
    Cieszy mnie, że Samir wykradł ten list. Aż strach myśleć co by się stało, gdyby nie on. Uśmiechnęłam się, gdy przyszedł ten strażnik i oznajmił o tym "Kompleksie Meczetów"
    Zawsze podobały mi się takie oto podstępy.
    Widzę, że Kader jest na serio bardzo młodziutka. Mimo to, nie boi się stąpać po kruchym lodzie :) I dobrze
    Jak zwykle denerwuje mnie sułtanka matka, ale to chyba jakieś przekleństwo, bo zawsze każda to zołza.
  • Oczywiście leci pięć, chociaż mam jedno "ale" do budowy niektórych zdań, ale co tam ;)
  • Tina12 02.02.2017
    Faize Anbare Sultan
    Dzkęki postaram się pisać mniej chaotycznie
  • Pasja 30.06.2017
    Sama jestem ciekawa, co tak naprawdę Samir kombinuje? Wie praktycznie wszystko o Kader. Pozdrawiam
  • Tina12 30.06.2017
    Spokojnie inne wątki też się pojawią
  • Desideria 29.07.2017
    Huma nieźle to sobie wykombinowała, lecz ktoś był szybszy. Dobrze, że Kader ma na kim polegać 5.
  • Tina12 29.07.2017
    Dzięki

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania